Ostatni raz lornetki Olympusa testowałem w większej ilości kilka lat temu na biebrzańskich bagnach. Bardzo lubiłem budżetową serię DPS, zwłaszcza model 7×35, który jak na porropryzmat był dość kieszonkowych rozmiarów, kosztował niecałe 300 złotych i oferował pole widzenia 9,3 stopnia! Nie mniej seria DPS zniknęła z oferty producenta i teraz to seria „S” wydaje się być „materialnym i duchowym” spadkobiercą wcześniejszych DPS-ów.
Budowa i jakość wykonania
Wszystkie modele dzielą to samo wzornictwo i podobną jakość wykonania. Jak na swoją cenę oscylującą w okolicach 500 złotych trudno jest mi się do czegoś „przyczepić”. Korpus każdej lornetki jest zwarty. Pokrętła i mostek działają z należytym(dość sporym) oporem. Podobnież regulacja dioptrii na okularze. Wcześniejsze modele serii DPS były z zewnątrz pokryte gumowym tworzywem. Tutaj mamy analogiczną sytuację, aktualizacji uległ nieco design. Pojawiły się „nowe” przetłoczenia, które, jak zauważyłem, poprawiają nieco wygodę chwytu pod koniuszkami palców. W tym segmencie próżno szukać uszczelnień czy szlachetnych gazów wypełniających wnętrze. Ogólne wrażenie jest pozytywne, lornetki dobrze leżą w ręku i nie mamy wrażenia obcowania z tandetą. Wszystkie modele zostały wyposażone w złącze statywowe. Standardowo w pudełku znajdziemy pasek, pokrowiec oraz niezbędne zaślepki. Warto też pamiętać, że Olympus po zarejestrowaniu na stronie daje 25 lat gwarancji na swoje lornetki.

Lornetki Olympus. Od lewej modele: 10X50S, 8-16X40S i 8X40S
Olympus 8x40S
Wersja 8×40 waży 715 gramów a jej wymiary to 183 x 142 x 60mm. Jakość obrazu jest niezła, zwłaszcza w centrum kadru. Aberracja nie razi w oczy. Pole widzenia jest spore (8,2 stopnia) ale dość przeciętnie skorygowane. Jakość generowanego obrazu dość szybko spada – w miarę oddalania się od środka układu optycznego. Nie jest to coś co dyskredytuje ten sprzęt, zwłaszcza biorąc pod uwagę jego cenę. Nie mniej wypada o tym wspomnieć. Dla mnie osobiście wadą, która jest „trudna do przejścia” jest położony na 12mm punkt oczny. Zaginając gumowe osłony okularów da się używać tej lornetki w okularach ale niespecjalna to przyjemność. Dla osób z dobrym wzrokiem lub bardziej typową wadą, którą można skorygować regulując dioptrie na okularze (np. bez astygmatyzmu) lornetka będzie wygodna a całe pole widzenia łatwe do objęcia wzrokiem.

Lornetka Olympus 8x40S

Olympus 8-16×40 S
Czy warto kupić lornetkę z zoomem? Posłużę się w tym momencie cytatem Mario Puzo z „Ojca Chrzestnego” – „Nie można mówić ,,nie” ludziom, których się kocha, nie za często. To cały sekret. A poza tym, kiedy to mówisz, musi brzmieć jak ,,tak” . Albo trzeba ich samych skłonić do powiedzenia ,,nie”. A więc moją odpowiedź brzmi – „tak” jeśli z jakiegokolwiek (trudnego dla mnie do pojęcia) powodu potrzebujesz lornetkę z zoomem i żadną inną. Mam jeszcze jedną anegdotkę, krążącą wśród sprzedawców, która głosi, o istnieniu hipotetycznego klienta, który kupił lornetkę z zoomem i był zadowolony”. Tutaj trochę przeczę sam sobie, bo jednego takiego spotkałem.

Olympus 8-16×40 S

Niemniej, wracając do konkretów – w teorii powinniśmy otrzymać instrument optyczny, który zapewni nam płynne przejście od 8 do 16 razy powiększenia. Niestety lornetka z zoomem kosztująca ok. 600 złotych nie może i nie oferuje tej samej jakości obrazu co jej „siostry” pozbawione tej funkcji. Przede wszystkim dużej redukcji ulega pole widzenia takiego instrumentu, które trudno z czymś porównać, bo w dodatku zmienia się wraz z „zoomowaniem”. Przybliżenie regulujemy niewielką wajchą przy prawym okularze. Niestety końcowy efekt, jaki otrzymujemy, przypomina „patrzenie przez dziurkę od klucza”, która nieco zmienia swoje rozmiary. Dodatkowo obraz możemy nazwać co najwyżej „średnio ostrym” a i tak uznałbym to określenie za eufemizm w tym wypadku. Warto też wspomnieć o sporej aberracji chromatycznej. Zebrawszy w całość wszystkie wymienione powyżej wady – ogólne wrażenie, jakie otrzymujemy, podczas obserwacji jest dość kiepskie. Rozumiem, że idea posiadania zooma w lornetce może być pociągająca jednak ilość minusów, jakie wiążą się z zastosowaniem tego rozwiązania w nadmiarze, przekreśla jego plusy. Moim zdaniem zdecydowanie lepiej wybrać wersję 8x40S lub 10x50S. Wrażenia z obserwacji będą nieporównywalnie lepsze. Na korzyść możemy zaliczyć ogólne dobre wykonanie sprzętu, podobne do całej serii „S”. Jej wymiary to 183x154x60mm przy wadze 795 gramów.
Olympus 10x50S
Z całej trójki model 10x50S najbardziej przypadł mi do gustu. Jej wymiary to 178x192x64mm przy 795 gramach wagi. Jak na te parametry nie najgorzej. Lornetka ta wydaje mi się najbardziej równa i spójna jako całość. Pole widzenia jest przyzwoite i wynosi 6,5 stopnia, w dodatku jest najlepiej korygowane. Brzegowa miękkość obrazu w tym wypadku rzeczywiście jest na brzegu i w zasadzie jej nie zauważamy podczas obserwacji. Działanie pokręteł i jakość jest na przyzwoitym poziomie, analogiczna jak w całej serii. Wciąż, ze względu na nisko położony punkt oczny (12mm tak jaki w 8x40s) nie będzie to sprzęt idealny dla osób noszących okulary. Z drugiej strony nie mogę się czepiać tego za bardzo, przeważnie dopiero droższy sprzęt oferuje lepsze wartości tego parametru.

Olympus 8x50S

Inne lornetki Olympusa w ofercie sklepu cyfrowe.pl >>>
Podsumowanie
Ogólnie rzecz ujmując, seria „S” od Olympusa, to przyzwoicie wykonane i wycenione instrumenty optyczne. Abstrahuje tutaj nieco od modelu 8-16X40S z zoomem, który może i jest użyteczny jednak optycznie dość mocno odstaje od swoich „stałoogniskowych sióstr”, dodatkowo będąc najdroższym z całej trójki. Jeśli szukamy przyzwoitego towarzysza leśnych wędrówek w kwocie do 500 złotych spokojnie możemy skierować naszą uwagę w stronę modeli 8x40S lub 10x50S.