Przyznam, że kiedy po raz pierwszy wziąłem do ręki Canona R6, zacząłem zastanawiać się nad tym, co można było zrobić lepiej? Co takiego lepszego oferuje Canon R5? Po kilku tygodniach dostałem na testy również Canona R5 i zrozumiałem… Mnie osobiście oba te aparaty naprawdę zachwyciły możliwościami i nie dziwię się, że znalazły tylu odbiorców. Który wybrać?
Canon R5 i Canon R6 – dużo je łączy, a jednocześnie tyle samo dzieli. Aparaty dość wyjątkowe, będące odpowiedzią na potrzeby fanów Canona, które pozwoliły japońskiemu producentowi wrócić na szczyty list sprzedaży. Razem z Adamem Trzcionką zastanawiamy się, czy warto dopłacać do droższego Canona R5, czy może lepiej wybrać tańszego Canona R6? Kto powinien wybrać jaki model? Warto przeczytać artykuł do końca, bo znajdziesz tam kod rabatowy do sklepu Cyfrowe.pl!
Canon R6 czy Canon R5? Który jest lepszy?
Zacznijmy jednak od tego, że uważam, że nie ma sensu zagłębiać się szczegółowo w specyfikację obu tych modeli. Są one dość do siebie zbliżone, ale jednocześnie niosą kilka różnic. Chciałbym się tu skupić jednak na praktyce, a jeśli interesują Cię doświadczenia z tymi modelami, to opisywałem je już wcześniej w dedykowanych artykułach:
Co Adam Trzcionka trzyma w torbie?
Adama chyba nikomu nie trzeba przedstawiać. To jeden z topowych fotografów ślubnych w Polsce. Po premierach R5 i R6 „przesiadał się” na Canony z bezlusterkowców Sony. Obecnie w swojej fotograficznej torbie trzyma aż… trzy Canony R6 (choć na reportaże bierze dwa, a jeden jest na zapas i na razie nie pracuje) i tylko jednego Canona R5. Skąd ta dysproporcja w siłach? O tym za chwilę.
Początkowo naśmiewałem się z Canona R6 i kompletnie nie czekałem na tę premierę. Bardziej interesował mnie Canon R5 – mówi Adam, który w swojej karierze sporo korzystał z duchowych poprzedników R5-tki, czyli lustrzanek z serii Canon 5D. Jeśli ktoś dobrze poszuka, to pewnie jeszcze znajdzie moje komentarze, gdzie nazywam ten aparat mydelniczką; przedstawicielem serii 1000d; czy porcelaną, którą trzeba opakować w folię bąbelkową przed włożeniem do plecaka – śmieje się. Po pierwszych testach wszystko się jednak zmieniło.
Adam na ślub bierze Canona R6! Ja wolę jednak Canona R5…
No ale właśnie, dlaczego Adam wybiera chętniej R6, zamiast R5? Ja nie wiem, bo mając oba, wybrałbym jednak Canona R5, który bardziej przemawia do mnie swoimi możliwościami. Porównajmy więc oba te aparaty pod różnymi względami i sprawdźmy, który wypada lepiej w danej kategorii. Gotowy? To zaczynamy!
Budowa i ergonomia
Choć przed premierą Adam zwiastował „mydelniczkowatość i porcelanowość” to dziś mówi coś zupełnie innego – Canon R6 to bardzo dobrze zrobiony korpus. Sprawia wrażenie solidnego. Pracuje na nim od jesieni 2020 i faktycznie to się potwierdza. Nie jest to może ta sama półka, co droższy Canon R5, jednak naprawdę nie można niczego zarzucić R6 – podkreśla jeden z najbardziej rozpoznawalnych fotografów ślubnych w Polsce.
Muszę się zgodzić z Adamem. Canon R6 to faktycznie porządny, uszczelniony model. Choć w bezpośrednim porównaniu z Canonem R5 czuć różnicę na korzyść tego droższego. Przejawia się ona również w szacowanej żywotności migawki, która dla R6 wynosi 300 tys. klapnięć, a dla R5 aż 500 tys. klapnięć. Canon R5 ma większą deklarowaną żywotność migawki, co pozwala przypuszczać, że jest wykonany jeszcze solidniej i popracuje być może dłużej. – dodaje fotograf ślubny, Adam Trzcionka.
Canon R5 w moim odczuciu jest też nieco wygodniejszy. Nie wiem, czy to przez rozmiar, czy też wpływ ma na to inaczej wyprofilowany grip, jednak znacznie lepiej w dłoni leży mi ten droższy model. Canon R5 ma lepszy chwyt, lepszy wizjer, ale te z Canona R6 (tak wizjer jak i uchwyt) są dla mnie same w sobie znakomite i absolutnie wystarczające i wygodne – zapewnia Adam Trzcionka.
Matryca – zaleta i wada jednocześnie
Matryca w Canonie R6 ma 20Mpx, a Canon R5 aż 45Mpx. Czy 20 to mało? Nie, i tu zgadzamy się z Adamem, który dodatkowo podkreśla, że jest to w zupełności wystarczające, szczególnie w reportażu ślubnym. Spokojnie można robić z tego spore druki. Obaj staramy się raczej nie kadrować zdjęć, ale jeśli już się zdarzy, to nie ma tu problemu, żeby uciąć nawet i o połowę – bo 10Mpx to nadal wystarczająco, żeby zrobić dobrej jakości wydruk np. 10×15. Ogromną zaletą jest za to waga tych plików, które są… Nieporównywalnie mniejsze, a to też ma znaczenie przy kilku tysiącach klatek jednego dnia.
Zdjęcia z Canona R5 zajmują faktycznie sporo więcej miejsca, ale nie ma czemu się tu dziwić. Aż 8192×5464 pikseli, kontra 5472×3648. Tak, Canon R6 na dłuższym boku ma mniej więcej tyle pikseli, co R5 na krótszym boku. Dzięki temu dostajemy nieporównywalnie więcej detalu – mówi Adam – z drugiej strony pracuję w dniu ślubu bardzo intensywnie, niemal bez wytchnienia, więc także gramaż plików z Canona R6, lekkich jak piórko, przy kilku tysiącach klatek ma ogromne znaczenie.
Dla mnie jednak tak duży sensor jest zaletą z innego powodu. Choć faktycznie rzadko kadruję zdjęcia, to zdarzają mi się zlecenia dla mediów, gdzie przydałby mi się bardzo długi obiektyw – np. kiedy ląduje niespodziewany samolot… żadnego supertele oczywiście nie posiadam (a dla kilku zleceń w roku naprawdę nie opłaca mi się go kupować – wypożyczenie nie wchodzi w grę, bo to tematy zbyt pilne). Dlatego też możliwość wycięcia fragmentu z ogromnego kadru, przy jednoczesnym zachowaniu jakości i detalu jest czymś, co mnie przekonuje. To może i ekstremalne sytuacje, ale właśnie wtedy aparat ten może uratować nam ty… skórę, skórę może nam uratować.
Jak z szumami?
Jeśli jesteśmy już przy matrycach i ich rozdzielczościach, to nie sposób nie wspomnieć tu o szumie. Przyjęło się, że matryce, które są „mocniej napakowane pikselami”, zdecydowanie mocniej szumią. Tutaj… się to w gruncie rzeczy potwierdza. Canon R6 generuje zauważalnie mniejszą ilość szumów. Choć trzeba też pochwalić Canona, bo zrobił coś naprawdę niezwykłego przy R5. Szum w Canonie R5 może i pojawia się nieco szybciej i jest bardziej widoczny, ale nie są to aż tak duże różnice, jakich można by się spodziewać, patrząc na tę ogromną różnicę w ilości megapikseli.
Do ISO 25600 jest dość podobnie z przewagą Canona R6, a naprawdę dużą różnicę widać przy 51200, które w Canonie R5 jest raczej nieużywalne (kiedy obrazek z tańszego R6 wciąż daje sobie spokojne radę). Tu Adam ma rację i w przypadku fotografii ślubnej ten mniejszy szum od razu na wyjściu z pewnością przyspiesza i ułatwia pracę. Sytuacja jest bardzo podobna, co w przypadku Canona 6D i Canona 5DIII – ten pierwszy miał mniej szumu, jednak drugi oferował znacznie więcej detali.
Brawa należą się jednak obu korpusom, bo względem poprzednich generacji widać tu duży postęp. Adam powiedział mi, że obrazek z Canona R5 po przeskalowaniu do 20Mpx jest nie do rozróżnienia z tym generowanym przez Canona R6.
Wizjer
Oj warto poruszyć tę kwestię! Moim zdaniem wizjer w R5 to absolutna poezja i ustępuje tylko Canonowi R3. Niczemu więcej. W tej kwestii się zgadzamy, pojawia się jednak jedno „ale”. Adam, choć docenia wizjer w R5, to twierdzi, że ten z R6 mu w zupełności wystarcza. To świetny i wystarczający wizjer – mówi Adam o Canonie R6. Fakt, może i wystarcza, jednak od kiedy spojrzałem w ten z Canona R5, to było to coś. Przyznaję, że byłbym w stanie dopłacić do R5 tylko ze względu na ten wizjer.
Autofocus, stabilizacja i responsywność obu aparatów
W teorii Canon R6 ma minimalnie czulszy autofocus od Canona R5. Ich czułość jest określana odpowiednio na 6,5EV i 6EV. Czy różnicę tę da się wyczuć podczas pracy? Adam mówi, że naprawdę nie widzi żadnej różnicy między tymi korpusami podczas ślubów i wesel. Mam dokładnie takie same odczucia, autofocus w obu przypadkach działa równie szybko i precyzyjnie. Stabilizacja w obu korpusach działa tak samo wydajnie. To samo dotyczy responsywności całego aparatu i prędkości ich działania. Włączają się błyskawicznie, wybudzają się tak samo szybko. W porównaniu do konkurencji czuć różnicę i to przydaje się w pracy – dodaje Adam.
Akumulator
Oba te aparaty zasilane są przez akumulatory nowego typu – Canon LP-E6NH i są kompatybilne ze starszymi generacjami (jak LP-E6H, czy LP-E6). Nowe ogniwa są jednak wydajniejsze i pozwalają na wykorzystanie pełnego potencjału aparatów. Co ciekawe, według specyfikacji Canon R6 ma nieco lepszy współczynnik pracy na jednym ładowaniu – 380 zdjęć na wizjerze w R6 i 320 w R5. Standard, według którego liczona jest wydajność na akumulatorze, jest już nieco przestarzały i w bezlusterkowcach większą uwagę należy zwracać na czas pracy, a nie ilość klatek. Jednak może ma on jednak faktycznie przełożenie w pracy? Otóż… Nie. Byłem dość zdziwiony, że aparatem z wyższą rozdzielczością i lepszym wizjerem optycznym jestem w stanie zrobić więcej zdjęć – wspomina Adam Trzcionka – ciężko mi oszacować dokładną ilość klatek, ale były to okolice nawet 10-15%.
„Moim zdaniem Canon R6 ma wszystko czego potrzeba”
Gdybym miał wybrać tylko jeden? Zadajesz trudne pytania – śmieje się Adam – oba są naprawdę świetne i ciężko mi wybrać jeden. Chyba jednak skłaniałbym się tu ku Canonowi R6. To 20Mpx, które oferuje, w zupełności mi wystarcza. Dzięki temu mam sporo mniejsze pliki, a jestem raczej osobą, która nie oszczędza migawki podczas ślubu. Ta „mała” matryca to też fenomenalne wysokie ISO już na wyjściu.
ISO jest fenomenalne, czyste, ze świetnym kolorem. Używam swobodnie 12800, gdy trzeba także 25600. Ponieważ moje poszukiwania w trakcie reportażu opierają się w dużej mierze na pracy przysłoną, w tym jej wysokimi wartościami, ISO ma dla mnie znaczenie kluczowe. Są dwa sloty, relatywnie tanich i bardzo popularnych kart SD. No i, co dla mnie również ważne, to cena tego korpusu. Jest on tańszy, a to daje mi większy komfort psychiczny w pracy. Tańsze narzędzie równa się dla mnie większej swobodzie, nie muszę się z nim obchodzić jak z jajkiem.
„Canon R5 to inwestycja, która się zwróci”
Gdybym ja miał wybierać to mimo wszystko wybrałbym Canona R5. Jest kilka powodów. Absolutnie najważniejszym jest ten cudowny wizjer. Tu bym mógł tak naprawdę postawić kropkę, bo dla mnie to jest dealbreaker. Jednak nie mogę nie docenić również tych 45Mpx, które dają większe możliwości cropowania w skrajnych i często nieprzewidzianych sytuacjach. R5 ma zdecydowanie bardziej precyzyjny balans bieli; oczywiście fenomenalną ilość detalu, świetną rozdzielczość przy znakomitym jak na tę ilość megapikseli ISO. Dla ludzi, którzy mocno dokadrowują swoje zdjęcia, ja nie należę do tej grupy, musi to mieć znaczenie. – podsumowuje Adam.
Jako fotoreporter pracuję czasem w deszczu, śniegu, czy monstrualnym kurzu, a tu lepszych poziomów uszczelnień i pancerności duchowego następcy serii 5D nie sposób przecenić. Sama migawka również powinna wytrzymać w tej pracy sporo więcej, bo według Canona aż o 200 tysięcy (a pamiętajmy, że Canony bardzo często przekraczają kilkukrotnie ilość szacowanych klapnięć). Myślę, że to po prostu lepsza inwestycja, która się zwróci z czasem.
Dla mnie, ale to subiektywne odczucie i trudno mi je uzasadnić technicznie, choć naturalnie błyskam zdalnie z kilkoma fleszami w trybie manualnym, klatki z R5 wyglądają nieco lepiej od tych z R6, plany są lepiej wypełnione błyskiem. Podobne odczucia miałem, gdy używałem D3 i D750, zdecydowanie wolałem błyskać z D3. – dodaje doświadczony fotograf ślubny.
R-emis? Raczej różne potrzeby
Odpowiedź Adama była dość prosta do przewidzenia wybrał on Canona R6. W moim przypadku… było kompletnie odwrotnie, bo wybrałbym Canona R5. Podsumować można to tylko i wyłącznie w jeden sposób – każdy z nas, fotografów, ma swoje preferencje i rzeczy, na które zwraca uwagę. Jeden woli truskawki, a drugi schabowego. Na pytanie, który jest lepszy, czy który Ty powinieneś wybrać, nie ma tak naprawdę jednej, jedynej, właściwej odpowiedzi. Wybierz to, co bardziej pasuje Tobie!
Kod rabatowy tylko dla czytelników
Kup ulubiony aparat Adama Trzcionki czyli Canon R6 taniej o 500 zł w sklepie Cyfrowe.pl! Przy składaniu zamówienia podaj kod BLOG500CANON (ważny do 31.05.2022 lub wyczerpania zapasów). Obowiązuje na zakup body i zestawu:
Jeden komentarz
Dzięki Adam za szczerą recenzję, teraz tylko decyzja czy R6 czy R6 Mark 2 :)