Uważam, że pierwsza generacja Canona R5 jest bardzo dobrą puszką, wciąż spełniającą większość moich oczekiwań. Jednak zawsze może być lepiej, prawda? Na następcę mojego Canona R5 wyczekiwałem bardzo mocno. Liczyłem na to, że „Canon R5 Mark II” wniesie kilka usprawnień, które zbliżą Canona R5 do miana idealnego korpusu do fotografii lotniczej. Po premierze ten entuzjazm trochę jednak przygasł. Czytając komentarze w internecie, miałem wrażenie, że to wręcz korpus gorszy od pierwowzoru. Jednak, czy aby na pewno tak jest?
Jak wiemy, internet jest pełny troli… Żeby rozwiać swoje wątpliwości, postanowiłem wypożyczyć ten korpus w Cyfrowe.rent i sam to sprawdzić podczas pokazów lotniczych SandnFun 2024 w Arabii Saudyjskiej. Myślę, że te testy dały mu solidnie w kość, a mi pozwoliły odpowiedzieć na pytanie, czy Canon R5 Mark II jest lepszy, czy też gorszy, od Canona R5? Co z tego wyszło? Zapraszam.
Budowa, wykonanie, uszczelnienie
Canon R5 Mark II delikatnie “urósł” porównując go do pierwszej generacji. Jednak nie wpływa to na komfort pracy. Różnica, która dla mnie miała największe znaczenie, to zmiana położenia guzika włączenia aparatu. Teraz jest po prawej stornie, przy pokrętle funkcyjnym. Moim zdaniem to zmiana na plus, jest wygodniej.

Aparat bez problemu można teraz obsługiwać jedną ręką – wszystko, włącznie z włącznikiem, jest „pod palcem”
Aparat, jak przystało na klasę profesjonalną, jest mega solidny. Jakość materiałów to absolutny top, co czuć. Jest wytrzymały i odporny, a do tego w pełni uszczelniony (na tym samym, wysokim, poziomie co cała „seria 5’”. Dla mnie to wykonanie jest kluczowe!
Kiedy fotografuje się np. Pokazy lotnicze na pustyni, to wierzcie mi, że drobny piasek jest absolutnie wszędzie. Śmigłowce potrafią stworzyć małą burzę piaskową! Aparat w takich warunkach po prostu nie może mnie zawieść. Nie zawiódł! Absolutnie nic nie zaburzyło jego pracy, ani wysokie temperatury, ani niskie temperatury nocą, ani żadne najmniejsze ziarenko piasku. Wszystko działało bez zarzutu.
W kwestii ergonomii i obsługi to każdy posiadacz pierwszego Canona R5 będzie czuć się tu jak w domu. Przyciski na tylnej obudowie są umieszczone tak samo, więc tutaj praktycznie obsługa całości pozostaje bez zmian. Zmienił się za to wizjer. Muszla oczna została powiększona, przez co mam wrażenie, że lepiej pasuje do oka. Sam ekran też jest zauważalnie jaśniejszy i choć w Canonie R5 było pod tym względem bardzo dobrze, tak teraz jest po prostu jeszcze lepiej! Ciężko to lepiej opisać, najlepiej samemu doświadczyć.
Autofokus kładzie na łopatki
Autofokus to coś, gdzie w 100% poczułem, że fotografują następcą. Jest po prostu niesamowity! Znacznie szybszy, dużo precyzyjniejszy, jak już złapie obiekt to go śledzi jak przyczepiony! No właśnie, śledzenie obiektów w porównaniu do Canona R5 jest jedną z największych zmian. Nie miał problemów nawet z uchwyceniem najbardziej dynamicznych scen, gdzie samoloty i śmigłowce poruszały się z ogromną prędkością.

Autofocus w Canonie R5 Mark II można podsumować jednym zdaniem: Ten w R5 był dobry, ale ten w R5 Mk II jest po prostu znacznie lepszy!
W przypadku lotów w formacji, bez problemu pozwalał również wybrać samolot, który chciałem śledzić i śledził go nawet wtedy, kiedy ten wylatywał z kadru. To zasługa drugiego procesora, a w sumie akceleratora „DIGIC Accelerator”, który w głównej mierze pracuje właśnie nad autofocusem.
- Dodatkowy procesor znacznie poprawia działanie AF
- Nawet jeśli w kadrze dużo się dzieje, to trzyma się obiektu
Warto dodać, bo pewnie nie wszyscy to wiedzą, że w nocy na pustyni panuje ciemność absolutna. Gdy tylko zachodzi słońce, mrok po prostu zalewa przestrzeń. Ciężko to porównać do czegoś w Polsce – może jedynie do zimowej nocy w środku Bieszczad, choć nadal w Bieszczadach może być jaśniej.
Takie warunki dla autofocusa to praktycznie pewna porażka… A Canon R5 Mark II nie zgubił się ani razu! Co mnie zadziwia do teraz, to to, że aparat śledził zablokowany obiekt w kadrze bez względu na pojawianie się wokół licznych strumieni fajerwerków i świateł. Tu niestety muszę stwierdzić, że poprzednik w tych warunkach sobie nie poradził. Przesuwał AF na wybuch pirotechniki za samolotem, czy na ciągnącą się łunę światła spowodowaną fajerwerkami podczepionymi pod skrzydłem.

Canon R5 pierwszej generacji miał tendencję do uciekania z ostrością na flary. W Canonie R5 Mark II tego problemu nie ma, a samolot był śledzony cały czas!

To zdjęcie chyba najlepiej pokazuje, to co chce powiedzieć – dzieje się tam dużo, jest masa flar, petard i innych rozpraszaczy, a mimo to Canon R5 Mark II trzymał się cały czas wybranego obiektu!
Warto zaznaczyć, że aparat sprawdził się nie tylko w śledzeniu szybkich obiektów w nocy. Fotografowałem po zmroku publikę, statykę czy końcowy spektakularny pokaz dronów i fajerwerków. W każdym z przypadków AF bez problemu spełniał swoje zadanie. Canon R5 Mark II to uniwersalne narzędzie pracy, które sprawdzi się w każdych warunkach. Rewelacja!
Internet kłamał?! Szumy i dynamika tonalna
Największą moją obawą były szumy i dynamika. W internecie praktycznie pod każdym wątkiem związanym z Canonem R5 Mark II czytałem, że pod tymi względami jest gorzej niż u poprzednika… No i guzik prawda!

Matryca w nowym Canonie R5 Mark II była chyba najbardziej kontrowersyjną kwestią – tylko, że w rzeczywistości… Okazuje się być świetna!
Według mnie Canon R5 Mark II prezentuje bardzo zbliżony poziom do Canona R5. Ja nie widzę różnicy, a pracowałem w zakresie od ISO 100 do 6400. Ten szum jest na bardzo dobrym poziomie tak jak w Canonie R5 pierwszej generacji. Nie rozumiem, skąd te komentarze się biorą – ale z tego co widzę, to wszyscy, który faktycznie mieli te dwa korpusy w rękach, mają podobne odczucia. Oczywiście szum bez problemu można też zniwelować przy pomocy popularnych narzędzi do odszumiania, lub nawet poprzez system DenoiseAI w korpusie.

Ja jestem bardzo zadowolony z jakości tych zdjęć. Bałem się, że faktycznie szum będzie dużo bardziej widoczny – jednak nie jest!
To samo dotyczy dynamiki tonalnej. Jest ona na bardzo dobrym poziomie, podobnie jak u poprzednika. Wyciągając szczegóły z ciemnych partii zdjęć zauważyłem taką samą jakość obrazu co w Canonie R5. Podsumowując, Canon R5 Mk II daje bardzo dobrej jakości obraz, bogaty w szczegóły i nietracący ich przy pracy na wyższych wartościach ISO w ciemniejszych warunkach. Nikt tutaj nie powinien czuć się zawiedziony!
Szybka prędkość migawki na poziomie 30 klatek na sekundę
Kolejna bardzo istotna zmiana to prędkość migawki. Nie powiem, ale właśnie na to też czekałem! No i jest, maksymalnie aż 30 klatek na sekundę! Dla mnie to ideała prędkość do fotografowania podczas pokazów. Mam pewność, że złapię to najlepsze ujęcie. Jeśli nie chcemy korzystać z 30kl/s. to nie ma problemu, żeby ją ograniczyć w ustawieniach. Fajne jest też to, że w przeciwieństwie do Canona R5, tutaj można włączyć cyfrowy dźwięk migawki. Pozwala to trochę lepiej kontrolować ilość robionych zdjęć. Można również wyciszyć kompletnie aparat, mamy dowolność.
- Ktoś może zapytać „a komu to potrzebne?”, ale 30 kl/s. w fotografii lotniczej mi bardzo się przydaje…
- …bo pozwala złapać dokładnie ten moment, który chce
Muszę się też do czegoś przyznać… Praktycznie nie użyłem migawki mechanicznej, a korzystałem wyłączne z elektronicznej. No i to jest gamechenger! W Canonie R5 aparat może i pozwalał fotografować przy 20kl/s. Ale nie było to używalne przez rollignshuter. Tutaj, w Canonie R5 Mark II, jest 30kl/s. i to bez rolling shuttingu! Został on praktycznie wyeliminowany! Nie zauważyłem go ani na łopatach wirników ani na całych obiektach, ani nigdzie indziej. Obrazek jest wolny od zniekształceń czy zakrzywień. Cudowna sprawa. No a jeszcze lepsze jest to, że RAW-y mają 14-bitów, a nie 12!

Niesamowite, że w przeciągu dosłownie kilku lat technologia tak poszła do porodu i odczyt matrycy jest aż tak szybki! Z kilku tysięcy zdjęć zrobionych na elektronicznej migawce na żadnym nie widzę artefaktów
Nowy akumulator coś zmienia?
Kolejną kwestią są akumulatory. Naczytałem się, że Canon blokuje zamienniki i ciężko to nazwać inaczej niż kolejną głupotą. Sprawa jest bowiem nieco bardziej skomplikowana. W Canonie R5 Mark II mamy nowy typ akumulatorów, Canon LP-E6P. Są one nieco wydajniejsze od tych z Canona R5, ale przede wszystkim dostarczają większy prąd. To jest kluczowe! Dlaczego?
Bo teoretycznie możemy używać w nim akumulatorów ze starszych modeli (typu LP-E6NH, LP-E6N), ale to ogranicza mocno funkcje aparatu – m.in. szybkość serii. No i tu faktycznie muszą one być oryginalne, bo chipy zamienników nie komunikują się poprawnie z aparatem. Jednak to nie tak, że zamienników używać nie można – bo można i ja używałem Patony Platinum LP-E6P z USB-C. Ten akumulator działał po prostu świetnie w nowym Canonie R5 II i momentami miałem nawet wrażenie, że radzi sobie lepiej od oryginału!
Czy funkcje AI są dealbreakerem?
Dla mnie niekoniecznie. W Canonie R5 Mark II można zarówno odszumiać, jak i upscalować zdjęcia. Jestem w stanie wyobrazić sobie różne scenariusze, w których może się to komuś przydać – jednak mi to w gruncie rzeczy nie jest potrzebne. Głównie dlatego, że działają one wyłącznie na plikach JPG, a ja pracuje na RAW-ach. Teoretycznie mogę je konwertować, kadrować, upscallować i odszumiać, ale wolę zrobić to w postprodukcji na komputerze. Może w sporcie, czy reporterce jest to bardziej przydatne, przy samolotach raczej nie.
Świetna praca z obiektywami EF i jeszcze lepsza z obiektywami RF
Widziałem też, że pojawiły się komentarze odnośnie pracy ze starszymi generacjami szkieł Canona z mocowaniem EF. Podczas tych testów korzystałem z: Canona EF 600 mm, Canona EF 24-105 II, Canona RF 100-500L z Cyfrowe.rent oraz stałek: Canon RF 50 mm, Canon RF 85 mm i Canon RF 16 mm. Wszystkie obiektywy działały bez zarzutu, oferując wysoką jakość obrazu i szybki autofokus.

Zoom taki jak Canon RF 100-500L super sprawdza się choćby w takich sytuacjach, gdzie szybko trzeba zmienić perspektywę
Oczywiście nowe obiektywy RF działają jeszcze lepiej, bo szybciej komunikują się z korpusem i wspierają stabilizację, poprawiając jeszcze bardziej jej osiągi. To najbardziej poczułem przy pracy z zomem Canon RF 100-500L. Praca na zupełnie innym poziomie. Stabilizacja obiektywu w połączeniu ze stabilizacją w Canonie R5 Mk II daje możliwości pracy „z ręki” z czasami dotychczas nieosiągalnymi. I tak podczas pokazów np. nocnych fotografowałem z ręki, używając czasów rzędu 1/20-1/40 uzyskując bez problemu ostre nieporuszone zdjęcia. Dla mnie to mistrzostwo świata!
Plusy i minusy Canona R5 i Canona R5 Mark II
Canon R5 Mark II to znakomity aparat, który praktycznie w każdym aspekcie przewyższa swojego poprzednika. Podczas 10-dniowego pobytu w Arabii Saudyjskiej sprawdził się lepiej niż bardzo dobrze, a warunki były bardzo wymagające.

Po premierze tego aparatu, pojawiła się masa negatywnych komentarzy na jego temat. Może to zniechęcać – tak jak zniechęciło mnie. Jednak te opinie… prawdopodobnie są od osób, które nigdy tego aparatu nie wezmą do rąk. Warto, jak ja, wypożyczyć ten korpus, np. w Cyfrowe.rent, i samemu sprawdzić jak wypada w pracy
Wciąż solidna budowa, fenomenalny AutoFocus, bardzo szybka seria zdjęć, brak rolling shuttingu i bardzo dobra praca w nocy przy zachowaniu jakości zdjęć poprzednika pod względem szumów i dynamiki. Funkcje skalowania i odszumiana AI traktuję jako pewnego rodzaju ficzer. Natomiast dodanie rozpoznawania samolotów, tryb ciągłego „uczenia się” AF i wręcz rewelacyjne śledzenie to coś, co każdy fotograf lotniczy doceni najbardziej.
Jednak to też nie aparat bez wad! No a w sumie jedną… Ceną. Tutaj nie da się ukryć, że Canon R5 pierwszej generacji jest zwycięzcą. Czy warto jednak dopłacić niemal dwa razy tyle do Canona R5 Mark II? Moim zdaniem tak. To puszka, która robi różnicę i naprawdę godny następca Canona R5!














3 komentarze
Posiadam R5 (jestem mega zadowolony) i po takiej recenzji przestałem się wahać jednak trzeba będzie dokupić kolegę do R5. Bardzo fajna recenzja dziękuję.
Szkoda że o filmowaniu nic nie wspomniałeś
Najlepszy specjalista w branży. Praktyczny test bez lania wody.