Który lepiej sprawdza się w naturze? Tamron 150-500 vs Tamron 50-400 do Nikon Z

0

Dla mnie aparat i obiektyw to nie tylko narzędzia. To partnerzy w pracy, która często zaczyna się jeszcze przed świtem, gdzieś na skraju trzcinowiska, w gęstym lesie albo wśród mokradeł. Dlatego kiedy pojawiła się okazja przetestowania dwóch Tamronów z mocowaniem Nikon ZTamron 150-500 mm f/5-6.7 Di III VC VXD i Tamron 50-400 mm f/4.5-6.3 Di III VC VXD — od razu wiedziałem, że nie będę ich sprawdzał przy biurku ani na osiedlowym spacerze.

Zabrałem je tam, gdzie wszystko weryfikuje się od razu: w dziki teren, do miejsc, gdzie sprzęt dostaje prawdziwy wycisk. Jeden z nich kusi większym zasięgiem, drugi lekkością i uniwersalnością. Który lepiej sprawdził się w moich rękach? I który chętniej zabrałbym w kolejną wyprawę? Po prostu to sprawdźmy!

Pierwsze wrażenia — czyli co widać i czuć od razu

Na papierze oba wyglądają obiecująco. Zawsze szukam obiektywu, który będzie lekki, celny i na tyle uniwersalny, by zabrać go nad wodę, do lasu, na otwartą przestrzeń. Takiego, który nie zmusi mnie do ciągłego przekładania szkła.

Już na pierwszy rzut oka widać, że te obiektywy nie chodzą w tej samej wadze

To co łączy oba te obiektywy to ich wysoki poziom wykonania. Raczej skończyły się już czasy, gdzie Tamron kojarzył się z dość plastikowymi konstrukcjami. Mamy tu też uszczelnienia i sporo przycisków oraz przełączników. Producent zdaje się być pewny ich solidności i na oba te obiektywy dostajemy aż 5-letnią gwarancję po rejestracji na specjalnej stronie!

Tamron 150-500 mm f/5-6.7 Di III VC VXD

Na pierwszy ogień poszedł Tamron 150-500 mm f/5-6.7 Di III VC VXD (który na potrzeby tekstu będę nazywać po prostu Tamronem 150-500). Nie będę ukrywać… To szkło od razu przyciąga wzrok. Wygląda konkretnie! To solidny kawałek obiektywu, który waży ponad 1,7 kg, ale jak na zakres i możliwości — pozostaje zaskakująco kompaktowy.

Nie da się ukryć, ten obiektyw wygląda dość poważnie, a z Nikonem Z9 tworzy bardzo dobrze wywarzony zestaw

W pudełku też bardzo miła niespodzianka: w zestawie dołączona jest stopka statywowa zgodna z Arca-Swiss. Używam też stałek Nikona 400 mm f/4.5 i Nikona 800 mm f/6.3 — tam takiej wygody próżno szukać bez dodatkowych akcesoriów. Duży plus dla Tamrona! Na starcie robi dobre wrażenie – solidne wykonanie, wszystko świetnie spasowane, bez luzów i niepokojących dźwięków. Zobaczymy jak pójdzie mu w terenie!

To powinien być standard w każdym obiektywie, każdego producenta!

Tamron 50-400 mm f/4.5-6.3 Di III VC VXD

W porównaniu do Tamrona 150-500 to Tamron 50-400 mm f/4.5-6.3 Di III VC VXD (którego nazwę ponownie skrócę ze względu na jej zawiłość) wygląda niemal zabawkowo. Jednak nie to nie wada! Wręcz przeciwnie, ta lekkość jest tu zaletą! Obiektyw waży niewiele ponad 1,1 kg i podczas pracy to naprawdę czuć. Jak na taki zakres ogniskowych – rewelacja! Od razu pomyślałem: idealny jako spacer-zoom.

Bardzo przypomina mi Nikona 100-400 mm f/4.5-5.6 — zarówno rozmiarem, jak i wagą. Ale te 50 mm na szerokim końcu robią różnicę. Można tym obiektywem robić portrety, krajobrazy, reportaż — i dopiero potem „dojechać” do 400 mm. To daje mu dużą przewagę jako szkło uniwersalne. Jednak tu w zestawie nie znalazłem np. tej stopki statywowej z mocowaniem Arca-Swiss, choć można ją dokupić jako akcesorium,

Nowy wymiar „spacer-zoomu”!

Testy w terenie

Oba szkła testowałem z Nikonem Z9, więc można powiedzieć, że przy dość wymagającej matrycy 45 MPX. Zdaje sobie sprawę, że prawdopodobnie większość użytkowników będzie korzystać z mniejszych korpusów, z mniejszymi matrycami (np. Nikonem Z5II, czy Nikon Z6III), jednak jeśli obiektywy poradzą sobie na Nikonie Z9, to i na tych z mniejszymi matrycami powinny dać sobie radę bez najmniejszego problemu! Jak wypadają?

Autofokus i stabilizacja

Liczyłem trochę na to, że tutaj będzie duża różnica i będę mógł szybko skończyć te testy. Niestety… W obu przypadkach autofocus jest szybki, cichy i celny. AF radził sobie świetnie – nie gubił celu, nawet w dynamicznych sytuacjach z ptakami w locie. Naprawdę ciężko jest mi wskazać który był lepszy. Jeśli musiałbym wskazać zwycięzcę, to Tamron 150-500 wypada odrobinę pewniej — zwłaszcza w trudniejszych warunkach i przy śledzeniu ruchu. Stabilizacja? Ponownie w obu bez zarzutu. Nie ma co tu się rozpisywać.

Różnica między 400 mm a 500 mm

Pewnie wiele osób może zastanawiać się czy różnica zasięgu jest warta ewentualnej dopłaty. Nie ma co się oszukiwać, już 400 mm to dużo, ale 500 mm to jednak „to coś” więcej — każdy dodatkowy milimetr przy fotografii przyrodniczej ma znaczenie. Szczególnie gdy fotografuje się z podchodu, bez czatowni i siatki maskującej. Z drugiej jednak strony Tamron 50-400 ma więcej „dołu”, więc jest bardziej uniwersalny. W tej kategorii bez zwycięzcy, bo wszystko zależy od tego do czego miałby to być obiektyw.

Jakość obrazka?

Bardzo dobra w obu przypadkach. W moim odczuciu Tamron 50-400 mm wypada minimalnie ostrzej na długim końcu, ale różnice są subtelne. Aberracja? Minimalna. Winieta? Delikatna. Kontrast i ostrość? W pełni satysfakcjonujące. Inżynierowie Tamrona naprawdę wykonali tu świetną robotę — zwłaszcza że oba szkła oferują bardzo szeroki zakres ogniskowych. Jak na sprzęt w tej klasie cenowej — naprawdę jest czym fotografować.

Światłosiła i zagrywka marketingu…

Jeśli chodzi o jasność, różnice między testowanymi Tamronami są zauważalne już na pierwszy rzut oka. Tamron 50-400 mm f/4.5-6.3 utrzymuje maksymalną przysłonę f/4.5 tylko do ok. 60 mm. Potem robi się ciemniej: przy 83 mm mamy już f/5.6, a od 150 mm — f/6.3*. W praktyce oznacza to, że dość szybko tracimy światło, zwłaszcza gdy korzystamy z dłuższych ogniskowych. Nie jest to wielki problem przy pracy w dobrych warunkach, ale w słabym świetle może już wpływać na czas naświetlania i skuteczność autofokusa. Trzeba jednak przyznać, że przy tak kompaktowych wymiarach i dużym zakresie zoomu — to całkiem sensowny kompromis.

Z kolei Tamron 150-500 mm f/5-6.7 wypada tu trochę lepiej w przedziale 150–400 mm. Zaczyna od f/5 od 150 mm do około 235 mm, wtedy wskakuje f/5.6 do około 385 mm i f/6.3 aż do 480 mm*. Schody zaczynają się dopiero przy maksymalnym zasięgu — producent deklaruje f/6.7 przy 500 mm, ale EXIF w Nikonie Z9 uparcie pokazywał f/7.1. Ostatnie 20 mm to jak dla mnie f7.1.

Niby drobiazg, ale jednak odczuwalny — zwłaszcza o poranku, w cieniu lasu czy przy zachodzącym słońcu. Skoro obiektyw ma mieć f/6.7, to powinien go faktycznie dawać. Tu zabrakło trochę precyzji i uczciwości… Ten obiektyw powinien się nazywać Tamron 150-500 mm f/5-7.1, ale widać, że dział marketingu nie chciał przekraczać f/7. Słaby zabieg. Mimo wszystko jasność spada więc nieco wolniej niż w modelu Tamron 50-400, więc to na plus.

*To orientacyjne ogniskowe, mogą one różnić się +/- 5 mm

Kompromisy i rzeczy, które trzeba wiedzieć

Nie ma sprzętu idealnego. Oba obiektywy mają zewnętrzne ogniskowanie, co oznacza, że zmieniają długość podczas zoomowania. Na głowicy gimbalowej to niestety duży minus — nie sposób ich dobrze wyważyć bez przestawiania balansu. Dlaczego? Bo każda zmiana ogniskowej oznacza zmianę środka ciężkości – czyli konieczność ponownego wyważania zestawu.

Niestety, ale w tym przypadku zewnętrzne ogniskowanie i głowica gimbalowa nie idą ze sobą w parze

Zauważalna jest też charakterystyczna cecha konstrukcyjna: oba szkła przy zoomowaniu zasysają powietrze. W praktyce? Potencjalne ryzyko dla kurzu i pyłków. U mnie w czasie testów nic się nie dostało do środka, ale czy nie dostanie się w dłuższej perspektywie? Tego niestety nie wiem. Warto mieć to na uwadze.

Sam jestem jednak fanem wewnętrznego ogniskowania i szukając uniwersalnego zooma do fotografii zwierzyny spojrzałbym pewnie również na konkurencyjnego Nikkora Z 180-600 mm f/5.6-6.3 VR, jednak jego cena jest też zauważalnie wyższa – więc rozumiem też, dlaczego Tamron zdecydował się na takie rozwiązanie. Jednak jeśli chcielibyście porównanie np. Tamrona 150-500 z Nikonem 180-600 to koniecznie dajcie znać w komentarzach!

Podsumowanie — który wybrać?

Oba Tamrony to solidne, przemyślane narzędzia dla fotografów przyrody, które oferują naprawdę bardzo wysoką jakość w całkiem rozsądnych pieniądzach. Tamron 50-400 mm to propozycja bardziej uniwersalna — sam obiektyw jest zauważalnie lżejszy, bardziej wszechstronny, świetny do długich wędrówek. Tamron 150-500 mm daje z kolei większy zasięg, lepszy balans z większymi korpusami (lub korpusami z gripem) i wygodę pracy ze statywu.

Wybór zależy od stylu pracy. Jeśli liczy się mobilność i różnorodność kadrów — Tamron 50-400 mm będzie strzałem w dziesiątkę. Jeśli priorytetem jest zasięg i komfort pracy na dłuższym dystansie — Tamron 150-500 mm wygrywa.

Dla mnie? Każdy z nich ma swoje zalety, jednak muszę przyznać, że osobiście bardziej polubiłem Tamrona 150-500 mm. Daje większy zasięg, ma fabryczny uchwyt statywowy, a przy dłuższych czatach możliwość podparcia zestawu to ogromny komfort. Jego rozmiar bardzo pasuje do mojego Nikona Z9 i tworzył z nim spójny zestaw. Co zaskakujące – jest też odrobinę tańszy!

Jednak lekkość Tamrona 50-400 mm to jego największy atut. Na długie wędrówki, ale i do parku w niedzielę, z mniejszym korpusem jak np. Nikon Z6III lub Nikon Z5II stworzy świetny duet! A te 50 mm z szerokiego końca naprawdę potrafią się przydać.

Dajcie znać w komentarzach co was bardziej przekonuje!

Podziel się.

O Autorze

Trójmiejski fotoreporter z ponad 15-letnim doświadczeniem zawodowym. Karierę zaczynał od fotografii reporterskiej i sportowej, jego prace publikowały największe polskie i zagraniczne media. Wielokrotnie były nagradzane w największych konkursach fotograficznych. W ostatnich latach skupił się na fotografii dzikiej przyrody. Jego zdjęcia cechują się autentycznością, szacunkiem do natury i minimalną ingerencją cyfrową. Regularnie dokumentuje życie dzikich zwierząt w trudno dostępnych terenach, łącząc wrażliwość artystyczną z dokumentalnym spojrzeniem.

Zostaw komentarz

izmir escort