Canon R6 – test aparatu, na który wielu czekało

16

Nikt chyba nie spodziewał się, że nowy aparat Canona może przynieść taką burzę. Szczególnie, że producent nic o nim nie wspominał, a w internecie pojawiało się wyłącznie kilka plotek. Po premierze jednak wszystko się zmieniło i o tym aparacie mówi się częściej niż o topowym EOSie R5… Czy zatem Canon R6 jest faktycznie tak dobry i czy warto się nim interesować? Do kogo jest on adresowany i komu sprawdzi się w pracy? Chyba najlepiej będzie wziąć go i przekonać się podczas wymagających testów w terenie.

Chciałbym zaznaczyć, że do testów została mi wypożyczona wersja przedprodukcyjna – a więc swego rodzaju prototyp, który może posiadać wady. W tekście wspomnę o tym jeszcze kilkukrotnie, ale chciałbym prosić, żeby ze względu na ten fakt nie wyrywać pojedynczych zdań z kontekstu. Mam nadzieję, że wkrótce dostanę model produkcyjny i będę mógł zaktualizować tę recenzję. Na wstępie chciałbym również podziękować wszystkim pytającym o ten aparat (m.in. na facebookowej grupie Canon-board). Choć nie byłem w stanie odpowiedzieć na wszystkie pytania i spełnić wszystkich próśb to myślę, że śmiało można powiedzieć, że ten tekst powstał razem z wami!

Dlaczego Canon R6 budzi takie zainteresowanie?

Odpowiedź na to pytanie zdaje się być w miarę oczywista. To aparat bazujący na podzespołach z topowej lustrzanki Canona 1Dx mark III (m.in. matryca i procesor obrazu są takie same). Można zatem spodziewać się topowych osiągów – i to za ułamek ceny wspomnianej lustrzanki. Canon R6 posiada prawdopodobnie wszystko, czego niektórym użytkownikom brakowało w EOSie R, czyli między innymi joysticka, podwójnego slotu kart pamięci czy też stabilizowanej matrycy. No dobra, ale przejdźmy do konkretów!

Dla kogo to jest aparat?

Zacznijmy może od tego, kto ma być docelowym użytkownikiem EOSa R6? Z konferencji „Reimage” to nie wynikało – ale szóstka w nazwie niesie oczywiste skojarzenia do lustrzanki, czyli Canona 6D Mark II. Nie jest to przypadkowe skojarzenie, bo według tego, co można przeczytać między wierszami to właśnie EOS R6 ma być swoistym spadkobiercą tej pół-zawodowej (lub też średnio-zaawansowanej) serii. Canon stawia ten korpus właśnie nieco pod kreską zarezerwowaną dla aparatów profesjonalnych. Czy to oznacza, że R6 nie nadaje się do profesjonalnej pracy i jest adresowany raczej do entuzjastów fotografii? Patrząc na specyfikację można śmiało powiedzieć, że więcej tu różnic niż podobieństw z serią 6D.

Typowe zlecenie fotoreportera – wiec powyborczy. Canon R6, mimo trudnych warunków, poradził sobie bez zająknięcia, a zdjęcia trafiły do ogólnopolskich mediów.

Jeśli chodzi o specyfikację to wyprzeda wspominaną lustrzankę o mile! Ewolucja tu jest słowem kluczem. Wspomniałem już też o sensorze i procesorze z Canona 1Dx mark III i to właśnie sprawia, że ten korpus nadaje się do profesjonalnej pracy jak żadna „szóstka” wcześniej. To, co różni go od 6D mark II, a stawia bliżej np. Canona 5D mark IV to między innymi to, że ma podwójny slot kart pamięci (obie SD) i joystick, którego nigdy wcześniej żaden reprezentant serii 6D nie miał. Dzięki tym usprawnieniom Canon R6 bez wątpienia może stać się pierwszym wyborem fotoreporterów, fotografów sportowych, czy też ślubnych. Canon R6 jest naprawdę sporym rozwojem w stosunku do wspomnianego 6D Mark II – i to porównanie chyba jednak nie ma tu prawa bytu… No ja bym nie porównywał :D

Budowa, uszczelnienia i ergonomia

Zacznijmy od budowy, o którą pytał m.in. Bartosz na grupie. Tu po raz kolejny pojawia się skojarzenie z Canonem 6D Mark II, korpus EOSa R6 budową jest do niego zbliżony – szkielet został wykonany z poliwęglanu i aluminium. Body w dotyku sprawia wrażenie naprawdę solidnego i myślę, że sporo zniesie. Jeśli chodzi o uszczelnienia przed wilgocią, kurzem czy pyłem to są one również na poziomie wcześniej wspomnianej lustrzanki.

Układ i rozmieszczenie klawiszy przypomina nieco ten znany np. z Canona 5D mark IV

Grip jest naprawdę ok, ale do tego Canon już nas przyzwyczaił. Menu standardowo – proste i przejrzyste. Co należy naprawdę pochwalić to powrót do klasycznego pokrętła przy przycisku SET, znanego m.in. z Canona 5D mark IV. Dodatkowo na korpusie pojawiło się trzecie pokrętło (pod które przypisałem ISO). „Control Ring” na obiektywie sprawia, że tego korpusu używa się niezwykle szybko i sprawnie. Dosłownie kilka chwil i cała guzikologia jest przystosowana pod indywidualne potrzeby. Wygoda i komfort użytkowania stoją tutaj daleko przed konkurencją!

Dual Pixel Autofocus II – nowy wymiar ustawiania ostrości?

Filip zapytał o śledzenie zwierząt i myślę, że to dobry moment, żeby pomówić o autofocusie ogólnie. Canon pochwalił się udoskonaleniem swojej (znanej i kochanej) technologii Dual Pixel – od teraz mówimy o jej nowej generacji (mk II). Tu po raz kolejny pojawia się flagowy Canon 1DX mark III, gdy go testowałem byłem pod ogromnym wrażeniem pracy autofocusa. Pisałem tam też o sztucznej inteligencji, która uczy się i potrafi też przewidywać, gdzie za kilka chwil będzie potrzebna ostrość. Kompletnie nie rozumiem, jak to działa, ale działa i to fantastycznie. Tą samą sztuczną inteligencję zastosowano w Canona R6!   Mówiąc w wielkim skrócie – autofocus pokrywa 100% kadru i praktycznie się nie myli. Jest tu ponad sześć tysięcy punktów (dokładnie 6072) i ponad tysiąc stref (dokładnie 1053 strefy). Przeważnie pracowałem wybierając priorytet „ludzie”, który skupia swoją uwagę nie tylko na twarzy czy oku, ale także potrafi rozpoznać sylwetkę i na niej skupić ostrość. Przełączenie trybu na „zwierzęta” cały system wyostrza swoje zmysły i skupia uwagę na sylwetkach i pyszczkach pupili. Nawet kiedy na plaży zza moich pleców wybiegł szalejący pieseł autofocus momentalnie go złapał i zdjęcie wyszło ostre. Aparat potrafi też przyczepić się do śledzonego obiektu/twarzy/oka i „pamięta” ten obiekt nawet jeśli na chwilę zniknie z kadru, czy się odwróci. Co jeszcze lepsze pracuje niemal w kompletnym mroku, a jego skuteczność została wyśrubowana do -6,5EV, co robi wrażenie.

Autofocus radzi sobie świetnie nawet wtedy kiedy pies radzi sobie nieco gorzej

Można zastosować małe uogólnienie – zdjęcia wychodzą ostre za każdym razem. Ok – może nie za każdym, bo akurat mój egzemplarz nie za dobrze radził sobie z przeszkodami. Czasami (mimo odpowiednich ustawień) wolał wyostrzyć przeszkodę niż interesujący mnie obiekt. Myślę, że to akurat wina softu i do czasu wypuszczenia korpusu na rynek będzie to poprawione.

Praca z adapterem EF

Przy okazji pytań o pracę autofocusa pojawił się też wątek pracy ze szkłami EF przez adapter. To było jedno z najpopularniejszych pytań! No i co tu wiele mówić – nie zauważyłem różnicy pracując na Canonie EF 70-200 2.8 IS II podpiętym przez adapter, a Canonem RF 24-70 2.8 IS. Oba pracowały wyjątkowo szybko i trafiały bez problemów robiąc naprawdę ostre zdjęcia. Jeśli zdecydujesz się na R6 to pamiętaj, że w zestawie nie ma adaptera EF i trzeba go dokupić osobno – szczególnie polecam ten z Control Ringiem, który jest dla mnie niesamowicie przydatną rzeczą.

Joystick

Mówiąc o Autofocusie nie można zapominać o jego wybieraku – czyli utęsknionym przez wielu joysticku. Lubię to rozwiązanie i używam go w moich prywatnych aparatach, ale przy tak dużej ilości punktów momentami było to nieco uciążliwe. Moim zdaniem dużo szybciej i sprawniej działał TouchAF w Canonie R i Canonie RP – choć nie był on pozbawiony wad i w rękawiczkach, podczas deszczu lub przy spoconych dłoniach potrafił płatać figle. Tutaj joystick jest rozwiązaniem pewniejszym, ale chyba nie aż tak szybkim i precyzyjnym jak ekran pełniący rolę gładzika. Kwestia indywidualnych potrzeb.

Nie kupuj statywu, wystarczy stabilizacja!

Kolejna rzecz, przy której rozwiązał się worek z pytaniami. „O co chodzi z tym 8EV jak ma tylko 5EV?” – z tego co zrozumiałem podczas konferencji – to stabilizacja matrycy ma skuteczność na poziomie 5ev, jednak po podłączeniu obiektywu Canon RF jej skuteczność może wzrosnąć do 8ev. Myślałem, że dotyczy to wyłącznie obiektywów ze stabilizacją, ale okazuje się, że niekoniecznie (i tu przepraszam wszystkich, których wprowadziłem w błąd w poprzednim tekście). Zapytałem przedstawiciela Canon Polska na jakiej zasadzie działa ta stabilizacja, jak łączenie obiektywu bez stabilizacji może zwiększać użyteczność stabilizacji matrycy – otrzymałem jednak jedynie lakoniczną odpowiedź, która niestety ale nie wyjaśniła tej kwestii, a jedynie potwierdza te informację.

Canon R6 poradzi sobie z długim czasem nawet kiedy zapomnisz statywu (czas naświetlania 1″)

Czy faktycznie da się osiągnąć to „mityczne 4 sekudny z filmiku”? Faktycznie podczas konferencji było mówione o tym, że możliwe jest fotografowanie bez poruszenia nawet przy czasie sięgającym aż 4 sekudny. Nie byłbym sobą, gdybym od razu tego nie sprawdził! Mój „test piwnicy” zadziwił nawet mnie – da się fotografować przy czterech sekundach.

„Test piwnicy” – zdjęcie naświetlane przez cztery sekundy. Ta stabilizacja jest fantastyczna!

Nie jest to może łatwe i potrzebowałem kilku prób, ale jest to możliwe! Choć tu takie drobne zastrzeżenie – jeśli przyjrzysz się rogom to możesz zauważyć tam drobne artefakty. Myślę, że to nieuniknione przy aż tak ekstremalnie długim czasie i fotografowaniu z ręki i chyba można przymknąć na to trochę oko. Przy nieco krótszych czasach nie zauważyłem takiego efektu – a trzeba przyznać, że ta stabilizacja otwiera małe wrota kreatywności i można po prostu robić rzeczy do tej pory nieosiągalne.

Stabilizacja pozwala również robić kreatywne kadry przy długim czasie naświetlania – np. podczas koncertu zespołu „Kwiaty”

Niestety, ale uznam za minus fakt, że po wyłączeniu matryca „lata” sobie wewnątrz podobnie jak np. w Sony A7 III. Liczyłem, że Canon zastosuje tutaj rozwiązanie znane m.in. z Nikona Z6 – czyli blokadę sensora po wyłączeniu aparatu. To drobiazg, detal, ale byłby naprawdę miły.

Użyteczne ISO w Canonie R6?

To też jedno z popularniejszych pytań w grupie, ale jest to jednocześnie pytanie, na które zawsze ciężko jest mi odpowiedzieć. Nie jestem osobą, która zwraca szczególną uwagę zwraca na szumy i przypatruje się im na powiększeniu 100%… Powiem więc tylko, że zastosowanie 20 megapixelowej matrycy i procesora Digic X daje dobre efekty i (jak dla mnie) ISO 25600 jest jak najbardziej akceptowalne! Choć to oczywiście też będzie zależało od warunków i od indywidualnych preferencji.

Szybki jak rewolwerowiec – ilość zdjęć na sekundę i wielkość buforu

Wspomniałem chwilę wcześniej, że ten aparat może świetnie sprawdzić się w rękach fotografów sportowych, czy fotoreporterów. Tam, gdzie liczy się ułamek sekundy przyda się szybka seria zdjęć i Canon R6 taką posiada! W trybie mechanicznej migawki można robić do 12 klatek na sekundę, w trybie migawki elektronicznej prędkość ta zwiększa się aż do 20 klatek! To świetne wyniki, szczególnie patrząc na te półkę cenową. Mając do dyspozycji takie narzędzie można być pewnym, że złapie się „tę” klatkę z „tym” idealnym momentem (mam nadzieję, że wiesz o czym mówię). Bufor starcza na 100 klatek (przy zapisie RAW na jednej karcie + JPG na drugiej). Więc ok – nie jest to 1DX mark III gdzie nie udało mi się zapchać buforu, ale nie można powiedzieć, że jest to zły wynik. Do większości zastosowań będzie nawet na wyrost! Co ważne, nawet po zapchaniu buforu aparat dość szybko go opróżnia. Może poprawiłbym jeszcze ten wynik gdybym używał kart ze standardem UHS-II, ale niestety nie miałem takich pod ręką i zapisywałem dane na Sandiscach Extreme Pro 64GB UHS-I.

Migawka mechaniczna, elektroniczna i hybrydowa – czym się różnią?

To pytanie zadał Marcin, ale też kilka innych osób. To tak naprawdę temat na osobny wpis, ale postaram się skrótowo i dość szybko wyjaśnić czym różnią się poszczególne tryby migawki. Migawka mechaniczna to dość podstawowa sprawa – fizycznie jej listki się zamykają w ustalonym przez nas czasie. Charakteryzuje się ona miłym dla ucha kliknięciem. Migawka elektroniczna jest za to bezgłośna, jednak w przypadku pracy przy sztucznym świetle może pojawić się rolling shuter (w skrócie: artefakty poruszających się obiektów) lub też banding (czyli m.in. czarne pasy na zdjęciu). Pierwszego nie zauważyłem, drugi czasami się pojawiał. Czy to duży problem? Nie wydaje mi się i pamiętając aktualizację 1.2.0 do Canona R jest nadzieja, że zostanie to jeszcze poprawione softowo w wersji produkcyjnej. No tak jest jeszcze migawka hybrydowa – czyli (jak sama nazwa wskazuje) łączy zarówno migawkę elektroniczna jak i mechaniczną. Mówiąc bardzo skrótowo: opcja ta pozwala wykorzystać zalety obu trybów migawki, ale niestety przenosi również wady obu rozwiązań. Ja głównie używałem pewnej i sprawdzonej migawki mechanicznej.

Elektroniczny wizjer, blackout i freez

Choć wizjer w EOSie R6 jest niemal identyczny jak w Canonie R to w Canonie R6 zwiększono jego odświeżanie co daje płynniejszy, bardziej naturalny obraz. Nie jest to jednak jedyna zmiana. Przy Canonie R sporo osób narzekało na blackout (czyli zaciemnienia pomiędzy klatkami przy serii zdjęć – ciemność, widzę ciemność!) i delikatnego freeza (efekt zatrzymania się klatki podczas robienia zdjęcia). Bałem się, że tutaj przy tak dużej szybkostrzelności będzie to bardzo denerwujące… na szczęście nie jest! Fakt – mój przedprodukcyjny egzemplarz miał akurat wadliwy wizjer* i pojawiał się drobny freez przy pierwszej klatce, jednak momentalnie znikał i w wizjerze widziałem już klatkę za klatką bez spowolnień. Jeśli chodzi o blackout to podobnie – przy pierwszej klatce można by się go doszukiwać, ale później już leciało! Przy elektronicznej migawce w ogóle tego nie zanotowałem – fotografując pojawiała się tylko biała ramka wokół zdjęcia, która informowała mnie o tym co zostało zapisane na karcie. Świetna sprawa!

*Wizjer w moim egzemplarzu bardzo słabo radził sobie z oddaniem kolorów, a w przypadku kontrastowych scen miejsca zacienione traciły detal i stawały się smoliście czarne. Co ciekawe po przekroczeniu ISO12800 obraz w wizjerze tracił płynność i zwyczajnie zaczynał przypominać film poklatkowy… Przedstawiciel Canona mówi, że „dziwne, u mnie działa” więc może to być wyłącznie wada tego konkretnego egzemplarza i nie pojawia się to w produkcyjnych egzemplarzach. Mam nadzieję, że wkrótce dostanę już normalną sztukę i będę mógł to potwierdzić.

„Czy potrzebna jest siatka akumulatorów na ślub?”

Pytanie od Marcina nie jest bezpodstawne. Producent na swojej stronie podaje, że bateria przy używaniu wizjera ustawionego na częstotliwość 120 kl/s starcza na 250 klatek… Specjalnie brałem to body na zlecenia, aby sprawdzić, ile będę w stanie zrobić zdjęć na jednej baterii. Pierwszego dnia na nowym (nie do końca naładowanym) akumulatorze Canon LP-E6NH podczas wiecu powyborczego zrobiłem nim około 1000 klatek i zmieniłem baterię mający jeszcze troszkę energii. Na zamiennikach, czy też starszych akumulatorach LP-E6 wynik jest odrobinę słabszy, ale wciąż podczas reportażu można nim zrobić nimi 700/800 klatek. Komentarz Marcina nieco mnie sprowokował i postanowiłem, że spróbuję wyznaczyć jakiś pierwszy rekord:

Nie oszczędzałem migawki – ale i tak trzeba przyznać, że to naprawdę dobry wynik akumulatora!

Jak już jesteśmy przy temacie energii to Andrzej zapytał, czy można ładować ten aparat przez USB jednocześnie go używając. Niestety nie można używać i ładować jednocześnie. Można go wyłącznie ładować z portu USB kiedy aparat jest w stanie spoczynku.

Robi się ciepło – czy Canon R6 się przegrzewa?

To niezwykle gorący temat w ineternecie! Canon dzień po premierze od razu przyznał, że aparat podczas filmowania w najwyższej rozdzielczości/klatkarzu potrafi się zagrzać. Pojawiła się nawet tabelka, do czego jaką rozdzielczość wykorzystać tak, żeby nie było to problemem. Są już też tacy, którzy wieszczą, że ten korpus to największy niewypał w historii i… dobra nie będę komentować mądrości internetowych ekspertów, bo to chyba mija się z celem. Jednak, jeśli czytałeś moje teksty to pewnie o tym wiesz, ja nie jestem filmowcem i skupiam się wyłącznie na fotografii (wybaczcie filmowcy, musicie poczekać na recenzję Alana – Cyfrowego YouTubera). Brałem Canona R6 wszędzie ze sobą jako podstawowy korpus i praktycznie tylko nim robiłem materiały. Pogoda dopisywała i czy to podczas wiecu, czy na plażowych mistrzostwach ja się smażyłem, a aparat nie! Próbowałem go zagrzać robiąc szybkie serie, serie za serią i to w pełnym słońcu. Działał bez zająknięcia! Przy zdjęciach nie powinien mieć więc żadnego problemu.

Canon R6 vs R5, R i RP

Ten wątek też bardzo często się pojawia i myślę, że wymaga drobnego komentarza. Starałem się to podkreślać w tej recenzji, ale wyszczególnię to jeszcze raz! Nowy Canon R6 nie jest żadną konkurencją dla Canona R5, Canona R czy Canona RP. To aparaty z różnych światów, do różnych zastosowań. Tak jak EOSa R6 wziąłbym do pracy reporterskiej, tak nie do końca jestem przekonany czy będzie się dobrze sprawdzał np. przy portrecie – do tego wolałbym jednak wybrać Canona R lub R5 m.in. ze względu na większą ilość megapikseli*. Tak samo sprawa ma się z malutkim Canonem RP, który byłby moim pierwszym wyborem gdybym był podróżnikiem i priorytetem byłaby dla mnie kompaktowość. Nie ma więc sensu zestawiać tych aparatów ze sobą i mówić, że R6 jest lepszy od innych, bo jest nowszy – żebyś mnie źle nie zrozumiał – jest w wielu kwestiach lepszy od swoich poprzedników, ale przy niektórych zastosowaniach może warto rozważyć jednak inne opcje. Cały czas chodzi o filozofię i to, żeby filozofia aparatu była zgodna z filozofią fotografa.

*Przy tym wątku pojawiło się sporo niejasności więc spieszę z wyjaśnieniem. Oczywiście, że R6 da się robić świetne portrety, ale moim zdaniem dużo lepiej sprawdzi się do tego Canon EOS R. Po pierwsze zaoszczędzone pieniądze można przeznaczyć na lepszy obiektyw, który zrobi większą różnicę, a po drugie te 10MPX więcej może przydać się przy drukach większych formatów, gdzie po prostu zacznie wychodzić brak rozdzielczości (szczególnie jak jakiś maniak zacznie patrzeć na te zdjęcia z kilku centymetrów). Mam nadzieję, że teraz ta kwestia jest jaśniejsza.

„Co już zdążyło Cię zdenerwować, a co pozytywnie zaskoczyło?”

Dość ogólnikowe pytanie od Artura, ale będzie dobrą okazją do podsumowania. Po wyjęciu aparatu z pudełka na pewno denerwuje pasek – znowu Canon dał cieniutki pasek, który przy nieco większym szkle staje się bardzo uciążliwy. Decydując się na ten aparat koniecznie dorzuć do koszyka porządny pasek, np. Peaq Design. Na pewno boli mnie też brak blokady pokrętła trybów. To kolejny drobiazg, który jednak denerwuje i zdarzyło mi się kilka razy zmienić tryb podczas wyciągania aparatu z torby, czy też przedzierania się przez tłumy fanów. Aparat tej klasy mógłby jednak mieć ten mały guziczek na pokrętle trybów.

Canonie naprawdę mogłeś dodać blokadę koła trybów w tym korpusie!

Jednak to głównie drobnostki, z którymi da się żyć i pewnie wiele osób nigdy nie zwróci uwagi. Może to już przez to, że mam swoje nawyki. Na pewno kilka rzeczy mnie pozytywnie zaskoczyło, jak choćby ustawienie przycisków, czy praca autofocusa. Nie da się na pewno przejść obojętnie obok najlepszej na rynku stabilizacji, która wyznaczyła nową granicę użyteczności otwierając przy tym drzwi dla kreatywnych ujęć przy długim czasie naświetlania.

Test Canon R5 – nowy superbohater w mieście >>

Czy warto?

Nie wiem, każdy musi zdecydować sam. To świetny korpus, który ma jednak kilka wad i ograniczeń – jak wszystko. Ale ma też ogromną ilość zalet, które w tym przypadku przeważają. Idealny aparat nie istnieje i nigdy nie będzie istniał, bo nie da się zaspokoić potrzeb fotografów z najróżniejszych dziedzin. Musisz zastanowić się, czego wymagasz od aparatu i czy ten jest zgodny z Twoją filozofią – z moją jest i naprawdę dobrze używało mi się go w pracy reporterskiej. Czy wybrałbym go na wyjazdy czy pod np. portrety*? Raczej nie, bo są do tego konstrukcje lepsze, jak np. wspomniany EOS R, EOS RP, czy też EOS R5. Dla mnie warto i gdybym miał wolne kilkanaście tysięcy to poszedłbym w system R bez mrugnięcia okiem. Trzeba przyznać, że Canon zrobił ogromny krok i walczy o miano lidera na rynku bezlusterkowców. Trzymam za nich kciuki i wciąż widzę ogromny potencjał w bagnecie RF.

Bestsellery 2021: TOP 10 aparatów według klientów Cyfrowe.pl >>

AKTUALIZACJA: Testowałem egzemplarz produkcyjny!

Wizjer był największą bolączką mojego egzemplarza testowego – ale tak jak się spodziewałem była to wada wyłącznie przedprodukcyjna. W normalnej/produkcyjnej sztuce radzi on sobie znacznie lepiej. Lepiej oddaje kolory, czerń nie jest tak smolista, nie zauważyłem też spadku płynności przy wysokim ISO (co we wcześniejszej wersji się zdarzało). Wspominałem również o drobnym freezie/blackoucie przy pierwszej klatce w serii – w egzemplarzu produkcyjnym również to zostało zminimalizowane. Co ciekawe autofocus zaczął lepiej omijać przeszkody (choć może to dlatego, że już się czegoś nauczył?) Podsumowując to chyba mogę powiedzieć, że wszelkie wady, które znalazłem podczas testów zostały poprawione i aparat mocno zyskał w moich oczach!

Podziel się.

O Autorze

Skupiam się głównie na reportażu i dokumencie. Doświadczenie zdobywałem pracując dla prasy, klubów, firm czy też klientów indywidualnych. Staram się dzielić swoją pasją poprzez pisanie o niej.

16 komentarzy

  1. Pytanie dla początkujących, Canon EOS 90D czy ten model Canon R6? Chcę robić zdjęcia fotoreporterskie z zacięciem na codzienność życia oraz od czasu do czasu przyrodnicze wypady na łowy ptactwa i dziczyzny?

    • To dwa kompletnie inne aparaty i wszystko zależy od budżetu. 90D jest ponad połowę tańszy i zaoszczędzone pieniądze można zainwestować w lepszej klasy optykę (która dodatkowo zyska powiększenie 1,6X co bardzo przyda się przy fotografii dzikiej natury). Jednak nie ma co się oszukiwać i R6 jest korpusem ze zdecydowanie wyższej półki i przy reportażach (szczególnie w ciemnych warunkach) lepiej sobie poradzi. Najlepszym rozwiązaniem byłby kupić oba ;)

    • Aleksandra Polkowska w

      To dlatego, że wyczerpała nam się już pula promocyjnych egzemplarzy, ale właśnie zatowarowaliśmy się w kolejną partię i dorzuciliśmy kilka sztuk do promo :) Spróbuj z tym samym kodem jeszcze raz, powinno teraz zadziałać.

  2. Rozczarowałem się że nie można używać powerbanka i pracować, w Sony tak od dawna jest!

    Niech w najnowszym sofcie dodadzą mocnej skompresowany 4k ale bez limitów jak w R5!

    P.S. Canon powiedział że nie jest to ta sama matryca co w 1dx III tylko podobna!

    • Aktualizacje do R pokazały, że Canon potrafi wprowadzać nowe funkcje do swoich aparatów – więc może i w tym przypadku tak będzie. Oby!

      Jeśli chodzi o matrycę to informację, że jest to matryca z 1DX III otrzymałem od przedstawiciela Canon Polska, który pisał to również na kilku facebookowych grupach. Prawdopodobnie jest tu sytuacja podobna jak w RP-6D2, R-5D4 – czyli matryce są bliźniacze, ale różnią się filtrami (co zrozumiałe ze względu na różnicę konstrukcyjne bezlusterkowców i lustrzanek).

  3. Przez 5 lat robiłem portrety za pomocą Canona 6D o i mi taka rozdzielczość wystarczała i ta matryca w R6 bardzo mnie ucieszyła, bo wreszcie będzie sensowny model pod moje wykorzystanie. Jestem ciekaw jak bardzo widoczna jest różnica pomiędzy tymi dwoma aparatami patrząc pod kątem jakości obrazka pod lupą. Jakby ktoś miał dylematy czy ten aparat aby faktycznie nie nadaje się do portretów to rozwieję wątpliwości i polecę kanał yt Irene Rudnyk. Nagrała parę odcinków z sesji portretowych przy pomocy R6 i efekty są bardzo obiecujące.

    A tak ogólnie to brawo za tak rzeczowy test. Dzięki zwłaszcza za pokazanie ile bateria potrafi wytrzymać. Bardzo napawa mnie to optymizmem , bo potwierdzają się moje przypuszczenia co do postępów w tej dziedzinie. Może wreszcie gawiedź przestanie ujadać wróżąc z fusów lub powołując się na inne marki.

    • Wydaje mi się, że się źle zrozumieliśmy. Oczywiście, że R6 da się robić portrety, ale moim zdaniem dużo lepiej sprawdzi się do tego Canon EOS R (który w dodatku jest tańszy). Bo 20MPX jest wartością wystarczającą, ale problem może pojawić się przy drukach większych formatów, gdzie po prostu zacznie wychodzić brak rozdzielczości (szczególnie przyglądając się zdjęciom pod lupą ;) )

  4. A ja mam całkowicie inne pytanie i bez posiadania aparatu pewnie nie da się na nie odpowiedzieć. Chodzi o ustawianie punktu autofocusa.
    W R dało się ustawić punkt autofocusa panelem dotykowym. Panel dotykowy można było ustawić żeby punkt autofocusa ustawiał się tam gdzie dotkniemy (bezwzględnie) lub przesuwał się tyle ile przesuniemy (względnie). Przesuwanie bezwzględne porównałbym do tablwtu graficznego, względne do myszki komputerowej. Oba rozwiązania nie za bardzo mi pasowały.
    Wpadłem na pomysł że świetne byłoby gdyby zrobili to tak, jak są gałki analogowe w padach do konsol do gier. Dopóki przesuwamy gałkę (palec po panelu lub teraz joystick) punkt się przesuwa, im bardziej gałkę (itd.) przesuwamy tym szybciej punkt się porusza- jak chcemy precyzyjnie to przesuwamy lekko, jak chcemy szybko to mocno.
    Da się takie coś ustawić w R6? Dzięki za odpowiedź :)

    • Jeśli dobrze rozumiem pytanie to tak – joystickiem da się przesuwać i ustawić punkt autofocusa. Choć przyznam, że nie zauważyłem żeby siła nacisku miała wpływ na szybkość przesuwania się punktu AF.

Zostaw komentarz

izmir escort