Fotografia reklamowa – wywiad z Tomaszem Albinem

0

Jesteś ciekaw, jak wygląda praca fotografa reklamowego? Przeczytaj naszą rozmowę z Tomaszem Albinem a dowiesz się, jakie są etapy powstawania komercyjnej fotografii, jakiego sprzętu używa się na planie oraz jakie umiejętności należy rozwijać, by zrobić karierę w tej branży. Oprócz wywiadu mamy też zdjęcia z prezentacji Tomka w sopockim Atelier, z którą przyjechał na nasze zaproszenie!

Lepsza fotografia, lepszy film – jak byś zinterpretował to hasło? Co trzeba robić, żeby być lepszym fotografem reklamowym?

Duże znaczenie ma staż fotografa na rynku i jego wiek. Ja już mam pewien staż, mam renomę, dużo pracuję, co może spowodować, że spocznę na laurach i będę czekać tylko na zlecenia komercyjne, nie robiąc nic ponadto. Na moje miejsce wejdzie wtedy pięć innych, młodych osób, które mają świeższe spojrzenie ode mnie. Ale to normalna kolej rzeczy. Świat się zmienia, rynek się zmienia, sprzęt się zmienia, medium również. Dlatego ważne jest to, żeby cały czas oglądać i patrzeć na to, co się dzieje na świecie. Mocno inspirować się młodymi ludźmi i obok projektów reklamowych realizować również własne pomysły na zdjęcia. To jedyny sposób na to, żeby się rozwijać. Trzeba robić cały czas świeże, autorskie projekty, które nadążają za światowymi trendami.

fot. Tomasz Albin

fot. Tomasz Albin

88520f15088157.5628cc73276b5

fot. Tomasz Albin

A jeśli chodzi o sprzęt fotograficzny? Czy to też trzeba „aktualizować”, czy wystarcza Ci aparat i obiektyw, który kupiłeś 10 lat temu?

W fotografii sprzęt ma na pewno mniejsze znaczenie niż w filmie. Filmowcy cały czas starają się dogonić jakość taśmy filmowej, bo w tej branży całkowita wymiana nośnika analogowego na cyfrowy nastąpiła dużo później niż w fotografii. W fotografii już od początku XXI wieku praktycznie nie robi się żadnych projektów reklamowych na negatywie. W 2003r weszły przystawki cyfrowe które miały 21 mln a później 25mln pikseli, a na mieście oglądało się wówczas dokładnie to samo, co ogląda się w tym momencie. Na mieście wisiały takie same bilbordy, takie same citylighty, więc w tym momencie gonienie za tym, żeby to było coraz większe i coraz lepsze, to tylko marketing dużych firm. Oczywiście obiektywy mają znaczenie, bo im większe matryce cyfrowe powstają, tym lepszy obiektyw do tego musi być, żeby to odwzorować. Natomiast ja od lat pracuje cyfrowo na Canonie. Od paru ładnych lat używam Canona 5D mk II, którego bardzo lubię. Mam tez 3 inne Canony nowszych generacji, ale i tak jeśli bardzo zależy mi na efekcie finalnym i robię projekt, w którym sam mogę sobie wybrać medium, to robię zdjęcia na negatywie Mamyią 7.

Masz aż 4 modele Canona?

Mam jeszcze Canona 5D mk III i dwa Canony 6D.

I mimo tego, że posiadasz nowsze modele to wolisz ten starszy?

Lubię go po prostu. I nie wiedzę dużej różnicy między 5D mk II a III ani 6D, oczywiście jeśli chodzi o fotografię. Gdy chodzi o film, wiadomo, że 6D spisuje się lepiej. Prawdopodobnie niedługo kupię Canona 5DsR, żeby mieć większą matrycę. Bo klienci coraz częściej  pytają po sesji, czy możemy zrobić close up jakiegoś jednego elementu na zdjęciu. A wiadomo, że przy mniejszej matrycy brakuje rozdzielczości.

Często też pracuję na pożyczonych aparatach z przystawkami cyfrowymi, ale nie lubię ich za to, że się często rozłączają, że są jakieś softwarowe problemy, pliki są potężne, dużo różnych rzeczy w nich szwankuje. Są też mało poręczne i kiepsko radzą sobie z wysokimi czułościami. Wolę pracować lustrzanką.

A jakich klientów spotykasz najczęściej na swojej drodze? Mają sztywne wymagania, czy pozwalają Ci eksperymentować i dbać o „świeżość” tego, co robisz?

Nie ma reguły. Trafiają się tacy, którym zależy na jak najwierniejszym odwzorowaniu projektu, który przygotowała dla nich agencja reklamowa. Są też tacy, którzy dają mi totalnie wolną rękę. Ostatnio robiłem dużą identyfikację wizualną dla swojej dalszej znajomej, która projektuje drogą, ekskluzywną biżuterię. Ona mi to po prostu przyniosła, pokazała zdjęcia, które miała wcześniej (były straszne) i zapytała, co możemy z tym zrobić. Byłem wtedy w trakcie innych, dużych projektów, więc powiedziałem jej, żeby mi to wszystko zostawiła, a ja się nad tym w wolnej chwili zastanowię. Gdy się do niej odezwałem, miałem dla niej zrobiony praktycznie cały projekt, bez żadnych konsultacji z nią. Projekt wyszedł cudownie, ona się w nim dosłownie zakochała i przysłała kolejne partie biżuterii do sfotografowania. Powstała z tego konceptualna sesja z biżuterią, która wyglądała super świeżo i zupełnie inaczej niż zwykłe sesje biżuteryjne.

Jak dużo masz pracy? Możesz realizować same ciekawe projekty, czy raczej nie wybrzydzasz?

Z tym też jest bardzo różnie. Tak naprawdę wszystko zależy od natężenia projektów w danym czasie, bo zlecenia przychodzą w różnych okresach. Zazwyczaj na koniec roku pracy jest bardzo dużo, na początku roku mniej, w wakacje znów bardzo dużo. Jednak nie ma co ukrywać to jest zawód, dzięki temu się utrzymuję.

Ogólnie mówiąc jestem człowiekiem, który stara się nie wybrzydzać, natomiast zdarza mi się wybrać jakiś projekt spośród kilku różnych. Niemniej,  jest to bardzo mały rynek. I bardzo łatwo można kogoś obrazić, zniechęcić. Najłatwiejszy sposób na odmówienie komuś współpracy jest taki, że ja się do jego projektu po prostu nie nadaję. Zajmuję się „still lifem”, a gdy trafi do mnie projekt modowy, to na pewno się za niego nie wezmę. Nie robię mody. A są klienci, którzy zgłaszają się do mnie, bo jestem znajomym znajomej i proszą, żeby coś takiego zrobić. W takich przypadkach bez wahania odmawiam. Mam wielu przyjaciół fotografów, którzy zrobią to sto razy lepiej. Mimo iż jest to konkurencja, nie mam problemu z tym, żeby przekazać projekt komuś znajomemu. Tym samym kieruję się ucząc (uczę fotografii w Łodzi na Filmówce). Gdybym bał się tego, że ktoś wejdzie w moje buty, to bym jej nie uczył. Mówienie o tym wszystkim, uczenie fotografii, pozwala naszemu rynkowi się rozwijać i w głębszej perspektywie będzie dzięki temu lepiej nam wszystkim.

Czy ucząc fotografii dużo zdradzasz swoich sztuczek, czy raczej przekazujesz wiedzę, która jest dostępna w książkach i można ją czerpać zewsząd? Masz jakiś autorski program nauczania?

Mam stricte autorski program nauczania, bo nie jestem teoretykiem tylko praktykiem w 100%. Natomiast staram się uczyć konceptualnie, czyli wzbudzać jakieś emocje, trochę irytować, trochę denerwować, pobudzać do działania. Mój sposób nauczania jest zawsze przemiksowany zajęciami pt. masterclass, podczas których studenci tylko obserwują, co robię. Później są zajęcia, na których to oni robią jakieś rzeczy. Czasami są to luźne inspiracje, czasem próbują coś odwzorować albo dostają jakiś reklamowy layout, który muszą zrealizować sami. Więc jest to stricte autorski program, który się cały czas zmienia, bo i ja się cały czas czegoś uczę.

Bez czego, poza aparatem, nie wyobrażasz sobie wyjścia do pracy na zlecenie?

Na każdym projekcie używam światłomierza, który dzisiaj jest dosyć zapomnianym gadżetem i dosyć zaskakującym – szczególnie dla studentów. Bywają zdziwieni i nie za bardzo wiedzą, do czego on służy, bo w dobie aparatów cyfrowych teoretycznie go nie potrzebujemy. Światłomierz pozwala na lepsze zorganizowanie pracy oraz na przyspieszenie jej – zwłaszcza przy jakimś potężnym projekcie, na planie którego używam np. 15 lamp. Używając światłomierza, wiem dokładnie, co robi dana lampa, z jaką mocą świeci i dlaczego stoi w tamtym miejscu a nie w innym i jaki efekt mi to finalnie daje.

Czyli pierwsza lekcja na zajęciach u Tomasz Albina na Łódzkiej Filmówce jest z obsługi światłomierza?

Nie, na pierwszej lekcji jest egzamin, żeby sprawdzić, jaki jest poziom wiedzy w grupie. Żebym wiedział, co z tymi studentami przez cały rok robić. Każdy rocznik jest inny, na innym poziomie.

Powiedziałeś o sprzęcie… a czy jest jakaś technika, sposób zachowania na planie albo sposób ustawienia lamp, który jest charakterystyczny dla Twojej pracy?

Zdecydowanie cierpliwość! A technicznie rzecz biorąc… W fotografii, którą uprawiam, każdy projekt jest zupełnie inny. Jestem w stanie wyobrazić sobie jakieś zawsze działające reguły, np. w modowych portretach. Że stawia się oktę pod kątem 45 stopni, oświetla się tło i w 95% przypadków to się sprawdza. Natomiast w przypadku fotografowania kompozycji przedmiotów, jedzenia, samochodów nie istnieje żadna taka reguła.

Jeśli pracuję w pomieszczeniu, które ma znaleźć się na fotografii, zawsze pierwsze, co robię, to wybieram kadr do danego layoutu projektu, który realizuję. Gdy znajdę już właściwy kadr, stawiam aparat na statywie, ponieważ zawsze finalne zdjęcie składa się z kilku różnych ekspozycji, planów ostrości itd. Następnie sprawdzam, ile światła dziennego wpada przez okna i ustawiając światło sztuczne, „zabijam” światło dziennie czasem ekspozycji i imituję je światłem sztucznym. Gdy przez okna wpada ostre, słoneczne światło, a po godzinie dajmy na to zajdzie – żadne niekontrolowane warunki mnie nie zaskoczą. Dzięki takiemu podejściu mam pełną kontrolę nad światłem i totalną powtarzalność ujęć. Do tego światła, którym symuluję naturalne, dostawiam kolejne elementy oświetleniowe. Takie budowanie sceny krok po kroku pozwala na to, żeby nie popaść w chaos.

Gdy wchodzisz na plan i widzisz produkt lub wnętrze, to od razu masz w głowie efekt końcowy, czy dopiero dokładając kolejne rekwizyty i lampy budujesz całą scenę?

Efekt końcowy tak naprawdę muszę sobie wyobrazić na podstawie layoutu, który dostaje na samym początku od klienta i na podstawie którego powstaje wycena. Muszę go sobie dużo wcześniej wyobrazić, by wiedzieć, jaki sprzęt trzeba zamówić na plan. Na tym etapie muszę zdecydować, czy pracuję przystawką, czy aparatem małoobrazkowym cyfrowym. Czy użyję światła filmowego, czy błyskowego. Ile światła użyję i jakiego. To, co dzieje się później, to konsekwencja tych decyzji.

Gdy wszystko jest już gotowe, ostatni na plan wchodzą bohaterowie zdjęć. Gdy pracuje się z ludźmi, czas mocno się liczy i nawet jeśli mają czekać 4 godziny, wolę, żeby poczekali przy kawie na kanapie niż stojąc na planie, bo po takim czasie będą zmęczeni i będą źle wyglądać. Praca z ich udziałem to czasami tylko pół godziny.

e2550b3150136.56feb776cc30a

fot. Tomasz Albin

19c70525047369.56feb94f2fb1d

fot. Tomasz Albin

402747_286793804709636_1901697839_n

fot. Tomasz Albin

Wolisz światło błyskowe, filmowe czy dzienne?

Przy swoich projektach często w ogóle nie używam światła. Dużo moich prywatnych projektów to fotografia nocna i charakteryzuje się tym, że często jest robiona w miejscach, w których brakuje światła. Są to ekspozycje trwające nawet dwie godziny. Doświetlam coś latarką, telefonem, maluję światłem… Jeśli pracuję w studio, to lubię pracować z oświetleniem Broncolor, które jest oświetleniem typowo studyjnym, dostosowanym do martwych natur. M.in. ze względu na to, że ma super krótki czas błysku, można nim zamrozić rzeczy, które są dynamiczne. Często realizuję takie projekty, gdzie coś się rozlewa, spada, rozbija się, wybucha itd.

Niby „martwa” natura, ale jednak dosyć „żywa” i ruchliwa?

Dokładnie tak. Z kolei gdy pracuję na dużych przestrzeniach, bardzo lubię światło ciągłe wyładowcze, czyli filmowe, bo ono trochę imituje światło dzienne. Często też miksuję światło błyskowe z filmowym, wszystko zależy od danego projektu.

fot. Tomasz Albin

fot. Tomasz Albin

dd345f11841603.562533c9455b2

fot. Tomasz Albin

fot. Tomasz Albin

fot. Tomasz Albin

Gdyby czytelnicy naszego bloga byli Twoimi studentami, jakie ćwiczenie zadałbyś im jako pracę domową? Jaka umiejętność jest ważna w fotografii reklamowej?

Warto wziąć aparat analogowy do ręki i naświetlić sobie jedną kliszę, która będzie od a do z zaplanowana, a następnie wybrać z tej kliszy dwa albo trzy finalne ujęcia. Najważniejsze jest to, żeby myśleć nad kadrami zanim się je sfotografuje, liczy się tak naprawdę dbałość o materiał. Nawet dla mnie wybranie z każdego negatywu jednej klatki jest sukcesem. Przykład: jakiś czas temu robiłem duży projekt dla Nike z paroma gwiazdami polskiej sceny muzycznej i musiałem finalnie wybrać po jednym  portrecie każdej osoby. Zrobiliśmy tych zdjęć bardzo dużo, zrobiłem selekcję, którą dostał klient, natomiast finalnie i tak wyglądało to w ten sposób, że klient chciał wszystkie zdjęcia i chciał wybrać je po swojemu. Na szczęście udało się go nieco przystopować i pójść trochę w stronę, którą ja proponowałem. Ale to niestety zawsze jest ból. Przesortowanie 1000 zdjęć po dwunastogodzinnym dniu zdjęciowym jest bardzo trudne.

 

 

1536623_600246013364412_1258676499_nTomek Albin – absolwent poznańskiej Akademii Sztuk Pięknych. Od lat współpracuje z międzynarodowymi markami wykonując dla nich zdjęcia do kampanii reklamowych. Zaangażowany w rozwój rynku fotografii w Polsce, prowadzi autorski warsztat fotografii reklamowej na Państwowej Wyższej Szkole Filmowej w Łodzi. Do tej pory jego zdjęcia można było oglądać w galeriach: GWL w Warszawie, Rondo Sztuki w Katowicach, DAP w Warszawie, w krakowskiej Pauzie, na Miesiącu Fotografii w Bratysławie oraz w Starym Browarze w Poznaniu. Prace artysty zostały wielokrotnie docenione przez międzynarodowe jury i publikowane w albumach Still Life Selected Views 2008 i 2009, a także w Luerzer’s Archive 2008 i 2009. Tomek jest laureatem branżowych nagród m.in. Silver Drum i Silver KTR za kampanię USSR w 2010 roku, Silver i Bronze KTR za kampanię Makatka w 2009 roku, oraz Bronze EPICA i Gold KTR w 2008 roku, za kampanię Ariel Color i Ariel White.

 

Podziel się.

O Autorze

Fotograf, redaktor, socjolog. Zadeklarowany wzrokowiec. Uwielbia pisać i robić zdjęcia. Pisanie o fotografii to "kumulacja", która sprawia, że jest szczęśliwa. Fotografuje już od 10 lat, głównie śluby, portrety i reportaże. Redaktorskie doświadczenie zdobywała m.in. w Wirtualnej Polsce. Laureatka ogólnopolskich konkursów poetyckich i fotograficznych. W Cyfrowe.pl pełni rolę specjalisty ds. content marketingu. Odpowiada za całokształt bloga, redakcję i jej rozwój.

Zostaw komentarz

izmir escort