Zdarzyło Ci się kiedyś zapomnieć naładować aparatu albo laptopa i w okolicy nie było żadnego gniazdka? A może zajmujesz się astrofotografią, filmowaniem albo tworzeniem time-lapsów? W każdym z tych przypadków z pewnością docenisz pojemność tych ogniw. Mi się to zdarza dość często, szczególnie gdy nagle wpada niespodziewane zlecenie. Dlatego też chętnie zabrałem się za testy potężnych powerbanków od Xtorma, które zasilą praktycznie każde urządzenie cyfrowego twórcy. Na końcu artykułu wyjaśnię też pewne mity, które narosły wokół ładowania Canona R.
Nie owijajmy w bawełnę – powerbanki nie są najbardziej emocjonującym tematem. Jednak czy na pewno? Już tutaj trzeba by postawić dość grubą linię między zwykłymi i profesjonalnymi powerbankami. Te pierwsze faktycznie mogą się wydawać dość nudnawe, jednak testowane Xtormy wyróżniają się z tłumu.
Powerbanki Xtorm – co w nich takiego niezwykłego?
Na przykład wyjście/wejście 60W (lub w wyższej wersji aż 100W). Co to oznacza? To, że jest on w stanie bez najmniejszego problemu naładować aparat czy laptopa. No właśnie, dwa podstawowe urządzenia w pracy każdego fotografa, które dzięki temu powerbankowi zasilisz nawet na końcu świata. Jak dla mnie super. Tylko czy faktycznie zadziała to w praktyce?
Przed chwilą pisałem, że nie jest to najbardziej emocjonujący temat, ale jednocześnie sam się jednak trochę ekscytuję. Zacznijmy od początku. Po wyjęciu z pudełka od razu czuć, że ma się do czynienia z przemyślanym produktem wysokiej jakości. Obudowa pokryta w części szarą gumą, sprawia wrażenie solidnej i trwałej, a dodatkowo nie ślizga się w rękach dając pewny chwyt (nie ślizga się również po różnych powierzchniach, co jest ogromną zaletą).
Obsługa i bezpieczeństwo
Sama obsługa tego powerbanka jest banalna – jeden przycisk i jedna lampka sygnalizacyjna, która informuje zarówno o poziomie naładowania, jak i pracy ogniwa. Zaawansowane i proste w obsłudze urządzenie, dla mnie super! Wszystko za mnie robił wbudowany mikroprocesor, który dodatkowo pilnuje również, żeby powerbank się nie przegrzał, nie przeładował, czy też trzymał w ryzach wszystkie parametry zapewniając bezpieczeństwo ładowanego urządzenia.
Nie zapomnisz kabla
Na plusik są też ukryte na boku kable. Są one trochę krótkie, ale przy pracy na stole/biurku spokojnie wystarczają. Gorzej jest gdy trzymamy laptopa na kolanach, wtedy przydaje się jednak dłuższy przewód – ja korzystałem z dodatkowego przewodu kewlarowego od Xtorma. Jest naprawdę gruby i wydaje się być niesamowicie wytrzymały. Jeśli pracujesz w ciężkich warunkach, to zdecydowanie warto od razu dodać go do koszyka.
Czym różni się wersja 60W od 130W?
Do testów dostałem dwie wersje tego powerbanka: Xtorm Voyager (60W) i Xtorm Titan (130W – choć wolę o niej mówić jako 100W, ale o tym za chwilę). Wyglądają identycznie, więc czy są między nimi jakieś różnice? Tak, i jest tu ich wiele! Przyznaję się, początkowo trochę je zbagatelizowałem i w ciemno uznałem, że wersja 60W mi spokojnie starczy, no i w sumie… szybko przekonałem się, że mocniejsza wersja też ma kilka zalet, które mogą się przydać fotografom w pracy. Zacznijmy jednak od podstaw.
Moc i pojemność powerbanków
Wspomniałem, że to potężne powerbanki, ale właśnie, o jak dużej mocy mówimy? Ogniwa te mają 26 000 mAh (Voyager) i 27 200 mAh (Titan) – co w przeliczeniu daje 93,6Wh i odpowiednio 98,9Wh. Na papierze wydaje się to być pomijalna różnica. Czasem może się jednak przydać te kilka dodatkowych watosekund. Jednak moim zdaniem nie to jest najważniejszą różnicą.
Złącza PD 60W i 100W! Naładujesz nawet Maca Pro 16″
To, co naprawdę wyróżnia Titana od Voyagera to wyjścia. Słabsza wersja ma jedno wejście/wyjście 60W z Power Delivery – dzięki czemu można ładować na przykład laptopa, czy też aparat (również Canona). Titan natomiast ma jedno wejście/wyjście 60W, ale również drugie 100W (to 130W może nieco mylić na pudełku). Dzięki temu może zasilić nawet najnowszego i najmocniejszego Maca Pro 16”. Imponujące prawda? Dodatkowo do drugiego wyjścia może być podłączony np. aparat lub drugi laptop (o ile ich łączny pobór nie przekracza 130W).
Ładowanie aparatu z powerbanku – moc i rodzaje portów
Od kilku osób słyszałem taką opinię, że Canonów z serii R nie da się ładować przy pomocy powerbanków. Jest to bzdura i kolejny z internetowych mitów, którym warto poświęcić ten akapit. Ok, może zwykłym, najtańszym powerbankiem faktycznie nie da się naładować Canonów – ponieważ musi mieć on złącze USB typu C, a najlepiej z PD (Power Delivery). Canon jest trochę jak Apple i w kwestii ładowania urządzeń stawia po prostu swoje warunki. Oba testowane Xtormy posiadają wyjścia USB-C (również z PD), więc nie było tu problemu, żeby ładować mojego Canona R. Podłączając kabel do wyjścia bez PD w Voyagerze mój aparat pokazywał ikonkę ładowania, jednak było to wyłącznie podtrzymanie akumulatora. Ładowanie aparatu działało tylko z wyjściem PD, więc żeby móc jednocześnie ładować i aparat, i laptopa musiałbym użyć modelu Titan z dwoma wyjściami PD.
Dla twórców time-lapsów, filmowców i astrofotografów
Pisałem głównie o sytuacjach, w których zapomni się naładować akumulator lub też nie ma się dostępu do prądu. Oczywiście to nie wszystkie możliwe zastosowania tego powerbanka. Jeśli zajmujesz się robieniem time-lapsów, astrofotografią, czy filmowaniem to z pewnością docenisz pojemność tych ogniw.
Xtorm a dummy battery
Jeśli aparat może pracować podczas ładowania, to w praktyce oznacza, że wystarczy go podłączyć i tym samym znacznie zwiększy się jego długość pracy. Jednak nie wszystkie aparaty na to pozwalają i sam mam też pewne obawy (może bezpodstawne) o to, czy ciągłe ładowanie nie skróciłoby żywotności akumulatora. Osobiście skorzystałbym z zasilacza akumulatorowego (popularnie nazywanego dummy battery) i to do niego podłączył powerbank. Jakie to korzyści daje? Już tłumaczę!
1 powerbank jest jak 5/6 akumulatorów do aparatu!
Akumulator Canona LP-E6N ma 1865mAh / 14Wh. Ten powerbank ma 26000mAh / 93,6Wh (lub w wyższej wersji 27200mAh / 98,9Wh). To oznacza, że według skomplikowanych obliczeń (uwzględniających rezystancję) jeden powerbank jest w stanie zastąpić aż pięć/sześć pojedynczych akumulatorów aparatu. Wymieniać pięć/sześć razy akumulator podczas robienia time-lapsa… No wygodniej będzie tego nie robić, jeśli nie ma takiej potrzeby.
Wady?
W sumie przez czas testów nie znalazłem ich zbyt wielu. Ok, mogłyby być nieco mniejsze i lżejsze, ale domyślam się, że tak duża pojemność ogniw zajmuje trochę miejsca i zmniejszenie/odchudzenie tego powerbanka jest po prostu niemożliwe. Mógłby być też nieco tańszy… ale wtedy pewnie ich wykonanie nie stałoby na takim poziomie, więc tutaj też jest to usprawiedliwione. Chciałbym się móc przyczepić bardziej, ale po prostu nie ma do czego.
Czy każdemu potrzebna jest wersja 130W?
Ma ona niewątpliwie wiele zalet i daje trochę więcej możliwości. Jednak myślę, że jeśli nie masz nowego Macbooka Pro 16” lub innych bardzo wymagających urządzeń, to spokojnie możesz wybrać wersję z 60W. Ja bym tak zrobił, bo do mojego aparatu i laptopa w zupełności wystarcza. Może się już zaczynam w tekstach powtarzać, ale określenie własnych potrzeb jest kluczowe przy zakupie jakiegokolwiek urządzenia.
Podsumowując – energia zawsze z Tobą
Jeśli pracujesz dużo w terenie, lub planujesz długie wyjazdy, lub po prostu zdarza Ci się zapomnieć o naładowaniu urządzeń do pracy – warto kupić tego powerbanka od Xtorma. To naprawdę potężne, uniwersalne i stojące na naprawdę wysokim poziomie urządzenie. Szybko się ładuje i szybko ładuje inne urządzenia. Ma sporo gniazdek i myślę, że da każdemu twórcy swobodę działania. Nie jest to może tani gadżet, ale za tą ceną idzie jakość.
4 komentarze
Czy ładowanie aparatu z mocą 30W – 100W nie jest niekorzystne?
Nie jest w żadnym wypadku niekorzystne – wręcz przeciwnie, często jest wymagane. Aparat sam dobierze sobie moc z jaką będzie ładować akumulator i w razie gdyby on (lub też źródło zasilania) zaczął się przegrzewać to momentalnie odetnie zasilanie.
Autorowi artykułu sugeruję omijanie zagłębiania się w detale elektryczno-elektroniczne bez przyswojenia sobie ich podstaw. Jeśli mówimy o pojemności powerbanków, to ile należy mieszać tego z mocą. A porównanie pojemności powerbanka i baterii aparatu nie wymaga żadnych skomplikowanych obliczeń, a tym bardziej brania pod uwagę rezystancji. Lepiej czegoś nie napisać, niż napisać błędnie.
Drogi Marku, jako autor artykułu czuję się wywołany do odpowiedzi.
Dziękuje za Twoją sugestię. Przy tworzeniu tego tekstu miałem wsparcie od przedstawicieli Xtorma, którzy odpowiadali na wszystkie moje techniczne pytania. Niestety mimo to nie potrafię odnieść się do dalszej części Twojego komentarza — w tekście nie pojawia się żadne porównanie pojemności akumulatorów. Mowa jest za to o pracy przy użyciu tzw. dummy battery (czyli adaptera akumulatora z kablem) i w tym przypadku należy uwzględniać zjawisko rezystancji. Mam nadzieję, że to rozwiało Twoje wątpliwości.