Jej modelkami są lalki Barbie – ma ponad sto tysięcy obserwujących na Instagramie

0

W jej przypadku ciężko jest pisać o ilości followersów na Instagramie, ponieważ liczba ta zmienia się praktycznie z dnia na dzień. Po około pięciu latach aktywności na tej platformie przekroczyła próg stu tysięcy obserwatorów. Izabela Kwella jest trójmiejską fotografką… lalek Barbie, której profil obserwują ludzie z całego świata. To dość niecodzienne hobby ma niezwykle ciekawą historię.

Spotykamy się w jej miniaturowym studiu, które zorganizowane jest na poddaszu domu rodzinnego. Praktycznie całe to pomieszczenie jest podporządkowane lalkom. Ubranka, mebelki, akcesoria. Iza nie ma jednak zbyt wiele czasu i od razu zabiera się za sesję, musi zrobić ich dziś kilka. W międzyczasie rozmawiamy o jej początkach w fotografii lalkowej, recepcie na sukces, wystawach w Polsce i zagranicą oraz o tym, czy sprzęt ma znaczenie?

Urodzinowy żart – czyli jak to wszystko się zaczęło

Iza i jej siostra w dzieciństwie marzyły o oryginalnych lalkach Barbie, jednak nigdy ich nie miały. Mąż Izy postanowił zrobić im mały żart i kupił bliźniaczkom oryginalne lalki na ich trzydzieste pierwsze urodziny. Siostry dość spontanicznie zaczęły wysyłać sobie nawzajem zdjęcia swoich lalek w różnych sytuacjach, miejscach. Iza wspomina, że tak ją to wchłonęło, że robiła swojej lalce, Belli, coraz więcej zdjęć.

Iza w młodości interesowała się fotografią, myślała nawet o studiach fotograficznych, jednak ostatecznie wybrała inny kierunek, a fotografia na jakiś czas poszła w odstawkę. To właśnie dzięki lalkom pasja ta wróciła w dość niespodziewany sposób.

#Dollstagram

Po około pół roku wymieniania się zdjęciami z siostrą pełna obaw Iza pokazała swoje zdjęcia znajomym z pracy. Obawiała się ich reakcji, jednak jak wspomina – „koledzy z pracy mnie zaskoczyli. Nie wyśmiewali, wręcz przeciwnie, zareagowali bardzo pozytywnie”. Wtedy też jedna z koleżanek zasugerowała założenie Instagrama.

Pierwszy post na Instagramie @Bella_belladoll

Początkująca artystka nie miała wcześniej kontaktów z tą platformą i była niezwykle podekscytowana wizją pokazania się światu. „Byłam przekonana, że będę tam pierwszą fotografką tworzącą zdjęcia lalek” – wspomina z uśmiechem. Rzeczywistość okazała się jednak nieco inna – było tam już kilka kont, które obracały się wokół tej tematyki. To jednak nie zraziło Izy. Prowadziła ona swój profil bardzo intuicyjnie i to się opłaciło. Już w pierwszym roku profil @Bella_belladoll zyskał 17 tysięcy fanów. – „To tylko mnie nakręcało do dalszej pracy”.

Wystawa w Singapurze

Instagram był wodą na młyn dla początkującej dollstagramerki. To tam zauważył ją Kenny Lim, który organizuje wystawy fotografii zabawkowej. Dzięki tej znajomości prace Gdańszczanki trafiły na wystawę do Singapuru. – „To było dla mnie niesamowite” – wspomina. Co ciekawe to wszystkie zdjęcia, które były tam wystawiane były zrobione telefonem. „Wtedy nie miałam jeszcze swojego aparatu.”.

Fragment wystawy z pracami Izabelli w ramach Wonderfactory w Shanghaiu

Zdjęcia telefonem?!

Właścicielka profilu @Bella_belladoll mówi, że telefon nauczył ją kadrować i widzieć światło. To była dla niej bardzo cenna lekcja – „telefon dał mi w ogóle możliwość wystartowania. Nauczyłam się dzięki niemu bardzo dużo i jak ktoś mnie pyta, jak zacząć, to często mówię, że warto użyć choćby telefonu” – tłumaczy artystka dodając, że lepiej jest zacząć telefonem, niż nie zacząć wcale.

Czas na pierwszy aparat!

Z czasem pasja Izy szła coraz dalej, a momentem przełomowym była wspomniana wystawa w Singapurze. „Kenny jednak powiedział mi, że jeśli chcę się faktycznie dalej rozwijać to powinnam pomyśleć nad jakimś aparatem” – wspomina fotografka. Właśnie wtedy zrozumiała, że jej hobby stało się na tyle poważne, że warto iść za ciosem.

Zdjęcia zrobione amatorskim Nikonem D5300 

Aparat kupił jej mąż na rocznicę ślubu. Jedna z podstawowych lustrzanek Nikona pozwoliła fotografce zacząć zgłębiać kolejne aspekty fotografii – „zaczęłam rozumieć o czym mówił Kenny”. Izabela zaczęła się uczyć, czym jest głębia ostrości, jak ISO wpływa na jakość zdjęć, jak ogniskowa zmienia perspektywę oraz wielu innych rzeczy. To pozwoliło wznieść jej profil na kolejny poziom.

Kiedy więc warto zmienić sprzęt?

Przejście z telefonu na lustrzankę było dla fotografki dużym wydarzeniem. „Czułam wtedy, że telefonem nie będę w stanie osiągnąć już niczego więcej – nie daje on takiej kontroli i takich możliwości.” – mówi Iza – „nawet kupno lepszego smartfona w tym przypadku by praktycznie nic nie dało”. Aparat, mimo że amatorski, był rozwiązaniem tego problemu, bo dzięki niemu otworzyły się przed Izą nowe możliwości, takie jak choćby kontrola perspektywy, czy głębi. To prawdopodobnie klucz – sprzęt należy zmienić wtedy, kiedy czujemy już, że ogranicza nas w pracy.

Czy najlepszy sprzęt masz przy sobie?

„Mówi się, że najlepszy sprzęt to ten, który masz przy sobie – ale… nie jest to do końca prawda. Są rzeczy, które wymagają po prostu użycia konkretnego sprzętu, który umożliwi zrealizowanie jakiejś wizji” – mówi Iza. Trójmiejska fotografka przywołuje tu zagranicznych autorów i autorki, których sama obserwuje – „To niezwykle utalentowani ludzie i często zastanawiam się jak oni zrobili takie zdjęcie?! Czasami widzę, że zrobili na przykład piękne zbliżenia detali, których ja moim obiektywem nie mogę osiągnąć”.

Obiektyw makro to must have

Przy fotografii miniaturowych elementów jednym z takich ‘must have’ów’ jest obiektyw makro. Dzięki niemu możliwe jest pokazanie nawet najmniejszych szczegółów miniaturowych elementów. Przede wszystkim autorka portretów Barbie myśli o obiektywie makro, który znacznie może ułatwić jej pracę i poszerzyć horyzonty. „Właśnie obserwując zagranicznych dollstagramerów zrozumiałam, jak bardzo obiektyw makro może mi pomóc w pracy”.

Pierwsza sesja przy użyciu testowanego aparatu – trafiła na Instagram bez żadnej obróbki

„Doszłam do wniosku, że po kilku latach z moim kochanym Nikonkiem czuję, że już czas na zmiany” – mówi Iza. Jednak w przeciwieństwie do zmiany telefonu na pierwszy aparat, tym razem wybór sprzętu jest w pełni świadomy – „już wiem czego chcę od aparatu i co konkretnie mi jest potrzebne”.

Jasno określone potrzeby

To chyba najważniejsza zmiana w życiu każdego fotografa. Rozmawiając z Izą, ta poprosiła mnie o pomoc w wyborze nowego sprzętu. Dość jasno określiła swoje potrzeby, wymagania i budżet. Ze względu na wymiary i wagę artystka zaczęła szukać bezlusterkowca. To dość racjonalny wybór obecnie. Ważny jest też dla niej autofocus – bo niestety, ale przy płytkiej głębi ostrości część ujęć była zwyczajnie nietrafiona. Wybór bezlusterkowca tym bardziej ma sens.

Co ciekawe autofocus Canona R wykrywał twarz i oko Barbie

Dodatkową zaletą będzie w pełni dotykowy-obracany ekran – czasem lalki wymagają nietypowej perspektywy, a on ułatwi pracę. W tym momencie artystka też już patrzy na pełnoklatkową matrycę, która pozwoli jej bardziej kontrolować głębię ostrości oraz pracować w gorszych warunkach oświetleniowych.

Drobna sugestia

To dość konkretne określenie potrzeb, jednak ważniejsze są obiektywy, a głównie obiektyw makro, który jest priorytetem dla fotografki. Kiedy Iza zapytała mnie o poradę, akurat testowałem nowego Canona RF 100mm 2.8L Macro (którego recenzję możesz przeczytać tutaj: Obiektyw do makrofotografii dla profesjonalistów. Czy Canon RF 100mm Macro jest lepszy od starszej wersji?), pomyślałem, że to całkiem ciekawe rozwiązanie dla niej, ponieważ ma on powiększenie 1,4:1 – co oznacza, że centymetrowy obiekt fizycznie zajmie aż 1,4 centymetra na matrycy aparatu. Domyślam się, że może to być troszkę niejasne – więc powiem inaczej. Można zbliżyć się bardzo, a nawet bardzo, bardzo… Nie ma obiektywu z autofocusem, który oferowałby większe powiększenie.

Canon RF 100mm 2.8L Macro daje możliwości uchwycenia naprawdę malutkich detali

Dodatkowo aparat ten ma służyć do fotografii rodzinnej, więc warto zaopatrzyć się również w nieco szerszy kąt. Wręcz idealnym wyborem zdaje się być Canon RF 35 1.8 IS Macro. Jest relatywnie tani i pozwoli zmieścić się w budżecie. Ma też wiele zalet, jest mały, lekki, jasny, ostry, z bardzo uniwersalną ogniskową i co może być kluczowe – trybem makro. Choć to tylko makro 1:2 (więc w gruncie rzeczy dobry close-up, nie do końca makro), to dzięki tej funkcji sprawdzi się nie tylko przy fotografii rodzinnej, ale też przy lalkach. Da inną perspektywę i zupełnie inny obrazek – ale jednocześnie pozwoli na spore zbliżenie. Deal breaker? Chyba tak.

Do czego podłączyć te obiektywy?

Bo do czegoś podłączyć je przecież trzeba. Ze względu na obiektywy musi to być jakiś przedstawiciel serii Canona z mocowaniem RF. Ograniczony budżet nie pozwoli na EOSa R5, a ze względu na to, że Izie zdarza się drukować duże druki na wystawy, czy też do książki to Canon EOS R wydaje się być bardzo rozsądnym wyborem. Spełnia on wszystkie wymagania i jest dość rozsądnie wyceniony. Powinien w pełni zaspokoić potrzeby artystki.

Może to wypożycz?

Nie miałem wątpliwości co do tego, że ten zestaw sobie poradzi (sam też takiego używam i wiem co potrafi, piszę o tym w tym artykule: Dlaczego kupiłem Canona R, a nie Canona R6?), jednak nie byłem pewien czy zmiana systemu nie będzie dla Izy zbyt trudna i bolesna. Mam tu na myśli ergonomię i ogólne przyzwyczajenie do Nikona. Dlatego też zasugerowałem, żeby skorzystała z wypożyczalni Cyfrowe.rent, gdzie jest dostępny Canon R i obiektyw Canon RF 100mm 2.8L Macro. Niestety nie ma tam drugiego obiektywu (35 mm), „szkoda, bo w moim małym studiu mógłby się on fajnie przydać – wierzę jednak, że jest tak dobry jak mówiłeś”.

Sprzęt został wypożyczony z Cyfrowe.rent

Pierwsza sesja nowym aparatem

By móc dobrze sprawdzić wszystkie zalety i wady tego sprzętu autorka portretów lalek wypożyczyła sprzęt na tydzień. Pierwsze wrażenia chyba były pozytywne, bo dostałem krótką wiadomość: „Ten sprzęt jest niesamowity!”. Co spodobało jej się najbardziej? „Jest bardzo lekki, a to duży plus dla tak małych osób jak ja (śmiech)”. Dodatkowo artystka zwraca również uwagę na to, że aparat sam może wykrywać twarze i oko – również jej lalek. „W fotografii lalek, tak samo jak w fotografii portretowej, ostrość łapie się przeważnie na oku i fajnie jest mieć ten krok zautomatyzowany. Dodatkowym atutem jest dotykowy i obracany wyświetlacz, który pozwala mi pracować nawet z poziomu podłogi bez konieczności kładzenia się na niej”.

Pierwszą sesję z wypożyczonym aparatem Iza planowała przy słynnym klifie Orłowskim w Gdyni. Pogoda miała jednak inne plany i wraz z siostrą skryły się w namiocie pobliskiej kawiarni. „Choć było tam dość ciemno, to aparat poradził sobie w tych warunkach znakomicie.” Obiektyw? „Niesamowity! Pozwolił mi mocno odseparować tło i skupić całą uwagę na swetrach mojego klienta. Mimo, że nie wszystko poszło po mojej myśli, to jestem naprawdę zadowolona z tych zdjęć” – mówi instagramerka. Dodatkowo zwraca też ona uwagę na stabilizację, która pozwoliła na zrobienie zdjęć nawet przy wydłużonych czasach bez konieczności używania statywu „którego po prostu zapomniałam”.

Czy go kupisz?

„Wypożyczenie sprzętu to super opcja, szczególnie w takich sytuacjach” – mówi Dollgramerka – „myślałam o zmianie sprzętu, ale dobrze było go przetestować przed zakupem. To pozwoliło mi zweryfikować czy faktycznie sprawdzi się on w akcji”. Dodatkowym atutem dla osób wypożyczających sprzęt w Cyfrowe.rent może być fakt, że jeśli zdecydują się na zakup, to Cyfrowe oddaje aż do 75% kosztów wypożyczenia! Czy wkrótce na instagramie @Bella_belladoll zobaczymy zdjęcia z Canona R? „Tak, czekam tylko aż sprzęt będzie dostępny w sklepie, żeby móc go zamówić” – powiedziała Iza.

Jeśli interesuje Cię fotografia lalek (lub innych zabawek) warto kupić książkę Izy, w której zdradza swoje sekrety.

Podziel się.

O Autorze

Skupiam się głównie na reportażu i dokumencie. Doświadczenie zdobywałem pracując dla prasy, klubów, firm czy też klientów indywidualnych. Staram się dzielić swoją pasją poprzez pisanie o niej.

Zostaw komentarz

izmir escort