Fotografia tradycyjna to dla wielu osób coś pomiędzy alchemią a wiedzą tajemną. Może i Tobie wydaje się, że aby wziąć do ręki analogowy aparat trzeba przejść najpierw specjalne szkolenie? Nic bardziej mylnego! Wystarczą Ci podstawowe techniki fotografowania! W dzisiejszym artykule rozwiejemy siedem mitów, jakie narosły wokół fotografii analogowej, które być może powstrzymują Cię przed spróbowaniem tego rodzaju fotografii.
1. Mit pierwszy – do fotografii tradycyjnej potrzebuję ciemni.
Otóż nie. A przynajmniej nie, jeżeli chodzi o specjalne pomieszczenie w domu przeznaczone tylko do pracy z filmami, chemią i odbitkami fotograficznymi. Wystarczy Ci do tego dowolne pomieszczenie, które jesteś w stanie skutecznie wyciemnić i które ma dostęp do bieżącej wody. W większości polskich mieszkań idealnie nadaje się do tego zwykła łazienka. Zaklejenie bądź przykrycie okien i drzwi grubą czarną folią (bądź podobnym materiałem) to kilka minut roboty. Z dostępem do wody w większości łazienek nie ma problemu – znajduje się w nich umywalka lub wanna. Dodatkowym plusem jest to, że pomieszczenie to posiada zazwyczaj dobrą wentylację (w celu odprowadzania chociażby wilgoci). Przy wywoływaniu filmów sprawa dodatkowo jest jeszcze prostsza, bowiem absolutnej ciemności potrzebujemy tylko na krótki moment, w którym umieszczamy film wewnątrz koreksu, czyli specjalnym naczyniu do wywoływania filmów. W dużym skrócie koreks to urządzenie, które umożliwia nam przeprowadzenie całego procesu wywołania filmu w świetle dziennym. Po ciemku nawijamy film na dostarczaną wraz z koreksem szpulę, a następnie zamykamy ją wewnątrz naczynia. Trwa to przy odrobinie wprawy maksymalnie 2-3 minuty. Następnie można już wyjść z ciemności i całą resztę procesu wywoływania wykonać już w pełnym świetle dnia.
Wyposażenie ciemni fotograficznej – co jest potrzebne do wywołania odbitki?
2. Mit drugi – nie ma sensu zajmować się fotografią tradycyjną, bo nie ma już filmów, papierów i chemii.
Jak najbardziej jest to mit! Wiele osób, nawet tych, które swoją przygodę z fotografią zaczynały jeszcze w czasach przed pojawieniem się cyfrówek myśli, że cały rynek się załamał, a filmy zostały wycofane z oferty. Niejednokrotnie obserwuję zdziwienie klientów zauważających u nas w salonie gablotkę w której trzymamy filmy i chemię. Negatywy jak i slajdy nadal produkują takie filmy jak Kodak, Ilford, Fujifilm czy nawet mniejsi producenci jak czeska Foma.
Szeroki wybór negatywów czarno-białych w Cyfrowe.pl >>>
Chemia do obróbki materiałów światłoczułych >>>
Fotografia analogowa – marki i rodzaje papierów światłoczułych. Który najlepszy?
3. Mit trzeci – jeżeli zrobię zdjęcia aparatem tradycyjnym, to muszę je wywołać w postaci odbitek.
Wcale nie musisz! Producenci sprzętu do skanowania mają szeroką ofertę skanerów do materiałów przezroczystych. Tak naprawdę już prosty skaner typu Epson V370 lub Plustek 8100 pozwoli Ci uzyskać przyzwoitą jakość skanu i podzielić się swoją pracą z innymi w Internecie. Decyzja czy z uzyskanych w ten sposób plików zrobić potem odbitki należy wyłącznie do Ciebie.
4. Mit czwarty – obchodzenie się z chemią fotograficzną jest trudne.
Cóż, czasy kiedy fotograf musiał posiadać podstawową chociaż wiedzę z zakresu chemii i w zaciszu własnej pracowni sam przygotowywał sobie wywoływacze i utrwalacze według receptur z książek dawno już minęły. A przynajmniej minęły czasy, kiedy było to jedyną opcją. Nie trzeba też kupować od razu dużej ilości chemii, jeżeli chcemy tylko spróbować i sprawdzić, jak pójdzie nam wywoływanie jednego filmu. Ilford niedawno wypuścił na rynek wywoływacz i przerywacz oraz utrwalacz – wszystkie w ramach swojej linii produktów Simplicity. W każdej z saszetek mamy ilość chemii potrzebną do wywołania jednej rolki filmu. Po wykorzystaniu chemię można po prostu wylać, ponieważ jest to chemia jednokrotnego użytku (tak zwana chemia one-shot). Upraszcza to do minimum proces, co z pewnością zachęci osoby, które są początkujące i chcą po prostu spróbować jak im pójdzie własnoręczne wywoływanie.
Chemia do ciemni fotograficznej – co jest potrzebne do samodzielnego wywołania negatywu i odbitki?
5. Mit piąty – do pracy z aparatem na film potrzebuję zewnętrznego światłomierza.
Mit ten tylko częściowo jest mitem. Mianowicie bardzo duża część starych aparatów analogowych posiada wbudowany światłomierz CdS (kadmowo-siarczkowy), który w większości tych urządzeń jest sprawny do dzisiaj. Nie trzeba więc kupować w wypadku tych aparatów osobnego urządzenia do mierzenia światła. Jeżeli światłomierza zaś nie ma lub jest niesprawny, zawsze można odwołać się do zasady słonecznej szesnastki – w słoneczny dzień przy filmie o czułości ISO 100 ustawiamy przysłonę 16 i czas naświetlania 1/100. Zdjęcia powinny wyjść poprawnie.
Światłomierz więc może nie jest rzeczą konieczną – ale trzeba przyznać, że często się przydaje i warto o nim pomyśleć. Zwłaszcza, jeżeli napotkasz nieco mniej oczywiste warunki oświetleniowe, czyli fotografujesz we wnętrzach lub w pochmurną pogodę. Na szczęście podstawowy światłomierz nie jest dużym wydatkiem- wystarczy Sekonic L-208 Twinmate lub L398A, ale dopłacając nieco, otrzymujemy większe możliwości pomiaru i dodatkowe funkcje, jak pomiar światła błyskowego w Sekonicu L-308X.
6. Mit szósty – żeby spróbować fotografii analogowej muszę kupić drogi aparat.
Ceny aparatów tradycyjnych faktycznie w ostatnich czasach wzrosły, chociaż nadal daleko im do cen cyfrówek. Jeżeli jednak nie jesteś pewien, czy zostaniesz przy fotografii analogowej i chcesz tylko spróbować jak działa to medium, bez dokonywania większej inwestycji, to mam dla Ciebie idealne rozwiązanie. Mianowicie nadal w produkcji są aparaty jednorazowe na film. Aparat taki po skończeniu rolki filmu oddajesz w całości do wywołania u fotografa. Nie trzeba do niego zakładać filmu, ani nawet wyjmować go po zrobieniu zdjęć, zajmie się tym już fotolab, w którym zamówisz skany bądź odbitki. Prawda, że praktyczne? Do wyboru są zarówno aparaty z filmem kolorowym oraz w wersji czarno – białej.
7. Mit siódmy – zrobienie analogowej odbitki wymaga dużo pracy i sprzętu.
Mit ten przestał być aktualny już w latach czterdziestych XX wieku, kiedy to firma Polaroid stworzyła pierwszy aparat natychmiastowy. O dziwo ta w 100% analogowa technologia nie tylko przetrwała do naszych czasów, ale przechodzi ostatnimi laty renesans większy chyba od całej mody na fotografię tradycyjną.
Odbitka natychmiastowa jest najprostszym sposobem uzyskania prawdziwej analogowej odbitki. Nie potrzebujesz do tego powiększalnika ani zaawansowanej wiedzy – zdjęcie robi się samo w Twoich rękach, dzięki zaawansowanym reakcjom chemicznym zachodzącym w emulsji filmu. Egzotyka tego rozwiązania w czasach cyfrowych jest jednym z głównych powodów popularności tej techniki robienia zdjęć.
Jeśli posiadasz klasyczne Polaroida, możesz zacząć zabawę od kupienia wkładów Polaroid 600. Można też kupić nowy aparat Polaroid Onestep i za pomocą dedykowanych do niego wkładów spróbować starej technologii w nowym aparacie – bez zdawania się na ewentualne humory i awarie starego sprzętu.
Dużą popularność zdobyły też w ostatnich latach aparaty Instax Fujifilm. Instax Mini 9 to bestseller roku 2018 i 2019 – najczęściej kupowany aparat w sklepie Cyfrowe.pl.
Bitwa Instaxów: Mini LiPlay czy Mini 9 – porównanie jakości zdjęć
Widzisz więc – nie taki analog straszny, jak go malują. Mam nadzieję, że zachęciłem Cię tym artykułem do własnych prób i do bliższego zapoznania się z tą ginącą, ale nadal dostępną i wartą poznania technologią.
3 komentarze
Zdjęcia cyfrowe może zrobić każdy ,nawet człowiek który nie posiada żadnej wiedzy o fotografowaniu.Z analogiem jest inaczej, uczy pokory cierpliwości i myślenia.W dzisiejszych czasach wielu ludzi tego nie rozumie…
Właśnie skończyłem test…test polegał na zrobieniu zdjęcia analogiem Canon EOS33 (ostatni analogowy aparat jaki wyprodukowano w 2004r) i cyfrowym 5dM4 z użyciem:
-takich samych obiektywów ustawionych na taką samą przesłonę Sigma A30
-takiego samego ujęcia i parametrów naświetlania
Teraz zamierzam zeskanować film w najwyższej możliwej rozdzielczości i porównać odbitki na formacie A3 z skanu negatywu i matrycy cyfrowej.
Niestety w Gdańsku i okolicy nie znam już żadnego zakładu który bezpośrednio z kliszy wykonałby odbitkę A3 wiec muszę najpierw zeskanować film Kodak Porta 160 aby móc to porównać.
Dobry artykuł kolego, też kiedyś spoko czasu przesiedziałem w ciemni i przy skanerach :)