Jak robić lepsze zdjęcia? Spróbuj wyzwania foto Tookapic!

1

„Szkoleniowcy go nienawidzą! Znalazł niezawodny sposób, by poprawić jakość swoich zdjęć, a teraz dzieli się nim z Tobą”! Zacznę prowokacyjnie – czy jesteś osobą zadowoloną ze swoich zdjęć? Czy często zdarza Ci się zrobić dobre zdjęcie? Poznaj nowy sposób, na rozpoczęcie niebywałej przygody z fotografią. Już dziś warto zacząć przygodę z Tookapic.

Jak robić lepsze zdjęcia z Tookapic? Poznaj lepiej tę platformę

O tym, jak Darth Vader uczynił mnie fotografem, czyli o projekcie „365” i portalu tookapic.com

Każde z nas ma aparat. Każde z nas robi zdjęcia. Ale czy to czyni nas fotografami, Fotografami, fotografikami? Dla niektórych odpowiedź jest prosta – robię zdjęcia, więc jestem fotografem. Podążając tym tokiem myślenia, można uznać „podnoszę siaty z zakupami, zatem jestem kulturystą!” Ale wróćmy do fotografii.

Początki, czyli duża, czarna cegła

Jak wiele osób przede mną, a i zapewne wiele osób po mnie – gdy tylko kupiłem aparat, nie wychodziłem bez niego z domu, a gdy tylko się to zdarzyło, napotykałem sytuacje, które ABSOLUTNIE trzeba było sfotografować. No bo czy chłopak biegający w stroju wiewiórki po krakowskich plantach, w towarzystwie grupy roześmianych kolegów (wyglądało to na przegrany zakład, albo na dobry początek wieczoru kawalerskiego!) to nie obrazek, który chcielibyśmy uwiecznić? Nauczony kilkoma tego typu sytuacjami, wkleiłem „aparat” do obowiązkowej listy „telefon portfel klucze” sprawdzanej przed wyjściem z domu. Do tego naładowana bateria (każde urządzenie na prąd działa lepiej, gdy podany jest prąd), karta pamięci (i backupowe, odpowiednio w bocznej kieszonce torby i portfelu), ewentualnie jakiś dodatkowy obiektyw…
…a po kilku miesiącach zorientowałem się, że niby noszę ten aparat, ale wyciągam go z torby coraz rzadziej. I wcale nie udaje mi się robić dobre zdjęcia. Wszystko opanowane – ekspozycja, ISO, jak ustawiać parametry, jaka wartość przysłony, jak idealnie wyostrzyć zdjęcie. Ale czegoś jednak brakuje w całej tej układance.

A przecież nie o to chodzi, żeby MIEĆ aparat cyfrowy, tylko żeby korzystać ze sprzętu posiadanego, ucząc się robić coraz to lepsze zdjęcia. Po prostu fotografować a nie kombinować.

Odchudzanie sprzętu – dobre zdjęcie nie oznacza dużego bagażu

Stąd – krótka droga do zmiany aparatu, sprzedałem lustrzankę i niemal tego samego dnia zamówiłem bezlusterkowca z podstawowym obiektywem i odpowiednik 50mm f/1.8, czyli niemal dokładnie taki sam zestaw, jaki miałem dotychczas. Tylko o połowę lżejszy i mniejszy. Skok jakości zdjęć, który dokonał się dzięki tej decyzji, był zaskakująco wielki. Szeroko otwarta przysłona, płytka głębia ostrości i piękny bokeh dały nowe możliwości. Ale apetyt rośnie w miarę jedzenia. Wciąż czułem się jedynie „pstrykaczem”, jednak aparat znacznie częściej lądował w mojej dłoni, aniżeli wylegiwał się na dnie torby czy plecaka. Przynajmniej częściej zdarzało mi się fotografować.

Apetyt rośnie w miarę jedzenia – moja fotografia staje się coraz lepsza

Po roku od zmiany aparatu, gdy poznałem część jego możliwości, wyciągnąłem z plików JPG, ile się dało, zapadła decyzja, by w końcu zacząć fotografować, wykorzystując pliki RAW – ale nie miałem zielonego pojęcia o obróbce zdjęć. W święta, podczas odwiedzin u przyjaciół, jeden z nich poświęcił mi kwadrans, pokazując najbardziej podstawowe funkcje programu Adobe Lightroom – import, suwaki kontrastów, świateł, cieni, kolorów – po czym powiedział „próbuj”. Wróciłem do domu, ściągnąłem trial, poległem. Przespałem się z tematem, spróbowałem kolejnego dnia. I kolejnego. A zaraz potem przyszedł początek roku i czas na postanowienie.

I tu dochodzimy do wspomnianego Dartha Vadera, czyli wątek, na który wszyscy czekali.
(ja też)
Dosłownie dwa dni przed końcem roku trafiłem na rewelacyjne zdjęcia związane z niedawną premierą „Przebudzenia mocy”, czyli pierwszych Gwiezdnych Wojen od czasów (niechlubnej) trylogii prequeli. Zdjęcia, które rozbawiły mnie do łez, jednocześnie pocieszając po bardzo przeciętnym filmie.

Podążając po nitce do kłębka, odkryłem, że stoi za nimi mój rodak – Paweł Kadysz – który przez ostatnie dwa miesiące, które poprzedzały premierę filmu, każdego dnia tworzył małe arcydzieło. Szybko znalazłem też Jego bloga, odkryłem, że też – podobnie jak ja – długo był „posiadaczem aparatu” – jednak znalazł prosty sposób (szkoleniowcy go nienawidzą!), by wznieść się ze swoją fotografią na wyższy poziom.

Ćwiczyć.
CODZIENNIE.

I tak oto, w dniu swoich 26. Urodzin, rozpocząłem przygodę, która zupełnie zmieniła moje życie. Wzrost jakości zdjęć dostrzegłem już po kilku tygodniach. Skok – po kilku miesiącach. Po nieco ponad pół roku tłumaczyłem komuś obsługę aparatu i powiedziałem zwyczajowo „ale ja nie jestem fotografem, ja się tylko znam na sprzęcie, robię teraz taki projekt, w którym od 200 dni robię zdjęcia codziennie, odszczekuję. Jestem fotografem.” Po wielu latach zainteresowania fotografią poczułem, że zasłużyłem na to miano. W dniu 367 odbyła się moja pierwsza wystawa, na której wszystkie dotychczasowe zdjęcia ułożyłem w formie kalendarza – a wizytujący wystawę wyszukiwali zdjęcie z dnia ich urodzin i pytali o kulisy powstania, ja natomiast pamiętałem niemal każdą z uwiecznionych chwil (a potrzebując podpowiedzi, spoglądałem w krótką notatkę spisaną pod zdjęciem – i wtedy wspomnienie wracało błyskawicznie). A po zrobieniu zdjęcia numer 366 rozpocząłem kolejny rok. Codzienna fotografia stała się nie tylko nawykiem, stała się niemal nałogiem – nie wyobrażałem sobie już, by aparat przestał być częścią mnie. Niekiedy łapałem się na tym, że do północy zostało bardzo niewiele czasu, a intensywny dzień nie pozwolił na uwiecznienie ważnej chwili – ale wtedy do głosu dochodziła kreatywność pozwalająca na stworzenie ciekawej kompozycji z przedmiotów codziennego użytku, ciekawego ustawienia światła przy pomocy nocnej lampki, zrobienia selfie w lustrze po umyciu zębów. Albo w trakcie.

Projekt zawiesiłem na zdjęciu numer 1000, jednak kilkukrotnie wracałem – poczucie nieukończonego roku numer trzy nie dawało mi spokoju. Pierwszego kwietnia, przewrotnie, powróciłem do zabawy – będąc w wieku 33 lat zupełnie innym człowiekiem, niż siedem (CHRYSTE) lat temu – i teraz mam pewność, że dam radę. Że to nie jest tak trudne, jak niekiedy się zdawało. I że jest to absolutnie warte wysiłku, a radość ze spełnienia swojego postanowienia jest nieporównywalna z żadną.

Tookapic – co to właściwie jest? Jak robić lepsze zdjęcia dzięki tej platformie?

Przez wiele lat bycia „pstrykaczem” spoglądałem na zdjęcia wielu bliskich i dalekich znajomych i marzyłem o tym, by któregoś dnia poczuć, że moje zdjęcia stają się lepsze – by fotografować jak oni. Postanowienia noworoczne nigdy nie były moją mocną stroną. Gdy dzięki projektowi D.Vader trafiłem na portal, który polegał na prowadzeniu „Projektu 365”, poczułem, że „to jest to!”. Cel? Opublikować każdego dnia, przez rok, po jednym zdjęciu zrobionym danego dnia. Zadanie mogło wydawać się proste bądź niewykonalne była to nieustanna sinusoida, jednak nie zniechęcałem się – na portalu wszak trafiłem na wiele osób, które przecież też musiały borykać się z podobnymi blokadami kreatywności. Myśl, że skoro inni mogą, to przecież ja też dam radę, dodaje sił.

Tookapic to portal typu projekt fotograficzny, który ułatwia wejście w nawyk codziennego fotografowania. To społeczność skupiona wokół tego samego wyzwania – każde z nas ma swój aparat of choice – czy to robi zdjęcia telefonem, czy bezlusterkowcem, czy nawet ciężką lustrzanką – ciągle w gotowości. Każde z nas spogląda w wizjer bądź na ekran przynajmniej raz dziennie, wciska spust migawki. Przynajmniej raz dziennie spogląda na zdjęcia, które danego dnia zrobiło – bo czyż największym problemem dzisiejszych czasów nie jest właśnie to, że nie oglądamy zdjęć, które robimy? I każdy użytkownik tego portalu ma codziennie do podjęcia (niejednokrotnie trudniejszą od samego zrobienia zdjęcia) decyzję – jakie dobre zdjęcie chciałbym zapamiętać, jaką z uwiecznionych chwil wkleić do albumu pod tytułem „moje dotychczasowe życie”? Przeglądając swoje zdjęcia obejmujące ponad dwa lata, tysiąc dni fotografii codziennej, wspomnienia spływały jedno po drugim – niewiele jest takich, których bym nie pamiętał. Tookapic to nie tylko zdjęcia fotografowanego obiektu – to obrazy bezcennych chwil, wspomnień i niesamowitych fotograficznych historii.

Tookapic to wylęgarnia pomysłów na świetne zdjęcia

To „tematy tygodnia”, galerie, zdjęcia pogrupowane wedle lokalizacji czy aparatów, którymi były zrobione. Mówi się o zasadzie 10.000 godzin – bardzo trudno jest robić coś gorzej po roku codziennego ćwiczenia. Wszak to tylko 52 weekendy i tych kilka dni pomiędzy nimi, których często nie chcemy pamiętać. A projekt 365 to właśnie dziennik, dzięki któremu znakomicie panuje się nad pamięcią, wspomnieniami, podróżuje w czasie – i to bez wsiadania do DeLorean’a z szalonym naukowcem.

Mottem, które towarzyszyło mi podczas codziennej fotografii, były słowa „Zrób dziś coś, za co w przyszłości będziesz mógł sobie podziękować”. Oraz słowa Henri’ego Carter-Bressona „Najgorszych jest pierwsze dziesięć tysięcy zdjęć”, wypowiedziane jeszcze w czasach filmu analogowego, który mieścił… 36 małoobrazkowych klatek (dziś nazywanych szumnie „pełną klatką”), a w „średnim formacie” rolka filmu obejmowała klatek dziesięć (6×6 cm).

Dziś przysłowiowe dziesięć tysięcy zdjęć potrafimy zrobić podczas tygodnia urlopu. Albo miesiąca codziennych zabaw z kotem. W galeriach, chmurach, archiwach z kolejnych telefonów, niejednokrotnie mamy ich jeszcze więcej. Jedyne momenty, gdy widać poprawę ich jakości, to chwila po zakupie nowego urządzenia – szybko jednak okazuje się, że to tylko lepsza matryca, a nie lepszy fotograf.

Aparat – to narzędzie

Choć dziś nie fotografuję już każdego dnia, to projektowi 365 zawdzięczam umiejętność robienia zdjęć, z których będę zadowolony – w każdym miejscu i warunkach, dowolnym aparatem (nawet z niedziałającym wizjerem i spustem migawki – true story). Umiem już wybrać najlepsze zdjęcie, wiem też, że często najlepsze nie ma nic wspólnego z ostrością (#sharpnessisoverrated), rozmyciem tła czy doskonałością techniczną. Zdjęcie to pamiątka, zatrzymana chwila, przywoływacz wspomnień.

Udanego fotografowania, wytrwałości, cierpliwości i kreatywności!

Zainwestuj w roczny dostęp do serwisu Tookapic >>

 

TAGI:   
Podziel się.

O Autorze

Geek sprzętowy, miłośnik festiwali, krzyżówek z Przekroju i dzielenia się wiedzą. Niegdyś "pstrykacz", dziś ma na koncie ponad 1000 dni fotografowania codziennego, czyli nieco przedłużony "Projekt 365" na portalu tookapic.com. Samozwańczy naczelny fotograf polskiego longboardingu, fundacji "Stworzenia Pana Smolenia", dumny członek ekipy foto Slot Art Festivalu.

Jeden komentarz

  1. Mam na swoim koncie 5 lat projektu na Tookapic. Sama prawda w artykule, praktyka to klucz do lepszej fotografii.

Zostaw komentarz

izmir escort