Jeśli kiedykolwiek marzyliście o obiektywie, który jednocześnie zastąpi Wam szeroki kąt, standard i teleobiektyw, to gratuluję – znaleźliście Świętego Graala amatorskiej fotografii! Sigma Contemporary 16-300 mm f/3.5-6.3 DC OS, bo to właśnie to szkło o zakresie ogniskowych większym niż marzenia budżetowego fotografa. Jednak tu pojawia się kontrowersyjne pytanie: czy jak coś jest do wszystkiego, to jest do niczego? Czy może Sigmie udało się jakimś cudem oszukać fizykę? Może znaleźli złoty środek, jakiś kompromis pomiędzy jakością, wagą i ceną? Jakoś w to nie chce mi się wierzyć, ale postaram się podejść do tego obiektywu z totalnie czystą głową – sprawdźmy więc, do czego nadaje się ten obiektyw?
Obiektyw ten jest dostępny z mocowaniami Sony E, L-Mount, Fuji X, oraz Canon RF-S – której używałem w tym teście.
Wyjęcie z pudełka
Pierwsze wrażenie? Dużo zaskoczeń! W pudełku prócz obiektywu jest także pokrowiec i osłona przeciwsłoneczna, co zawsze jest na plus. Sama Sigma C 16-300 mm jest zaskakująco wręcz mała. No przynajmniej jak jest złożona (ok. 121 mm), bo po rozłożeniu staje się około dwa razy dłuższa. Jednak jeśli spojrzeć na ten (naprawdę imponujący) zakres ogniskowych… To jest nadal super mały, wręcz kompaktowy obiektyw! Na długim końcu mamy tu przecież 300 mm, a on wygląda, jakby pomylił kategorię wagową i trafił do segmentu podróżnych zoomów.

Złożony obiektyw nie jest przesadnie duży. Wręcz jest niepozorny! To ogromna zaleta dla tych, którzy chcieliby go wziąć w podróż
Czy w takim razie odbija się to na jakości wykonania? Co ciekawe to ten obiektyw ma uszczelnienia. No i choć oczywiście dominuje tu tworzywo, to całość sprawia solidne wrażenie. Nie jest to taki najgorszy plastik, a taki dobry plastik – taki, który wytrzyma kilka upadków, ale jednocześnie nie sprawi, że będziemy musieli zapisywać się na siłownię. Kompromis!
Zoom chodzi z wyczuwalnym oporem, co dobrze wróży na przyszłość – nie powinien się samoczynnie wysuwać, co jest bolączką wielu superzoomów. W razie czego jest tu też blokada, jednak przyznaje, że przez czas testów nie była mi potrzebna. Może z czasem zacznie… Ciężko mi ocenić. To okaże się za kilka lat.

Na obiektywie nie znajdziemy żadnych przełączników – prócz jednego… choć moim zdaniem kompletnie niepotrzebnego, bo pierścień ogniskowych chodzi z wyczuwalnym oporem
Co jednak ciekawe, to to, że ten obiektyw jest pierwszym z linii Contemporary, który ma uszczelnienia! Producent deklaruje, że mają one być na takim samym poziomie jak uszczelnienia znane z obiektywów Sigma Art! Można więc bez obaw fotografować przy nieco gorszych warunkach atmosferycznych. Dodatkowo szkła mają nowe powłoki, które mają zapewniać łatwiejsze czyszczenie – jednak mimo to polecałbym zakup filtra ochronnego (lub UV).

Niezależnie od tego, do czego chcesz wykorzystywać ten obiektyw – warto zainwestować w filtr ochronny. Przy zdjęciach macro zobaczysz dlaczego…
„Co Ty wiesz o zoomowaniu?!” (czytane głosem Bogusława Lindy)
Nigdy wcześniej żaden producent nie zrobił takiego obiektywu do bezlusterkowców! Były konstrukcje bliskie, jak choćby Tamron 18-300, ale Sigma 16-300 zrobiła tu krok więcej i jeszcze bardziej przesunęła granice. Zakres 16-300 (na Canonie daje ekwiwalent ok. 26-480) jest naprawdę potężny. Teoretycznie powinien dać możliwość zrobienia dosłownie wszystkiego… Do tego zaraz przejdziemy!
- 16 mm
- 300 mm
- 16 mm
- 300 mm
- 16 mm
- 300 mm
- 16 mm
- 300 mm
No i ktoś może tu powiedzieć, że to przecież tylko 2 mm różnicy. Możecie wierzyć lub nie, ale 16 mm na szerokim końcu to świetna wiadomość – względem 18 mm robi to naprawdę sporą różnicę, co docenią fani fotografii krajobrazów i ciasnych wnętrz. Zresztą ten obiektyw pokazuje też coś więcej, bo przy jego pomocy można naprawdę bawić się z perspektywą.
- 16 mm
- 23 mm
- 31 mm
- 48 mm
- 72 mm
- 96 mm
- 168 mm
- 300 mm
A 300 mm na długim końcu? No cóż, to już solidne tele, które sprawi, że możecie podglądać ptaki i inne dzikie zwierzęta w parku, czy zoo! Brzmi jak sensowny kompromis, ale wiecie, jak to mówią – jeśli coś jest do wszystkiego, to… no właśnie. Sprawdźmy, czy obrazek z tego szkła nie wygląda jak akwarela malowana przez dziecko w przedszkolu.
Autofocus – obawiałem się, że będzie gorzej
Ze względu na to, że Sigma ma licencję na produkowanie obiektywów do Canona z mocowaniem RF, mamy tu do dyspozycji pełnię opcji bez ograniczeń. To znaczy, że wykrywanie i śledzenie obiektów po prostu działa. Nawet przy małych ptaszkach!
W połączeniu z Canonem R10 (wypożyczonym na testy z Cyfrowe.rent) naprawdę nie mogę narzekać na szybkość pracy autufocusu. Trochę inaczej jest z jego precyzją, ale spodziewałem się szczerze, że pod tym względem będzie znacznie gorzej – ale silnik HLA daje sobie radę. Działa dość cicho i płynnie. Jest ok, choć zdarzają mu się chwile zwątpienia.
Na szerokim kącie jest całkiem ok, ale na dłuższym końcu zaczyna mieć rozterki. Szczególnie było to widać przy ptakach, gdzie mimo śledzenia nie zawsze trafiał z ostrością. Po prostu kompromis i czasem złapie ostrość, czasem się rozmyśli i zacznie szukać jej dalej. Krótko mówiąc – jest ok. ale nie można też wymagać od niego zbyt wiele. To może też się poprawić z updatem softu. Mam taką nadzieję.
- Autofocus przeważnie działa sprawnie,
- jednak zdarzają mu się dziwne chwile zawahania
Jakość obrazu: To się mogło skończyć gorzej…
Ostrość? Przy 16 mm jest zaskakująco dobra – szczególnie w centrum kadru. Nie jest to poziom Sigmy Art, ale nie wygląda jak zdjęcie zrobione ziemniakiem. Gorzej jest na rogach, ale hej, to nie ma tragedii, a pamiętajmy, że to super uniwersalne budżetowe szkło. Co ciekawe, to na drugim końcu skali, przy 300 mm jest lepiej. Centrum kadru jest bardzo ostre, a w rogach, choć widać spadek ostrości, to nie jest on dramatyczny.
Przy gorszych warunkach oświetleniowych oczywiście będzie trzeba podbić ISO, co wpłynie na jakość obrazka – jednak mimo to myślę, że do rodzinnego albumu spokojnie takie zdjęcia można wykorzystać (lub też dodatkowo je odszumiać w postprodukcji)
Jeśli chodzi o pozostałe wady… No cóż, mały rozmiar, niska waga i tak duży zakres ogniskowych musiały się gdzieś odbić i praktycznie wszystkie wady optyczne są obecne – choć trzeba przyznać, że naprawdę dobrze poskramiają je korekcje cyfrowe. No i nie oszukujmy się – to nie jest obiektyw dla pixel peeperów, tylko dla kogoś, kto chce mieć jedno szkło do wszystkiego i jest w stanie zaakceptować taki kompromis, by nie bawić się w wymiany obiektywów.

Niestety aberracje dość mocno rzucają się w oczy, warto włączyć cyfrową korekcję, która sobie z nimi radzi bardzo dobrze
Stabilizacja: Ratunek dla drżących rąk?
„OS” w nazwie oznacza Optical Stabilizer, czyli stabilizację optyczną. Obiektyw został wyposażony w system OS2, która pozwala zejść z czasem naświetlania nawet aż o 6 EV na szerokim końcu i 4,5 EV na długim końcu. Co to oznacza? Przy 300 mm da się spokojnie zrobić ostre zdjęcie z ręki bez statywu, czy trzymania oddechu jak snajper, na nieco dłuższych czasach. Przy szerszych ogniskowych można łapać krajobrazy bez większych problemów.
Czym się różni stabilizacja matrycy, od optycznej i czym jest stabilizacja hybrydowa i cyfrowa?
Jednak nie obyło się bez kompromisów. Podczas testów zdarzały się sytuacje, gdzie miałem wrażenie, ze ta stabilizacja nie do końca dobrze współpracowała z korpusem, szczególnie przy bardzo krótkich czasach. Zdjęcia wyglądały, jakby miały jakieś mikro poruszenie i choć nie zdarzało się to często, to co jakiś czas… Myślę, że to też kwestia dopracowania softu i ewentualnej aktualizacji tego obiektywu.

Pry ruchu zwierząt stabilizacja nam może i nie pomoże… ale nie powinna też przeszkadzać. Przyda się za to wszędzie tam, gdzie będziesz używać dłuższych czasów naświetlania
System ma też współpracować ze stabilizacją matrycy, ale niestety nie miałem okazji tego sprawdzić z Canonem R7. Co jednak ciekawe… Nie ma przełącznika, żeby ją wyłączyć! Można to zrobić wyłącznie poprzez menu aparatu.
Światło i marketing Sigmy, który mnie nie przekonuje
Ogólnie zasada jest taka, że na obiektywach nie podaje się faktycznej światłosiły, a najbliższą jej 1/3 działki. Przykładowo jeśli obiektyw ma f/2,63 to podaje się f/2,8, przy f/4,2 podamy f/4.0 a przy 6,7… 7.1 i tutaj Sigma stwierdziła, że zrobią to po swojemu. Po co? Prawdopodobnie tylko po to, żeby na obiektywie nie było f/7,1. Jednak po podłączeniu tego obiektywu do aparatu i przesunięciu pierścienia ogniskowej na 300 mm… Na wyświetlaczu pojawi się właśnie f/7,1, bo jest to najbliższy skok. (5,6 – 6,3 – 7,1 -8,0). Rozumiem ten zabieg z marketingowego punktu widzenia, ale bardziej zrozumiem użytkowników, którzy się zdziwią. Dziwne zagranie… Mi nie do końca się podoba.
No ale jak rozkłada się światło? To też nie takie łatwe do sprawdzenia, bo są pewne luki, np. nie udało mi się ustawić ogniskowej na 19-20mm, po 18 od razu wskakuje 21. Użyje po prostu wartości, które są wyświetlane. W związku z powyższym akapitem pojawi się tu też wartość f/7.1 – tu nie będzie z mojej strony kompromisu.
Funkcja makro, o której marketing zapomniał?
Po negatywnym zaskoczeniu czas na pozytywne zaskoczenie. Takie są zasady pisania recenzji. No a funkcja makro w tym obiektywie jest sporym zaskoczeniem, szczególnie, że na obiektywie nie znajdziemy żadnego napisu „macro”, ani nawet niczego, co by to sugerowało. Więc z jednej strony Sigma chwali się f/6,7, którego nie da się użyć, ale z drugiej strony nie chwali się funkcjami macro… Czasem producenci pisali na obiektywie „macro” jak miał skalę odwzorowania 1:4, a tu przy 1:2 tego brak? O co tu chodzi?!
Fani zbliżeń myślę, że będą całkiem zadowoleni – bo tym obiektywem można podejść naprawdę blisko fotografując detale
No a przechodząc do konkretów, to przy ogniskowej 70 mm mamy tutaj odwzorowanie 1:2, . Oczywiście nie mamy tu odwzorowania 1:1 jak w obiektywach typowo makro, ale 1:2 to już naprawdę całkiem niezłe zbliżenie. Do fotografowania kwiatków, kamyczków, muszelek i innych detali będzie to bardziej niż wystarczające!
Dla kogo jest ten obiektyw?
Może zacznijmy od tego, dla kogo Sigma 16-300 nie jest – a nie jest dla perfekcjonistów szukających jakości obiektywów stałoogniskowych i szukających idealnej ostrości w każdym milimetrze kadru. Fani bokehu raczej też będą szukać szkieł jaśniejszych, ale…
Jest też grupa osób, którym taki kompromis z pewnością się spodoba i myślę tu głównie o amatorach, którzy szukają uniwersalności i nie zwracają aż takiej uwagi na ewentualne wady optyki, czy też osób, które potrzebują sprzętu maksymalnie uniwersalnego, bo fotografują wszystko. To może być także ciekawe rozwiązanie dla podróżników, którzy maksymalnie ograniczają swój bagaż i nie mogą pozwolić sobie na zabranie zestawu stałek, czy choćby jaśniejszych zoomów.

Jeśli szukasz możliwie uniwersalnego obiektywu, którym zrobisz i szeroki, i wąski kadr, a do tego jeszcze macro – to chyba nie ma obecnie niczego lepszego na rynku
Podsumowanie – jeden, by wszystkimi rządzić?
Zawsze za największą zaletę aparatów ze zmienną optyką uważałem… Możliwość zmiany optyki. Jednak rozumiem też, że są osoby, które chcą mieć jeden obiektyw do wszystkiego i tutaj Sigma 16-300 odpowiedziała na tę potrzebę. Z pewnością nie jest to obiektyw dla mnie. W niczym też nie porywa — to taki szwajcarski scyzoryk w świecie obiektywów, potrafi wszystko, w ostateczności zastąpi wiele narzędzi, ale w niczym nie jest mistrzem. Jednak tak jak nie czepiam się szwajcarskich scyzoryków, tak i nie mogę zbyt mocno przyczepić się do tej Sigmy. Robi możliwe najlepiej wszystko, czego można od niego oczekiwać. No i przynajmniej do Canona nie ma w zasadzie żadnej konkurencji…
- 16 mm
- 300 mm
Sigma projektując ten obiektyw wrzuciła sobie Paktofonikę na playslistę i bardzo spodobał im się fragment kawałka 'Priorytety’, gdzie PFK nawija: „Wszystko ma swoje priorytety, niestety; Wszystko ma swoje wady, zalety”. Tak właśnie jest z tym obiektywem! Oczywiście ma swoje wady, ale słowo kompromis w każdym rozdziale nie jest przypadkowe. Ten obiektyw jest kompromisem. Wszystko tu jest po prostu poprawne. Po prostu ok. Ma swoje zalety i własne priorytety!

To idealny spacerzoom, który podobnie jak szwajcarski scyzoryk, pozwoli zrobić masę zróżnicowanych kadrów
Czasem czegoś takiego po prostu potrzeba. Od tego obiektywu oczekuje się uniwersalności i tę potrzebę spełnia. Wywiązuje się z tego co obiecuje. Może jest to okupione jakością obrazka, może też nie jest do wszystkiego, ale z całą pewnością nie jest też do niczego! Czy więc warto? Jeśli szukasz obiektywu do wszystkiego i jesteś świadomy kompromisów – to jest to dobra opcja. Jeśli jakość obrazu stawiasz wyżej – no to niekoniecznie. Po prostu „wady, zalety” i Twoje priorytety.
5 komentarzy
Mam poprzednika (?) tej Sigmy – 18 – 300. To naprawdę jest niezły obiektyw. Jako spacerzoom sprawdza się świetnie. Jak idę na spacer z psem po polach i łąkach, to nie zabiorę plecaka obiektywów . I tak będę zajmował się psem, a nie zmianą szkieł. Ale Sigmą strzelę i myszołowa i ważkę. i nawet akceptowalna jakość z tego wychodzi. I psa oczywiście :-). A jak chcę mieć lepszą jakość, to zakładam stałkę 35, 50 mm, Do makro Tamrona 90 lub Takumara 50. IMHO, warto mieć.
Autor artykułu zapomniał, że taki obiektyw już kiedyś powstał. 16-300 3,5-6,3 miał w ofercie Tamron. Mam go do dzisiaj i używam z Nikonem D7500. Nie jest on mistrzem ostrości, ale jako wakacyjne szkło doskonale się sprawdza.
Autor nie zapomniał, autor miał na myśli obiektywy do bezlusterkowców – nie lustrzanki.
Dzięki za test. Przydało by się trochę fotek pełnym wymiarze (np raw po obróbce) bo lekko się niepokoję o ten brak ostrości na brzegach i jak bardzo jest z tym źle.
To są fotki w pełnym wymiarze – część w JPG, część w RAWach po obróbce (te są bez korekcji, bo jeszcze nie było dostępnych dla Capture One). Co do braku ostrości na brzegach – nie jest tak źle, a przynajmniej nie aż tak źle jakby się można spodziewać. Jest ok, po prostu ok. Spadek ostrości jest, dokładnie taki jak na zdjęciach.