Na forach i grupach regularnie wraca pytanie: „czym drukujecie zdjęcia w domu, czy to się opłaca?”, „Jaka drukarka?”, itd. Przez lata sam zadawałem te pytania. Próbowałem różnych opcji – tańszych, droższych, polecanych i przypadkowych. Zwykle kończyło się na tym, że po zwiększonym zapale, w końcu przestawałem zamawiać odbitki lub drukować zdjęcia. Fizyczne odbitki są dla mnie ważną sferą, bo obcowanie z fizycznym zdjęciem to zupełnie coś innego, jednak wciąż pozostawało to zaniedbane.
Okazało się, że od samego początku przyjmowałem błędne założenie. Pytanie nie brzmi „Czy to się opłaca?” Raczej, a raczej „Czy będziesz mieć czas, żeby to robić?”. Bo drukowanie w domu zdjęć w nigdy nie będzie się opłacało. Żadna drukarka, nawet najlepsza, tego nie zmieni. Ale są też zalety. Nawet całkiem sporo.
Drukowanie zdjęć w domu. Historia jednego kadru w salonie
W naszym salonie na półce z książkami jest jedno zdjęcie – jestem na nim z moją przyjaciółką. Dostałem je od niej na urodziny. Niedawno usłyszałem od żony:” Jeśli ktoś obcy wszedłby do domu, mógłby pomyśleć, że to ona jest Twoją żoną.” – Miała rację.
Do tej pory, a mija już wiele lat od kiedy jesteśmy razem, nie przywiązywaliśmy tak wielkiej uwagi do zdjęć w naszym domu. Z reguły umieszcza się je, w dobrze eksponowanych miejscach oswajając puste ściany i pamiętać o dobrym życiu. Zdjęcia są i pozwalają też innym trochę lepiej nas poznać.

Znacznie łatwiej jest wydrukować zdjęcie w domu i od razu je oprawić niż wysyłać kilka zdjęć do fotolabu.
Trochę śmieszne, ale raczej smutne. Bo przecież mam tych zdjęć mnóstwo. Ale to cyfrowe mnóstwo. Uporządkowane, w folderach rocznikami, opisane. Tylko co z tego, skoro one tam leżą i nikt ich nie ogląda? Nawet od święta.
Kupię drukarkę (czyli rytuał powrotów)
Rozwiązanie sytuacji było proste. Kupię drukarkę. W mojej głowie ułożył się piękny scenariusz. Niemal tak szybko jak ta myśl, że zacznę drukować regularnie. Jednak nie miałem siły na czytanie, porównywanie i wybieranie możliwie najlepszego rozwiązania w najlepszej cenie, z zachowaniem niskiego kosztu używania urządzenia. Zamiast tego robię to, co zwykle – pytam ludzi, których znam, a oni lepiej znają się na sprzęcie. Rafał, Jacek, Filip wskazują konkretny model.
– Ma skaner? – pytam
– Ma. – odpowiada Jacek i dodaje: – Stary, ta drukarka to błąd w systemie. Takiej jakości wydruku w tej cenie nigdzie nie dostaniesz.
Zamawiam. Jadę do Cyfrowych. Mam. Mój Canon Pixma G640!

Drukarkę ustawiłem w korytarzu, by była dostępna do użytku dla wszystkich domowników. Nie od dziś wiadomo, że najlepszym źródłem czystych kartek do rysowania i szybkiego notowania jest… zasobnik drukarki.
Po co mi to wszystko?
Ponieważ na moich dyskach jest za dużo zdjęć, które są dla mnie ważne, a ich nie oglądam. Od nie pamiętam kiedy prowadzę fotograficzny dziennik i przeraża mnie myśl, że nie wracam do nich. Dodatkowo mam gdzieś z tyłu głowy, że po nas, ludziach cyfrowych nic już nie zostanie. Nawet zdjęcia. Wszystko w chmurze, na Instagramie, na jakimś serwerze. Wystarczy pstryk i tego nagle nie ma.
Zawsze wydawało mi się, że drukowanie zdjęć to skomplikowany proces. Że muszę się na tym doskonale znać, robiąc po drodze doktorat. Przygotować plik do druku, wiedzieć coś o profilach kolorystycznych, DPI, o tym, jaki papier wybrać i jaką ma rozdzielczość. Pewnie właśnie dlatego do dziś odstraszają mnie fora i grupy fotograficzne, bo wielu osobom jest łatwiej wyśmiać niewiedzę, dodać kąśliwe „znajdź w google”, niż po prostu pomóc – o ile wiedzą jak. Nie chodzi mi nawet o przedstawianie gotowych rozwiązań, o zwykłe podzielenie się wiedzą.
Dorosłem do tego, że nie chcę wiedzieć. Przynajmniej na początku. Chcę kliknąć „DRUKUJ” i tyle. Ma być łatwo i wystarczająco dobrze, bo robię to dla siebie. Wiem, że wchodząc w temat, w praktyce wiedza przyjdzie z czasem. Odpowiednia do potrzeb.
Lubię, gdy zdjęcia leżą na stole
Rozkładam je, przekładam, zamieniam miejscami. Dodaję i usuwam. Sekwencjonuję. Ćwiczę, oglądam i nie zapominam, jak posługiwać się obrazem. Odkrywam nowe połączenia, pomysły rodzą się w głowie. Lubię patrzeć, jak zwykły zestaw zdjęć zmienia się w opowieść. Prawdziwą, bez chronologii. Zamkniętą w jednym roku.
Żadna edycja w moim przypadku nie jest idealna. Ale właśnie podczas edytowania zdjęć, ponownego oglądania ich po pewnym czasie od zrobienia, dostrzegam jakich robię za dużo, których unikam. Dostrzegam błędy kompozycyjne. Taka praca jest niesamowicie rozwijająca. A co najważniejsze… nie zamykam się w swoich the best of, tylko za każdym razem pracuję nad nowym materiałem.

Zdjęcia rozkładam na stole i robię selekcję. Czasem dopiero po wydrukowaniu podejmuję decyzje, które z dwóch podobnych do siebie zdjęć będzie lepiej pasowało do całości.
Kiedyś próbowałem pracować nad projektami. Reportaże, cykle. Wychodziło lepiej lub gorzej. Teraz mam tylko jeden, dziennik. Staram się pracować nad nim możliwie regularnie. Fotografuję rodzinę, codzienność, święta, podróże. Rzeczy, które dla nas mają wartość lub po prostu mnie zachwycają w drodze do pracy i w krajobrazie za oknem. To prosta fotografia, bez oczekiwań, daje najwięcej radości.
W zeszłym roku postanowiłem, że każdy rok będę zamykał w jednym albumie. Tworząc rodzinny photobook, w którym zdjęcia będą edytowane, a nie dodawane chronologicznie. Oczywiście, że nie jestem na bieżąco – mamy kwiecień, a ja wciąż układam i nadrabiam zaległości w drukowaniu tych z 2024. Trudno. Jednak udało się zrobić pierwszy, duży krok. Drukuję!
Domowa drukarka = mniej oporu
Ekran komputera i dobry program do edytowania zdjęć nie daje tego samego, co praca na wydrukach / odbitkach. Papier sprawia, że zdjęcie z pliku cyfrowego zamienia się w przedmiot. Jest. Domowa drukarka, która może drukować dobrej jakości zdjęcia, zmniejsza opór.
Mam drukarkę, gotowe pliki, tusz i papier – mogę drukować, kiedy tylko chcę! Nie muszę wychodzić, wysyłać plików, czekać na przesyłkę. Mogę na bieżąco korygować błędy – ekspozycji, koloru, kontrastu jeśli tylko jest taka potrzeba.

Wybór papieru jest bardzo ważny. Najlepiej spróbować różnych. Podobnie jak z wydrukiem na całej powierzchni papieru lub z ramkami. Papiery o niższych gramaturach są cieńsze i świetnie spiszą się do wklejania do albumów. Papiery o wyższej gramaturze są grubsze i sztywniejsze, dobre do umieszczania w ramkach.
Rozpoczynając przygodę z drukiem ważny jest wybór papieru. Na rynku jest duży. Łatwo trafić na papier zły – zbyt chłonny, który pije tusz, przez co zdjęcia wychodzą za ciemne i kontrastowe. Drukując na takim papierze, kolory mogą znacznie różnić się od widzianych na ekranie. To komplikuje proces i zmusza do specjalnego przygotowania plików pod druk. Każda dodatkowa czynność ponad wybór zdjęć, załadowanie papieru i naciśnięcia przycisku DRUKUJ jest zupełnie niepotrzebna. Żeby złamać opór, musi być łatwiej.
Na szczęście jest spory wybór papierów wystarczająco dobrych i bardzo dobrych. Oczywiście wszystko zależy od budżetu jaki chce się na to przeznaczyć. Sky is the limit. Canon ma w swojej ofercie bardzo szeroki wybór papierów. Każdy znajdzie dla siebie odpowiedni: błysk, mat, satyna. Papiery cieńsze, o gramaturze 170g/m2 do dużych nakładów druku, głównie do albumów i papiery do wykonania wyjątkowych prac, które będą zdobić ściany – o gramaturze 300g/m2.
Oczywiście ich cena również będzie rosła wraz z formatem, gramaturą i właściwościami papieru. Jeśli zależy wam na trwałości wydruków szukajcie papierów, których producent daje gwarancję ich trwałości. Nikt nie chce by jego zdjęcia blakły po kilku latach. W przypadku użycia drukarki, oryginalnych tuszy i papierów Canona, wydruki przechowywane w albumie mają pozostać w dobrym stanie przez 100 lat, oprawione w ramki nie wyblakną przez 30, o ile nie będą poddane bezpośredniemu działaniu słońca lub wysokiej temperatury.
Bardzo dobrym argumentem do sięgnięcia po papiery Canona, to opracowane dla każdego papieru profile kolorystyczne. Znacznie ułatwiają i przyspieszają pracę z wydrukami, pozwalają przewidzieć końcowy rezultat i nie martwić się, że drukarka odwzorowuje kolory inaczej niż widać to na ekranie. Oczywiście, zawsze można coś poprawiać.
- Porównanie wydruków jednego zdjęcia na papierze błyszczącym (górny rząd) i półbłyszczącym (dolny rząd). Zdjęcia po lewej stronie przedstawiają cały kadr z ramkami. Zdjęcia po prawej wydrukowano bezramkowo, wypełniając całą powierzchnię papieru.
- Na pierwszy rzut oka zdjęcia praktycznie niczym się nie różnią. Pod światło widać, że papier błyszczący traci kontrast. W jego powierzchni powstają odbicia światła z okna. Efekt jest znacznie bardziej widoczny na ciemnych zdjęciach.
- Efekt jest znacznie bardziej widoczny na ciemnych zdjęciach.
Dla próbujących – warto szukać. To dłuższa droga, po jej przejściu z powodzeniem można znaleźć dobre papiery innych firm. Każdy z pewnością znajdzie dla siebie coś odpowiedniego w zależności od oczekiwań jakościowych, finansowych oraz przeznaczenia.
Canon Pixma G640 – faktycznie błąd w systemie?
Drukarka wielofunkcyjna, z sześcioma tuszami: szary, czarny, czerwony, niebieski, różowy i żółty. Szary i czerwony poprawiają cienie i tonację skóry – widać na zdjęciach. Samo urządzenie umożliwia też wydruk na całej powierzchni papieru. Do tej pory nie korzystałem z tego zbyt często, ponieważ najczęściej zdjęcia drukuję w proporcji 4:3. Dla zachowania całego kadru zostawiam białą ramkę. Zdjęcia wyglądają dobrze, zwłaszcza wklejone do albumu z czarnymi kartami.

W drukarce jest łącznie 6 zbiorników na tusz. Poziomy tuszy w zbiornikach można łatwo kontrolować. Jak widać od listopada ich poziom nie zmienił się znacząco. Nowe tusze można kupić w butelkach, którymi bardzo łatwo napełnić zbiorniki.
- Szary i czarny po lewej stronie.
- Czerwony, niebieski, różowy i żółty po prawej.
Jest Wi-Fi, umożliwiające podłączenie jej do domowej sieci. Działa z komputerem i telefonem, dzięki czemu może stać w dowolnym miejscu w domu, wystarczy tylko dostęp do prądu i domowej sieci. Aplikacja Canon PRINT – szybka, intuicyjna. Nie wymaga szczegółowej instrukcji, a proces konfiguracji urządzenia jest łatwy, dobrze opisany w kolejnych krokach.
- Aplikacja jest bardzo łatwa w obsłudze. Pozwala w pełni korzystać z możliwości drukarki bez używania komputera.
- Po wyborze kategorii – tutaj wydruk fotografii. Do kolejki wydruku można jednorazowo dodać maksymalnie 20 zdjęć.
- Następne okno, to ustawienia wydruku. Ustawione raz, działają dla całej kolejki wydruku. Aplikacja umożliwia zmianę podstawowych ustawień, które w przypadku szybkiego drukowania zupełnie wystarczą.

Jeśli wszystko jest w porządku, po kliknięciu przycisku DRUKUJ, telefon przesyła plik do drukarki.

Pomimo braku możliwości wyboru jakości wydruku w ustawieniach aplikacji, wydruk wygląda dobrze.
Poza zdjęciami robię też skany starych odbitek, dokumentów, rysunków. Jeden sprzęt – dużo możliwości, również do prowadzenia biura z domu.

Oprócz skanowania podpisanych dokumentów, używam skanera do archiwizacji zdjęć zrobionych Instaxem oraz odnalezionych w domowych archiwach. Skanuję raz, a następnie z otrzymanego pliku wycinam poszczególne zdjęcia.
Drukuję, bo chcę. Nie bo muszę
Jedno zdjęcie 10×15 w wysokiej jakości drukuje się około minuty. A4 dłużej, ale i tak szybciej niż pójście do foto labu. I taniej – jedno zdjęcie to koszt około 50 groszy. Tusze, które były w zestawie wciąż są. Według producenta jeden zestaw starczy na wydruk 3800 zdjęć w formacie 10×15. Sprawdzam. W moim tempie chwilę to zajmie, ale może za jakiś czas wrócę do tego artykułu i dodam w tym miejscu linijkę z konkretną liczbą.

Papier? Testuję różne. Canon ma wspaniałe opcje: mat, błysk, półbłysk. Do albumów wolę półbłysk, najlepiej cieńszy. Błysk mnie drażni. Mat jest piękny, świetnie prezentuje się w przypadku wydruków, które trafią na ścianę.
Zdjęcia z telefonu też mają wartość
Nie tylko z aparatu. Robimy masę zdjęć telefonami. Często po spotkaniach z przyjaciółmi przesyłamy te zdjęcia na pamiątkę. Szybko wybieram te, które mają największa wartość i wysyłam do druku. Po prostu w imię zasady done is better than perfect.
Aplikacja Canon PRINT pozwala je szybko wybrać, ustawić podstawowe parametry i wydrukować. Ot, foto lab w domu. Świetnie sprawdza się, gdy chcę kogoś obdarować odbitką – np. świątecznym, rodzinnym zdjęciem grupowym za wigilijnym stołem. Proszę bardzo. Z aparatu na telefon, szybka korekta jeśli jest potrzebna i drukuję 10 zdjęć.
Po prostu spróbuj
Żeby zachęcić was do drukowania zdjęć, podzielę się tym co mi po prostu pomogło. Z drukowania staram się robić rytuał. Mam przypomnienie w Todoist – raz w miesiącu, ten sam dzień i godzina. Przeglądam zdjęcia, wybieram kilkadziesiąt, drukuję. Dzielę je potem na dwa stosy: do albumu i do pudełka może kiedyś się przyda.

Po zakończonej edycji zdjęć robię przymiarki w albumie. Na koniec używam taśmy dwustronnej lub kleju. Umieszczanie zdjęć w albumie zajmuje sporo czasu, warto go zaplanować.
Oczywiście, nie zawsze się udaje go utrzymać. Ale wpisanie w kalendarz i pamiętanie, że sam proces drukowania zdjęć zajmuje trochę czasu bardzo pomaga. Regularność, zwłaszcza w projektach bez końcowej daty, jest kluczowa. A pracowanie w zrywach odbiera przyjemność. Dzięki temu nie musimy nic nadrabiać, i jeśli tylko robicie coś więcej z odbitkami to czas zawsze działa na waszą korzyść.
Zawsze pamiętam o zdjęciach dla przyjaciół, które odkładam w koperty z zamiarem przekazania, o ile nie zapomnę ich zabrać na to spotkanie, raz na kilka miesięcy. Wiecie jaką radość potrafią sprawić odbitki, które komuś wręczamy?
Drukujcie!