Gdy wybieramy się na wakacje, często myślimy o odwiedzonych miejscach, wrażeniach i zdjęciach, jakie zrobimy. Dla mnie, jako doświadczonego fotografa, ten ostatni aspekt ma niejednokrotnie większe znaczenie niż pozostałe. Takie podejście wymaga więc dobrania optymalnego sprzętu, pozwalającego na połączenie wysokiej jakości zdjęć z wygodą użytkowania i wagą, umożliwiającą całodniowe zwiedzanie. Tegorocznym kierunkiem była Malta – mały, gorący i bardzo urokliwy kraj, będący idealną pożywką zarówno dla fotografów krajobrazu jak i architektury. Jakie są moje doświadczenia z aparatem X-H1 w fotografowaniu Malty? Jakie obiektywy wybrałem? Swoimi wrażeniami postanowiłem podzielić się szerzej.
Doświadczenia z przeszłości
Poprzednie wakacje (Tatry 2017) były moim pierwszym kontaktem z systemem FujiFilm. Wiedziałem więc, że w tym roku zauroczony kolorystyką jaką oferuje, przyjemnością obcowania z manualnymi pokrętłami (zwłaszcza pierścieniem przysłony na obiektywie) i mobilnością aparatów serii X muszę skompletować zestaw, który będę chciał mieć przy sobie cały dzień.
Aparat jest, ale jaki obiektyw?
Podstawowym korpusem, jakiego używam na co dzień, jest FujiFilm X-H1, który to zaraz po swojej premierze zastąpił używanego przeze mnie wcześniej FujiFilm X-T2. Aparat został więc niejako z góry wybrany. Planując wylot na Maltę wiedziałem, że oprócz fotografii krajobrazu będę chciał udokumentować codzienne wyprawy po miasteczkach tej małej, a jakże ciekawej wyspy. Świadomość ta wiązała się z trudnym wyborem najbardziej odpowiednich obiektywów. Duże i ciężkie obiektywy Fujinon XF 16-55mm f/2,8 oraz Fujinon XF 50-140 mm f/2,8, jakich używam do pracy zarobkowej, niekoniecznie nadają się na całodniowe wyprawy, zwiększając jednocześnie wagę i rozmiar bagażu podręcznego w samolocie. Ogniskowa 16 mm jest też często niewystarczająco szeroka do pokazania klimatu wąskich uliczek czy rozległych krajobrazów. Wybór padł więc na obiektyw Fujinon XF 10-24 f/4, który pokochałem już podczas pierwszych testów na poprzedniej wycieczce. Bardzo szeroki kąt widzenia pozwolił na ukazanie szerokich planów z ciekawą perspektywą, a w katedrach, kościołach i galeriach umożliwiał pokazanie całych wnętrz.
Wbudowana w obiektyw stabilizacja wynagradza jasność f/4. W połączeniu z aparatem FujiFilm X-H1 mogłem sobie pozwolić na używanie długich czasów naświetlania, co było przydatne w słabo oświetlonych miejscach. Stabilizacja w aparacie też działa wyśmienicie.
Im dłużej nim fotografowałem, tym bardziej go lubiłem. Można nawet powiedzieć, że Fujinon 10-24 f/4 stał się moim ulubionym szkłem, które naprawdę rzadko odpinałem od korpusu. Wiedziałem jednak, że potrzebuję też czegoś o dłuższej ogniskowej. Wybór padł na mało popularny w systemie obiektyw Fujinon XF 18-135 f/3,5-5,6. Nie jest to model nadający się do ciemnych pomieszczeń, nie da się nim również uzyskać płytkiej głębi. Doskonale zdawałem sobie sprawę z jego minusów. Do plusów należy z kolei zaliczyć wbudowaną stabilizację, uszczelnioną obudowę i bardzo uniwersalny zakres ogniskowych. Na wakacje idealny.
Powyższy zestaw zapewnił mi szeroki zakres ogniskowych, zarówno do ogólnych kadrów architektury, krajobrazu, jak i detali czy bardziej odległych miejsc. Dodatkowo połączenie stabilizacji w korpusie ze stabilizacją w każdym z obiektywów zwiększyło stabilność podczas nielicznych, aczkolwiek będących doskonałą pamiątką filmów.
Myśląc o maltańskich upałach w środku lata postanowiłem wybrać jeszcze coś wyjątkowo poręcznego i lekkiego – starego, poczciwego X70, który dzięki obracanemu ekranowi pozwolił zrobić kilka pamiątkowych selfie. Niestety, zawinięty przypadkiem w mokrą od słonej wody koszulę i spakowany do plecaka, następnego ranka odmówił posłuszeństwa.
Przez kolejne dni urlopu do autoportretów używałem więc zestawu z FujiFilm X-H1, który sprawdził się naprawdę dobrze. Sam aparat, pomimo większej niż seria X-T wagi, zapewnił mi wysoki komfort użytkowania, a to za sprawą wygodnego, idealnie wyprofilowanego uchwytu.
Istotną zaletą zestawu jest też fakt, że nosząc go całymi dniami ani razu nie odczułem ciężaru. Cały zestaw ważył niewiele ponad 1,5 kg.
Kolory prosto z puszki i leniwy powrót do rzeczywistości
Po powrocie z urlopu, mimo iż miałem zarówno pliki RAW i JPG, wykorzystałem tylko pliki JPG. Zarówno do pokazania znajomym jak i druku odbitek. Wspaniała kolorystyka FujiFilm pozwoliła na zaoszczędzenie dużej ilości czasu na obróbkę. Na kolejnym urlopie z pewnością zaufam sprawdzonemu zestawowi, dokładając ewentualnie niepozorny FujiFilm X-100F do zdjęć ulicznych.