HPokazy lotnicze, gdzie mamy do czynienia z bardzo szybkimi ujęciami, dynamiką oraz gdzie od sprzętu wymagamy niezawodności, powtarzalności i piekielnie szybkiej serii zdjęć, są najlepszym miejscem do tego, żeby przetestować nowego Canona 6D Mark II. Zabrałem go więc na Air Show w Radomiu, aby sprawdzić, na co stać nowego Canona i czy wart jest swojej ceny. Zaznaczmy, że nowy model amatorskiej bądź co bądź lustrzanki, kosztuje ponad 9 tyś złotych. To dużo, dlatego postanowiłem, że podczas tegorocznych pokazów nie będę oszczędzał migawki. Zobaczmy, jak spisała się nowa „szóstka”.
Na początek…
Canon EOS 6D Mark II to długo wyczekiwany następca kultowej lustrzanki pełnoklatkowej, przeznaczonej dla amatorów. Przypomnijmy, że model poprzedni, z końca 2012 roku, wyposażony był m.in. w dość wolny autofocus. Seria zdjęć na poziomie 4,5 klatek na sekundę powodowała, że nie można go było zaliczyć do typowych aparatów reporterskich. Samo body było pozbawione obudowy magnezowej i uszczelnień. Kiedy pokazano specyfikację, jeszcze wtedy domniemanej nowej szóstki, niemal każdy zastanawiał się, czy AF w nowym aparacie zostanie poprawiony i na jakim poziomie będzie względem np. modelu 5D EOS Mark IV czy 7D EOS Mark II. Parę tygodniu temu, podczas pokazów lotniczych w Radomiu, udało mi się to sprawdzić, testując właśnie nowego Canona EOS 6D Mark II. Zapraszam do lektury, gdzie pokrótce opisałem swoje spostrzeżenia.
Jak Canon EOS 6D Mark II sprawdza się podczas fotografowania?
Nowy Canon 6D EOS Mark II jest dużo wygodniejszy w noszeniu niż jego poprzednik. Po podłączeniu długiego, ciężkiego teleobiektywu Canon 100-400 mm od razu dało się odczuć wygodniejszy chwyt. Grip nowego korpusu jest zdecydowanie „głębszy”, co powoduje, że cały zestaw możemy spokojnie trzymać w jednym ręku. Palce „chowają” się głębiej korpusu, a to sprawia, że chwyt staje się pewniejszy. Zmiana względem poprzednika bardzo przypadła mi do gustu. Sam na co dzień używam Canona EOS 7D Mark II i bardzo często podłączam do niego długie teleobiektywy. Dzięki nowej obudowie, jaką Canon zastosował w modelu Mark II nie odczułem różnicy „przesiadając” się na nową szóstkę względem swojego aparatu.
Uchwyt uchwytem, ale dobrze wszyscy wiemy, że nie o to tu tak naprawdę chodzi. Bardziej zależy nam, aby aparat sprawdził się w boju podczas robienia dynamicznych kadrów. Zdjęcia lotnicze podczas pokazów to bardzo trudny temat. Prędkość, z jaką poruszają się niektóre samoloty bywa zabójcza dla amatorskich aparatów, przez co słabsze modele często nie dają rady pod względem chociażby autofocusu. Wiadomo, że 6D w wersji drugiej jest dalej amatorską lustrzanką, stąd miałem obawy, czy aby na pewno zda egzamin podczas dwóch dni spędzonych na radomskim lotnisku.
Porównajmy, co do tej pory mieliśmy do dyspozycji w modelu 6D, a co mamy w nowej jej odsłonie. W nowej szóstce mamy do wyboru zdecydowanie więcej punktów AF oraz dłuższą serię zdjęć. 2 klatki więcej na sekundę wbrew pozorom bardzo często pomagają zarejestrować ten jeden wymarzony kadr. Podczas pierwszego przelotu myśliwca, tuż nad moją głową, mogłem tego doświadczyć na własnej skórze. Tu znów miłe zaskoczenia. Nowy Canon EOS 6D Mark II pomimo moich obaw dawał radę, choć nie ukrywam, że w pewnych momentach chyba osiągnął swoją maksymalną wydajność i czuć było, że mamy do czynienia z amatorskim body. Takich sytuacji podczas dwóch dni było niewiele. Trzeba pamiętać jeszcze o jednym ważnym parametrze, który przy fotografii sportowej czy tak jak w tym przypadku lotniczej, ma dość kluczowe znaczenie. Krop, który przy pełnej klatce nie występuje sprawia, że ogniskowa 400 mm dla niektórych samolotów była za mała. Na szczęście Canon EOS 6D Mark II został wyposażony w 26-megapixelową matrycę, dzięki czemu kadrowanie nie stanowi większych problemów. Mamy tak duży zapas pikseli, że spokojnie kadrowanie nawet na poziomie 50% kadru daje bardzo duży obraz. Często na potrzeby galerii internetowych pliki i tak musimy pomniejszać do rozmiaru Full HD, tak więc w przypadku tak dużej matrycy mamy spore możliwości w postprodukcji naszych zdjęć.
Pełna klatka to nie tylko duża matryca, czy jak w tym przypadku dobry autofocus. To również dynamika tonalna, nasycenie kolorów, poziom szumów, które widoczne są podczas wykonywania zdjęć na wysokich czułości ISO. I tu znów nie ma się do czego przyczepić, bo cały czas przed oczami mam swój aparat, wspomniany wcześniej Canon EOS 7D Mark II, który niestety przy wyższych czułościach nawet w dzień mocno szumi. Przy zdjęciach bardzo dynamicznych, gdzie ważny jest czas naświetlania, często, pomimo słonecznego dnia, ISO musiałem ustawiać na 400-800 max. Przy nowym Canonie EOS 6D Mark II nie odczułem, że pracuję na wyższych czułościach niż zwykle. Można śmiało powiedzieć, że jakość zdjęć jest taka sama, jak przy ISO 100 czy 200. Oczywiście pewnie pojawią się zaraz komentarze, że nie można porównywać FF do APS-C. Zgadza się, jednak zauważmy, że wciąż rozmawiamy o modelu amatorskim, gdzie patenty w stylu odszumianie, procesory graficzne schodzą na drugi plan, przysłonięte prostotą obsługi, lekkością korpusu (brak magnezu – niższa waga aparatu) czy funkcjami AUTO.
Jak Canon EOS 6D Mark II sprawdza się podczas filmowania?
Jako kompletny laik w filmowaniu lustrzankami (na co dzień latam dronem i tam filmowanie wygląda trochę inaczej) postanowiłem, że sprawdzę tą funkcję w nowym modelu Canona. Producent zapewnia, że podczas filmowania załącza się 5-osiowa stabilizacja matrycy. To pierwsza tego typu funkcja zastosowana w Canonie. Do tej pory można było ją spotkać w bezlusterkowcach. Niestety mając nadzieję, że po włączeniu live view i przejściu w tryb wideo będziemy mieć tą nowość do dyspozycji, tak się jednak nie dzieje. Aparat wciąż korzystać będzie z systemu stabilizacji, jaki mamy do dyspozycji. 5-osiowa stabilizacja załączy się dopiero wówczas, gdy wybierzemy taką opcję na wyświetlaczu LCD. Trochę mnie to rozczarowało, gdyż jako amator nigdy bym nie przypuszczał, że muszę wykonać dodatkową czynność, bo funkcja po prostu nie działa. Autofocus działa płynnie, dotyczy to jednak obiektów, które albo poruszają się dość wolno, albo my jako operatorzy mamy dobrze wyuczone podążanie za obiektem. W przeciwnym razie, przy obiektywach tele aparat może zgubić ostrość w najmniej oczekiwanym momencie.
A na koniec….
Powiem tak… jestem mile zaskoczony i nie ukrywam, że nowy model Canona jest naprawdę dużą konkurencją dla wciąż dostępnego jeszcze modelu 5D EOS Mark III czy dużo droższego modelu Mark IV. Oczywiście w przypadku tego drugiego różnicę będą, to nie ulega wątpliwości, jednak są one już na tyle niewielkie, że mogą być widoczne tylko dla koneserów sprzętowych, a nie dla kogoś, dla kogo liczy się jakość i cena zestawu. Model lżejszy, tańszy, prosty w obsłudze, dający rewelacyjny jak na swoją klasę obraz. Udoskonalony, a przy tym zachowujący minimalizm. Autofocus znacznie poprawiony, precyzyjniejszy, szybszy, dokładniejszy. Śmiało można przeznaczyć pod sport czy reportaż.
Ja polecam, bo warty jest swojej ceny w każdym detalu.
5 komentarzy
Niestety, puszka którą można porównać do zubożonej wersji Nikona D 750, którą od Canona dzieli przepaść świetlna w technologii. Dodanie paru wodotrysków nie ratuje bodu jak chociażby brak dwóch slotów na karty pamięci, które są już dziś standardem w puszakach bardzo amatorskich jak chociażby Fuji XT2.
Czytam na różnych stronach i forach komentarze na temat 6D markII oraz porównania z 5D markIII i nadal nie eiem, który sprzęt wybrać. Potrzebuję głównie do portretów, familijnej i kulinarnej. Mam już kilka profesjonalnych obiektówów ale wciąż męczę się z niepełną klatką 70D.
Proszę poradźcie. Różnica w cenie jest na tyle nieduża między tymi modelami, a zdania bardzo podzielone…że wciąż nie wiem, który model kupić.
Dziękuję:)
Jeżeli o mnie chodzi już niemal na sto procent wiem że go chcę mieć. Do samych zdjęć może byłby lepszy Nikon D750 ale gdy w grę wchodzi także filmowanie ten aparat to prawdziwa perła w tej cenie. Kto go kupi nigdy nie będzie żałował decyzji pod warunkiem że go połączy z obiektywem z klasą np. Sigma Art.
Do portretu, zdjęć rodziny i kulinariów 6d Ci wystarczy. Będziesz zadowolona z obrazka, a większość rzeczy z 5d3 i tak byś nie używała. Lepiej sobie dołóż do szkła. Nie ma się co zastanawiać. Zazwyczaj te komentarze piszą domowi onaniści sprzętowi którzy wyłapują jakieś bzdury zamiast robić dobre zdjęcia. Jak masz wątpliwości to idź do sklepu weź oba aparaty w dłonie i zobacz co Ci będzie lepiej leżało. Dobrych zdjęć życzę:)
Miałem okazję testowania „dwójki” na jednym z wesel. Ponieważ cały czas pracuje na 5diii przyzwyczaiłem się już do pracy na ustawieniach manualnych jeśli chodzi o AF i wypracowałem sobie, że tak to ujmę „bezdech” jeśli chodzi o stabilizację. Gdy testowałem „dwójkę” praca wydawała mi się lżejsza. Poza tym plastyka obrazka porównywalna co w 5diii. Jeśli chodzi o AF to były momenty gdzie go używałem gdyż jest on niezbędny, np. gdy interesujący nas obiekt zbliża się lub oddala w linii prostej od aparatu. W innych przypadkach używałem go sporadycznie, więc nie wgłębiałem się w jego ustawienia, ale mając do porównania AF z 7dii ten wydaje mi się dużo wydajniejszy. Jeśli chodzi o stabilizację matrycy to niestety (ale tak jest chyba w każdym tego typu sprzęcie) to daje ona dość solidnego cropa, więc dla mnie najlepsza pozostaje stabilizacja w obiektywie. Ogólnie aparat na plus.