Od wielu lat jesteśmy przyzwyczajani do dedykowanej ładowarki dla danego urządzenia. Baterie aparatów fotograficznych nie są tu wyjątkiem, a poszczególni producenci prześcigają się w wymyślaniu coraz to nowych ogniw. No i dedykowanych do nich ładowarek. Pakując się na weekendowy city break w Sztokholmie, niesamowicie mocno odczuwałem brak miejsca w plecaku. Zabrałem ze sobą dwa aparaty. Zasilając je bateriami Mathorn mogłem przynajmniej nie zabierać ze sobą ładowarki. Bo już jej nie potrzebuję. I Ty też możesz z niej zrezygnować.
Tanie linie lotnicze może nie są dobre, ale przynajmniej tanie
Nie jestem wielkim fanem podróżowania samolotem. Mam w sobie coś z opowieści naszych rodziców, którzy na wakacje do Bułgarii jechaliby Maluchem załadowanym po dach. Uwielbiam podróżować po Europie samochodem, mając komfort, że biorę ze sobą wszystko, czego mogę potrzebować. Im dalej od domu, tym wygodniejsza i szybsza jednak staje się podróż samolotem. Zwłaszcza gdy mówimy o weekendowym wypadzie. Tutaj jednak nie mam aż takiego komfortu pakowania w bagaż wszystkiego.
Decydując się tylko na ten podręczny, każda spakowana rzecz, zabrana jest kosztem innej, często równie potrzebnej. Dlatego eliminacja rzeczy niepotrzebnych odbywa się tu wyjątkowo skutecznie. Czy ładowarka jest więc niezbędna? Tak! O ile naładuję nią zarówno telefon komórkowy, tablet…jak i baterie w aparacie fotograficznym. A nawet w dwóch. Z bateriami Mathorn wyposażonymi w USB-C w końcu jest to możliwe.
Jeden przewód, by wszystkimi rządzić
Standard USB-C zadomowił się w Europie na dobre. Przy okazji premiery najnowszego iPhone 15 upadł chyba już ostatni bastion obrońców odmiennych typów zasilania. Przez wiele najbliższych lat będzie to najpopularniejsze mocowanie od prądu, i w zasadzie możemy przestać się martwić o to czy gdzieś będzie dostępna energia z taką wtyczką. Będzie na pewno. Producenci aparatów fotograficznych podchodzą jednak do tęgo w dalszym ciągu dość zachowawczo i dedykowane ładowarki do akumulatorów ciągle mają się bardzo dobrze.
W bateriach Mathorn gniazdo ładowania zdecydowano się umieścić bezpośrednio w baterii. I tym sposobem nie musisz wymieniać ładowarki na taką z USB-C, by zrezygnować z dodatkowego kabla zasilającego. Możesz po prostu całkowicie zrezygnować z ładowarki. Wystarczy wpiąć przewód w baterie i poczekać aż migająca dioda LED zmieni kolor z czerwonego na zielony. A potem tym samym kablem podładować coś innego.
8K w RAW
Nie jest tajemnicą, że zdecydowanie wolę filmować niż robić zdjęcia. Biorąc do Sztokholmu na weekendowe testy Canona R5 z obiektywem RF70-200 f4L IS USM miałem wielkie oczekiwania względem tego aparatu. Miałem tyle do przetestowania! Mnóstwo nowych trybów filmowych. Zarówno w 4K jak i 8K. Nowe tryby, nowe wielkości bitrate. Nawet 8K RAW! Były to dla mnie totalnie niezbadane tereny, bo wcześniej nagrywałem głównie Canonem R6 i R8.
Spodziewałem się, że tryb 8K RAW będzie dużym testem wydajności nie tylko karty pamięci, ale także baterii. Tryb ten jest chyba najbardziej prądożernym ze wszystkich innych funkcji dostępnych w aparacie. Okazało się, że moje obawy potwierdziły się tylko w przypadku karty pamięci i szybko kończącego się na niej miejsca. Baterie Mathorn podawały prąd bez zająknięcia przez cały czas, a ja mogłem skupić się tym, co dla mnie najważniejsze. Łapaniu chwil.
Nie samym filmem człowiek żyje
W przerwie między testami aparatu zrobiłem mnóstwo zdjęć, zwłaszcza teleobiektywem. Życie w Sztokholmie zazwyczaj upływa wszystkim niezwykle spokojnie, ale czasami przydawał się tryb najszybszy tryb zdjęć seryjnych. Ale skoro baterie Mathorn radziły sobie z filmowaniem w 8K to złapanie Lamborghini w kadrze nie powinno być żadnym problemem.
To jedna z tych chwil, gdzie nie ma czasu na powtórkę i sprzęt musi być naprawdę w pełni gotowy do działania. Tak samo jak jego użytkownik. I mówię tu nie tylko o tym ekstremalnie drogim super samochodzie.
Zimno, zimniej, naprawdę bardzo zimno, północ Europy
Północny klimat nie rozpieszcza, zwłaszcza dla tych, którzy się w nim nie wychowali. Po godzinie spacerowania każde kolejne ujęcie było coraz cenniejsze, bo coraz trudniej było operować zmarzniętymi palcami. Nic więc dziwnego, że spacery raz za razem prowadziły nas od kawiarni do kawiarni. Może nie były to warunki ekstremalne, ale baterie w naszych telefonach komórkowych rozładowywały się jakby szybciej niż zwykle. I wcale nie przez to, że powstało sporo stories na Instagramie.
Będąc kiedyś w Norwegii, od lokalnych mieszkańców usłyszałem, że iPhone jest tu statusem luksusu, bo oznacza, że ktoś nie musi przebywać na zewnątrz – gdzie jego bateria od razu pada z zimna. Coś w tym jednak musi być na tej północy. W aparatach tego nie odczułem i zdecydowanie szybciej poddały się moje ręce. Ale sprzęt fotograficzny cały czas był gotowy do pracy, nawet gdy zapasowe baterie Mathorn przechowywałem w zewnętrznych kieszonkach plecaka.
Rewolucja w zasilaniu przez USB-C
Baterie ładowane z poziomu kabla USB-C to niewątpliwe ułatwienie i bardzo duża wygoda. W zasadzie odkąd zacząłem ładować baterie w ten sposób, nie wrzucam już ich do ładowarki. Zdecydowanie łatwiej jest zorganizować system kabli wpiętych w multifunkcjną kostkę power delivery przy pomocy jednej wtyczki. I sprawdzi się to nie tylko w podróży, ale także w domu czy w studio. Jeśli natomiast tak jak ja posiadasz kompaktowy aparat taki jak Canon R8 z pewnością zainteresuje Cię fakt, że może on być zasilany prądem z gniazdka.
Wcześniej konieczne były dodatkowe adaptery i zasilacze, teraz wystarczy kabel USB-C. Jeśli streamujesz lub nagrywasz dłuższe formy wypowiedzi, przydatny może być taki o długości kilku metrów, aby swobodnie ustawić kamerę na statywie. A przy pracy studyjnej sprawdzi się także w tetheringu. USB-C choć początkowo mocno krytykowane stało się standardem. Także w zasilaniu aparatów fotograficznych.
2 komentarze
„Sztokhiolm”… poprawcie podpis ;)
Poprawione, dobre oko ;)