Najtrudniejszy, najdłuższy i najbardziej ekstremalny rajd terenowy. Tak w wielkim skrócie można opisać Rajd Dakar. Trasa dla zawodników to ponad 8000 km, w tym ponad 5000 km odcinków specjalnych. Na starcie rajdu stanęło 778 zawodników. Jego tegoroczne edycja, okazała się idealnym poligonem do sprawdzenia możliwości i wytrzymałości Canona R3. Burza piaskowa, ekstremalne temperatury i ciągła akcja przez niemal 3 tygodnie. Czy to się mogło nie udać?! Jeśli jesteście ciekawi jak pracuje się podczas takiego rajdu, oraz jak spisał się na nim Canon R3 to zapraszam!
Przedmowa
Choć od mety popularnego Dakaru minęło już sporo czasu, a ja w zdążyłem już oddać testowego Canona R3, to bardzo się z tego cieszę, że dopiero teraz piszę ten tekst. Jestem po powrocie do swoich dwóch, ukochanych Canonów R5, kolejnym zleceniu i teraz zaczynam odczuwać rzeczy, o których wcześniej w sumie bym nie pomyślał, użytkując Canona R3.
Dlaczego w ogóle wziąłem go na testy? Nie jest to przecież żadna nowość, a na rynku mamy już Canona R1… No i właśnie dlatego wydaje mi się, że to świetny moment na zakup Canona R3, bo to wciąż niezły korpus, którego cena mocno poszła w dół. Jednak czy daje sobie wciąż radę?
Rajd Dakar 2025
Ale po kolei! Rajd Dakar 2025 to już, albo dopiero, moja 4 edycja tego klasyka, którą dokumentuję. Ostatnie 3 lata spędziłem na pokładzie jednej z najlepszych (IMO!) agencji fotograficznych, zajmujących się motorsportem — MCH Photo. Tegoroczny rajd w liczbach to dla nas — fotografów, niemal 3 tygodnie „na pustyni”, prawie 11 000 km pokonanych po drogach i bezdrożach Arabii Saudyjskiej, 42 000 zdjęć, z czego prawie 3 000 trafiły do klientów. Ponadto dwa wypadki, zakopane auta, awarie wozów i sprzętu. Jak widać, akcji jest sporo, a większość zdjęcia obrabiamy i wysyłamy z „press cara” w drodze na kolejny biwak lub odcinek.
Czym jest press car?
To nasz dom na cały event. MCH Photo posiada aktualnie dwa tego typu auta i oba to toyoty land cruiser, z tym że jedna, to seria 100, a druga 80. Popularny LC80 to „moje” auto na Dakar. Spędzamy w nim większość czasu na rajdzie, ponieważ dziennie pokonujemy średnio ok. 600 km.

Mało kto o tym wie, ale samochody mediów również mają swoją specyfikę – one też muszą sobie poradzić na tych samych odcinkach co auta zawodników
Jest to samochód przygotowany wg. wymogów i regulaminów organizatora. Posiada klatkę bezpieczeństwa, 4 fotele kubełkowe z 4-punktowymi pasami, jest po ogólnych przeróbkach, przystosowujących je do trudnego terenu, oraz z różnymi udogodnieniami, pozwalającymi nam pracować, ładować i przewozić nasz cały sprzęt. A od tego roku mamy na nim nawet namiot dachowy!
Jest to swego rodzaju rajdówka dla fotografów. Często, albo dojeżdżamy bardzo blisko trasy rajdu, a jak mamy dostatecznie dużo czasu, jedziemy wzdłuż niej, szukając odpowiedniego miejsca pod zdjęcia. Pokonując wydmy, bardzo łatwo jest „położyć” auto na boku, czy po prostu dachować, dlatego organizatorzy, kładą mocny nacisk na bezpieczeństwo każdego i żadne inne auta z rajdu, oficjalnie nie mogą wjeżdżać w wydmy, czy inny trudny teren. Oczywiście, na wielu miejscach trafimy szalonych arabów w seryjnych samochodach.
Jak wygląda nasz dzień na rajdzie Dakar?
Jeżeli jesteśmy blisko odcinka specjalnego, to wstajemy koło godziny 5. Pakujemy namioty, szybkie śniadanie i czekamy na wschód, żeby dostać się jak najszybciej na trasę rajdu. Tam musimy znaleźć miejsce do zdjęć. Niestety, organizatorzy wysyłają nam bardzo ogólny opis miejsca, typu „kamienista droga” czy „małe wydmy”. Naszym zadaniem jest znalezienie jak najlepszego miejsca, zanim dojadą do nas pierwsi zawodnicy.
Parkujemy auta z dala od wyznaczonej trasy rajdu, mając na uwadze, że zawodnicy są w stanie jechać nawet kilkaset metrów od śladu GPS. Pakujemy sprzęt fotograficzny, dużą ilość wody i zaczynamy zdjęcia. Na trasie jesteśmy przeważnie 5-6 godzin, czekając na wszystkich klientów. Wracamy do auta, zgrywamy zdjęcia i w drogę. W zależności od etapu jedziemy na biwak lub od razu na kolejny odcinek.
Średnio w tym roku pokonywaliśmy 600 km między odcinkami. W drodze obrabiamy i wysyłamy (jeżeli złapiemy jakiś zasięg) zdjęcia. Jeżeli dojedziemy na biwak, jesteśmy w stanie naładować wszystkie baterie na kolejny dzień w „Media Center”. Jeżeli jedziemy bezpośrednio na odcinek, z pomocą przychodzą nam stacje ładowania, które mamy w każdym aucie. Przed wyjazdem zrobiliśmy zakupy i kupiliśmy dwie stacje zasilania Patona – Platinum 600Wh i Premium 300Wh, które w zupełności wystarczały na kilka dni ładowania baterii do aparatów i zasilania laptopów podczas obróbki.
Canon R3 w 2025 roku
Wracając do zdjęć, to co odróżnia Canona R3 na tle innych body, to przede wszystkim jego budowa. Nie ma tutaj się co rozwodzić, aparat leży niemal idealnie w ręce. Wyglądem przypomina aparat Canona z serii 1D, a to zawsze ich wielki atut, od razu wiesz, że masz do czynienia z czymś profesjonalnym.
Także po pierwszym chwyceniu body, ogarnięciu wszystkich ustawień i kilku pierwszych „klikach”, od razu czułem się jak w domu :) Wszystko zdaje się być mega przemyślane i poukładane pod względem funkcjonalności, i takie jest.
Jak aparat spisał się w tak trudnym terenie?
Teoretycznie aparat jest wykonany mega solidnie. Nie przeszkadzała mu burza piaskowa, nie było problemu z przyciskami, które nie raz były zasypane piachem spod kół, a tym bardziej, nie było najmniejszego problemu z brudem na matrycy. Temperatury, które rano były bliskie 0, a po południu, było to już ponad 30 stopni, też nie wpływały na jego pracę w odczuwalnym stopniu, gdzie Canon R5 wyrzucał już komunikaty o wysokiej temperaturze.
Oryginalna bateria trzymała równo i nie było odczuwalnych zmian w funkcjonowaniu body poniżej 25%… Chociaż, przed rajdem musiałem włączyć jej kalibrację w ładowarce (tak, akumulator LP-E19 ma taką opcję) i to poprawiło w znacznym stopniu jej działanie.

Rano blisko zera, po południu ponad 30 stopni w cieniu. Dla Canona R3 to jednak nie było żadne wyzwanie
Autofocus to petarda – mimo, że…
To, czego nie można pominąć — autofokus. Jest niemal bezbłędny. Zmiana ustawień wpływa na jego pracę i nie jest to po prostu opcja w menu, która nie za dużo wnosi. Nawet na siłę, nie jestem w stanie się przyczepić do jego pracy. Radzi sobie bardzo dobrze pod ostre światło, przy mało kontrastowych pojazdach lub tych zupełnie czarnych, gdzie nieraz ciężko o złapanie ostrości w odpowiednim punkcie. Nie jestem, a raczej nie byłem fanem funkcji śledzenia, ale w tym aparacie to po prostu działa i to bardzo dobrze. Nawet pomimo tego, że w body było firmware sprzed prawie 2 lat!
Waga plików i szybkość matrycy
Dużą zmianą dla mnie była wielkość plików z Canona R3, które są malutkie w porównaniu do plików z Canona R5. Szybsze zgrywanie, szybsza obróbka, szybsza wysyłka i dużo więcej wolego miejsca na dyskach. W przypadku naszej roboty, gdzie liczy się niemal każda minuta na dostarczenie zdjęć, jest to ogromna zaleta.
Chociaż teraz jak na to patrzę, to może jednak największą różnicą był niewidoczny efekt rolling shutter, który jest największą bolączką pierwszej wersji Canona R5. Fajnie było się nie skupiać nad eliminowaniem tego efektu i po prostu strzelać foty, nieważne co się działo.
To co mogło pójść nie tak?
Mało rzeczy, jednak trzeba było na kilka uważać. Przede wszystkim praca na odcinkach rajdów cross-country, szczególnie na Rajdzie Dakar, jest dość dynamiczna. To znaczy, często trzeba uciekać przed zawodnikami, bo wymyślili sobie, że akurat tam, gdzie stoisz, będzie im najlepiej przejechać! Albo trzeba szybko przebiec przez kilka wydm, żeby w ogóle ich zobaczyć, ponieważ nie wiesz, którędy dany zawodnik pojedzie.

Na plus jest to, że mimo wbudowanego gripa, to wciąż dość lekkie body. Bieganie za zawodnikami z nim nie było uciążliwe
Tu moje pierwsze zaskoczenie, po dobiegnięciu na miejsce, wszystko w aparacie było przestawione… Brak możliwości wyłączenie przycisków i pokręteł na gripie powodował u mnie, niejednokrotnie, zmianę wszystkich parametrów. W Canonie R1 jest już taka blokada, jednak w Canonie R3 jej zabrakło. Oczywiście, można dostosować funkcję LOCK i zablokować wszystkie pokrętła, ale nie o to chodzi. Poza tym, co mnie trochę irytowało, to naprawdę słabej jakości/trwałości muszla oczna. Jest wygodna, duża i ogólnie ok, tylko wykonana jakoś mało „PRO” w stosunku do całego aparatu. W tych warunkach, nie przeżyje zbyt długo — znów, w Canonie R1 jest to już poprawione.
Synchronizacja błysku z elektroniczną migawką jest super, ale to ostatnia rzecz, na którą trzeba uważać. Lepiej, dla pewności, przełączyć się na tryb mechanicznej migawki, ponieważ miałem na kilku zdjęciach zauważalne paski przy trybie HSS i krótkim czasie. Był to na pewno jakiś problem z synchronizacją, ale bardziej się nad tym nie zagłębiałem. Zabrakło na to czasu.
Wciąż jary? Czy warto myśleć o tym aparacie w 2025?
Czy body, które zadebiutowało w 2021 roku, ma w dalszym ciągu racje bytu? Według mnie, jak najbardziej! Jest to świetny aparat, dający ogromne możliwości, tworzący bardzo dobry obrazek z ogromnym zakresem tonalnym. Biorąc pod uwagę aktualne ceny sprzętu, Canon R3 jest mocnym punktem, na mojej tegorocznej liście zakupowej. Generalnie jest to aparat, który ma wszystko, czego potrzeba do zdjęć, które wykonuję cały czas. Szczerze, nigdy nie byłem nastawiony do tego aparatu jakoś super, moje Canony R5 mi w zupełności wystarczały, ale 3 tygodnie z nim na szyi zmieniły moje zdanie diametralnie!

Mimo tych drobnych wad i tak bardzo polubiłem ten korpus… na tyle mocno, że zastanawiam się nad jego zakupem
Myślisz o zmianie i szukasz najlepszej oferty?
Jeśli rozważasz przejście na nowy system lub marzysz o wymianie swojej lustrzanki na Canona R3, skontaktuj się z działem B2B Cyfrowe.pl. Przygotujemy dla Ciebie specjalną ofertę, która z pewnością Cię zainteresuje! Kliknij tutaj: Dział B2B