Olympus PEN-F pierwsze wrażenia

0

Nowy bezlutsterkowiec Olympusa, PEN-F, to dziecko z romansu nowoczesnej technologii z klasycznym stylem. Wygląda pięknie i jest świetnie wykonany. Ale czy robienie nim zdjęć jest równie przyjemne, co patrzenie na niego?

PEN-F to ważny aparat w ofercie Olympusa. Dlaczego? Ponieważ konstrukcyjnie zaciera granicę pomiędzy dwiema seriami bezlusterkowców tego producenta. Jak dotąd seria PEN pozbawiona była jednego elementu, który posiadały aparaty OM-D. Mowa o doskonałym, elektronicznym wizjerze. W dniu premiery modelu PEN-F podział ten stracił na aktualności. Jest to pierwszy bezlusterkowiec typu PEN, który ma elektroniczny wizjer, w dodatku umieszczony po lewej stronie korpusu i bez charakterystycznego „kominka”.

Olympus_darmowa_dostawa_ban_950x340px

Rozpakowywanie

Pudełko zupełnie nie przypomina opakowania sprzętu foto. Jest czarne, wygląda ekskluzywnie, nawet czcionka jest zupełnie inna niż do tej pory, srebrna, przypominająca gotyk. Otwieramy najpierw jedno pudełko, później drugie i w końcu widzimy aparat z wyposażeniem rozłożonym w kilku przegródkach. Olympusowi najwidoczniej bardzo zależy na przypodobaniu się osobom, które lubią piękne rzeczy i zadbali nawet o kartonik.

Olympus PEN-F unboxing

Olympus PEN-F uboxing

Olympus PEN-F unboxing

Wykonanie

Aparat jest zrobiony w całości ze stali nierdzewnej, który pokryto materiałem przypominającym skórę. Jest dużo cięższy i dużo lepiej trzyma się go w dłoniach niż poprzednie modele z serii PEN. Wyglądem nawiązuje do Olympusa F, analogowej lustrzanki, która nawet w dzisiejszych czasach, na aukcjach internetowych potrafi kosztować krocie. Można powiedzieć, że aparaty są niemal identyczne. To bardzo mocne nawiązanie do klasycznego stylu.

Olympus PEN-F

Olympus PEN-F (21)

Olympus PEN-F

Olympus PEN-F

Olympus PEN-F (33)

Olympus PEN-F (32)

Olympus PEN-F przykładowe zdjęcia

PEN-F na tle innych bezlusterkowców Olympusa

Zacznijmy od tego, co jest już znane miłośnikom aparatów Olympusa. PEN-F został wyposażony w tą samą pięcioosiową stabilizację, co puszczający oczko do filmowców Olympus OM-D E-M5 mk II. Ma również identyczny wyświetlacz, a do zestawu dołączana jest ta sama lampa błyskowa. Olympus PEN-F odziedziczył również po OM-D E-M5 mk II możliwość nagrywania timelapsów w 4K oraz baterię. Niższe modele Penów wyposażone były w baterię BLS50, teraz jest to bardziej wytrzymała BLM5.

Tak pracuje pięcioosiowa stabilizacja – zobacz Olympusa od środka!

PEN-F zapożyczył też kilka softwarowych rozwiązań od starszych braci, np. znany z OM-D E-M10 mk II dotykowy wybór punktu ostrości na panelu LCD (jest to możliwe nawet przy korzystaniu z wizjera). Nie mogło też zabraknąć WiFi, które obsługuje się za pomocą smartfona z zainstalowaną aplikacją OI.Share.

Można powiedzieć, że aparat technologicznie jest bardzo zbliżony do serii OM-D. Olympus wyposażył go w najlepsze technologie, jakie tylko posiada, ale zadedykował go osobom, które zdecydowanie bardziej od posiadaczy OM-D zwracają uwagę na to, jak ich aparat wygląda. Dostajemy jakość OM-D w innym, bardziej designerskim opakowaniu.

Najważniejsze nowości

Jak już wcześniej wspomniałam, jest to pierwszy PEN z wizjerem. Ma on aż 2.36 mln punktów, co znaczy, że jest bardzo szczegółowy. Nowa jest również matryca. Przez ostatnie lata w ofercie Olympusa nie było na tym polu żadnych sensacji ani rewolucji. Nadszedł czas by to zmienić. W efekcie PEN-F otrzymał matrycę z 20 milionami piekseli, która „wygryzła” swoją 16 megapikselową poprzedniczkę. Matrycę obsługuje procesor TruePic VII, który odpowiada także za płynnie działający tryb zdjęć wysokiej rozdzielczości. Unowocześniony tryb Hi-Res pozwala na robienie zdjęć w rozdzielczości aż 50 mp.Warte uwagi są również rozbudowane tryby artystyczne, które mnie osobiście szybko i na długo sobą zainteresowały.

Tryby artystyczne, czyli „Lightroom” w aparacie

Olympus PEN-F tryby artystyczne

Olympus PEN-F filtry kolorystyczne

Oprócz zabójczego wyglądu, nowej matrycy i wizjera, imponujące wydawać się mogą możliwości ingerencji w wygląd zdjęć już na etapie ich powstawania. Zaryzykowałabym nawet stwierdzenie, że pokrętło z przodu aparatu, na którym umieszczono cztery „artystyczne” tryby, to taki mały Lightroom. Z tą różnicą, że w programach do wywoływania rawów dokonujemy POSTprodukcji, a korzystając ze wspomnianego pokrętła PREprodukcji. Ekran LCD lub wizjer, w zależności od tego, jak kadrujemy, pokażą nam symulację zachowania matrycy i pozwolą zobaczyć, co stanie się po naciśnięciu migawki. Ustawienia, jakie wybierzemy, zostaną naniesione na plik raw, a nie jpg, co ma miejsce w kompaktach czy telefonach, gdy na już zrobione zdjęcia nakładamy kolorowe, „instagramowe” filtry. Ustawienia te mogą być punktem wyjścia do dalszej obróbki rawa na komputerze lub zadowalającym efektem końcowym, jeśli zależy nam na szybkim pokazaniu zdjęć np. publikacji internecie.

Olympus PEN-F Filtry kolorystyczne

Olympus PEN-F Filtry kolorystyczne

olympus pen-f filtr do fot czb

Filtr do fotografii czarnobiałej przypominający zdjęcia analogowe.

Na pokrętle z przodu aparatu możemy zmieniać tryby kolorystyczne, nakładać filtry oraz tworzyć własne rozwiązania w oparciu o manipulacje barwą, nasyceniem i jasnością na osobnych kanałach i odrębnie dla każdego koloru. Pochmurny dzień może wyglądać na naszych zdjęciach na całkiem przyjemny i słoneczny, jeśli nadamy im cieplejszą kolorystykę. Z tyłu natomiast, pod prawym kciukiem, znajdziemy jeszcze przycisk do zabawy krzywymi. Przyznam, że ta opcja spodobała mi się najbardziej. Umożliwia pogłębianie i spłaszczanie zarówno cieni jak i świateł. Mamy więc wpływ na kontrast każdej fotografowanej sceny. Opcja ta przydaje się podczas fotografowania trudnych scen o dużej rozpiętości tonalnej, ciemnych rzeczy na białym tle i odwrotnie, jak również podczas robienia zdjęć pod światło.

Olympus PEN-F krzywa cienie światła

Olympus PEN-F, działanie krzywych (cienie i światła)

Olympus PEN-F Krzywe cień światło

Olympus PEN-F, działanie krzywych (cienie i światła)

Wszystkie te opcje są bardzo łatwo i szybko dostępne. Nie trzeba się ich doszukiwać w gęstym menu, ponieważ zostały udostępnione na obudowie aparatu pod dedykowanymi przyciskami/pokrętłami. Podobne funkcje pojawiały się już we wcześniejszych modelach aparatów, jednak nigdy nie były tak rozbudowane jak tutaj. Po raz pierwszy są również dostępne w trybie manualnym, a nie w oddzielnym trybie „art”, który narzucał fotografowi pewne rozwiązania.

Dla kogo i do jakich zastosowań?

Aparat będzie sprzedawany w dwóch wariantach kolorystycznych czarnym lub srebrnym osobno lub w zestawie z obiektywem. Do wyboru będą dwa szkła z mocowaniem mikro cztery trzecie: uniwersalny zoom 14-42mm 3,5-5,6 lub stałoogniskowy 17mm 1.8. Taki zestaw przysłużyć się może w street fotografii lub podczas miejskich przechadzek i ambitniejszego zwiedzania, będzie świetny do fotografowania wnętrz i architektury. Ma również szansę spodobać się blogerom i osobom aktywnym w mediach społecznościowych ze względu na wbudowane wifi, którym można sterować za pomocą smartfona oraz licznym możliwościom „obróbki” zdjęć z poziomu aparatu. Wyciągnięte na wierzch niektóre opcje przyspieszają pracę, a obsługa aparatu staje się dzięki temu bardziej intuicyjna i reporterska.

Olympus PEN-F pojawi się na półkach sklepowych na początku marca, ale jego cena nie jest jeszcze oficjalnie znana. Podejrzewamy, że będzie to około 5 tys. zł. 

Podziel się.

O Autorze

Fotograf, redaktor, socjolog. Zadeklarowany wzrokowiec. Uwielbia pisać i robić zdjęcia. Pisanie o fotografii to "kumulacja", która sprawia, że jest szczęśliwa. Fotografuje już od 10 lat, głównie śluby, portrety i reportaże. Redaktorskie doświadczenie zdobywała m.in. w Wirtualnej Polsce. Laureatka ogólnopolskich konkursów poetyckich i fotograficznych. W Cyfrowe.pl pełni rolę specjalisty ds. content marketingu. Odpowiada za całokształt bloga, redakcję i jej rozwój.

Zostaw komentarz

izmir escort