W świecie fotografii czasem pojawiają się obiektywy, które wzbudzają ciekawość. Canon RF 28-70 f/2.8 IS STM to właśnie taki sprzęt. Pojawił się nagle, bez wcześniejszych plotek, zapowiedzi, spekulacji, no i zaskoczył. Jednak czy zaskoczy także swoimi możliwościami w praktyce? Zabrałem go ze sobą na dwutygodniową wyprawę do Albanii, żeby sprawdzić jakie tajemnice kryje w sobie nowość od Canona i czy bliżej mu do „kita”, czy może też zasłuży na miano „ukrytej L-ki”? Jak wypadł? No tego dowiecie się z tekstu – więc zapraszam do lektury!
Czym są ukryte L-ki?
Jak wiadomo najwyższą serią Canona, jest seria L, czyli wszystkie te obiektywy z czerwonym paskiem. Czym więc są „ukryte L-ki”? To określenie ma długą historię i sięgają czasów analogowych i początków forum Canon-board. Określane były tak np. Canon EF-S 17-55 f/2.8 IS USM, czy Canon EF 70-300 IS USM… No ale dlaczego i o co w ogóle chodzi?
Użytkownicy Canonów tak nazywali obiektywy, które nie należą do serii L, ale ich parametry i jakość obrazu dorównują obiektywom z tej topowej serii. To oznacza, że taki obiektyw może oferować doskonałą ostrość, minimalne aberracje i solidną konstrukcję, mimo że oficjalnie nie jest oznaczony jako L. Oczywiście było to zawsze bardzo umowne, czasami nadużywane, ale takie „ukryte skarby” faktycznie wyróżniały się na tle innych konstrukcji i moim zdaniem (uwaga spoiler!) właśnie trafiłem na pierwszą ukrytą L-kę w systemie RF!
Pierwsze wrażenia i budowa
Kiedy dostałem to pudełko, to trochę się przeraziłem. Jest lekkie, aż za lekkie! Przecież to zoom o dość dużej skali ogniskowych i to ze światłem f/2.8. Czy ktoś wyjął ten obiektyw z pudełka?! Okazało się, że nie! On po prostu jest tak lekki (waży około 490 g). Jest to więc najlżejszym obiektyw o takim zakresie ogniskowych, z takim światłem i stabilizacją optyczną na rynku! No a jak jesteśmy jeszcze przy pudełku, to znowu to podkreślę, ale po otwarciu pudełka pierwszy duży plusik dla Canona za zastąpienie plastikowej wytłoczki kartonową! Super, że Japończycy w końcu poszli w tę stronę!
No i tutaj kilka osób może pomyśleć, że skoro ten obiektyw jest tak lekki, to pewnie jest to „tandetny plastik-fantastik”, ale muszę chyba rozczarować… Bo obiektyw ten jest dobrze wykonany. Tworzywo, z którego jest zrobiony*, jest solidne jak w innych szkłach od Canona. To już nie czasy totalnie plastikowego Canona EF 50 1.8 II. Kompaktowość i lekkość nowego Canona RF 28-70 2.8 IS STM jest fantastyczna! Po prostu go nie czułem i uważam, że z Canonem R8 jest to fantastyczny zestaw dla podróżników.
*Czytałem, że obiektywy RF z tańszej i droższej serii są robione z tego samego tworzywa, ale nie wiem, ile w tym prawdy, więc rzucam tylko jako ciekawostkę.
Zerknij na moją recenzję Canona R8 z sąsiedniej Czarnogóry:
Bagnet oczywiście jest metalowy i widać tutaj uszczelkę. Nie jest to przypadek, bo Canon RF 28-70 2.8 IS STM jest faktycznie uszczelniany! Ok, jasne, nie jest to poziom uszczelnienia z topowych konstrukcji z serii L i może nie poradzić sobie w super ekstremalnych warunkach – jednak dla większości użytkowników będzie to w zupełności wystarczające. Co warto też podkreślić, jest to dopiero druga „nie-L-ka”, która posiada uszczelnienia!
Prócz pierścienia ogniskowej jest tu także Control Ring, który może także służyć jako pierścień do manualnego ostrzenia. Jego funkcję wybiera się przy pomocy przełącznika na boku obudowy, który znany jest już ze wcześniejszych obiektywów Canona, jak choćby mojego ukochanego naleśnika – czyli Canona RF 28 mm f/2.8. Pod tym przełącznikiem jest także drugi, który odpowiada za stabilizację, o której jednak kilka słów powiem za chwilę.
Składany – wada, czy zaleta? Może jedno i drugie?
Ogólnie więc – pierwsze wrażenia są bardzo pozytywne! Choć tutaj moją obawę wzbudziła jedna rzecz. Jest to obiektyw składany i żeby go odblokować, trzeba przekręcić pierścień „do pozycji fotografowania”. Z jednej strony jest to ogromna wręcz zaleta tej konstrukcji, bo po zsunięciu ma on zaledwie 92,2 mm wysokości. Uratowało mnie to zresztą na lotnisku, jak przewoźnik kazał mi schować aparat do bagażu podręcznego (a jak się pewnie domyślasz – nie miałem zbyt wiele wolnego miejsca).
Z drugiej jednak… Jest to też wada. Dlaczego? Bo brakuje tu fizycznego przełącznika blokady i to napawa mnie obawą. Jak dokładniej działa ten system? Jest tu część, przy której nie da się fotografować – przestrzeń między kropką a 28 mm. Odblokowywanie jest dość proste, bo wystarczy przekręcić go do 28 mm. Żeby go złożyć, trzeba to zrobić oczywiście w drugą stronę, od 28 mm do kropki, i jest to trochę trudniejsze, bo jest wyczuwalny opór.
Jednak kiedy szybko chcemy zmienić ogniskową z 70 mm do 28 mm, to używamy większej siły i zdarzyło mi się na początku, że „przeskoczyłem” ten opór. Tutaj właśnie widziałbym fizyczny przełącznik, który zapobiegałby takim sytuacjom. Z czasem przyzwyczaiłem się i bardziej wyczułem jakiej siły używać przy zmianie ogniskowych – jednak obawiam się, że z czasem ten opór może maleć i wtedy będzie to większy problem. Choć sama koncepcja składanych szkieł jest super, to tutaj po prostu wydaje mi się, że można to było zrobić lepiej.
Czy nie będzie za wąsko? Czyli zakres ogniskowych 28-70
Trzeba przyznać, że dziś zakres Canona RF 28-70 nie jest taki oczywisty. Przywykliśmy bardziej do 24-70, jednak ciekawostką może być fakt, że pierwszym takim uniwersalnym obiektywem zmiennoogniskowym ze światłem f/2.8 był Canon EF 28-70 f/2.8L – który dopiero później został zastąpiony przez Canona EF 24-70 f/2.8L. Czy taki zakres jest dobry i przydatny? Jak najbardziej! Ja w ogóle jestem fanem ogniskowej 28 mm, bo daje ona bardzo specyficzną perspektywę. Jest szeroko, ale nie za szeroko.
Przeglądając zdjęcia z wyprawy, widzę że najczęściej fotografowałem przy 28 mm i 50 mm. Mam też trochę zdjęć przy 70 mm, i dosłownie kilka przy 35 mm. Wiem, że ta ostatnia ogniskowa jest bardzo popularna, ale mi nie leży i wolę wspomniane 28 mm. To kwestia gustów i preferencji, jednak fakt jest taki, że tym szkiełkiem naprawdę można zrobić masę rzeczy!
Jakość obrazka – czyli to co najważniejsze w obiektywie
Podłączam go i… Szok! Serio! Nie spodziewałem się tego! Mój mózg eksplodował! Co tu się zadziało?! Jest to przedstawiciel niższej serii Canona i przez to myślałem, że będzie on względne ostry przy f/2.8 i tyle. Takie wiecie, zagranie marketingowe, że jasny i względnie tani zoom, który w gruncie rzeczy trzeba przymknąć do f/5.6, żeby zdjęcia były ostre. Tak przeważnie jest. Jak bardzo się myliłem! Canon RF 28-70 2.8 IS STM jest po prostu super ostry już od f/2.8 i domykanie nie robi aż takiej różnicy! Naprawdę ciężko mi w to uwierzyć, ale jest to topka! Ostrość jak z „L-ki”! Zresztą zobacz sam, obiektyw ten jest tak ostry, widać każdy detal farby!
Gdzie jest więc haczyk? Może występują tu jakieś potężne aberracje i inne wady? No i szok! Próbowałem się ich dopatrzeć, ale wszelkie ewentualne wady są dobrze korygowane i ciężko mi się tu do czegoś przyczepić. No może jest drobna winieta, ale to tyle. Da się ją bez problemów skorygować w postprodukcji. Nawet oddychanie jest mocno minimalizowane zarówno przy zdjęciach jak i wideo. Serio jestem mega zajarany tym obiektywem jeśli chodzi o obrazek. Jest po prostu ładny i ostry w pełnym zakresie ogniskowych.
Aberracje chromatyczne? Nie rzuca się w oczy
Na kilku recenzjach widziałem, że padało stwierdzenie, że jest „ostry od krawędzi do krawędzi”, ale moim zdaniem widać nieco spadek na rogach. Nie jest jednak duży, większość myślę, że go nawet nie zauważy. Jak dla mnie jest to totalnie akceptowalny. No ale trochę jest. Jednak zestawiając go np. ze starym Canonem EF 24-70 f/2.8L, to ten nowy Canon RF 28-70 2.8 IS STM jest o milion razy lepszy i ostrzejszy na rogach! No a przecież nowy RF nie ma czerwonego pierścienia…
Bokeh też jest tu po prostu świetny, mi mega się spodobał! Taka okrągła cebulka z charakterkiem. Jasne są tacy, którym bardziej podoba się kremista, welwetowa miękkość, ale mnie bardziej przekonuje jednak ten charakterek. Kwestia gustów, musisz ocenić sam!
Fani detali też powinni być zadowoleni, bo mamy tu dość małą odległość ostrzenia i względnie duże powiększenie maksymalne, które wynosi około 1:4. Oczywiście daleko tu do prawdziwego macro, ale do zdjęcia kwiatków, czy oliwek w zupełności to wystarcza.
Autofocus z silnikiem STM może gonić konkurencję?
Rozpływam się nad tym obrazkiem, ale warto by też było wspomnieć o autofocusie. W przeciwieństwie to obiektywów z serii L, o podobnych zakresach ogniskowych, nie zastosowano tu ultrasonicznego silnika USM. Wybrano ten znany głównie z tańszych konstrukcji, czyli silnik krokowy STM. Jednak jeśli myślisz, że to wada… To po raz kolejny muszę Cię rozczarować. Silnik ten jest bardzo, ale to bardzo szybki, a do tego ultra cichy. Nie gubi się, nie ma problemów. Pod względem szybkości ostrzenia Canon RF 28-70 2.8 IS STM jest bardzo porównywalny do mojego topowego, prawie dwa razy droższego, Canona RF 24-70 f/2.8L IS USM. Różnice nie są wielkie.
Stabilizacja jest lepsza niż w niejednej L-ce!
Canon w tym leciutkim szkiełku zmieścił jeszcze stabilizację! No i to nie byle jaką, bo ma aż 5,5EV, gdzie większość stabilizowanych szkieł ze stajni Canona (również tych z serii L) ma 5EV. Niby to tylko 0,5EV, ale robi to różnicę! Jeśli podepniemy obiektyw do aparatu ze stabilizacją matrycy, to ta efektywność wzrasta do 7,5EV. Jest to więc naprawdę wysoki poziom!
Ja miałem ze sobą Canona R8, który stabilizacji matrycy nie posiada, no i muszę przyznać, że przy zdjęciach po zmroku bardzo doceniłem tę stabilizację optyczną. Ogólnie przez te lata fotografowania wyćwiczyłem dość dobrze technikę robienia zdjęć przy dłuższych czasach bez poruszeń, ale dzięki stabilizacji po prostu mogłem zejść jeszcze niżej!
Cena na tle innych konstrukcji na rynku
Kiedy patrzyłem na Canona RF 28-70 2.8 IS STM przed testami, to myślałem, że jest jednak trochę za drogi. No ale też rozumiem tę cenę i pamiętajmy, że jest to świeża premiera. Jednak szczerze nie myślałem, że to szkiełko jest aż tak dobre. Oczywiście mogłoby być nieco tańsze, ale nawet przy tej premierowej cenie, która wynosi 5899 zł, nie jest źle. Patrząc na konkurencje, to Sony 24-50 f/2.8 G, a więc obiektyw o mniejszym zakresie ogniskowych i bez stabilizacji, na premierę kosztował 5985 zł. Nieco szersza, choć wciąż bez stabilizacji optycznej, Sigma 24-70 mm f/2.8 DG DN II do Sony/L-Mount na premierę kosztowała 5999 zł.
Jasne, ktoś zaraz napisze w komentarzu, że Tamron 28-75mm F/2.8 Di III VXD G2 na premierę kosztował 4190 zł, a Sigma 28-70 DG DN Contemporary na premierę kosztowała 3775 zł. To prawda, te „zamienniki” są tańsze, ale to szkła bez stabilizacji i jednak raczej z nieco niższej półki. Obiektywnie więc trzeba przyznać, że Canon dość rozsądnie podszedł do tematu, ale mimo wszystko liczę na to, że ta cena jeszcze trochę spadnie, bo trochę słabo, że brakuje tutaj tulipana (osłony przeciwsłonecznej) w zestawie.
Nie rób mojego błędu i nie jedź na wakacje bez filtra
Przy okazji zrobię tutaj małe wtrącenie. Jeśli chcesz kupić ten obiektyw, to koniecznie dokup do niego filtr ochronny. Podczas tej wyprawy miałem bardzo niebezpieczną sytuację, w której udział brałem ja, pies, tunel z czasów zimnej wojny i dostawca jedzenia na skuterze. Zaskakujące połączenie, prawda? W dużym skrócie… Prawie uderzyłem przednią soczewką o ścianę, co mogło się bardzo źle skończyć dla szkła. Filterki tutaj mają zaledwie 67 mm, a dobry filtr UV, np. Calumeta, kupicie za mniej niż 80zł (a lepszy, 28-warstwowy, za mniej niż 140zł). Przy kilku tysiącach wydanych na ten obiektyw, to jest to żaden koszt, a w takich sytuacjach może uratować sprzęt!
Dla kogo jest więc ten obiektyw?
Mam duży problem z odpowiedzią na to pytanie, bo Canon RF 28-70 2.8 IS STM przyda się praktycznie każdemu, kto szuka jasnego zooma do pełnej klatki. Sprawdzi się zarówno w podróży, jak i reportażu, fotografii koncertowej, streetowej, krajobrazowej, podczas fotografowania i filmowania w gorszych warunkach oświetleniowych, czy też portretach (i pewnie jeszcze wielu więcej). Jest bardzo uniwersalny!
Zastosowań dla tego obiektywu może być naprawdę masa i sprawdzi się on zarówno w rękach profesjonalistów, jak i mniej zaawansowanych fotografów i filmowców. Celowo też podkreśliłem wcześniej, że to obiektyw do pełnej klatki, bo choć można go podłączyć do aparatów z matrycą APS-C, to kompletnie mija się to z celem i ekwiwalent ogniskowych będzie zwyczajnie mało używalny.
„Zabójca flagowców?”
W branży smartfonowej od lat istnieje określenie „pogromca flagowców”, „Zabójca flagowców” itd. Ja wolę tu mówić jednak o „ukrytej L-ce”. Jeśli porównać ten obiektyw np. do starego Canona EF 24-70 2.8L pierwszej generacji, lub jeszcze starszego Canona EF 28-70 2.8L, to w gruncie rzeczy… nie ma porównania! Nowy Canon RF 28-70 2.8 IS STM, mimo braku czerwonego pierścienia, zjada starszych krewnych na śniadanie! Przy nowszych konstrukcjach ten wybór może nie będzie już tak prosty. Wciąż czuję różnicę względem choćby mojego Canona RF 24-70 2.8L, który jest jeszcze lepiej wykonany, ma jeszcze lepszy obrazek, ale i prawie dwa razy wyższą cenę. Nowy Canon RF 28-70 2.8 IS STM ma sporo do zaoferowania i raczej bez kompleksów staje do rywalizacji z Sigmami, czy Tamronami, w podobnym budżecie. W niektórych aspektach rywalizuje także z topową serią Canona, choć nie ma sobie równych pod względem wielkości i wagi!
Wydaje mi się, że przetirałem go (sic!) dość konkretnie i po tych dwóch tygodniach jestem szczerze zachwycony tym obiektywem. Canon poszedł w bardzo dobrą stronę, wypuszczając obiektyw o takich parametrach w takiej cenie. Wciąż niesamowite dla mnie jest to, że udało im się zrobić tak lekkiego zooma ze światłem f/2.8 i stabilizacją, a przy tym optycznie nie poszli na kompromisy i nie zdecydowali się postawić na jakość optyczną. Albania to dużo wchodzenia pod górę i ten obiektyw, dzięki swoim gabarytom, sprawdził się po prostu wybornie. Oczywiście nie obyło się bez kilku wad, jednak są one na tyle małe, że można je wybaczyć. Myślę, że mamy bardzo mocnego kandydata na absolutny hit sprzedażowy!