Moje relacje z obiektywami Sigma można określić prostym „to skomplikowane”. Rozumiem dlaczego są tak popularne i dlaczego tak wiele osób ich używa, jednak jeśli tylko miałem wybór, to sięgałem po oryginalne canonowskie L-ki. Nieustające pytania od forumowiczów, czytelników i znajomych z branży sprawiły, że postanowiłem lepiej je poznać. Co w nich nietuzinkowego? Otóż po prześwietleniu oferty znalazłem kilka konstrukcji, których praktycznie nie da się spotkać u innych producentów! No i choć myślałem, że nigdy więcej tego nie powiem, to… „chcę kupić tę Sigmę”! Jednak nie uprzedzajmy faktów.
Każdy producent zwykłych samochodów osobowych ma w swojej historii auta kompletnie nietuzinkowe. Coś kompletnie szalonego, coś co dla wielu wydaje się być niemożliwe… Przykładem może być tu np. Renault ze swoim Turbo-5, czy Clio V6 lub Volkswagen, który wyprodukował Golfa II G60 o kosmicznej mocy (jak na tamte czasy) 210 koni mechanicznych. Ba! Nawet nasz rodzimy FSO Polonez miał rajdową (i mocno szalona) odmianę 1500 Turbo-A, który rozpędzał w 1986 roku poczciwego Poldka do setki w 8,5 sekundy!
Czy znajdę „szalone” Sigmy?
Takich motoryzacyjnych przykładów mógłbym pewnie jeszcze mnożyć, ale po co to w ogóle mówię? W jednym z poprzednich tekstów porównałem Sigmę do Dacii – czyli fajnie wyposażonego auta o niezłych parametrach, które nie rujnuje portfela. Obie marki są po prostu kochane w naszym nadwiślańskim kraju. Jednak czy Sigma (w przeciwieństwie do Dacii) ma w swojej stajni obiektywy kompletnie nietypowe (a może i szalone?). To właśnie postanowiłem sprawdzić!
Praktycznie wszystkie te obiektywy testowałem na moim Canonie R z adapterem, a jeśli interesuje Cię to jak działają obiektywy Sigmy podłączone do bezlusterkowca to koniecznie przeczytaj ten wpis:
Jak działają obiektywy Sigmy na adapterze z bezlusterkowcami Canon R?
Sigma od zawsze lubiła eksperymenty – i chwała im za to!
Zanim jednak zacznę opowiadać o współczesności, to cofnę się nieco do samej historii tej marki, a dokładniej do jej dość oryginalnych konstrukcji. Sigma powstała w 1961 roku zaczynając jako mała manufakturka. Jednym z jej pierwszych produktów był telekonwerter… Co w tym takiego innowacyjnego? Ano to, że był to pierwszy telekonwerter, który mocowało się między aparatem a obiektywem – a nie np. dokręcało na przód obiektywu. W tym samym czasie zaprezentowano też obiektyw miniTEL 200 mm f/4, który jako pierwszy posiadał możliwość wymiany mocowania bagnetowego.
Po tak mocnym starcie firma wypuszczała mniej lub bardziej innowacyjne produkty. Na pewno do ciekawych konstrukcji należy zaliczyć Sigmę APO 50-500 f/4-6.3 EX RF HSM, czy Sigmę APO 120-300 f/2.8, które wyszły na początku milenium i wciąż ich specyfikacja jest całkiem ciekawa. Choć te wspomniane teleobiektywy i tak wypadają dość blado przy Sigmie 200-500 f/2.8 (nazywanej popularnie „The Green Monster”, „Green Giant” lub też „Bazooka”), która była pierwszym na świecie zoomem mającym światło f/2.8 na 500 mm. Jeśli tworzyłbym ranking najbardziej szalonych obiektywów, to ten Zielony Potwór znalazłby się pewnie na samym szczycie!
Moje osobiste TOP3 – czyli Sigmy, które bym sam kupił!
Myśląc „Sigma” najczęściej pojawiają się w głowie takie konstrukcje jak 35 1.4 i 50 1.4. Okazuje się jednak, że Sigma w swojej stajni ma na prawdę coś szalenie ciekawego… o czym w sumie rzadko się mówi. Bo właśnie, dlaczego nie doceniłem tej marki wcześniej? Odpowiedź jest tu tylko jedna – bo tak na prawdę nie wiedziałem, że te obiektywy mogą być aż tak dobre i dać mi na prawdę ogromną frajdę z fotografowania nimi. Nie będę trzymać dłużej w niepewności i zacznę od miejsca trzeciego.
Sigma Art 105 f/1.4 – no dobra, jest fajna!
Co tu wiele mówić, jest to mały potworek! Nie jest mały, nie jest lekki, ale nie sposób nie docenić go pod kątem ostrości i generowanego obrazka. Dla jednych to „bokehmaster”, dla mnie świetne szkło np. do teatru. Jest dłuższe niż 85 mm, więc sprawdza się w roli krótkiego tele. Jest super jasne, a to w ciemnych warunkach się na prawdę przydaje…
Dlaczego trafił na trzecie miejsce? Powód jest jeden – waga i wielkość. O tyle o ile myślę, że nie przeszkadza to w pracy portrecisty (który choć od czasu do czasu pojawia się na siłowni), tak praca z tym klockiem jako fororeporter już niosła za sobą sporo wyzwań. Właśnie ta waga odbierała radość, choć wracała ona gdy oglądałem już zdjęcia zrobione tym obiektywem.
Sigma Art 40 mm f/1.4 – o mamo, jakie to jest dobre!
Ogniskowa 40 mm jest sama w sobie niezwykle ciekawa i bardzo niedoceniana. Co w niej takiego ciekawego? Otóż leży praktycznie idealnie pomiędzy 35 mm i 50 mm łącząc w sobie zalety jednego i drugiego. Perspektywa jest unikalna i świetnie sprawdza się na przykład w portrecie środowiskowym. Czy ktoś próbował zrobić konkurencję dla tego obiektywu? Jest to unikat. Ja użyłem jej na kilku imprezach, ale też między innymi przy fotografii kulinarnej i tu Sigma pokazała co potrafi…
Obiektyw ten jest tak zbudowany i tak skorygowany, że praktycznie każde zdjęcie wygląda po prostu smakowicie! Jest perfekcyjnie ostre, praktycznie bez wad… No aż ciężko mi uwierzyć w to jakie to jest dobre! 35 i 50 Arty zjada ten potworek na śniadanko i niestety jedyną jego wadą jest znowu drobna nadwaga. Nie przeszkadza to aż tak jak w przypadku Arta 105mm f/1.4, ale czuć ten ciężarek. Mimo wszystko… Gdyby zagościł w mojej torbie na stałe, to naprawdę bym się nie obraził!
Sigma Art 28 mm f/1.4 – dlaczego nie ma takiej eLki?!
No i obiektyw, który jakoś tak wylądował w tej paczce i wobec którego nie miałem kompletnie żadnych oczekiwań. Obiektyw, który mnie zachwycił i przyznaję bez bicia, że stał się moim ulubionym. Używałem go praktycznie na każdym zleceniu. Ok, jasne… lubię tą ogniskową. Moim zdaniem jest nieco zapomniana, a dawniej była niezwykle popularna. Nie tak szeroka jak 24, a jeszcze nie tak wąska jak 35 (która czasem w reportażu jest za wąska)… no ideał! I gdybym miał wybierać jedną ogniskową z 24 / 28 / 35 – to bez wahania brałbym 28 mm. Doceńcie ją, bo daje ogromną radość z fotografowania.
Sama Sigma 28 mm f/1.4 jest uszczelniona, bardzo jasna, świetnie skorygowana pod względem wad optycznych… Co jednak ważniejsze, to nie jest ona tak ciężka jak większość Sigm, a to niesamowita zaleta. Używa się jej wygodnie. No i praktycznie znów jest bezkonkurencyjna – choć tutaj akurat użytkownicy Nikona mają do wyboru również konstrukcję Nikkora. Jednak to rodzi jedno pytanie… Dlaczego Canon nigdy nie wypuścił obiektywu o ogniskowej 28 mm ze światłem f/1.4 i z czerwonym paskiem na przedzie? Na to pytanie pewnie nigdy nie uzyskam odpowiedzi… Jednak na ten moment powiem coś, czego myślałem, że nie powiem nigdy – naprawdę chciałbym kupić te Sigmę.
Inne ciekawe konstrukcje, ktorych nie znajdziesz u Nikona, Canona czy Sony
Sigma Art 18-35 mm f/1.8 Król APSC
Zacznę może od obiektywu teoretycznie najpopularniejszego w tym zestawieniu… Przed Państwem Sigma Art 18-35 mm f/1.8. Pojawiła się w 2013 roku i trochę przebojem zwojowała rynek. Nic zresztą dziwnego, bo był to pierwszy na świecie obiektyw zmiennoogniskowy ze stałym światłem f/1.8! Ciekawostką może być również to, że ten król obiektywów APS-C podbił również świat filmowy, gdzie bardzo popularne są matryce Super35 (a więc o zbliżonych wymiarach do APS-C). Nie dziwi mnie więc, że ostatnio praktycznie zdominował nasz ranking TOP5:
Fakt, jest on przeznaczony do aparatów z matrycami APS-C. Fakt wyszedł już dość dawno temu… jednak wciąż, nawet dziś, jest to absolutnie niezwykła konstrukcja. Ostatnio nawet na grupie Canon-board na facebooku pojawił się wątek o niej, gdzie facebookowicz pytał o konkurencję dla tego szkła – jednak ono pozostaje bezkonkurencyjne.
Ze względu na przeznaczenie nieco mniej korzystałem z niego podczas testów, jednak kiedyś był to mój prywatny obiektyw i dość dobrze go znam. Ok… używałem go z lustrzanką i przed kalibracją miewał problemy z ostrością – po niej było lepiej, ale przeszedłem w międzyczasie na pełną klatkę. Jednak teraz, kiedy podpiąłem go do bezlusterkowego Canona R7… Ten obiektyw jest cudowny! Serio, polubiliśmy się na nowo. Ma super użyteczny zakres, jest mega jasny – żaden inny producent tego nie powtórzył, a to też o czymś świadczy! Czego tak na prawdę chcieć więcej? No może dwóch rzeczy…
Sigma 18-35 f/1.8, ale dla pełnej klatki – czyli Sigma Art 24-35 f/2
Np tego, żeby był do pełnej klatki? No właśnie, bo od lat już pracuję na pełnoklatkowych korpusach i raczej przy nich zostanę… Jednak i na to Sigma znalazła rozwiązanie w postaci obiektywu Sigma 24-35 f/2. Jest mniej popularny niż jego starszy brat i trochę szkoda! Ten obiektyw był pierwszym na świecie zoomem ze stałym światłem f/2, (a nie jak do tej pory f/2.8). Do dziś żaden inny producent nie zrobił obiektywu zmiennoogniskowego do lustrzanki z takim światłem. Sigma wyprzedziła więc o kilka ładnych lat dedykowanego bezlusterkowcom Canona RF 28-70 f/2!
Teoretycznie zakres ogniskowych jest podobny do Sigmy 18-35, ale przeliczając ekwiwalent wychodzi na to, że 18-35 (eq. ~28-56) jest nieco bardziej uniwersalny od 24-35 mm. Nie oznacza to jednak, że ten obiektyw jest gorszy… bo jest po prostu inny i do innego typu aparatu. Wiem, że jest wielu fanów Sigmy 24-35 f/2, ja go doceniam… ale widzę też, że nie daje ona tego samego, co dają stałki. Obrazek jest dobry, ale troszeczkę nudnawy. Oczywiście w mojej ocenie, Ty możesz się z tym nie zgadzać.
Sigma 50-100 f/1.8 – idealny portretowy zoom?
Jeśli ktoś szuka czegoś o dłuższym zakresie ogniskowych, to Sigma ma w swojej ofercie obiektyw Sigma Art 50-100, który również ma światło f/1.8… No i co prawda przyszedł on do mnie, jednak z mocowaniem Nikona (a jak wiemy, Nikon mnie parzy), więc nie byłem w stanie go przetestować. Szkoda, bo parametry ma naprawdę mega ciekawe – i nikt inny nawet nie próbował zrobić dla niego konkurencji! Oglądałem też zdjęcia z tego obiektywu i przyznam szczerze, że spodziewałbym się zbliżonej popularności do Sigmy 18-35 f/1.8. Jednak ten obiektyw trochę przepadł i mam wrażenie, że mało kto o nim słyszał…
Sigma Sport 60-600 – czyli 10x zoom
Kolejny obiektyw, którego nie ma nikt inny. Duchowy spadkobierca Sigmy 50-500, czyli unowocześniona Sigma 60-600 Sport. Ten obiektyw pojawiał się już na blogu kilka razy, nawet w moich tekstach i muszę przyznać, że polubiłem gagatka. Jest spory, ale jak na taki zakres ogniskowych i tę jasność, wciąż nie przytłacza. Spokojnie zrobiłem nim z ręki znaczną część meczu pomiędzy Samorządowcami i OldBoyami Lechii Gdańsk.
Jakość obrazka jest wystarczająco dobra, a zdjęcia są ostre. Obiektyw świetny dla entuzjastów sportu, czy dzikiej natury, którzy nie chcą wydawać kilkudziesięciu tysięcy na obiektywy stałoogniskowe typu 400 2.8, 600 f4, czy choćby Sigmy 500 f4 Sport (o której zrobię osobny wpis). Ja bym go pewnie nie kupił, ze względu na to, że rzadko korzystam z tak długich ogniskowych – jednak jeśli zastanawiasz się nad zakupem jakiegoś obiektywu typu 150-600, to porzuć ten pomysł i skup się na Sigmie 60-600!
Sigma Art 14 mm f/1.8 jest po prostu szalona! A 20 mm 1.4…
Obiektyw, który gdyby był samochodem, to byłby wspomnianym Clio V6. Niby trochę bez sensu, ale jednak wspaniały! Miałem wobec niego naprawdę duże plany… które (między innymi przez pogodę) kompletnie nie wypaliły – oby następnym razem! Nie sprawdziłem jej więc w tym, w czym jest naprawdę mocna – czyli w astrofotografii. Ba! Raczej stroniłem też od robienia nią krajobrazów… Zabrałem za to te Sigmę 14 mm 1.8 ze sobą na kilka studniówek, czy na przedstawienie teatralne, jako uzupełnienie zestawu. Czy się sprawdził? Jeszcze jak – cytując klasyka.
Do lustrzanek nigdy nie powstał żaden konkurencyjny model i trochę mnie dziwi fakt, że fotografowie koncertowi, eventowi czy ślubni nie dostrzegli tu potencjału, który daje ta absolutnie niezwykła perspektywa. Z drugiej strony, czy bym go kupił? Chyba nie… Dlaczego? Głownie chyba przez cenę i wagę tego kosmicznego obiektywu… No bo nie oszukujmy się, będzie raczej urozmaiceniem materiału, a dla kilku klatek targać ten obiektyw…
Sigma Art 20 mm f/1.4 – fajnie, ale…
Jednak właśnie, czy dla dosłownie kilku zdjęć warto go zabierać ze sobą? Może lepiej wybrać coś nieco węższego, co będzie bardziej uniwersalne? Na zlecenie sylwestrowe wziąłem Sigmę 20 mm f/1.4, która faktycznie okazała się być całkiem ciekawym kompromisem szerokości i jasności. Mega przydatna podczas fotografowania ludzi w kolejkach, na bardzo krótkich dystansach. Jasny, ostry, ogólnie bardzo fajny i nie zdziwisz się pewnie jeśli i tu powiem, że bezkonkurencyjny, jednak jest tu też jedno ‘ale’. Nie miałem kompletnie „fanu” z fotografowania nim. Po prostu.
Podsumowując – Czegoś tu nie rozumiem…
Po ponad miesiącu z tą ogromną paczką obiektywów muszę przyznać, że Sigma robi coś… źle. Paradoksalnie niektóre z nich to naprawdę fajne obiektywy, niektóre są szalone, a nawet są wśród nich te, które określiłbym spokojnie jako świetne! Istne Ferrari wśród Skód! Jednak to też obiektywy, o których jednak rzadko się słyszy. No i szkoda, bo zasługują na znacznie więcej uwagi względem choćby tak popularnej 24-ki, 35-tki, czy 50-tki.
Czy mogę to wszystko jakoś podsumować? No chyba tylko stwierdzeniem, że naprawdę nie rozumiem. O tyle o ile Art 105 mm f/1.4 jakoś się przebiło do świadomości użytkowników (choć i tak mam wrażenie, że nieco kanibalizuje się z 85mm 1.4 Art), to nie potrafię pojąć dlaczego takie 28 mm i 40 mm, czy nawet 14 mm jest tak mało popularne… Szczególnie, że to właśnie to, co ma Sigma, a nie ma nikt inny! Absolutne unikaty, których próżno szukać u innych producentów.
Sprawdz promocje na obiektywy Sigma >>
Obiektywy Sigma – TOP 5 zoomów. Prawdziwe opinie i zdjęcia użytkowników!
Te „stałki” musisz znać! Użytkownicy wybierają najlepsze obiektywy Sigma
6 komentarzy
Ja kozystam od lat z szkieł Sigmy. Z 100-300/4 sie tak zżyłem że nie potrafie jej na nic zamienić choć już nie powala jak dawniej. Długo jako main miałem 24-70/2.8 mega ostrą wersję, ale okazało się iż to mój egzemplarz się wyróżnia. Lka jeśli nie liczyć szybosci i celności to było mydło. 12-24 nadal używam ze wzgledu na minimalne dystorsje. No jest trochę tego sprzętu. Obecne Sigmy są mega, a stosunek cena do oferowanego obrazka miażdży. Choc nadal Lki maja swoje dodatkowe plusy choć nie tak bardzo duże. Cóż za problem z popularnością odpowiadaja głównie użytkownicy i fora. Sorry ale bardzo często jak sie zapyta co wybrać. To jest krzyk CANONA! Nic innego bo będzie źle. No i wiele osób sie boi tych często urojonych problemów. A sprzęt trzeba dobierać pod siebie nie pod innych forumowiczów.
Poczytane. Lubię Sigmy — dobrze skorygowane, ostre i kontrastowe szkła. Nie są to wariaty, ale doskonałe woły robocze o krystalicznym obrazowaniu. 14mm tej marki to jedno z lepszych szkieł tego typu. Jednak czy nigdy nie powstało nic konkurencyjnego? Sony, Canon, Nikon, Samyang , Irix…jak widać jest kilka niszowych marek posiadających 14mm w swoim portfolio. Chyba, że o jasność chodziło ;)
A widzisz ja np na pierwszym miejscu jeśli miałbym oceniać po użytkowaniu wedle siebie dałbym sigmę 20mm art 1.4 ponieważ używałem go na rogu
Ma ono dobra perspektywę nie zniekształca a do tego nie ma nic ostrzejszego na 20mm do canona.
Tak jak pisałem, no jest ok – i no bezapelacyjnie nie ma konkurencji! Jednak nie jest to kompletnie moja ogniskowa… To zaważyło na moim top3.
Ciekawy artykuł. Moje osobiste doświadczenie obejmuje jedynie dość historyczny zoom Sigmy (a nawet dwa). I pozostawione wrażenie największego mankamentu – pierścień zmiany ogniskowej pracujący w odwrotnym kierunku niż w zoomach Canona. Potrzebując intuicyjnego operowania – dla mnie było to dużym minusem. W prehistorycznych czasach dochodził do tego toporny i energożerny AF. Ale patrząc na linię Art co chwilę mam ochotę coś spróbować choć waga trochę odstrasza. W serii R, jak pomyślę o dodatkowych centymetrach adaptera (co zwiększa ramię działania sił) to mam wątpliwości jeszcze większe. Ale po takim artykule się przełamię i coś chociaż wypróbuję :-)
Pierścień ogniskowej dalej pracuje w odwrotnym kierunku… ale da się do tego przyzwyczaić. Niemniej najbardziej polecam jednak stałki i to te trzy wymienione na początku: 105, 40 i (absolutnie najlepsze) 28 ;)