Jaki aparat wybrać do fotografii ślubnej? Na które modele powinien profesjonalny fotograf ślubny? Czy ma mieć jeden czy dwa aparaty? Czy jego torba powinna być wypełniona kilkoma obiektywami stałoogniskowymi, czy dwoma obiektywami zoom, pokrywającymi pełną skalę ogniskowych? Co jeszcze: jakieś lampy – ale jedna, dwie, trzy? Które karty pamięci i ile? I jak to wszystko potem spakować i w czym elegancko nosić? Na te pytania, których wspólnym mianownikiem jest fotografia ślubna, postaram się Tobie odpowiedzieć w niniejszym artykule oraz kolejnych artykułach z cyklu Okiem fotografa ślubnego. Podczas lektury dowiesz się, jak pracuję oraz dlaczego. Opowiem też, jak inaczej można pracować, ponieważ nie ma jednej, słusznej racji w tych tematach.
Fotografia ślubna – czy jest w czym wybierać?
Dzisiejsze czasy można śmiało nazwać wspaniałymi czasami dla profesjonalistów, których głównym zajęciem jest fotografia ślubna. Mam tutaj na myśli ilość sprzętu fotograficznego, dostępnego na rynku. Firmy prześcigają się w parametrach do tego stopnia, iż te z nich, które kiedyś grały główną rolę przy doborze sprzętu (matryca, rozdzielczość – ilość megapikseli czy też jakość zdjęć przy wysokich czułościach – ISO), przestają mieć aż tak duże znaczenie, gdyż niemalże każdy aparat z półki profesjonalnej oferuje je na wystarczającym poziomie. Pojawiają się więc dwa ważne pytania: Jaki aparat wybrać, mając tak duży wybór? Czy fotograf ślubny potrzebuje bardzo specjalistycznego sprzętu?
Jaki aparat wybrać – najlepszy na jaki Cię stać
Pewnie nie raz słyszałeś opinię, że to nie aparat robi zdjęcia, tylko człowiek. I trudno się z tym nie zgodzić – aparat nie ustawi za nas kompozycji, nie wciśnie spustu migawki w odpowiednim momencie, nie zna pojęcia „gra światłem” i nie ustawi się tak, jak powinien, żeby odpowiednio wyeksponować istotne elementy kadru. Natomiast może nam albo ułatwić, albo utrudnić zadanie złapania najlepszych momentów z dnia ślubu.
Jeden ze znanych skrzypków (Paganini, o ile mnie pamięć nie myli) powiedział kiedyś, że nieważne, jaki masz instrument, ale kup najlepszy na jaki Cię stać, aby Cię nie ograniczał. I myślę, że można to odnieść do fotografa ślubnego, z jednym dodatkiem. Fotografia ślubna to praca dla naszych klientów, polegająca na uwiecznieniu dnia, który już nigdy w ich życiu się nie powtórzy. Powinniśmy więc zadbać o to, że wykonamy zleconą nam pracę na należytym poziomie i zabezpieczymy się również przed ewentualnymi zdarzeniami losowymi, które mogłyby spowodować utratę zdjęć.
Fotografia ślubna – na co się przygotować?
Przyjrzyjmy się więc sytuacjom, z jakimi spotykamy się podczas całodniowego reportażu ślubnego.
Dzień zaczyna się zazwyczaj od przygotowań Państwa Młodych. Najczęściej nie mamy wpływu na to, w jakim miejscu się one odbywają, więc może być to zarówno przepiękny, jasny loft, w którym nie wyjdziemy ponad czułość ISO100, ale może być to również różowy pokój z jednym okienkiem, wychodzącym na zielone drzewa, oświetlony świetlówkami o różnych temperaturach barwowych lub piwnica oświetlona jedynie świeczkami. Fotografia ślubna, a zwłaszcza jej sceneria, bywa nieprzewidywalna. Tu możliwe jest dosłownie wszystko.
Następnie mamy do czynienia z samą ceremonią, która może odbywać się na klifie w pochmurny dzień (sytuacja chyba najbardziej idealna z możliwych) lub w totalnie ciemnym Kościele w środku zimy.
Ostatnim elementem jest przyjęcie weselne, które również może nas zaskoczyć zastanymi warunkami (patrz kolor ścian, oświetlenie lub jego brak, kolor oświetlenia). Do tego zawsze może nas zastać deszcz na wyjściu z Kościoła lub podczas ślubu na powietrzu.
Także można śmiało stwierdzić, iż warunki, jakie zastajemy podczas zlecenia, są całkowicie nie do zaplanowania. Jedynym elementem w naszej pracy, nad którym możemy mieć jakąkolwiek kontrolę, jest sesja plenerowa realizowana innego dnia – możemy zazwyczaj zaplanować ją, czekając na idealną według nas pogodę, wybrać najlepsze miejsce z dostępnych i próbować ustawić Parę dokładnie tak, jak chcemy i gdzie chcemy. Ale nasz sprzęt musi sprostać zarówno tym łatwym, jak i niezwykle trudnym warunkom.
Przenieśmy się więc na techniczną stronę mocy. Co według mnie powinniśmy mieć w naszej torbie na zlecenie ślubne:
Jaki aparat wybrać? Jak zrobić to dobrze?
… A właściwie aparaty. Z racji tego, iż każdy sprzęt elektroniczny jest podatny na nieprzewidziane, nagłe awarie, jak również na grawitację, która może sprawić, iż spotka się on z cementem w najmniej spodziewanym przez nas momencie, każdy fotograf ślubny powinien mieć backup. Backup, czyli drugi aparat, który umożliwi mu wykonanie pełnego zlecenia ślubnego w przypadku awarii tegoż pierwszego.
Potrzebujemy więc 2 aparatów o następujących cechach:
- umożliwiające swobodną pracę na wysokich czułościach
Wysokie czułości to oczywiście pojęcie względne. Dla przykładu, podczas warsztatów, które miałem okazję prowadzić z moim dobrym przyjacielem, fotografem modowym i portretowym – Robertem Wolańskim – Robert opowiadał o tym, iż dla niego wysokie wartości ISO to max. 400. W tym momencie wszyscy fotografowie ślubni powinni uśmiechnąć się pod nosem dlatego, że dla fotografa ślubnego wysokie wartości to te, zaczynające się od ISO 6400.
- posiadające dwa sloty na karty pamięci
Dlaczego dwa sloty? W ostatnim czasie jest to mocno kontrowersyjny temat, dzielący fotografów ślubnych na tych, którzy używają dwóch kart w swoich aparatach, w celu tworzenia natychmiastowej kopii zapasowej zdjęć, i na takich, którzy używają tylko jednej karty. Uważam, że dodatkowe zabezpieczenie przed utratą zdjęć (awarią karty lub chociażby utratą karty w podróży), których nie da się powtórzyć, jest moim obowiązkiem jako profesjonalnego fotografa ślubnego. Zwłaszcza, że technologia na to pozwala i praktycznie każdy aparat z profesjonalnej linii daje nam taką możliwość.
Powyższe dwie cechy są moim zdaniem cechami absolutnie niezbędnymi dla aparatu profesjonalisty trudniącego się fotografią ślubną. Do tego dochodzi cała masa cech, które albo nam nasze zadanie ułatwią, albo utrudnią w zależności od naszego stylu i sposobu pracy.
I tu wymieniłbym:
- szybkość i sprawność systemu AF;
- rodzaj matrycy i jej rozdzielczość (ilość megapikseli);
- pojemność bufora;
- jakość i rozdzielczość ekranu LCD / wizjera elektronicznego (EVF);
- pojemność baterii;
- szybkostrzelność (tryb seryjny i ilość klatek na sekundę);
- odporność na wilgoć;
- tryb cichej migawki.
U mnie wybór padł na dwie sztuki Sony A7R III. Jest to pełnoklatkowy aparat bezlusterkowy, który gwarantuje mi jakość i wspaniałą plastykę obrazka. Uwielbiam jego system AF (niesamowity Eye-AF) oraz szybkość, dzięki której jestem w stanie uchwycić niemalże każdy moment w trakcie zlecenia, nie wspominając już o elektronicznym wizjerze, w którym jestem zakochany.
O powyższych cechach jeszcze będę Ci szerzej opowiadał w moim kolejnym artykule z serii, poświęconym aparatom bezlusterkowym na śluby.
Jeśli fotografia ślubna leży w kręgu Twoich zainteresowań i zastanawiasz się, jaki aparat wybrać, w jaki sposób fotografować lub jakich błędów unikać, koniecznie przeczytaj również artykuły innych autorów o tej tematyce.
13 komentarzy
Artykuł ma już swoje lata, ale wskazówki nadal cenne. Ja trochę za sprawą Maćka, trochę z miłości do lekkiego sprzętu również wybrałam Sony. Jak każdy sprzęt ma swoje wady i zalety, ale zestaw sony a7III z podpiętym sony 35mm f1.8 przywrócił mi radość z fotografowania. Jest tak lekki, że mogę go mieć zawsze w torbie, a dzięki temu częściej fotografuję.
Witam
Artykuł oczywiście lekko sponsorowany ale to zrozumiałe ;) ;)
Jako zawodowy fotograf ślubny ( 25 lat na rynku ) dodam swoje 3 grosze z doświadczeń :) Może nie wszyscy się z tym zgodzą ale trudno ;)
Pracuję na Canonie, kwestia przyzwyczajenia. Kilkanaście różnych modeli tej marki przerobiłem. Jak kogoś nie stać na 1-kę to pozostaje tylko 5 D Mark IV. 6-7 Marki II są dość dobre ale to nie to ;)
1, Stałka vs zoom :
Trzeba mieć oba typy. Światło stałki niezbędne, uniwersalność zoomu ogromnie ułatwiająca pracę gdy dużo się dzieje a tak właśnie jest na ślubie. Kiedyś trafiłem na tak mały kościół że tylko z 35-tką nie zrobiłbym zdjęć. Zoomu używam do wszystkiego, stałek tylko do zabawy jak jest na to czas.
Używam : 16-35 2,8. 35 1,4. 50 1,2. 70-200 2,8 is. ( obiektywy w zapasie 16-35 4,0 is. 70-200 4,0 is )
Co do marki obiektywów… niestety tylko oryginały gwarantują pewny AF w trudnych warunkach. Reszta nie daje rady.
2. Aparat:
Jak najlepszy bo im lepszy tym pewniejsze ujęcie w trudnych warunkach a takie są na ślubach w 90% . Łatwiejsza praca i mniej godzin na komputerze
3. Drugie body:
Niezbędne !! tak jak wszystko…lampa, baterie, karty itp.
Psuły lub zawieszały się nawet nowe aparaty, raz gdy pracowaliśmy we dwójkę zepsuły się dwie lampy jednocześnie na dwóch różnych body.
4. Zapis na dwóch kartach:
Myslę że dla własnego spokoju i renomy jest to niezbędne ( co zrobicie jak utracicie cały materiał )
Znajomy kupił kartę w renomowanym sklepie a po awarii i wysłaniu do serwisu okazał się że karta jest podróbką… wiec w naszym kraju nigdy nie wiadomo co macie w rękach :P
Ujmę to tak – ten przytyk, że Sony tylko sony i aż sony jest chyba nie na miejscu. No, chyba, że Ci za to płacą… Ale i tak uważam, że to jest nie w porządku.
Co do reszty – fotografem ślubnym nie jestem. Ale kilka imprez za sobą mam (komunie, chrzty…), choć nie jako zawodowiec, ale amator. Bądźmy szczerzy – Twój tekst jest skierowany raczej do takich osób, a nie do zawodowców. Zawodowcy już dawno mają wybrany i opanowany swój sprzęt. Mówisz więc do amatorów. A dla tych – spokojnie wystarczy jakaś puszka za 3tyś zł, jasny zoom dla drugie tyle i jakaś prosta lampa błyskowa. I jeśli amator okaże się na prawdę dobry, to nie odróżnisz jego zdjęć od od ludzi mających 5-krotnie droższe zaplecze sprzętowe. I tak większość zdjęć ślubnych to obróbka, a nie same zdjęcia. Tak, dobrze czytasz – zoom, a nie stałka. W reportażu zdecydowanie lepiej mieć możliwość szybkiej zmiany kąta niż żonglować obiektywami w lewo i prawo. Za dużo rzeczy w tym czasie może umknąć. Sam nie przypominam sobie sytuacji, w której używałbym stałki… no nie – jedna. Chrzciny i pusty kościół, więc mogłem spokojnie podejść, odejść, i zmienić swoje położenie. Ale i tak używałem jednego obiektywu, a nie zmieniałem ciągle. W każdej pozostałej sytuacji ogarniałem wszystko zoomami.
No tak – stara śpiewka -> wysokie ISO bo inaczej nie dasz rady. Aha, tylko przez 90% czasu i tak nie trzeba wchodzić na jakieś ekstremalnie wysokie czułości. Mi zupełnie wystarczało ISO 1250 aby ogarnąć cały reportaż. I nie, nie zawsze były to mega jasne kościoły.
Co do reszty się zgadzam, ale dołożyłbym coś jeszcze – drugie body jako zabezpieczenie… tak. Ale wypadałoby Mieć jeszcze dodatkowy komplet baterii (do aparatu i do lampy), dodatkowe karty pamięci i kolegę który będzie ta torbę z dodatkowymi akcesoriami nosił. Sorki, ale zbyt bardzo cenie sobie własne zdrowie, aby nosić na plecach dwa body, kilka kompletów baterii, być może jakiś statyw, czy blendę… A potem przez kilka dni siedzieć przed kompem i to obrabiać. Osobiście zdarzyła mi się razy sytuacja z body, kiedy padła mi bateria (mój błąd, nie naładowałem) i jedyne co miałem to nieco bardziej zaawansowany kompakt. I tym kompaktem (Fuji x30) dokończyłem zlecenie. Nikt się nawet nie skapnął, kiedy wymieniłem aparaty. Można? Można.
Tak więc żadne FF nie jest potrzebne, jeśli nie jesteś zawodowcem. Sw
Hej Zyrol. Dzięki za przeczytanie całości i komentarz. Przykro mi, jeśli odczytałeś, że artykuł jest o tym, że musi być to aparat Sony i tylko Sony. Wyraźnie jako niezbędne przedstawiłem parametry, którym podoła wiele profesjonalnych aparatów na rynku, a nie tylko Sony. Jedyne co napisałem, to jaki aparat ja wybrałem i będę o tym szerzej pisał dlaczego akurat taki w kolejnym artykule. Wybór aparatu jest rzeczą bardzo subiektywną i bardzo zależną od sposobu i stylu pracy.
Czy zawodowcy mają już dawno wybrany i opanowany sprzęt? Oj bardzo byś się zdziwił, jak wiele osób wciąż poszukuje i zastanawia się coś lepsze, i co bardziej im pasuje. A tym bardziej już osoby stawiające pierwsze kroki w fotografii ślubnej – i to najczęściej te właśnie osoby nie zdają sobie sprawy, jak ważna jest kwestia zabezpieczenie się przed utratą zdjęć (czy to dwa sloty, czy dwa aparaty).
Czy jakąś puszką za 3k plus stałka i zoom można zrobić dobre zdjęcia ślubne? Oczywiście, że można. Lepszy sprzęt to najczęściej wygoda dla nas (fotografów) – pewniejszy AF, mniej szumów, więcej klatek na sekundę (czyt. szansa na złapanie lepszego kadru w momencie np. wyjścia z kościoła). A lepsze obiektywy to przede wszystkim ładniejszy obrazek, lepszy kontrast, rozmycie kolory. Czy większość zdjęć ślubnych to obróbka – z tym się nie zgodzę, ale rozumiem, że to Twoja opinia. Zoom vs Stałka to decyzja osobista, o tym też będę pisał w materiale poświęconym obiektywom. O dodatkowych bateriach i innych gratach też – nie martw się :-)
Pozostało mi wobec tego czekać na kolejne artykuły z tej serii. :)
Jeśli mówimy o osobach zaczynających swoją przygodę z fotografią ślubną, to nie mówimy o zawodowcach. To dwa zupełnie przeciwległe światy. :) Zawodowcy nie stawiają pierwszych kroków, a amatorzy nie są zawodowcami.
Co do Sony – ok. rozumiem. źle odczytałem. :) Jasne, że pisze i ocenia sie zawsze na podstawie tego co się ma. Głównie dlatego, że to się zna. Zwracam zatem honor i czekam na dalsze artykuły.
Wszystko pięknie i ładnie. Przez cały artykuł starałeś się unikać nawiązań do jakiejś marki.
Operując ogólnikami i przezornym brakiem konkretów, by na sam koniec (jako marketer…sorry, ambasador Sony) zachwalić A7IIIR i nawet słowem nie zająknąć się o jego minusach, jak chociażby tragiczna ergonomia.
A za plastykę, to odpowiadają szkła.
Hej Tomasz! Dzięki za komentarz pod artykułem. Artykuł jest wprowadzeniem dotyczącym aparatów, nie wiem jakich szczegółów Ci brakuję, ale chętnie posłucham. Uważam, że jest cała masa sprzętu, która spełnia dwie cechy, które ja uważam za istotne (dwa sloty oraz sensowną jakość obrazka na wysokich czułościach). Natomiast cała reszta (między innymi ergonomia, która Tobie w Sony nie pasuje) jest sprawą bardzo indywidualną – jeden lubi milion punktów AF, inny milion megapikseli, a jeszcze inny woli aparat z MF, który robi tylko czarno-białe zdjęcia.
Na końcu artykułu napisałem czym ja fotografuje, ale jak najbardziej uważam, że nie jest to aparat dla każdego (nie każdy np. lubi 42 mpix, albo wizjer elektroniczny). Ten artykuł jest też częścią całości, która jest podzielona na krótsze fragmenty, także mam nadzieję, że kolejne dadzą większy pogląd na tę tematykę.
Bym polemizował, czy tak bardzo konieczne jest posiadanie 2 body. Chyba że dla high class klientów się robi, to wtedy też o wiele lepsze wrażenie to sprawia. Teoretycznie podczas każdej realizacji może się coś stać z aparatem, w praktyce moja A99 nie zawiodła mnie jeszcze nigdy, choć na pewno przydałoby się coś, co lepiej sobie radzi w wysokim iso. W sumie każdy kościół jest ciemny, a robiąc tylko na stałkach to za mało różnorodnych kadrów wychodzi. Ale do czego zmierzam – dodatkowe body to koszt jednego dobrego obiektywu zazwyczaj, no a różne obiektywy niezmiernie się na realizacji ślubnej przydadzą, bo warunki absolutnie najróżniejsze mogą być. Sam z 3 różnych zoomów korzystam i jednej stałki.
Jak patrzę, to w sumie większość fotografów w kościele ma 2 aparaty, ale naprawdę – paranoja odnośnie zawodności sprzętu jest strasznie rozwinięta w środowisku. Grunt to mieć aparat, co nie zawodzi. Sam na przyszły sezon planuję kupić A7III, z lepszą baterią to w ogóle będzie petarda, ale dojdzie też zgrzytanie zębami nad mało obrotnym ekranem. Ale ogólnie podobał mi się artykuł, zwięzły i konkretny, choć to oczywiście wstęp do dalszej dyskusji.
Migawka to jest loteria w każdym body. Także w bezlusterkowcach.
Odpowiedzialności za czyjeś zdjęcia za które się ręczy nazwiskiem i reputacją nie przeliczysz na żadne pieniądze.
Jak padnie ci aparat w trakcie zlecenia, to co zamierzasz zrobić?
Dwa body to podstawa. Sam pamiętam, jak na jednym zleceniu zwyczajnie nie naładowałem akumulatora. Gdyby nie drugi aparat miałbym spory problem.
To że body nigdy nie zawiodło to nie ma znaczenia. To tylko urządzenie, zwykła maszyna. A każda maszyna jest zawodna. O często bez ostrzeżenia. Odmówić posłuszeństwa może w każdej sekundzie.
Mimo wszystko jednak jak miałbym pracować zawodowo wolałbym mieć drugi aparat. Na razie robię to amatorsko, a już miałem przypadek, że zwyczajnie zapomniałem naładować akumulatora. No i miałbym całe zlecenie w plecy. Ja jak ja, to tylko strata kasy. A co z rodziną?? Racz ej na powtórkę chrztu nie miałbym co liczyć. Ja bez kasy, rodzina bez zdjęć. Raczej nie.
Hej Krzysztof, dzięki za komentarz! Co do aparatów, muszę przytaknąć kolegom powyżej. Moim zdaniem, jeśli robimy robotę, która polega na upamiętnieniu (najczęściej) jedynego takiego dnia w życiu naszych klientów, to musimy być zabezpieczeni na wszelkie ewentualności. Elektronika może nas zawieść w każdej chwili. Historii o padających na zleceniach aparatach słyszałem już dziesiątki, na szczęście w dużej większości fotografowie mieli backup. Znam też jednak przypadki, gdzie komuś padł sprzęt i backupu nie było… pozostaję wtedy tylko płacz i zgrzytanie zębami.
Święta prawda! Awaria aparatu to tylko kwestia czasu, jeśli fotografuje się zawodowo tzn. regularnie :) 2 aparaty to minimum. Trzeci w torbie daje już jako takie poczucie bezpieczeństwa :)