Nasza rzeczywistość to w dużej mierze science-fiction poprzedniego pokolenia. I duża w tym zasługa miniaturowych komputerów, aparatów i kamer w jednym, które nosimy w kieszeni. Stąd smartfonom z pewnością należy się ich pozycja, a ja sam jestem szczerym entuzjastą tzw. fotografii mobilnej. Ale wciąż gdy gdzieś pojawia się opinia, że aparaty na wakacjach, dla początkujących czy jako sprzęt dla bardziej zaawansowanych użytkowników nie mają racji bytu, bo wszystko załatwi smartfon, wznoszę stanowczy sprzeciw. I w tym artykule pokażę Ci dlaczego.
Oczywiście nie będę zakłamywał rzeczywistości, iż smartfony nie są w wielu sytuacjach w zupełności wystarczającym aparatem czy kamerą. Gdyby tak nie było, nie pisalibyśmy tylu artykułów o akcesoriach do smartfonów.
Na forach i grupach co jakiś czas pojawiają się pytania, jaki aparat wybrać w budżecie do 5000 złotych, czy do amatorskich zastosowań, jako alternatywny sprzęt dla głównego aparatu, na wakacje czy do amatorskiego vlogowania. Wtedy pojawia się wiele odpowiedzi typu „a komu to potrzebne”, „wystarczy smartfon”, „aparaty kompaktowe nie mają już racji bytu”, „to już lepiej kupić dobry smartfon” itd. Myślę, że to zbyt pochopnie wysunięte tezy i pokażę Wam dlaczego.
1. Zmienna optyka
Każdy aparat, niezależnie czy jest to najtańszy smartfon, czy najbardziej zaawansowany model średnioformatowy, stanowi układ matrycy (filmu światłoczułego) i obiektywu. W przypadku smartfonów obiektywy ograniczone są siłą rzeczy do głównie szerokokątnych ogniskowych, wspartych w poszczególnych modelach krótkimi teleobiektywami. A przecież praca z kątami widzenia w fotografii czy filmie może wykraczać daleko poza tak ograniczony zakres.
Rzecz jasna, nie ma sensu wjeżdżać kombajnem na trawnik, i obiektyw smartfona o ogniskowej odpowiadającej 24 mm dla formatu pełnoklatkowego będzie często wystarczający do wakacyjnych fotek. Ale nie można zapominać przy tym, że rejestrowanie obrazów to także cały szereg innych ogniskowych – 35 mm, 50 mm, 80 mm, czy 200 mm, wymieniające tylko te najbardziej kultowe. I korzystanie z nich to nie tylko przybliżanie i oddalanie obiektów (choć ile razy zdarzyło się odczuć tę ograniczającą niemożność zbliżenia się do głównego motywu optyką smartfona, przez co przepadały fajne ujęcia), ale także swoista plastyka obrazu. Sprawdź przykład.
Ponadto aparaty systemowe umożliwiają wymianę obiektywów. Przykładowo nawet najtańszy przedstawiciel rodziny Canon EOS R – model R100 – daje dostęp do całej gamy szkieł, wśród których znajdziesz także optykę innych producentów, makro czy rybie oko. Można go nabyć w zestawie ze szkłami RF-S 18-45 mm f/4.5-6.3 IS STM i RF-S 55-210 mm f/5-7.1 IS STM, co daje zakres ogniskowych od ok. 29 mm do ok. 336 mm. Rzecz nieosiągalna dla smartfonów. A praca z różnymi ogniskowymi jest w zasadzie podstawą dla wszystkich początkujących fotografów czy filmowców, a i w trakcie wakacji takie szkła dadzą dostęp do ujęć nieosiągalnych, gdyby oprzeć się jedynie na smartfonie.
2. Większe matryce
Ale nawet jeśli przyjąć, że konkurentem dla smartfona jest aparat kompaktowy premium z obiektywem stałoogniskowym, taki jak np. Ricoh GR III, to wciąż pozostaje jeszcze jeden as w rękawie wielu modeli aparatów. Mianowicie dużo większa matryca. Wspomniany Ricoh wykorzystuje sensor formatu APS-C. Poniżej możesz zobaczyć porównanie takiej matrycy z tym, czym wyłapują światło zazwyczaj smartfony (rozmiary czujników w poszczególnych modelach urządzeń mobilnych będą się różnić, ale można śmiało dla tego porównania przyjąć takie uśrednienie).
Im większy sensor, tym lepsza będzie praca przy ograniczonej ilości światła czy większa plastyka obrazu (poprzez możliwość uzyskania płytszej głębi ostrości). Aby zapewnić taką samą rozdzielczość obrazu jak w przypadku matrycy APS-C, producenci smartfonów muszą upychać piksele na mniejszej przestrzeni, co przekłada się ich mniejszą wydolność przy przechwytywaniu światła. Oczywiście w zastosowaniach amatorskich, czy jedynie użytkowych, można nie wyłapać tych różnic, ale jeśli chcesz zacząć prawdziwą przygodę z fotografią czy filmem, większa matryca będzie nieoceniona.
3. Możliwość pracy z fizyczną przysłoną
Świetnie, że teraz początkujący fotografowie i filmowcy mogą poczuć pasję, obcując po prostu ze sprzętem codziennego użytku. Jeszcze nie tak dawno temu, aby w ogóle sprawdzić, czy fotografia i film są tym, co może nas pochłonąć bez reszty, konieczne było wykonanie jednak jakiegoś wysiłku. Trzeba było, chociażby ten aparat lub kamerę jakoś zorganizować. Sam pamiętam, jak około 2000 roku chcieliśmy nagrać teledysk (o naiwności) i musieliśmy za tym sprzętem nieco się nalatać (miał go ojciec kolegi kolegi). A teraz sięgasz po smartfon i w zasadzie gros materiałów, nawet i profesjonalnych, jest na wyciągnięcie ręki.
To ogromne ułatwienie, ale nomen omen przysłania dwie istotne kwestie. Smartfony nie dają dostępu do wszystkich kwestii, które wpływają na kształtowanie obrazu. A tą rzeczą jest jedno z podstawowych zagadnień czy to w fotografii, czy to w filmie – praca z przysłoną. Póki co smartfony oferują obiektywy jedynie ze stałymi wartościami przysłony. A przecież zmienianie średnicy przysłony to ważny element kreowania obrazów. I to nie dlatego, że zgredy tak mówią, tylko że to tak jakby pisać książkę, korzystając wyłącznie z przymiotników i przysłówków. Fajnie, świetnie, jako tako inspirująco, ostatecznie niezbyt rokująco.
Więcej na temat przysłony napisałem w jednym z moich poprzednich artykułów. Zajrzyj także do jednego z wcześniej opublikowanych artykułów o fotografowaniu smartfonem, gdzie robię porównanie pracy trybu symulacji przysłony w urządzeniu mobilnym i fizycznej przysłony w obiektywie.
4. Wizjery
Ogromną zaletą aparatów – w szczególności tych do 5000 złotych, czyli cenie porównywalnej do flagowego smartfona – jest posiadanie wizjera. Daje on intuicyjny podgląd tego, co widzi obiektyw i ułatwia np. pracę przy silnym świetle, gdy oglądanie ekranu staje się utrudnione. Ułatwi więc wykonywanie wakacyjnych zdjęć, gdy w słoneczny dzień zapragnie się uwiecznić piękne chwile. Co istotne, w wielu modelach wizjer został zaprojektowany tak, aby nie wystawał poza obrys body aparatu (w serii kompaktów premium Sony RX wysuwa się na zewnątrz po uruchomienie aparatu). Jest to fajne rozwiązanie dla tych, którym zależy na maksymalnej mobilności sprzętu, choć osobiście wolę większe wizjery, które, choć wystają poza obrys aparatu, to jednak zapewniają większy komfort pracy. A i takie modele wciąż zachowują kompaktowe obudowy.
Łatwiejsze sterowanie parametrami fotografowania i filmowania
Ci, którzy niegdyś przesiadali się z aparatów kompaktowych na lustrzanki, przede wszystkim doceniali ergonomię i łatwość, z jaką mogli zacząć sterować parametrami zdjęć (wtedy jeszcze filmowanie w lustrzankach było rzadkością). Teraz podobna sytuacja ma miejsce w momencie, gdy użytkownicy smartfonów sięgają po kompakty bądź bezlusterkowce. Chociaż appki w smartfonach czy specjalne przyciski (dostępne we flagowym iPhonie 16 Pro) ułatwiają obsługę fotografowania i filmowania, to jednak wciąż wiele przycisków, pokrętła, pierścienie wokół obiektywu czy nawet dodatkowe ekrany wprowadzają nieporównywalną różnicę w sterowaniu.
Podsumowanie
Nie chcę wyrokować, czy smartfon jest lepszy od aparatu, czy na odwrót. Po prostu każde z tych narzędzi ma swoje miejsce. Nie warto jednak swojego rozumienia fotografowania czy filmowania ograniczać jedynie do smartfonów, gdyż choć te urządzenia zrewolucjonizowały świat, to mają także sporo ograniczeń, z którymi bezproblemowo radzą sobie aparaty. Poza tym zarówno dla fotografów, jaki i filmowców czy vlogerów producenci przygotowali wiele fajnych alternatyw dla smartfonów, które dadzą im jeszcze więcej możliwości i pozwolą rozwinąć pasję – do wymienionych w tym artykule można by dorzucić OM System TG-7, Panasonic Lumix DMC-G7, Olympus OM-D E-M10 Mark IV, Sony ZV-1F, Nikon Z50 czy Canon PowerShot V10. A przy tym ciekawą opcją są przecież jeszcze kamery sportowe.
Na koniec zapraszam do dyskusji w komentarzach – czy udało mi się Was przekonać do aparatów kompaktowych i bezlusterkowców, jako alternatywy dla smartfonów?