Myślisz, że zakup używanego aparatu to prosta sprawa? Nic bardziej mylnego! W tym świecie czają się pułapki, w które wpadłby nawet Indiana Johnes! Kupno sprzętu z drugiej ręki to trochę jak wchodzenie do urokliwego domku w lesie, na pierwszy rzut oka sprzęt może wyglądać bez zarzutu, ale gdy zajrzysz głębiej, ryzykujesz, że odkryjesz coś, czego wolałbyś nie widzieć… Bo to może być domek z „Martwego Zła”! Jeśli nie chcesz, by twój portfel przeżył zwrot akcji rodem z „Wyspy tajemnic”, musisz być uważny niczym „Detektyw Monk”. Sprawdź nasze wskazówki i dowiedz się, jak nie wpaść w finansową pułapkę!
Bądź jak „Sherlock Holmes” – odkryj przeszłość aparatu!
Zanim podejmiesz decyzję o zakupie, dowiedz się, z czym masz do czynienia. To jak odkrywanie przeszłości w „Sherlocku Holmesie” – nigdy nie wiesz, jakie historie kryje sprzęt, który wygląda świetnie na pierwszy rzut oka. Nie bój się zadawać pytań i bądź dociekliwy niczym słynny detektyw — pytaj sprzedawcę o historię aparatu, jego poprzednie zastosowania, ewentualną historię napraw, a także gdzie i w jakich warunkach był używany.
Migawki aparatu nie są jak „Nieśmiertelny”…
Licznik migawki w aparacie to coś jak licznik przebiegu w samochodzie – mówi wiele o tym, ile aparat przepracował. Nie ma tu jednak reguły i dużo zależy od modelu. Żywotność w jednym aparacie może być szacowana na 50 tysięcy, a w drugim na pół miliona zdjęć. Często wytrzymują więcej, niż producent przewidział (choć zdarza się, że też mniej), jednak im bliżej granicy, tym bardziej aparat wymaga uwagi. Migawka ma swoją moc, ale tylko do pewnego momentu i to odróżnia ją od „Nieśmiertelnego”. Dowiedz się, ile zdjęć aparat już zrobił, by wiedzieć, czego się spodziewać (lub też zbić cenę).
„Obcy – 8. pasażer Nostromo” – szukaj oznak (zu)życia
Tak jak w „Obcym” nie wszystko było widoczne od razu, tak i w używanym aparacie pozornie drobne szczegóły mogą kryć poważniejsze problemy. Sprawdź każdy szczegół: czy na obiektywie nie ma rys, plam lub grzybów, czy bagnet jest solidnie osadzony i czy nie stawia dużego oporu! Dobrze jest też dobrze przypatrzeć się ekranowi LCD i powciskać wszystkie przyciski, żeby sprawdzić, czy działają bez zarzutu. To właśnie te „drobiazgi” mogą dać ci pełny obraz stanu technicznego sprzętu. Oczywiście jeśli pierwszy raz kupujesz aparat, to możesz o tym zapomnieć – warto więc wtedy umówić się na sprawdzenie aparatu w serwisie fotograficznym, który zrobi taki przegląd za Ciebie.
„Mission: Impossible” – testowanie funkcji aparatu w akcji
Daj sobie czas i nie bój się wyzwań, bądź jak Ethan Hunt! Przed zakupem sprawdź każdy detal działania aparatu. Wykonaj kilka zdjęć testowych, sprawdź, czy autofocus działa płynnie i precyzyjnie. Przetestuj reakcję na różne wartości ISO i sprawdź tryb seryjny. Dzięki temu unikniesz sytuacji, w której aparat zaczyna zawodzić w kluczowych momentach – pamiętaj, że im dokładniej go sprawdzisz, tym mniej niespodzianek czeka cię później. Dobrze jest więc przed oględzinami mieć dobry plan, jak w „Mission: Impossible”, i znać funkcje aparatu, który chce się kupić.
Zaufaj „Szóstemu zmysłowi”
Jeśli podczas zakupu używanego aparatu zaczynasz mieć wrażenie, że coś jest nie tak – warto zaufać temu „Szóstemu zmysłowi”. Lepiej czasem nie wchodzić w nieznane i odpuścić. Jeśli więc czujesz niepokojącą atmosferę – to znak, by wycofać się z transakcji. Czerwona lampka w głowie to sygnał, którego nie warto ignorować. Czasami niektóre detale mogą wskazywać na potencjalne problemy, których nie da się łatwo naprawić. Lepiej odpuścić zakup, niż później zmagać się z ukrytymi wadami, które mogą przerodzić się w prawdziwy koszmar. Bezpieczniej jest szukać dalej niż ryzykować zakupem, który może Cię słono kosztować.
Nie bądź jak pasażer „Titanica”, pomyśl o gwarancji!
Tak jak pasażerowie „Titanica” byli zaskoczeni zakończeniem, tak i Ty możesz zostać zaskoczony, kupując używany aparat z nieznanego źródła. Aby uniknąć podobnej katastrofy, zapytaj sprzedawcę, czy sprzęt posiada oryginalną gwarancję lub dokumenty serwisowe. Możesz również poprosić sprzedawcę o tzw. Gwarancję rozruchową – jednak musisz też pamiętać, że jest to tylko słowo sprzedawcy, a w razie problemów ze sprzętem, jego ewentualny zwrot będzie tylko jego dobrą wolą.
Jeśli kupując używany aparat, czujesz się jak „Forrest Gump”, to lepiej zdaj się na specjalistów.
Kupowanie używanego sprzętu może być stresujące, prawda? Pułapek jest masa – niczym w „Pile”! Dlatego jeśli kupujesz używany sprzęt, a nie chcesz ryzykować, to postaw na sprawdzone miejsce, takie jak sekcja używane w Cyfrowe.pl. Dzięki profesjonalnej kontroli technicznej i rzetelnym opisom masz pewność, że sprzęt, który kupujesz, jest w pełni sprawny i w dobrym stanie. W razie problemów masz też gwarancję, którą objęty jest każdy sprzęt używany z Cyfrowe.pl.
Zerknij na używane aparaty w naszym sklepie >>
Wybierz mądrze. Zakup używanego aparatu to nie „Matrix”
Zakup używanego aparatu to szansa na świetny sprzęt w dobrej cenie, ale też nie lada wyzwanie. Wyposażony w te wskazówki, możesz uniknąć ryzyka jak z filmowych thrillerów i cieszyć się aparatem, który będzie ci służył przez lata.
Zobacz jak łatwo możesz zostawić swój sprzęt w rozliczeniu >>
4 komentarze
Pytanko do Fachowca. Widziałem używane małe cyfrowe kompaktowe 200 zł +/_ Takie typu Nikon Coolpix stary, mały, do kieszonki się mieszczący. Na co przy zakupie takiego zwrócić uwagę? W razie remontu co ile może kosztować i gdzie zrobią?
Przy kompaktach w takim budżecie myślę, że po prostu warto sprawdzić czy działa i czy nie jest jakoś poobijany.
Dzięki serdeczne. Ostatnio trafiłem na miejsce-komis z takimi, a szukam coś żeby mieć pod ręką przy okazji. Bo zastanawiałem się nad tymi z internetu, np. Agfa Photo DC5200 (299zł) czy 4K 48MP Anti Shake 8x200M (169zł). Po prostu potrzebuję czasem przejazdem czy tp. zdj. gdzieś zrobić, filmik nagrać itp. Choć znam osobę co takim maleństwem komunię dziecka nakręcała (Nikon). A w tym komisie to i Sony, i Nikon, i Canon… 200 zł +/- Mnie by taki uszczęśliwił, byleby działał długo. Właśnie po art. tu zastanawiałem się ile np. by w razie czego remoncik kosztował, bo matryca jakby padła dajmy na to. Dodam, że są i na akumulatory – jak bateryjki ładowane (podobno lepsze te), jak i ładowane. Dają tam 3 miesiące gwarancji, ale raz tak kupiłem telefon i żałowałem (…).
Fajny wpis, na kilka rzeczy zwrócił moją uwagę. Dziękuję