Tak, jak przewaga w wykorzystaniu obiektywów zoom charakteryzuje najczęściej początkujących fotografów, tak używanie obiektywów stałoogniskowych jest domeną zaawansowanej fotografii. Z kilku powodów. Jeśli zastanawiasz się dlaczego warto mieć swoim arsenale obiektywy stałoogniskowe oraz jakie szkła wybrać do konkretnych zastosowań, koniecznie przeczytaj ten artykuł.
Dlaczego obiektywy stałoogniskowe?
Przede wszystkim musimy mieć wyrobioną świadomość kadru. Tu nie da się „dopasować” kąta widzenia i skorygować naszych pomyłek. Jest jak jest, możemy jedynie podejść do lub odejść od obiektu czy sceny. Działa to w obie strony. Jak już wspomniałem, przez to, że wymaga to już pewnej wprawy w widzeniu fotograficznym, wpływa to na nasz rozwój. Gdy stosujemy obiektywy stałoogniskowe, trzeba trochę więcej pokombinować, częste pokonywanie trudności jest bardziej twórcze. Poza tym, stały kąt widzenia, zwłaszcza standardowy, podobny do postrzegania świata gołym okiem (jak w obiektywach 35-50 mm) wymusza na nas koncentrację na kompozycji, treści i świetle. Proste efekciarstwo spowodowane użyciem ultra-szerokokątnego obiektywu przestaje istnieć. Dlatego szczerze zachęcam amatorów, chcących wejść na wyższy poziom zaawansowania, do częstej przesiadki na jeden, stałoogniskowy, jasny obiektyw – 35 lub 50 mm. Tak pracuje wielu świetnych fotoreporterów.
Drugim powodem używania „stałek” są ich parametry techniczne. Obiektywy stałoogniskowe są zwykle dość małe (poza ultrajasnymi konstrukcjami), poręczne i potrafią dać świetny obraz. Duża część z nich to tzw. szkła z charakterem. Rozmycie tła, czyli bokeh, podział głębi ostrości – czyli tzw. plastyka obrazu, miękkie lub bardzo ostre obrazowanie – stanowią często o subtelnych cechach, które są świadomie wykorzystywane przez najlepszych fotografów, by nadać ich fotografii indywidualnego, charakterystycznego tylko dla nich rysu, klimatu. Znam wielu fotografów, którzy używanie starego, ułomnego obiektywu w świadomy sposób przekuwali w atut i środek artystycznego wyrazu. Jeśli potrzebujemy bardzo małej głębi ostrości, to jasna „stałka” jest niezastąpiona.
Materiał: Sony Polska. Efekt „bokeh” uzyskany dzięki obiektywom o małej minimalnej wartości przysłony.
Jak podzieliłbym obiektywy stałoogniskowe?
Szerokokątne – czyli 12-35 mm.
Ten zakres najłatwiej i najskuteczniej zastąpimy szerokokątnymi zoomami – i tak też często robię. Gdzie się przydają takie obiektywy, zwłaszcza te najszersze? Przede wszystkim w pejzażu. W góry łatwiej jest zabrać małe i lekkie obiektywy stałoogniskowe, np. 17 mm zamiast zooma 16-35 mm. Osobiście przez lata korzystałem w terenie (w fotografii „akcji”) ze stałoogniskowego 20 mm, teraz często korzystam z 24 mm (lub odpowiednika dla APS-C).
Standardowe obiektywy stałoogniskowe
I tu, ku zaskoczeniu części moich kolegów, umieszczę nie tylko 50 mm, a cały zakres 35-60 mm. Pierwotnie obiektywem standardowym określało się taki, którego ogniskowa odpowiada w przybliżeniu przekątnej naświetlanej powierzchni, czyli obecnie najczęściej przekątnej używanej matrycy. Dla matrycy pełnoklatkowej, czyli o rozmiarach tzw. małego obrazka 24×36 mm będzie to (użyjmy Prawa Pitagorasa):
24² + 36² = 576 +1296 = 1872
√1872 = 43,266
Między innym dlatego za „standard” uważam nie tylko najczęściej tak określane 50 mm, ale też 35 mm.
Dlaczego? Wystarczy spojrzeć na fotografie i zobaczyć, że przecież tak w ten właśnie sposób widzimy. Obiektywów tych używam do reportażu oraz bardzo często do portretu. Trzeba jedynie uważać, by fotografowaniem twarzy z bliska ogniskową 35 mm nie zrobić komuś krzywdy…
Tu, przy portrecie przeskakujemy płynnie do kolejnego zakresu.
Krótkie „tele”, czyli nieco powyżej standardu – 75-105 mm
Obiektywy stałoogniskowe z tej grupy najczęściej używane są do portretu (poza optyką specjalistyczną, np. macro). Oczywiście najlepiej mieć obiektyw bardzo jasny, by lepiej kontrolować (i w większym zakresie) głębię ostrości. Przy tych bardzo jasnych – 1.4, 1.8 – będzie ona niezwykle płytka. I tu trzeba sobie zadać pytanie – czy aż tak płytkiej głębi potrzebujemy – zwłaszcza, że te najjaśniejsze „portretówki” będą zdecydowanie większe i cięższe, a przede wszystkim droższe. Może zysk z przeskoku f1.4 na f1.8 przy ogniskowej 85 mm nie jest wart rezygnacji z … kolejnego obiektywu, który możemy kupić za zaoszczędzoną kwotę?
Teleobiektywy – od 150 mm w górę
Jedynie najkrótsze z nich jasne, bywają używane w portrecie. Wszystko powyżej 200 mm to najczęściej obiektywy stałoogniskowe do sportu, przyrody, czasem krajobrazu. Klasycznym przykładem jest 300/f2.8, 400/f2.8, 500/f4.0.
Proszę przyjąć, że jest to wykaz orientacyjny – warto kombinować samemu. Twórcze eksperymenty nikomu nie zaszkodzą! Kiedy ja wykorzystuję obiektywy stałoogniskowe, które i kiedy – o tym w kolejnej części, już wkrótce.
Inne artykuły z serii:
JAKI OBIEKTYW WYBRAĆ? – RADZI MAREK ARCIMOWICZ, FOTOGRAF NATIONAL GEOGRAPHIC
5 komentarzy
Tylko tutaj kolega pisze wyżej że amator żeby nie był ciągle amatorem lepiej żeby zapoznał się ze stałka i poznał jej wady i zalety a nie ciągle tkwił z kitowymi i ciemnymi szkłami bo zapewne zomy z lepszą plastyka i jaśniejsze, są bardzo drogie
Co to jest „podział głębi ostrości – czyli tzw. plastyka obrazu”? :-)
Szkoda trochę, że artykuł nie mówi konkretnie po co mam wydawać kasę na np 35mm, skoro taki zakres pokrywa mój zoom. W zasadzie cała treść opiera sie na tym do czego używamy konkretnej ognikowej. Nie wyjaśnia natomiast nic w zakresie pytania „w czym sa lepsze od zoomów”. Sama światłosiła to trochę mało.
Co do ostrości obrazu, to przy dzisiejszych zoomach wzrost ostrości jest w zasadzie niezauważalny. Szczególnie przez tych, do których ten artykuł jest skierowany, czyli do laików. Pamiętajmy, że stałki są zdecydowanie droższe od zoomów. Jak mam wydać 2500zł za np 55mm f1,8, a za 1800zł mogę mieć sigmę 17-70 f2,8 to jaki sens jest wydawania więcej na jedną ogniskową?
Wiele osób mówi o tym, że stałki są najlepsze, ale nikt konkretnie nie mówi dlaczego. Ostrość i światłosiła za prawie 2razy tyle kasy to żaden argument. Obecne kity są ostre, bardzo kontrastowe, mają świetne powłoki i małe aberracje, czy niemal niezauważalną dystorsję.
Wszyscy wiemy, że stałki są lepsze, ale nadal nie wiem dlaczego. Tzn, ja wiem dlaczego, ale sam na własnej skórze musiałem przetestować zasadność używania stałek. A w zasadzie wymusiło to na mnie używanie obiektywów manualnych.
Co o amatorów zdecydowanie stałka nie jest dobrym wyborem. Oj tak, mówi się, że można podejść, lub oddalić się i bla bla bla. No… super. Tylko jak to zrobić na ulicy? Przykładowo chcemy sfotografować jakąś kamienicę. Stoimy na chodniku, mamy stałkę i patrzymy. Ok, podchodzimy do bramy, przykładamy aparat do oka i… kurcze nie mieści się. Ok, odchodzimy metr do tyłu. Ciągle za mało. Dupa. Dalej sie nie cofniemy, bo za nami ruchliwa ulica. Co pozostaje? Przejść na drugą stronę ulicy. Idziemy, a to…. zonk. Budynek się mieści ale między obiektywem a budynkiem mamy piękną architekturę miejską w postaci linii tramwajowej, snaków drogowych, słupa oświetleniowego i sznurka samochodów. Genialnie. Zdjęcia nie zrobimy.
Można powiedzieć – ok, ale przecież możemy wziąć 2-3 stałki. Serio? Na pokrycie zooma nawet 17-70 musimy użyć kilka stałek. To ja podziękuje. To już wole jednego zooma zamiast kilka obiektywów. Nie dość że trzeba bawić się w przekładanie (niby nie problem to prawda, ale po co) to jeszcze trzeba to nosić. A więc dodatkowa torba na obiektywy i w miasto. Gdzie sens? Gdzie logika? To już wolę na prawdę jednego zooma.
No i teraz – po co komu stałki, skoro wygodniejsze i praktyczniejsze są zoomy. A spadek jakości w porównaniu do stałek praktycznie niezauważalny. A jeśli jeszcze umiemy operować postprodukcją to nawet wady optyczne zoomów nie mają znaczenia, bo wszystkie zlikwidujemy na komputerze. A w przypadku obiektywów systemowych i pracyw JPEG zrobi to sa nas orpogramowanie aparatu automatycznie.
Droki kolego Zyrol81
Niestety, ale z całą stanowczością się z Tobą nie zgodzę.
Aby się nie rozpisywać- posiadam D750 i nosiłem na nim długi czas 35-70 2.8 nikkor, ostatnio nabyłem 50 1.4g i zoom tylko leży- dobrze to pokazuje ilość tzw. keeper’ów (zdjęć które zachowujemy) na oko licząc z zoom’a wychodziło mi jakieś 10-15%, a ze stałki blisko 35%.
Plastyka obrazu, swiatłosiła, zdolność rozdzielcza, separacja tła, kontrasty, wygląd nieostrości- wszystko jest lepsze w stałe.
Fakt, czasem brakuje szerokości czy przybliżenia, ale to już kwestia przyzwyczajenia.
Jeden woli pieczone ziemniaki,a inny frytki- kto co lubi.
Pozdrawiam
Piotr – jasne, że tak. Sam używam głównie stalek. Z tym że my mówimy z poziomu użytkownika dość zaawansowanego (po posiadanym sprzęcie i sposobie wypowiedzi wnioskuje, że zdjęć nie robisz od tygodnia). Z perspektywy jednak zwykłego amatora stałka nijak ma się w relacji do zooma. I mój komentarz był właśnie z poziomu amatora, a nie użytkownika zaawansowanego. Tu zoom wydaje się być bardziej przydatny ze względu na wygodę, funkcjonalność i możliwości. Jakość obrazu ma tu minimalne znaczenie. W zasadzie mało kto jest w stanie rozróżnić po zdjęciu czy było robione kitem, jakimś lepszym zoomem, czy stałką. Skoro my nie potrafimy, amator tym bardziej. Po co więc amatorowi jakość obrazu (której i tak nie widzi) skoro może fotografować wygodniej i szybciej.
Swoją drogą dla mnie dużo wygodniejsze i bardziej do ogarnięcia są obiektywy manualne lub półautomatyczne. I dużo lepiej mi się z nimi współpracuje niż z nowymi obiektywami automatycznymi. U amatora jest zupełnie odwrotnie – liczy się prostota. Zoomy są zdecydowanie prostsze niż jakikolwiek obiektyw stałoogniskowy.
Wydaje mi się, że tak należy patrzeć na obiektywy od strony użytkowników amatorskich – ma być prosto, szybko i funkcjonalnie.