Kiedy dostałem do testów aparat z podpiętym obiektywem, długo zastanawiałem się, na co właściwie patrzę. Dlaczego korpus Sony A9 III ma logotyp Sony A1 i po co komu obiektyw 28-70 mm skoro jest już genialny 24-70 mm? W końcu zacząłem łączyć kropki i gdy dotarło do mnie, że trzymam w rękach Sony A1 II i Sony 28-70 mm f/2, wybiegłem z domu robić zdjęcia, a znajomi i rodzina mieli mnie z głowy na kilka następnych godzin.
Budowa korpusu Sony A1 II
Wstęp do tego tekstu nie jest wyolbrzymieniem. Gdyby nie logotyp byłbym przekonany, że mam w ręce Sony A9 III. Druga wersja Sony A1 jest bliźniaczo podobna do tego reporterskiego giganta. Na samym początku zwróciłem uwagę na ekran, który jest nie tylko uchylany, ale również obracany. Jestem wielkim fanem tego rozwiązania!
Następnie zauważyłem, że zniknęła podziałka z pokrętła kompensacji ekspozycji i tego pomysłu nie oceniam już tak optymistycznie. Rozumiem, że pozbycie się podziałki umożliwia użytkownikowi zaprogramowanie dowolnej opcji w tym miejscu. Jednak osobiście nie widzę innego zastosowania dla tego pokrętła i lubiłem zerkać, sprawdzając, czy mam ustawioną odpowiednią wartość.
Dodano również przycisk C5 znajdujący się na froncie korpusu, tuż przy obiektywie. To kolejna zmiana znana już z Sony A9 III. Trudno oceniać to rozwiązanie inaczej niż pozytywnie. Programowalnych przycisków nigdy dość, o ile są umieszczane w odpowiednich, miejscach.
Obiektyw Sony 28-70 mm f/2 nie należy do kompaktowych
Szkło zmiennoogniskowe ze stałym światłem f/2 nie może być małe i lekkie. Taka specyfikacja niestety wymusza pewne kompromisy. Obiektyw waży blisko kilogram i mierzy 92.9 mm szerokości 139.8 mm wysokości. Tego sprzętu bynajmniej nie wsadzimy do kieszeni.
W tym miejscu rodzi się naturalne pytanie — jak wygląda porównanie do odpowiednika z Canona? Zdecydowanie na korzyść Sony. Polityka marki, by zmniejszać wagę i rozmiary, ma swoje odzwierciedlenie również w tym przypadku. Canon jest cięższy o pół kilograma i szerszy o centymetr! W takim odniesieniu nagle okazuje się, że Sony wcale nie jest taki duży, jak mogłoby się wydawać.
Ergonomia i jakość wykonania
Jednym z kamieni milowych dla Sony było wprowadzenie Sony A7 III, którego grip jest bardzo płytki. Wiele osób w tamtym momencie nie zmieniło systemu właśnie przez problemy z ergonomią. Wygląda na to, że Sony wzięło sobie do serca opinie fotografów i ich najnowsze korpusy mają zdecydowanie głębszy chwyt.
Tu również widzę podobieństwo do Sony A9 III. W obu tych modelach grip wydaje się identyczny. Nawet osoby z nieco większymi dłońmi utrzymają wygodny chwyt przez wiele godzin pracy. Jeśli kilka lat temu odbiłeś się od systemu Sony, bojąc się, że fotografowanie tymi korpusami będzie męczące, to najnowsze modele zdecydowanie, przypadną ci do gustu.
Obiektyw natomiast oferuje dwa przyciski funkcyjne, przełącznik AF/MF, blokadę pierścienia przysłony, przełączniki CLICK ON/OFF oraz TIGHT/SMOOTH. Dostaliśmy więc wszystko to, do czego przyzwyczaiły nas obiektywy z serii GMaster.
Największe zmiany aparatu
Sony A1 jest fotograficznym kombajnem, mającym zaspokoić potrzeby każdego fotografa czy filmowca. Sony A1 II nie odbiega znacznie od tej idei, ale wykonuje większy ukłon w stronę fotoreporterów. Do dyspozycji dostaliśmy choćby funkcję notatek głosowych. Tę opcję doceni każdy, kto tak jak ja zapomina imiona i nazwiska fotografowanych osób na konferencjach prasowych.
Zaimplementowano również tryb Pre-Capture, który sprawia, że aparat rejestruje obraz, zanim jeszcze naciśniesz do końca spust migawki. Okres zapisu może obejmować nawet jedną sekundę wcześniej! Z tą opcją, już nigdy nie przegapisz decydującego gola czy odlatującego ptaszka.
Poprzednik z racji daty swojej premiery miał ograniczony zasób wykrywanych obiektów. Mogliśmy wybrać spośród trzech — człowiek, zwierzę i ptak. Najnowszy model rozwinął tę listę o owady, samoloty, samochody i pociagi.
Zdjęcia seryjne i bufor w Sony A1 II
To jedno z niewielu miejsc, które nie zostały gruntownie przebudowane względem poprzednika. Sony A1 II wykonuje zdjęcia z prędkością 30 kl./s, co i tak jest świetnym wynikiem, biorąc pod uwagę 50,1 MP matrycę. Bufor niestety zapełnia się dość szybko, a jego opróżnianie nie należy do najszybszych. Fotografowie dzikiej przyrody czy sportu muszą mieć to na uwadze. Niestety duże zdjęcia, których dłuższy bok wynosi aż 8640 pikseli, mają swoją cenę w prędkości pracy bufora.
Jakość obrazka Sony 28-70 mm f/2
Cieszę się, że otrzymaliśmy przysłonę f/2 i to w rozmiarach i wadze mniejszych niż u Canona, ale to wszystko byłoby na nic, gdyby jakość zdjęć kazała mi przymykać przysłonę. Cieszę, się również, że nie muszę się o to martwić, ponieważ Sony 28-70 mm radzi sobie lepiej niż dobrze już od f/2! Ostrość na całym kadrze jest dokładnie taka, jaką możesz spodziewać się po Sony — świetna!
Szeroki otwór przysłony musi generować winietę i tak też się dzieje, choć nie jest tak źle jak mógłbym przypuszczać. Utrata jasności na brzegach kadru jest w mojej opinii całkowicie akceptowalna, biorąc pod uwagę specyfikację szkła. Oczywiście tę wadę możesz łatwo usunąć, korzystając z kompensacji obiektywu bezpośrednio w aparacie.
Moje wnioski
Od premiery Sony A1 minęły blisko 4 lata. W branży fotograficznej to przepaść. Ten korpus potrzebował aktualizacji, a wydanie go na przełomie 2024 i 2025 roku wydaje się sensownym posunięciem. Dzięki temu otrzymaliśmy absolutnie topowy aparat, który nie konkuruje z A9 III a dopełnia segment flagowców Sony.
Mimo to porównania do Sony A9 III są naturalne. Sony A1 II otrzymało wiele funkcji zastosowanych właśnie w tamtym korpusie. To, co je różni to przede wszystkim migawka. Osoby, które nie są przekonane, do go globalnej migawki, na przykład przez ograniczoną rozpiętość tonalną czy pracę na wysokich czułościach ISO, teraz otrzymują korpus zbliżony do możliwości A9 III, ale bez tej jednej zmiany.
Obiektyw natomiast to sprzęt, na który nie zasługiwaliśmy. Z zazdrością patrzyliśmy na 28-70 f/2 od Canona, a w naszych głowach pojawiały się nieśmiałe pytania „kiedy my, panie Yoshida?”. Kazano nam czekać 6 lat i kiedy już wszyscy chyba zaczęliśmy sądzić, że 24-70 f/2.8 to wszystko, co otrzymamy, Sony powiedziało „to pa tera” i ustawiło poprzeczkę jeszcze wyżej.
Obiektyw Sony 28-70 mm f/2 to mokry sen każdego fotografa na pewno mój. Cieszę się, że miałem okazję go przetestować i nie tylko wierzę, ale jestem przekonany, że kiedyś pozostanie ze mną na dłużej. Na półce musi znaleźć się miejsce dla takiego szkła, choćby nie wiem jak krótka i pełna już była.