Wybierając swój pierwszy aparat, podjąłem tak naprawdę decyzję na związanie się z jednym systemem i firmą na wiele lat. Za namową znajomego, postanowiłem w 2008 wybrać Nikona D80. Zrobiłem wtedy interes życia, bo znajomy, który był w Stanach kupił mi na ebayu D80 z 3 szkłami (18-55mm kit, 50mm 1.8D i 70-300mm) za równo 1000 $, a przy kursie dolara wynoszącym niecałe 2,50 PLN miałem praktycznie kompletny system za 2500 zł. Ciężko to sobie dzisiaj wyobrazić patrząc na ceny obecnych aparatów i poziom inflacji. Nigdy przedtem nie miałem w rękach nawet lustrzanki, a zdecydowałem się kupić cały system trochę na ślepo. Na szczęście jak aparat trafił w moje ręce, to poczułem, że nie popełniłem błędu i to samo uczucie ogarnęło mnie w maju, kiedy to odpakowałem pierwszy raz Nikona Z8 przed kamerami Youtuba, nagrywając trollujący film o zmianie systemu na swój kanał. Zarówno w 2008, jak i w 2023, moja decyzja o kupnie nowego aparatu była bardzo impulsywna, ale różniło je 15 lat doświadczenia.
Sprawdź Nikon Z8 w Cyfrowe.pl >>
Decyzja o zakupie D80 była w 100% emocjonalna, natomiast decyzja o zakupie Nikona Z8 była wykalkulowana i traktowana bardziej jako inwestycja w nową technologię niż ekscytacja nowym aparatem. Typową ekscytacją był natomiast zakup Nikona Z fc, na którego do dzisiaj spoglądam z maślanymi oczkami shrekowego kotka. To aparat, który ma swoje wady, ale jest tak piękny, że nie da się przejść obok niego obojętnie i sprawia mi najwięcej frajdy z fotografowania ze wszystkich aparatów, jakie dotychczas miałem… A było ich kilka…
Po dwuletniej nauce na D80, w 2010 postanowiłem, że czas na kolejny etap, którym był Nikon D300. Przesiadka z matrycy CCD na CMOSa była dla mnie kluczowa, ponieważ wykonywałem w tamtym czasie bardzo dużo zdjęć koncertowych w ciemnych klubach i chciałem mieć aparat radzący sobie lepiej na wysokich czułościach ISO.
Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że ISO nie istnieje, ale na szczęście nie był to jedyny powód zmiany aparatu. D300 oferował również dużo lepszy system ostrzenia, który pozwolił mi nawet spróbować swoich sił w fotografii sportowej. Ukochany nikonowski 3D tracking na “trzysetce” działał wtedy tak dobrze, że nawet nadjeżdżające na mnie motocrossy nie stanowiły dla niego większego wyzwania. W tamtym czasie nie potrzebowałem niczego więcej i nawet magia pełnej klatki D700 nie była mnie w stanie oczarować.
Aż 6 lat spędziłem z tym aparatem i dopiero po przetestowaniu Nikona D800 pożyczonego od kolegi postanowiłem, że nadszedł czas na mały krok do przodu pod względem jakości. Zdjęcia koncertowe, czy sportowe wykonywałem już wtedy sporadycznie i były to dziedziny, od których postanowiłem odejść prawie całkowicie i skupiłem się bardziej na sesjach studyjnych i portretowych.
W 2016 roku zacząłem również regularnie publikować treści na swoim kanale YouTube i był to właśnie kierunek rozwoju, jaki chciałem obrać. Wszystko zaczęło się od poradników o retuszu i obróbce zdjęć, ale naturalne dla mnie było, że nadejdzie czas, kiedy trzeba będzie zacząć pokazywać swoją twarz publicznie. Dlatego mój ukochany D300 został zastąpiony bardziej amatorskim korpusem D5300, który miał możliwość nagrywania wideo. D800 również mógł kręcić filmy, ale chciałem mieć mały dedykowany sprzęt do wideo z odchylanym wyświetlaczem, który będę mógł prawie na stałe przykręcić do statywu w studio (pokoju).
Takim sposobem, prawie 80% wszystkich moich sesji od 2016 jest w mniejszym lub większym stopniu związane z filmami na moim kanale. Przeważnie są to zdjęcia na potrzeby recenzji aparatu, obiektywów, lamp, czy też modyfikatorów. Pozostałe 20% to zdjęcia rodzinne, które i tak pojawiają się na moich filmach jako przykłady do technik obróbki zdjęć, albo sesje dla klientów komercyjnych. Można zatem powiedzieć, że sprzęt, jaki potrzebuje na dzień dzisiejszy musi mi zapewnić 2 rzeczy: wysoką jakość plików dla moich klientów komercyjnych i tzw. “content” na mój kanał. Dlatego też w 2020 roku zdecydowałem się na zmianę D800 na D850, który uważam za najlepszą lustrzankę, jaka kiedykolwiek powstała, a w 2021 zamoczyłem jedną nogę w rwącej rzece panującego już od dłuższego czasu nurtu aparatów bezlusterkowych, decydując się na Nikona Z6.
Pierwsza generacja bezluster Nikona nie była wtedy najlepszą opcją na rynku i może był to idealny czas na zmianę systemu i wiele osób odeszło wtedy do konkurencyjnych systemów, bo nie chcieli zostać w technologicznym tyle. Na szczęście Nikon bardzo mocno poprawił działanie pierwszych Zetek nowymi aktualizacjami, ale wciąż było czuć lekką przepaść między konkurencją. Co nie przeszkodziło mi rzucić się na Nikona Z fc w dniu jego premiery, ale wybory kierowane w 100% sercem się nie liczą!
Pod koniec 2021 roku, jak już zacząłem dosyć dobrze czuć się w ekosystemie Zetek, Nikon pokazał swojego najnowszego flagowca Z9. Dzięki wypożyczalni Cyfrowe.rent mogłem przetestować tę bestię i w ciągu 3 dni zrobiłem nim 4 sesje portretowe i miałem łącznie 11 tysięcy zdjęć. Może użytkowników systemów, w których migawka potrafi paść po 10k klatek by to przeraziło, ale Z9 to był pierwszy profesjonalny aparat bez migawki mechanicznej z matrycą typu stacked bez zauważalnego rolling shuttera.
Sprawdź bezlusterkowce Nikon w Cyfrowe.pl >>
Z9 leżał w ręku jak prawdziwy Nikon i najważniejsze przyciski znane z lustrzanek wróciły na swoje miejsce. Nagle Nikon nie dość, że dogonił konkurencję, to jeszcze wypuścił najtańszy flagowiec na rynku z jedną z najlepszych specyfikacji. Dla mnie osobiście był to zbyt duży aparat i wiedziałem, że nie jest on dla mnie, ale dał mi nadzieję, że ta sama technologia zacznie być implementowana w nowych modelach Nikona i w końcu doczekam się prawowitego następcy D850.
Tym sposobem dochodzimy do 2023 roku, do premiery Z8. W sieci od dłuższego czasu krążyły dwa zestawy możliwych specyfikacji. Jeden mówił o 60-megapikselowej matrycy BSI z migawką mechaniczną i procesorem EXPEED 7 dającym możliwości autofokusa znane z flagowca. Drugi zestaw specyfikacji to było małe Z9 bez żadnych zmian. Dla mnie nielogiczne było wypuszczanie drugiego takiego samego aparatu pod względem możliwości tylko w mniejszym korpusie i do ostatnich godzin premiery miałem nadzieję, że będzie to właśnie ten pierwszy zapowiadany aparat. Gdy druga opcja okazała się jednak prawdziwa, to sam nie wiedziałem, co myśleć.
Po spokojnym przetworzeniu tych informacji i nagraniu cklickbaitowego filmu na swoim kanale o odgrzewanym kotlecie doszedłem jednak do wniosku, że to chyba będzie jednak mój nowy aparat. Nawet w momencie pisania tego tekstu uważam, że D850 nie ma jeszcze godnego następcy, ale jak dłużej się zastanowiłem, to okazało się, że nawet przy ostatnich kilku zleceniach komercyjnych wolałem używać Nikona Z6 ze względu na wygodę algorytmów wykrywających twarz i oko. Utwierdziło mnie to w przekonaniu, że pora na całkowite przejście do systemu bezlusterkowców. Nikon Z8 daje mi wciąż możliwość oferowania moim klientom komercyjnym plików o wysokiej rozdzielczości, a do sesji portretowych nowy system ostrzenia znany mi z Z9 sprawdzi się wyśmienicie.
Straszne dziwne uczucie towarzyszyło mi po sfinalizowaniu zakupu Nikona Z8, ponieważ jednocześnie czułem pewnego rodzaju ekscytację z nowego sprzętu, ale gdzieś tam z tyłu głowy wciąż miałem myśl, że to nie jest D850. Nawet jak kurier przyniósł paczkę, to postanowiłem ją otworzyć dopiero wieczorem podczas nagrywania filmu. Czułem, że nie muszę od razu się na nią rzucać, bo wiedziałem, co jest w środku. Kilka dni prędzej miałem Z8 w rękach na kilka sekund i utwierdziłem się w przekonaniu, że jest to wg mnie najwygodniejszy profesjonalny korpus na rynku. Pamiętałem jak dobrze działa Z9, więc nie musiałem się martwić, że będzie gorzej. Byłem świadomy wszystkich możliwych problemów związanych z implementacją wyłącznie migawki elektronicznej, ale wiedziałem również, że już nie robię zdjęć, gdzie mogłyby się one pojawić, albo będę to w stanie rozwiązać w innych sposób. Ja po prostu znałem już ten aparat, bo tak jak wspomniałem w swoim filmie, był to odgrzewany kotlet… Ale jest to wciąż jeden z najlepszych kotletów, jakie jadłem :)