Jak zaczynali słynni filmowcy? (Przeczytać w razie kryzysu twórczego)

0

Jeśli nie możesz dostać się do szkoły filmowej od wielu lat, żaden producent nie jest zainteresowany twoim scenariuszem i nawet rodzina przestała ci mówić, że marzenia się spełniają, przeczytaj o kilku znanych dziś twórcach filmowych. Wszyscy jakoś zaczynali a początki bywały różne. Niektórzy nie mieli co jeść, niektórzy od razu dobrze zaczęli kariery, inni musieli poczekać, aż ktoś ich doceni. Nie musisz być drugim Xavierem Dolano!

Patriotyczny początek

Zacznę od polskich artystów. Roman Polański, którego chyba nie trzeba przedstawiać, studiował kiedyś w tzw. Filmówce, czyli Łódzkiej Szkole Filmowej. W szkole znajdują się nawet schody, które stały się słynne dzięki temu, że przyszły wtedy reżyser z nich skakał. Polański omal nie został wyrzucony ze szkoły za to, że zbyt realistycznie wyreżyserował etiudę „Rozbijemy zabawę”, w której banda hultajów przedostaje się na prywatkę i wszczyna bójkę. Na zabawę zostali zaproszeni znajomi, których reżyser nie uprzedził o swoich zamiarach. Wykładowcy, którzy dowiedzieli się o zajściu wezwali Polańskiego na dywanik. Zagrozili mu wyrzuceniem ze szkoły. Na szczęście jakoś udało się uratować sytuację! Słynną etiudę można obejrzeć tutaj:

Kinga Preis, aktorka która otrzymała wiele nagród za osiągnięcia aktorskie (dostała m.in. Nagrodę im. Zbyszka Cybulskiego przyznawaną aktorskim indywidualnościom), próbowała dostać się do szkoły teatralnej kilka razy. Nikt nie dawał jej szansy, aż wreszcie dostała się do wrocławskiej PWST. I tak zaczęła się jej kariera. Zobaczcie jej świetne wykonanie piosenki, której autorem jest Nick Cave.

Trzecim Polakiem z przygodą na początku kariery jest Wojciech Smarzowski, który operatorem został właściwie przypadkiem. Piszę operatorem, ponieważ Smarzowski ma takie wykształcenie. Jego debiutem i operatorskim, i reżyserskim jest film „Małżowina”, po którym twórca doszedł do wniosku, że bardziej interesuje go jednak reżyseria. Rozpoczęcie kariery nie było zbyt łatwe, zaczął od kręcenia… wesel. No, ale nie ma tego złego! „Wesele”, „Dom zły” czy „Róża” to tylko niektóre z jego projektów. Wiedzieliście, że teledysk do piosenki „To nie był film” Myslovitz jest autorstwa właśnie tego reżysera?

Za to na Zachodzie…

James Dean do dwudziestego roku życia grywał w niezbyt znaczących sztukach teatralnych. Kiedy postanowił, że zostanie aktorem (było to jego marzenie od wielu lat) rzucił studia na uniwersytecie w Kalifornii i całkowicie oddał się aktorstwu. Marzenia a realia bywają niekiedy zupełnie różne i tak właśnie były w przypadku Deana. Rodzice aktora, zwłaszcza ojciec, chcieli by ten zajął się czymś praktycznym. Dean zaczął więc studiować prawo. Kiedy przeniósł się na inny kierunek – aktorstwo, skłócił się z ojcem. Na studiach Dean zapisał się na kółko aktorskie, odkrył jazz – wciągnęło go artystyczne życie. Jego pierwszym, „dużym” filmem było „Na wschód od Edenu”, za który nominowano go do Oscara. Wcześniej grywał w serialach oraz reklamach. Często nie umieszczano go na liście płac. Ciężko było mu się utrzymać, dorabiał sobie myjąc samochody na parkingach.

W jednej z jego biografii pojawia się informacja, że w ten sposób poznał reżysera, który obiecał mu lokum i pomoc w karierze. Tak Dean przeprowadził się do Nowego Jorku. Tam zaczął ćwiczyć aktorstwo i choć ledwie wiązał koniec z końcem, wytrwał i udało mu się dostać rolę w filmie E. Kazana.

Oto fragment popularnej sceny pierwszego filmu Deana:

https://www.youtube.com/watch?v=zuzxwdTacjE

Philippe Garrel, który zaczął swoją karierę bardzo wcześnie, bo już w wieku szesnastu lat. Mimo że jego filmy od początku były doceniane, to zaczął on tworzyć w czasach kiedy o wiele trudniej było można dostać dofinansowanie od producenta. Reżyser wyznał, że zdarzało się, że przez tydzień prawie nie jadł, by odłożyć pieniądze na nakręcenie filmu. Do tego przez długi czas był uzależniony od pomocy finansowej rodziny i przyjaciół. Garrel przyznał jednak, że gra jest warta świeczki. Może i nie należał do najbardziej zamożnych, ale jako kontynuator Nowej Fali zdziałał bardzo dużo. Na tegorocznym festiwalu T-Mobile Nowe Horyzonty ma się odbyć rertospektywa francuskiego reżysera.

Zobacz zwiastun jednego z filmów Garrela:

Leos Carax, także francuski reżyser, może i nie głodował, ale z jego sztuką trudno było się komukolwiek zgodzić. Pierwszy film zrobił w wieku dwudziestu dwóch lat. „Boy meets girl” zostało pokazane w Cannes i spotkało się z krytyką. Każdy jego następny film wzbudzał kontrowersje. Carax miał i nadal ma tyle samo przeciwników, co zwolenników. Postać Merde, która została przez niego stworzona i występuje w dwóch filmach – w segmencie reżysera w filmie „Tokyo!” oraz w „Holy Motors” jest i zachwycająca, i odrażająca. Reżyser ma swój styl, co nie zawsze jest błogosławieństwem. Zwłaszcza na początku kariery, kiedy trzeba udowodnić sceptykom, że indywidualność też ma jakiś sens.

Poznaj Merde:

Lepiej?

Mam nadzieję, że mimo wszelkich filmowych trudności przez jakie teraz przechodzisz, jest ci trochę lepiej. Nie ma co się załamywać – podobno każdy ma swoje pięć minut!

 

TAGI:   
Podziel się.

O Autorze

Autorka scenariuszy i opowiadań. Uczennica w Szkole Wajdy. Publikowała w Nietakcie, Lampie i Kulturze Miasta.

Zostaw komentarz

izmir escort