Fujifilm w natarciu. 2017 – GFX 50S, 2018 – GFX 50R, 2019 – GFX 100… i z początkiem roku 2021 zaprezentowano odchudzoną setkę, czyli GFX 100S. Aparat średnioformatowy ze stabilizacją i wydajnym procesorem obrazu pozwalający na rejestrację pliku z rozdzielczością 102 megapikseli. Razem z Krzysztofem Salwarowskim mieliśmy okazje przetestować nowe body w studio. Sam wyciągnąłem też aparat na krótki spacer. Oto efekty!
Budowa Fujifilm GFX 100S
Z trzech poprzednich modeli nowemu GFX 100S najbliżej do GFX 50S. Jednak ma jedno pokrętło mniej. Fujifilm zastosowało za to ciekawe rozwiązanie: „widok pierścieni” czasu i ISO na górnym monitorze monochromatycznym LCD. Rozwiązanie bardzo fajnie sprawdza się w praktyce. A pokrętło, które pozostało, pozwala przełączyć między trybami PASM oraz zaprogramować aż 6 indywidualnych ustawień użytkownika. Trzeba przyznać, że zdecydowanie udało się odchudzić topowy model GFX 100 – różnica między jednym a drugim korpusem to praktycznie pół kilograma (z akumulatorem i kartą). Zmienił się też akumulator. I tu Fujifilm postawiło na rozwiązanie znane z innego stabilizowanego korpusu, czyli X-T4 – wybrano model NP-W235. Warto zaznaczyć, że korpus 100S został uszczelniony.
Stabilizacja i rewelacyjny obrazek w średnim formacie
Wzorem topowego GFX 100 w nowym korpusie zmieszczono 5-osiową stabilizację, której wydajność wg standardów CIPA jest na poziomie 6 EV! To dla tak dużej matrycy bardzo dobry wynik. Działa efektywnie zarówno przy fotografowaniu jak i przy filmie. Za obraz odpowiada X-Procesor 4 a FujiFilm postarało się dołożyć kolejny, klasyczny filtr kolorystyczny (wspominałem o nich we wcześniejszych tekstach m. in. w porównaniu X-Pro3 i X-Pro2). Nazywa się „Nostalgic Neg” i nawiązuje do stylu amerykańskich fotografii z lat 70. Zwrócę tu jeszcze uwagę na wizjer. Jest gorszy od GFX 100 – mniejsza rozdzielczość (3,69 vs 5,76 mln punktów) i nieco mniejsze powiększenie (x0,77 vs x0,86). Nie mniej te parametry w przypadku „setek” decydują, że te aparaty z powodzeniem wykorzystamy zarówno w reprodukcji, fotografii artystycznej, krajobrazowej jak i w reportażu (!) i portretach. Dla fanów długich ekspozycji – bez wężyka można użyć czasu nawet do 60 minut!
Kilka przykładowych symulacji w dość kolorowej scenerii. ISO 200, 1/10 sek, f/16 Fot. Jarosław Respondek
Ergonomia
Co do szybkiej obsługi i wspomnień poprzedników – brakuje mi d-pada. Jest za to nowy, świetny joystick. No i już tradycyjnie pod ręką jest przycisk funkcyjny Q pod którym mamy konfigurowalne menu z ustawieniami. Do tego bardzo dobrze działający 3,2 calowy ekran LCD, oczywiście dotykowy. Fujifilm konsekwentnie upraszcza swoje korpusy i tutaj pierwsza myśl przywodzi mi szwedzką markę aparatów… Co ciekawe aparat GFX 100S jest niewiele większy od tegoż konkurenta w segmencie kompaktowych, średnich formatów: Hasselblada X1D. Konkurent jednak jeszcze nie zwiększył swojej matrycy do ponad 100 mln pikseli.
Dla testu dwie sekwencje zdjęć. Pierwsze od lewej to JPG, w środku wywołany RAW a najbardziej na prawo crop 100%. Możliwości matrycy robią wrażenie. Fot. Jarosław Respondek
Fujifilm GFX 100S w użyciu
Do lamusa odeszła kilkusekundowa inicjacja aparatu, jaka miała miejsce w przypadku GFX 50S. Body działa bardzo sprawnie zarówno, jeśli chodzi o czas reakcji, szybkostrzelność na poziomie 5 klatek na sekundę (polecam zdecydowanie karty UHS-II a szczególnie jeśli chcesz wykorzystać maksymalny bufor 15 rawów) jak i w kwestii AF. I wszystko jest na swoim miejscu. To, za co lubię też aparaty tej marki, to guzik zmiany trybu wyświetlania obrazu od razu przy wizjerze. Aparaty innych marek mają w większości ukrytą tą opcje i nie mają takiego wachlarza możliwości. W przypadku Fujifilm jest np. możliwość, żeby obraz nie wyświetlał się wcale przy odłożonym, nieużywanym, ale włączonym aparacie. Dopiero po przyłożeniu aparatu do oka obraz pojawia się w wizjerze. Mamy więc różne opcje na oszczędzanie energii, a to zawsze równa się zrównoważonemu wykorzystaniu baterii. A kadry? Zobacz sam co udało mi się stworzyć z GFX 100S:
Przejdźmy do części drugiej, praktycznej części, gdzie głos zabrał Krzysztof Salwarowski – fotograf, wykładowca Sopockich Szkół Fotografii.
Fujifilm GFX 100S – w końcu !
Po moich ostatnich testach Fujifilm GFX 50S / 50R przy okazji akcji „3 kadry do sesji z GFX” nie mogłem się doczekać, kiedy do mych rąk trafi Fujifilm GFX 100. Chciałem zobaczyć te 100 megapikseli na monitorze. Przy 50 milionach w pierwszych GFXach szczęka mi opadała, widząc tą jakość. Pierwsza „setka” do mnie nie trafiła. Natomiast doczekałem się Fujifilm GFX 100S czyli kompaktowej, najnowszej wersji.
Praktyka, praktyka
Podotykać fajnie, posprawdzać menu i opcje ok, ale najlepiej przetestować w akcji. Reportażu nie umiem, widoki to nie dla mnie, więc standardowo zabrałem aparat do studia zrobić test z modelką. Z pomocą przyszła jak zwykle agencja modelek Malva Models, za wizaż i stylizację wzięła się Dalia Lila a swoje drzwi dla nas otworzyło Studio 57. I jak już mam w łapkach GFX 100S to czym innym świecić jak nie Profoto? Zabraliśmy się do roboty.
Nie zabrakło Instaxów. Uwieczniliśmy zdjęciową ekipę aparatem MINI 11. Fot. Jarosław Respondek
Porównanie średnioformatowych aparatów FujiFilm
Jak 100S wypada w porównaniu z 50R czy 50S? Jest jeszcze lepiej. Kompaktowy rozmiar, idealnie leży w dłoni. W średnio formatowych aparatach nie chodzi o szybkość strzału, ale i to zostało poprawione. 5 klatek na sekundę w porównaniu do 3 klatek w poprzednikach to nieduży, ale fajny postęp. Ułatwi na pewno pracę w reportażu do którego GFX jest coraz częściej wykorzystywany. Aparat dość szybko się budzi i od razu jest gotowy do pracy. Bardzo fajnie działa wykrywanie oka. Przy moim maleńkim doświadczeniu w pracy z aparatem cyfrowym, nadal wszystko jest dla mnie bardzo instynktowne.
Backstage z GFX 100S w Studio 57 Fot. Jarosław Respondek
Porównanie średnioformatowych aparatów analogowych i cyfrowych >>
100 milionów (czyli więcej niż jeden Sasin) dla…
No i dochodzimy do tych 100 milionów pikseli. Czy rzeczywiście jest aż tak duża różnica w stosunku do mniejszych poprzedników? Tak, jest! Detal jest nieziemski. Obróbka przy takiej wielkości pliku wchodzi na zupełnie inny poziom. Było bardzo dobrze, jest jeszcze lepiej. Dla kogo ten aparat? Do pracy w studio aparat jest idealny, mam nadzieję, że kiedyś będę mógł jeszcze popracować nim w plenerze. GFX 50R bardzo fajnie sprawdza się w pracy na ulicy moim znajomym reporterom, więc na GFX 100S na pewno nie będą narzekać. Zastosowanie ma bardzo szerokie (dla niewierzących w uniwersalność średniego formatu – zapraszamy do obejrzenia Cyfrowej Sesji Live o średnim formacie).
Zobacz Cyfrową Sesje Live o średnim formacie
Konkurencja dla Hasselblada i PhaseOne!
Cena aparatu również robi wrażenie jak na średni format – w momencie startu to 26999 zł za body GFX 100S . Z powodzeniem może być konkurencją dla Hasselblada czy PhaseOne, a cenowo blisko mu do topowych modeli pełnoklatkowych z dużymi rozdzielczościami. Jest, więc w czym wybierać. Tekst tekstem, ale ostateczna weryfikacja to obraz. Zapraszam, więc do obejrzenia efektów poniżej na moich zdjęciach z GFX 100S.
Udanych kadrów!
TEKST I ZDJĘCIA: Jarosław Respondek i Krzysztof Salwarowski
Czytaj więcej o aparatach Fujifilm na blogu >>