Jak wiesz, telefony w zastraszającym tempie zaczynają doganiać aparaty. Są jednak elementy, które jeszcze długo nie pozwolą telefonom osiągnąć jakości aparatu. A przynajmniej tak myślałem. Do tej pory głównym moim problemem w fotografowaniu smartfonem było: wyzwalanie światła i mała matryca. Dzięki lampom Profoto ten pierwszy problem po prostu zniknął. Jak wiadomo, jeśli zdjęcie jest dobrze doświetlone, to nawet mała matryca zaczyna doskwierać dużo mniej.
Czy to rewolucja?
Technologia, którą przedstawiło Profoto w aktualizacji do lampy B10 a później w lampach C1 i A10 nazywa się AirX i jest odpowiedzialna za odwzorowanie błysku i ustawień takich jak przy użyciu aparatu. Oczywiście musimy w tym celu zainstalować na smartfonie specjalną aplikację. Dzięki niej poza obsługą lampy zyskujemy również możliwość zapisywania zdjęć w formacie DNG, co daje nam duże możliwości edycji. A w iPhonie 12 Pro mamy nawet nowy format PRORAW.
Zyskujemy również manualne ustawienia, czyli możemy sami decydować o czasie, czułości i mocy lampy. Widziałem wiele projektów w serwisach croudfoundingowych, ale nikomu nie udało się tego zrobić tak dobrze jak właśnie Profoto. Jak możesz przeczytać w artykule a lampie A10, możemy dzięki tej technologii świetnie poradzić sobie w profesjonalnym studio lub stworzyć własne mini studio w domu.
Porównajmy
Ja postanowiłem wypróbować ten błysk w plenerze. Warunki zewnętrzne wymagają od lampy i aparatu dużo więcej, dlatego byłem ciekaw, czy taka technologia podoła temu zadaniu. Do testu wykorzystałem iPhone 12 Pro Max. On pozwolił mi na wykonanie zdjęć na różnych ogniskowych. Jako fotograficzny ekwiwalent wykorzystałem Canon EOS R5 z 28-70 f2.0. Tak, wiem, trochę wysoka poprzeczka.
Oczywiście z góry musimy założyć, że telefon nigdy nie osiągnie tak płytkiej głębi ostrości jak pełna klatka na pełnym otworze przysłony. Przede wszystkim z powodu bardzo małej matrycy, która jak na telefon w tym iPhonie jest i tak spora.
Możemy osiągnąć portrety z lekko rozmytym tłem. Dla bardziej „lustrzankowego” efektu musimy wykorzystać tryb portretowy. W tym trybie wszystko jest generowane komputerowo i nigdy nie mamy pewności, czy akurat połowa naszej twarzy nie wpadnie w sztuczną nieostrość. Chociaż po wielu testach muszę przyznać, że jedynie na kilku zdjęciach byłem w stanie zobaczyć pewne artefakty przy włosach. Tak jakby niewprawny grafik obrysowywał postać lassem.
Aplikacja Profoto nie jest w stanie wykorzystać funkcjonalności trybu portretowego w Iphonie. Mimo tego i tak zrobiłem kilka zdjęć w tym trybie wykorzystując światło modelujące. Bo z niego też spokojnie można skorzystać.
Razem z błyskiem dzięki technologii AirX zyskujemy też „błędy” błysku, czyli możemy ustawić dłuższy czas naświetlania i uzyskać efekt poruszenia z ostrymi oświetlonymi elementami. Da się to też osiągnąć cyfrowo ale nigdy nie widziałem, żeby efekt był tak zbliżony do tego z aparatu.
To jeszcze nie jest to. Ale już bardzo niewiele brakuje!
Zanim przyjrzysz się zdjęciom chciałbym żebyś pamiętał, że za nic nie chcę nikogo przekonać do tego, że telefon zastąpi aparat. A przynajmniej nie w najbliższym czasie. Po prostu podziwiam to, jak szybko i jak daleko zaszła jego funkcjonalność.