Mówią, że amator martwi się o sprzęt, profesjonalista o pieniądze, a mistrz o światło. Dlatego, gdy wychodzisz z aparatem w plener, spójrz w niebo, potem na swój ekwipunek i zastanów się, jak promienie słońca zamienić na własny sukces. O pieniądze nie musisz się martwić, bo narzędzia do kreowania światła, o których będzie mowa, to jedne z najtańszych fotograficznych gadżetów.
W poprzedniej notce pisałam o tym, czym kierować się przy wyborze blendy, jeśli chodzi o jej rozmiar, kształt i cenę. Przyszedł czas na to, żeby wybrać jej kolor. Do wyboru jest złoty, srebrny, srebrno-złoty zygzak tzw. sunfire wave, czarny, biały lub biały-trasparentny, czyli dyfuzor. Kolory te występują najczęściej w parach, ale są też zestawy z 5 płaszczyznami. Każdy z nich daje na zdjęciu inny efekt.
Czy potrafiłbyś odróżnić, z użyciem jakiego koloru zostały zrobione poniższe zdjęcia?
Jak działa srebrna i złota blenda?
Srebrna blenda w plenerze, jeśli ustawisz ją w dobrym miejscu, może wręcz zastąpić lampę. Spójrz na zdjęcie niżej. Zależało mi na tym, żeby zrobić portret mojej modelce na ciekawym tle, a za takie uznałam ścianę baru przy plaży. Niebiesko szare panele idealnie się do tego nadawały. Jednak, żeby nie było nudno, dodałam fotografii smaczku za pomocą ostrego światła. Takiego, które nie zalało całego kadru, lecz oświetliło tylko jego fragment. Modelka stanęła w cieniu, a asystentka z blendą na oświetlonym słonecznym światłem chodniku.
Srebrna płaszczyzna odbija ostre światło, które mocno zarysowuje kształty i rzuca głębokie cienie. Efekt jej użycia podobny jest nieco do światła uzyskiwanego za pomocą beauty disha (nakładki na studyjną lampę uwielbianej przez fotografów mody). Kolory na zdjęciu są raczej chłodne, mimo że w otoczeniu dominowały ciepłe, poranne barwy.
Ważną cechą światła, którą należy przy tej okazji wspomnieć jest to, że zabarwia się ono od płaszczyzny, na którą pada i od której się później odbija.
Gdybyśmy do tego samego zdjęcia użyli blendy w kolorze złotym, wszystko miałoby żółtawy odcień. Spróbowałam na sesji i tego wariantu. W tym przypadku kolor złoty zupełnie się nie sprawdził – w przeciwieństwie do zdjęć robionych na piasku i nad brzegiem morza (przykłady w nagłówku i poprzedniej notce: „Jak za kilkadziesiąt złotych robić lepsze portrety w plenerze”). Szaro niebieskie tło w momencie, gdy padło na nie żółte światło, zrobiło się dziwnie mdłe, a blondwłosa modelka stała się pomarańczowa. Niektóre tlenione blondynki, za taki odcień włosów byłyby skłonne zabić tak samo fryzjera jak i fotografa. Z kolei przy srebrnej blendzie, lubią pokazać się zmarszczki. A więc uważaj posługując się nią, jeśli masz dojrzałe modelki i klientki.
Modelowanie świateł i cieni
Biała blenda nie ma takiego „turbodoładowania” jak srebrna czy złota. Nie zacznie świecić snopem białego światła, nawet jeśli źródło światła jak i płaszczyzna odbijająca będą ogromne. Służy ona raczej do „modelowania” niż „świecenia”. Nie zastąpi ci lampy. Może jednak wyrównać światło padające na modelkę i rozjaśnić cienie, jakie tworzą się na jej ciele.
Są sytuacje, kiedy miękkie światło jest wskazane. Kiedy chcemy stworzyć delikatne zdjęcie w pastelowych barwach albo mieć widoczne wszystkie szczegóły nawet w ciemnych miejscach. Przystawiamy wtedy blendę do zacienionego miejsca, żeby je doświetlić i „wyciągamy” z cienia schowane w nim detale. Miękkie światło lubią zwłaszcza starsze damy, bo dzięki niemu nie rysują się aż tak mocno niektóre linie na twarzy.
Z jednej strony, zdjęcia o wyrównanym kolorycie i bez ostrych cieni wydają się ogólnie ładniejsze, a z drugiej, cienie to nie zawsze zmarszczki i worki pod oczami. Cienie służą fotografowi do rysowania konturów postaci. Na poniższym zdjęciu słońce, świecąc dosyć mocno z boku, narysowało na ramieniu modelki ciemną linię. Gradient ten sprawia, że ręka wydaje się bardziej trójwymiarowa, a rozjaśnienie jej białą blendą, spowodowało, że stała się wizualnie odrobinę grubsza. Nie chcemy pogrubiać na zdjęciu takiej ładnej dziewczyny. W tym wypadku ostre światło jest ok.
Czarna blenda, jak łatwo się domyślić jest przeciwieństwem białej. Gdybyśmy po lewej stronie zdjęcia umieścili czarną płaszczyznę, cienie na policzku modelki byłyby jeszcze wyraźniejsze.
Jak manewrować blendą, żeby nie zrobić „krzywdy” modelce?
Przede wszystkim uważaj z ostrym światłem odbijanym od dołu, bo możesz w ten sposób narysować komuś zmarszczki lub wory pod oczami, których w rzeczywistości tam nie ma! Słońce świeci nad nami, więc odruchowo podkładamy blendę lekko od dołu. Tymczasem żeby „puścić zajączka” wcale nie musisz układać blendy prosto pod słońce. Możesz chwycić ją nad głową tak jak moja asystentka na poniższym zdjęciu.
Biała blenda na ratunek nierównościom i defektom skóry
Doświetlając czyjąś twarz blendą musisz też uważać na niekontrolowane odblaski. Równo oświetlona cera wygląda lepiej niż taka „w ciapki”. Żeby pozbyć się odblasków na twarzy, musisz manewrować blendą na różne strony aż do skutku i uważnie patrzeć, jak zmienia się twarz i skóra pod wpływem światła. Możesz też poprosić modelkę o to, żeby stanęła inaczej lub przekręciła głowę w inną stronę. Czasami już kilka stopni robi różnicę i osoba fotografowana wygląda lepiej. Na zdjęciach niżej widać jak to działa. Pierwsze zdjęcie zostało zostało zrobione z jedną blendą – srebrną. Podczas kolejnych ujęć dołożyłam z boku blendę w kolorze białym i poprosiłam modelkę, żeby obróciła się o kilka stopni. Wszystkie niedoskonałości na skórze zniknęły tylko za sprawą oświetlenia, bez najmniejszego retuszu i obróbki.
Sunfire wave – złoty środek dla fotografa
Miękkie światło to nie moja domena. Najczęściej używam srebrnej blendy, w drugiej kolejności złotej. Czasami jednak nie potrafię się zdecydować, która z nich pasuje mi bardziej. Bywa, że srebrna daje za chłodne kolory, a złota za ciepłe. Przydaje mi się w takich sytuacjach płaszczyzna w srebrno złoty zygzak tzw. sunfire wave. Łączy ona w sobie zalety obydwu tych kolorów i niweluje wady, które pojawiłyby się, gdyby użyć tylko jednego z nich. Wygląda naturalniej, świeci łagodniej i odbija mniej światła od srebrnej i złotej. Jest za to bardziej „konkretna” od białej. To złoty środek.
Blenda 5 w 1 czy tradycyjna?
Na pewno jest szalenie istotne, żeby mieć wszystkie kolory blend w swoim fotograficznym wyposażeniu i nauczyć się ich używać w zależności od sytuacji na sesji.
Produkt 5w1 z jednej strony może być lubiany przez kogoś, kto nie przepada za noszeniem w plener zbyt wielu klamotów, ale używanie go potrafi spowolnić przebieg sesji. Blendę można obracać z jednej strony na drugą, ale żeby poświecić tym, co jest w środku, musisz rozpiąć ją całą, przerzucić materiał na lewą stronę i znowu go zapiąć. Gdy robisz to na wietrze, wszystko „leci z rąk” i zabiera czas. Osobiście wolałabym kupić sobie dwie blendy. Jedną złoto-srebrną a drugą białą ze srebrno złotym zygzakiem na odwrocie. Dwie czy jedna – miejsca zajmują prawie tyle samo, a zdjęcia robi się dużo sprytniej. Poza tym, nie zawsze uda się zrobić dobre zdjęcie tylko za pomocą jednego źródła odbicia. Najfajniejsza zabawa zaczyna się wtedy, kiedy mamy światło z różnych stron i możemy nim „żonglować”.
Serdeczne podziękowania dla Agaty za pozowanie i Kasi za pomoc z oświetleniem! :)
2 komentarze
wspanialy artykul, dziekuje!
Świetny tekst, rozwiał wszystkie moje wątpliwości. Też opoaiwdam się za tezą, że lepiej mieć dwie sztuki, zawsze mozna połączyć ich efekty w jednym kadrze. Pozdrawiam Paweł Heczko