W tym artykule będę chciał Wam przybliżyć kilka swoich ulubionych obiektywów marki Sigma, które uważam za ciekawe propozycje tego producenta. Będzie tu przedstawiony mix szkieł, które miałem przyjemność testować na przestrzeni wielu lat, od malutkich obiektywów pod matryce APS-C, do wielkich armat na pełne klatki. Zakładam, że nie tylko mi od dłuższego już czasu Sigma kojarzy się z wysokiej jakości wykonaniem, a odznaka ART jest przypisywana do jednych z najostrzejszych obiektywów na rynku.
Sigma ART 18-35 mm F/1.8
Pamiętam ten dzień jak dziś, kiedy stałem się właścicielem swojej pierwszej Sigmy ART. Był to obiektyw APS-C 18-35mm 1.8, którego razem z Nikonem D5300 wziąłem w zamian za inny swój starszy sprzęt, który wymagał aktualizacji. Taki zestaw skompletowałem głównie z myślą o treściach wideo na moim kanale YouTube, ale nieraz przydał mi się również do zdjęć. Niestety amatorski model D5300 średnio radził sobie z ostrzeniem w połączeniu z tą Sigmą i lepszą celność miałem używając ostrzenia manualnego, nawet na 1.8. Ale jak tylko podpinałem to szkło pod pełnoklatkowego Nikona D800, to przyspieszało ono trzykrotnie, a celnością przy autofokusie już się nie musiałem martwić. Na najdłuższej ogniskowej 35 mm ten obiektyw był w stanie pokryć praktycznie cały kadr pełnej klatki z dosyć wyraźną winietą i można było wykorzystywać w ten sposób ostrość i plastykę Arta. Bardzo chciałbym ujrzeć powrót tego modelu w nowej wersji zaprojektowanej pod aparaty bezlusterkowe z matrycami APS-C.
Sigma ART 85 mm F1.4 DG HSM
Moja druga styczność z Sigmą ART, to obiektyw 85 mm 1.4 DG HSM. Portretowy klasyk do dziś chętnie używany przez adaptery na wielu różnych współczesnych systemach. Niestety rozmiary tego obiektywu i jego waga nigdy nie przypadły mi do gustu, chociaż zazdrościłem kolegom jakości, jaką dawała ta Sigma. Strasznie mnie natomiast ucieszyła premiera następcy tego obiektywu zaprojektowanego specjalnie pod mocowanie Sony E, czyli 85 mm F1.4 DG DN Art.
Obiektyw ten został zaprojektowany od podstaw pod aparaty bez komory lustra i nagle schudł prawie o połowę względem swojego poprzednika, nie tracąc w ogóle na jakości generowanego obrazu. Obecnie obiektyw ten występuje jedynie w mocowaniu Sony E i Leica L, natomiast mi udało się go przetestować na Nikonie Z8 poprzez adapter Techart, który umożliwia używanie obiektywów z mocowaniem Sony E z pełnym wsparciem ostrzenia na bagnecie Z. Nie jest to niestety ta sama praca, co na natywnym bagnecie i podczas pracy AF-C można było zgubić ostrość, ale przy AF-S obiektyw ten idealnie ostrzył na oko, a w portrecie nic więcej nam do szczęścia nie potrzeba. Dla takiego obiektywu czasami warto jest bawić się w adaptery, bo zyskujemy coś, czego w danym systemie żaden inny producent nie jest w stanie zapewnić.
Sigma ART 35 mm F1.2 A DG DN
Jeśli kojarzycie moje recenzje obiektywów na YouTubie, to może wpadło Wam w ucho stwierdzenie, że nie przepadam za ogniskową 35 mm. Wiem, że jest to zdanie, za które można czasami stracić palec, ale muszę jakoś z tym żyć. Nie zmienia to faktu, że doceniam jednak niektóre obiektywy o takiej ogniskowej i jednym z nich jest właśnie Sigma 35 mm F1.2 A DG DN. Jest to chyba pierwsza na świecie 35-tka ze światłem 1.2, która ma również system automatycznego ostrzenia.
Swoją premierę miała w 2019 roku, a do dzisiaj żaden z producentów współczesnych aparatów bezlusterkowych nie pokazał swojej odsłony tak kultowego dla fotoreporterów obiektywu o przysłonie 1.2. Zarówno Canon, jak i Nikon, zapowiadają ich produkcję, ale pierwsze sztuki od Nikona pokażą się prawdopodobnie na początku 2024 roku, a u Canona dopiero słychać o tym plotki. Sigma natomiast od czterech lat zaznacza swoją obecność na rynku i trzeba przyznać, że to właśnie dzięki takim konstrukcjom ta firma zbudowała sobie na rynku tak poważaną pozycję wśród producentów optyki.
Sigma ART 105 mm f/1.4 DG HSM
A skoro mowa o wyjątkowych konstrukcjach, to pora opisać obiektyw, który chyba na stałe zmienił oblicze fotografii portretowej. Sigma 105 mm f/1.4 DG HSM to swego rodzaju ikona i król bokeh. Idealna pozycja dla każdego, kto chce robić miejskie portrety pięknym dziewczynom z mięciutkim tłem przy minimalnej głębi ostrości. Wśród znajomych zawsze żartujemy sobie, że Sigma powinna wprowadzić na rynek wersję tego obiektywu, w którym nie da się domknąć przysłony z 1.4 i na stałe jest przyspawany do najnowszego korpusu Sony A7. I chociaż taki właśnie zestaw jest chyba najpopularniejszy, to wersje na Nikon F, czy Canon EF świetnie działają przez adaptery na nowszych korpusach tych marek i do dzisiaj produkują jedne z najbardziej kremowych rozmyć na Instagramie. Jest to chyba sprzęt, którym można zbudować całe portfolio, a nie wymaga zbytniej wiedzy o kadrowaniu. Przydaje się natomiast mocny biceps, bo rozmiary i waga tego szkła są od razu zauważalne po wyjęciu go z plecaka. Przedni element o średnicy 105 mm robi wrażenie również na modelkach, bo jak tylko przykładamy aparat do oka, to nasza głowa ginie za przednią soczewką z tulipanem. Można w taki satyryczny sposób opisywać ten obiektyw, natomiast nie można odebrać mu znaczenia, jakie miał w fotografii portretowej.
Sigma ART 135 mm f/1.8 DG HSM
Z drugiej strony, nie możemy zapomnieć o Sigmie 135 mm f/1.8 DG HSM, która bardzo często była zestawiana ze 105-tką i wiele osób zastanawiało się, którą z tych dwóch ogniskowych wybrać. Jest to już natomiast konstrukcja, która została oficjalnie wycofana z produkcji i kto załapał się na ostatnie promocyjne sztuki, ten może cieszyć się wspaniałą inwestycją. Wydaje mi się jednak, że Sigma nie porzuci całkowicie tej ogniskowej i mam nadzieję, że zobaczymy w 2024 nową odsłonę 135-tki zaprojektowaną do aparatów bezlusterkowych w wersji DG DN Art.
Sigma 30 mm F1.4 DC DN i 56 mm f/1.4 DC DN
Kolejne dwa obiektywy, które zaliczają się do moich ulubieńców, to konstrukcje, które na rynku są już od dobrych kilku lat, natomiast dopiero niedawno zostały wyprodukowane również z mocowaniami Fujifilm XF i później Nikon Z. Mowa o Sigmach 30 mm F1.4 DC DN i 56 mm f/1.4 DC DN. Są to obiektywy pod matryce APS-C oraz Micro 4/3 i pierwszy raz testowałem je razem z 16 mm 1.4, właśnie na Olympusie z matrycą Micro 4/3. Były to wtedy świetne budżetowe stałki z jasnym światłem, którym wcale nie brakowało ostrości, czy szybkości AF. Natomiast gdy premierę miały na Nikona Z, to z moim Z fc zyskały dla mnie nowe życie i właśnie 30-tka i 56-tka na stałe zagościły w mojej kolekcji.
Ekwiwalent 45 mm bardzo fajnie sprawdza się u mnie jako codzienna spacerówka na wypady z rodziną, a 85 mm, to moja ulubiona portretowa ogniskowa, więc 56-tka spełnia tutaj swoją rolę wspaniale. Dodatkowo obiektyw ten pomimo swojej portretowej charakterystyki jest najmniejszym obiektywem ze stałek APS-C oferowanych przez Sigmę i w połączeniu z mniejszym body świetnie sprawdza się jako podręczny zestaw oferujący przyjemne rozmycie tła.
Sigma 10-18mm F2. 8 DC DN Contemporary
Jednym z moich najnowszych ulubieńców od Sigmy jest niedawno testowany przeze mnie obiektyw 10-18mm F2. 8 DC DN Contemporary pod matryce APS-C. Jest to ultra szeroki i ultra mały obiektyw o ekwiwalencie ogniskowych 15-27 mm i stałym świetle 2.8 na całym zakresie ogniskowych. Dzięki swoim rozmiarom i niewielkiej wadze jest on prawie nieodczuwalny jako balast w naszym plecaku, a mając do dyspozycji tak szeroką perspektywę, możemy czasami zrobić zdjęcia, które całkowicie wykraczają poza ramy naszej zaplanowanej wizji. Zabawa tak szeroką perspektywą pozwala na kreatywne wykorzystanie kompozycji do podkreślenia i przerysowania niektórych elementów kadru. Bardzo dobra korekcja nie zniekształca nam prostych linii, co jest bardzo ważne, gdy mamy w tle jakieś elementy architektury. Osobiście czekam z niecierpliwością aż to szkło wyjdzie z mocowaniem Nikon Z, żeby móc je sparować z moim Z fc do ujęć backstage i nagrywek z ręki podczas sesji.
Sigma 500 mm F4 DG OS HSM Sport
Zamknę tę listę jednym z największych szkieł, jakie przyszło mi testować, Sigmą 500 mm F4 DG OS HSM. Używałem tego obiektywu przez zaledwie kilka dni podczas testów Nikona Z9 i nie jest to sprzęt, którego nie powinienem w ogóle dotykać, bo nie fotografuję już sportu, ale właśnie nietypowe testy dostarczają czasami najciekawszych wrażeń.
Postanowiłem użyć tej ogniskowej do portretu, bo kiedyś ktoś na jakiejś grupie na FB rzucił wspaniałym stwierdzeniem, że do portretu to najkrótsza ogniskowa powinna być 200 mm, bo dopiero wtedy zaczyna się prawdziwe rozmycie, a jak wiadomo, rzeczy usłyszane na facebookowych grupach, to czasami najlepsze eksperckie porady, jakie przyjdzie nam czytać. Trudno się również z takim stwierdzeniem nie zgodzić, bo Sigma 500 mm 4.0 w ciaśniejszym portrecie z tła robi jeden wielki mix kolorów, w którym ciężko wyróżnić jakiekolwiek charakterystyczne elementy tła, natomiast przy całej postaci można już zgadywać, że gdzieś są w tle, np. drzewa.
Z czystej ciekawości podczas robienia zdjęć zacząłem liczyć kroki, bo byłem ciekaw, w jakiej odległości musiałem być, żeby na pełnej klatce złapać w kadrze pełne sylwetki niezbyt wysokich dziewczyn i z tego, co pamiętam, to chyba wyszło mi wtedy, że musiałem z taką lufą być oddalony od moich modelek o jakieś 50 kroków… Jak można się domyślić, komunikacja z fotografowaną osobą jest wtedy trochę utrudniona, ale trzeba przyznać, że efekty, jakie możemy uzyskać, dzięki takiej kompresji i dosyć jasnej przysłonie są bardzo ciekawe.
I tak wygląda właśnie moja osobista lista ulubieńców Sigmy. Nie są to może czasami najpopularniejsze wybory, ale każdy z opisanych obiektywów wywarł na mnie jakieś bardzo pozytywne wrażenie, albo dostarczył na tyle emocjonujących wrażeń podczas testów, że zawsze pojawia się w moich myślach, jak słyszę „Sigma”.