Kto by się spodziewał, że blisko pół roku po premierze fenomenalnego Sony 28-70 f/2 otrzymamy jego rozwinięcie w postaci 50-150 mm f/2? Na pewno nie ja. Tym bardziej byłem pełen entuzjazmu, gdy usłyszałem, że do testów czeka na mnie właśnie ten obiektyw. Informacja o nowym sprzęcie dotarła do mnie w okolicach 1 kwietnia i do końca czułem, że to prima aprilis. Czy nowy Sony 50-150 mm f/2 to kolejne genialne szkło? Czy może jednak nieśmieszny, kwietniowy żart? Odpowiedź w tym tekście!
Kim jest potencjalny klient nowego Sony?
Ogniskowa 50-150 mm jest prawie uniwersalna. Prawie, bo mimo wszystko brakuje jej kilku milimetrów. Znane są przecież bardziej wszechstronne obiektywy jak 35-150 mm od Tamrona i Samyanga. Mimo to Sony wydaje się spełniać jedno bardzo ważne zadanie i celować w konkretnego użytkownika.
Okazuje się bowiem, że w tym szkle zawarte są aż 3 typowe, wąskie portretówki – 50 mm, 85 mm oraz 135 mm. Co ważne — wszystkie mają dostęp do przysłony f/2.0 w przeciwieństwie do wyżej wspomnianych Tamrona i Samyanga.
Przysłona f/2 musi ważyć!
Sony 50-150 mm waży blisko 1,5 kg. To sporo, a dodając wagę aparatu, akumulatorów i innych akcesoriów tworzy się naprawdę ciężki zestaw. Zawsze jednak w takiej sytuacji powtarzam, że porównywanie ciężarów obiektywów w oderwaniu od specyfikacji jest zupełnie nietrafione. Szkła zmiennoogniskowe z szeroką przysłoną muszą być większe i cięższe. To leży w ich naturze i jest zależne od fizycznych cech.
Mimo to Sony stworzyło sprzęt, który jest szerszy od Sony 70-200 mm f/2.8 II o zaledwie 15 mm ale wysokość pozostaje bez zmian! To w zestawieniu z przysłoną f/2.0 daje nam prawdziwy pogląd sytuacji, który jest naprawdę godny pochwały.
Ostrość, aberracja i dystorsja
Nie wiem, czy muszę powtarzać, że Sony tworzy wyjątkowo ostre obiektywy. Mam nadzieję, że nie, bo Sony 50-150 f/2.0 pozostaje wierny myśli technologicznej tej marki.
- f/2.0, 50 mm
- f/2.0, 150 mm
Centrum kadru jak i brzegi są ostre tak, jak na Japończyków przystało. Pewne wątpliwości może budzić znacząca dystorsja na 50 mm. Oczywiście jest ona łatwa to korekcji, ale i tak warto zaznaczyć jej pojawienie. Nie zauważyłem za to znaczącej aberracji chromatycznej.
Winietowanie
Widząc zapis f/2.0 na obiektywie od razu powinna zapalić ci się lampka ostrzegawcza — ten obiektyw będzie winietował. Nie inaczej jest w tym przypadku. Sony 50-150 mm na „pełnej dziurze” winietuje bardzo mocno, niezależnie od ogniskowej.
- f/2.0, 150 mm
- f/2.0, 150 mm, włączona kompensacja
- f/2.8, 150 mm
Trudno nazwać to wadą. Jak już wspomniałem, obiektywy o takiej specyfikacji po prostu muszą winietować. Tobie pozostaje ocenić czy stopień winiety jest akceptowalny. Dobrą wiadomością jest regulacja winiety po przymknięciu przysłony już do f/2.8. Po włączeniu kompensacji obiektywu problem jest znacznie skorygowany.
- f/2.0, 50 mm
- f/2.0, 50 mm, włączona kompensacja
- f/2.8, 50 mm
Bokeh
Rozmycie uzyskiwane w Sony 50-150 cechuje się silnym winietowaniem mechanicznym. Jednak Sony z tej wady robi swoją broń. Winietowanie jest na tyle regularne, że tworzy ciekawy efekt, w którym tło układa się w kręgi.
Autofokus
Praca silnika ostrości w tym obiektywie była dla mnie całkowitym zaskoczeniem. Wiedziałem, że nie będzie źle. Spodziewałem się jednak przeciętnych, poprawnych wyników. Okazało się jednak, że to jeden z najszybszych obiektywów, jakie miałem przyjemność testować!
Cztery silniki liniowe XD sprawiają, że ostrość łapana jest z wyjątkową szybkością i precyzją. Do tego kultura pracy stoi również na wysokim poziomie. Silniki pracują bezgłośnie. Nie czuć również żadnych drgań podczas gwałtownej zmiany ostrości.
Taki autofokus w połączeniu z szeroką przysłoną i ogniskową 150 mm rozszerza repertuar możliwości tego obiektywu o sporty halowe. Piłka ręczna, siatkówka czy koszykówka to wydarzenia pod które Sony 50-150 mm został idealnie skrojony.
Podsumowanie
Nie będę ci ściemniał. Zakochałem się w tym obiektywie, choć początkowo nie byłem przekonany do ogniskowej. Zauważałem silny potencjał w fotografii portretowej, ale żebym kupił obiektyw, potrzebuję czegoś więcej. No i znalazłem, wchodząc na mecz koszykówki. Wtedy zatraciłem się bez reszty.
Rozumiem osoby, które wybiorą obiektyw f/2.8, by zaoszczędzić nieco na wadze. Niemniej ja jestem w stanie wrzucić nieco więcej na plecy byle ostatecznie osiągnąć jeszcze lepszy efekt na zdjęciach. Ostatecznie ludzie podziwiają nasze fotografie, nie pytając o wagę sprzętu.