Kiedy pakowałem się do Londynu, wiedziałem jedno – tym razem nie będzie klasyki. Żadnego Big Bena, zero selfie z czerwonym autobusem i ani jednej pocztówki z Tower Bridge… (jak bardzo się myliłem). Byłem tu już wcześniej i tym razem chciałem zobaczyć miasto, którego jeszcze nie znam. A ponieważ testowałem Canon RF 16-28 mm f/2.8 IS STM, idealnym planem było zapolować na szerokie kadry w miejscach, gdzie Londyn nie jest turystycznym Disneylandem, tylko żywym organizmem ze szkła, betonu i… czasami ryby z frytkami.
Oczekiwania do tego obiektywu miałem spore. Długo czekałem, aż w końcu dostanę go na testy, a wcześniej w Albanii testowałem Canon RF 28-70 f/2.8 IS STM z tej samej serii i to obiektyw tak dobry, że spokojnie mógłby dostać czerwony pasek serii L. Pytanie brzmiało: czy Canon RF 16-28 f/2.8 też okaże się takim czarnym koniem? Cóż… niekoniecznie, ale nie uprzedzajmy faktów!
Pierwsze wrażenie – lekki jak gazeta po fish & chipsie
Zacznijmy od pierwszego wrażenia. Gabarytowo Canon RF 16-28 f/2.8 IS STM to maleństwo! Ten obiektyw wydaje się piórkiem. Do plecaka wchodzi jak dodatkowa kanapka, a na aparacie nie ciągnie szyi. To naprawdę cieszy, bo sam często szeroki kąt biorę „na wszelki wypadek”. A tu – zero wymówek. Lekki, mały, jasny i uniwersalny. Po prostu super by zabierać go zawsze ze sobą!
- Złożony jest malutki!
- Po rozłożeniu… w sumie też!
Podobnie jak we wspominanym Canonie RF 28-70 2.8 IS STM i tutaj mamy składaną konstrukcję. Co oznacza, że musimy go wysunąć przed tym jak zaczniemy fotografować/filmować. Fakt, budziło to u mnie obawy, jednak ten system działa bardzo fajnie. Dzięki temu rozwiązaniu dużo łatwiej mi było się spakować na podróż, bo obiektyw zajmuje znacznie mniej miejsca. Podczas testów nie zdarzyło mi się go przypadkowo „zamknąć”, bo ta granica jest bardzo dobrze wyczuwalna.
Czy w Albanii znalazłem „ukrytą L-kę”? – Canon RF 28-70 f/2.8 IS STM
Stabilizacja jak Gwardzista, a AF szybki jak metro!
Autofocus działa błyskawicznie i bezszelestnie dzięki silnikowi STM. Stabilizacja też daje radę! Jej efektywność w połączeniu z IBIS daje zawrotne 8EV (w przypadku aparatu bez stabilizacji matrycy jest to 5,5EV). Bardzo lubię efekt rozmytych na zdjęciach ludzi, dlatego kilka razy robiłem zdjęcia na długich czasach, sięgających nawet powyżej sekundy i z Canonem R6 Mark II bez problemów wychodziły ostre jak angielska stal!
- Bez problemów robiłem zdjęcia z ręki poniżej sekundy
- Stabilizacja 8EV robi wrażenie!
Warunki atmosferyczne też nie miały dla niego przesadnego znaczenia, bo w Anglii akurat pogoda była jak zwykle, czyli… Słoneczna! Bardzo często i gęsto korzystałem z filtra ND Marumi Super DHG Vari ND2.5-500 67mm. Choć trafiliśmy też na kilka bardziej deszczowych dni, ale tu uszczelnienia obiektywu pozwoliły mi zachować spokojną głowę. Bo mimo, że nie jest to „eLka”, to jest w pełni uszczelniana.
- Popularny rozmiar filtra? Tak!
- Uszczelnienia? Są!
Barbican – brutalizm kontra szeroki kąt
Jednym z pierwszych miejsc, do których się wybrałem, był Barbican. To architektoniczny betonowy kosmos – bryły tak ciężkie, że aż proszą się o obiektyw, który potrafi złapać całość w jednym kadrze. Jeśli oglądaliście film „Brutalista” to wiecie o co chodzi! Na 16 mm można objąć cały dziedziniec, wodę, wieżowce i jeszcze dodać gołębia w rogu kadru.
Tutaj ten obiektyw pokazał pazur. Canon RF 16-28 pozwolił uchwycić te wszystkie geometryczne linie i dziwne perspektywy tak, że wyglądało to trochę jak pocztówka z planu Brutalisty.
Canary Wharf – szkło, stal i walka o proste linie
Kolejny przystanek: Canary Wharf! Wieżowce ze szkła i stali wyrastają z ziemi jak bambus w dżungli. Kiedyś portowa przestrzeń, dziś jest niemal w całości pokryta budynkami. Problem w tym, że szeroki kąt ma skłonności do wyginania prostych linii… Jednak Canon RF 16-28 f/2.8 IS STM ma naprawdę dobrze zrobione korekcje i jeśli umiejętnie się z tego korzysta, to nie zakrzywia rzeczywistości.
Southend-on-Sea – morze, molo i horyzont szeroki jak trzeba
Podczas mojej wycieczki do Anglii zrobiłem sobie też jednodniowy wypad do Southend-on-Sea. To takie nadmorskie miasteczko, gdzie obowiązkowo trzeba zjeść rybę z frytkami, a potem pójść na molo, które ciągnie się w nieskończoność. Idealne miejsce, żeby sprawdzić, jak obiektyw radzi sobie zarówno z krajobrazem, jak i ujęciem klimatu nadmorskiego kurortu. Wynik? Bardzo dobrze. Znów trochę winiety, ale nic, czego nie da się poprawić jednym suwakiem w postprodukcji.
Optyka – czy jest się czego bać?
Szczerze? Nie. W testach laboratoryjnych pewnie znajdziesz wykresy, które pokażą winietowanie czy aberrację. Ale w praktyce – obrazek jest bardzo dobry. Winieta na 16 mm? Tak, ale łatwa do usunięcia. Dystorsja? Troszkę jest, ale trzeba przyznać, że jest bardzo dobrze korygowana. Flary? Praktycznie brak! Aberracja? Musiałem się postarać, żeby ją znaleźć.

Potwornie trudne warunki dla obiektywu – mocno skupione światło wpadające wprost na soczewki. Flara jest naprawdę minimalna, aberracji praktycznie brak, a obrazek nie ma kształtu poduszki. Myślę, że to spory sukces!
Ostrość? Zarówno w centrum, jak i na brzegach, wypada znakomicie kolory żywe, kontrast wysoki. Podobnie jak przy Canonie RF 28-70 2.8, producent odrobił lekcje i zaproponował bardzo rozsądnie wyceniony obiektyw z bardzo dobrą jakością obrazka. Innymi słowy – jeśli szukasz problemów, znajdziesz je w tabelkach. W normalnym fotografowaniu – jest po prostu bardzo dobrze!
Filmowanie – rolki, vlogi i TikToki
Na koniec muszę dodać, że to szkło sprawdziło się też świetnie w wideo. Silnik STM jest cichy, stabilizacja działa, a szeroki kąt to marzenie vlogera. Szczerze… Ciężko mi się tu do czegoś przyczepić, bo Londyn nagrany na 16 mm wygląda mega dynamicznie, Canary Wharf w ruchu robi kosmiczne wrażenie i w pionie idealnie mieści się na TikToka. Vlogerzy i content creatorzy powinni być z niego zadowoleni, ja jestem!
A co z wadami!?
I tu dochodzimy do sedna! Canon RF 16-28 mm jest świetny, ale… mi nie wystarcza. W Londynie naprawdę żałowałem tego, że nie wziąłem żadnego innego obiektywu. Brakowało mi ogniskowych 35-70, które dawał mi Canon RF 28-70. Szeroki kąt to wyspecjalizowana maszyna – genialna do architektury, streetu i pejzaży, ale gdy chciałem złapać coś węższego… Wtedy pojawiał się problem.
- 16 mm
- 28 mm
Oczywiście, to wynika głównie z mojego stylu fotografowania i pewnie inny fotograf by na to nie narzekał – jednak to moja recenzja i ja traktuję ten obiektyw nie jako samodzielne szkło, tylko jako uzupełnienie plecaka. Z Canonem RF 28-70 2.8 IS STM tworzy duet doskonały. Jeden łapie wszystko szeroko, drugi daje pełną uniwersalność. Sam Canon RF 16-28? Do podróży tylko z nim – drugi raz bym się nie odważył.
Alternatywa dla Sigmy, Tamrona, Samyanga, itd?
I tu pojawia się ciekawy wątek: przez lata to Sigma i Tamron uchodziły za mistrzów „rozsądnych alternatyw” – obiektywów, które nie miały może czerwonego paska, ale oferowały świetną jakość za ułamek ceny flagowych konstrukcji. Tymczasem Canon, serią tańszych zoomów RF, sprytnie przejął tę rolę!

To co jest ogromną zaletą tego obiektywu, to jego gabaryty. Dziennie robiłem 15/20 tysięcy kroków po Londynie i to szkiełko kompletnie mi nie przeszkadzało!
Canon RF 16–28 mm f/2.8 IS STM to przykład, że własnym systemem można zbudować coś, co nie tylko konkuruje z niezależnymi producentami, ale wręcz daje przewagę – pełną integrację z korpusem, stabilizację obrazu i charakterystyczne dla Canona „szkło, które po prostu działa”. Canon znalazł świetny balans między jakością obrazu, ceną a mobilnością.
Wnioski: dobry kompan, ale nie jedyny
Czy Canon RF 16–28 mm f/2.8 IS STM to obiektyw idealny? Nie. Ale czy jest świetny? Zdecydowanie tak! To szkło, które robi robotę zawsze wtedy, gdy potrzebujesz szerokiego kąta – i robi to w stylu, który łączy praktyczność z lekkością. Nie wyrywa ramienia z barku i nie opróżnia portfela tak brutalnie jak seria L, a przy tym daje pewność, że nie musisz sięgać po kompromisy.

Ogólnie… To bardzo przyjemny obiektyw, w bardzo rozsądnej cenie! Może nie może konkurować z topowymi L-kami, ale z Sigmami Art jak najbardziej! Powinien wystarczyć zdecydowanie większości użytkowników – zarówno pod foto, jak i wideo.
Czy zasługuje na czerwony pasek? Nie wiem. Chyba nie.. ale gdyby wyszedł z logiem Sigmy, to myślę, że znalazłby się na nim znaczek serii „Art”! Bo ten obiektyw daje w gruncie rzeczy wszystko czego można od niego oczekiwać! Świetną jakość obrazka, bardzo dobry autofocus, świetną stabilizację, a to wszystko w małej i poręcznej obudowie. Genialne uzupełnienie każdej fotograficznej torby (lub plecaka), zarówno amatora jak i profesjonalisty! Czy go sam kupię? Kto wie… Kocham Canona RF 16 f/2.8, ale ten zoom, zasiał ziarenko w mojej głowie!
Sprzedałem L-klę, kupiłem STM… i zrobiłbym to drugi raz! Recenzja Canona RF 16 mm f/2.8 STM















