Są obiektywy, obok których nie możemy przejść obojętnie. 50 mm to standard od czasów fotografii analogowej do dzisiaj. I te nowe standardy starają się wyznaczać nie tylko marki produkujące aparaty, ale i zewnętrzni producenci. Oto nowa Sigma ART 50 mm f/1.4 DG DN z mocowaniem Sony E i L-mount! Zobacz, jak spisała się w czasie fotosów na planie.
Sigma uzupełnia (prawie) lukę
Już tradycyjnie nowy obiektyw ART otrzymuje oznaczenie DG (przeznaczony do pełnej klatki i mniejszych matryc także) i DN (przeznaczony i zaprojektowany bezpośrednio dla bezlusterkowców). To już drugi obiektyw o tej ogniskowej z mocowaniem do Sony/L-mount… Trzeba mieć jednak na uwadze, że pierwsza konstrukcja: 50 ART DG HSM była po prostu przeprojektowaną na szybko wersją do lustrzanek. A więc jedynie przedłużoną, jeśli chodzi o tubus, by pasowała do nowej konstrukcji body. Optycznie był to ten sam obiektyw. Teraz nadszedł czas na nową konstrukcję do bezlusterkowców i faktycznie widać zmiany. Maniacy japońskiego producenta mogą już mieć komplet „stałek” DN DG: od szerokich 20 i 24, przez 35 mm (wersje: f/1.2 i f/1.4) po ultra zgrabną 85 mm.
Większość zdjęć na planie wyjątkowo zrobiłem z maksymalnie otwartą przesłoną, aby sprawdzić pracę nowej Sigmy i jej bokeh.
Pierwszy rzut oka na nową Sigmę Art 50 f/1.4
W porównaniu z przeprojektowanym modelem zmiany są dość standardowe, jeśli chodzi o linię ART. Przełącznik AF/MF oczywiście w standardzie, dodatkowo dostajemy przycisk AFL do blokowania ostrości. Obiektyw posiada pierścień przesłony, którym możemy zmieniać wartości od f/1.4 do f/16 w skoku po 1/3 wartości i tutaj wchodzą dwie dodatkowe funkcje, z którymi mieliśmy do czynienia, np. 35 i 85 DG DN. Po pierwsze możemy zablokować ten pierścień w pozycji A przyciskiem LOCK (wartość przesłony zmieniamy wtedy z poziomu aparatu), a po drugie, co ważne dla filmowców, można przejść ze skokowej zmiany przesłony na liniową. Proste a cieszy. Dodam, że obiektyw dostajemy w zestawie z osłoną przeciwsłoneczną, a mocowanie filtra ma średnicę 72 mm.
U góry zdjęcia testowanego obiektywu, „guzikologia” i bryła.
Poniżej zdjęcia z planu z ostatkiem naturalnego oświetlenia i w świetle sztucznym.
Pokaż Sigmo, co masz w środku
Zastanawiam się ostatnio, czy wewnętrzne konstrukcje mają dla przeciętnego naszego czytelnika znaczenie, ale o tym napiszę. Poprzedni model miał w środku 13 soczewek w 8 grupach i niemałą wagę 815 gramów. Nowa Sigma, mimo bardziej skomplikowanej konstrukcji (14 soczewek w 11 grupach) w wersji z mocowaniem Sony waży 660 gramów (L-monut jest 10 gramów cięższa). A czego nowa Sigma nie ma? Stabilizacji, chociaż tutaj mam wrażenie, że każdy tego się spodziewał. Nie ma też na rynku dużej ilości stałek 50 mm, które posiadają wbudowaną stabilizację. Sama konstrukcja jest uszczelniona a przednia soczewka pokryta specjalną, odporną powłoką.
Bez względu na to, czy światło było, czy światło musiałem „wyciskać”, zdjęcia były trafione w punkt!
Sigma 50 ART f/1.4 DN DG w praktyce
Pierwsze, na co zwróciłem uwagę, mając obok obiektyw z silnikiem HSM planie filmowym, to głośność silnika AF. A w zasadzie jego bezgłośność. Pozwala to bez problemu pracować, zarówno w trybie fotograficznym, jak i filmowym. Ja oczywiście robiłem przede wszystkim zdjęcia, ale porównując obiektyw szczególnie z poprzednimi konstrukcjami ART, dźwięk wyraźnie nie daje się we znaki. Dla kręcących filmy, to nie lada gratka, bo nawet przelot obiektywu po całej skali ostrości wydaje minimalny dźwięk. Nie ma charakterystycznego „odbicia się” obiektywu od skrajnej odległości ostrości. Pozwala to bez zwracania na siebie uwagi, robić zdjęcia i filmować w każdych warunkach (u nas na planie przez ok. 2h, poza dialogami była zupełna cisza). Za szybkość autofokusa odpowiada silnik HLA (High-response Linear Actuator), który został użyty w konstrukcji innej, niedawnej premiery: Sigmy 60-600.
Sigma mało blikuje, światło wpadające w obiektyw nie wpływa negatywnie na obraz.
Ostrość i bokeh w nowej 50 ART
Jako materiał porównawczy, podrzucam Wam po prostu dwa zdjęcia, starej i nowej 50. Mydło i ostrość, tak w skrócie. Wysoka jakość w pełnym wymiarze kadru. Minimalna odległość ostrzenia od 45 cm. Mogę przyczepić się jedynie do dystorsji czy winiety, ale je można skorygować już z poziomu aparatu.
Co do rozmyć i nieostrości, za nie odpowiada aż 11 listków przesłony. Jest gładko, jak na Sigmę przystało. Nudno? Sam nie wiem, czasem mi to przeszkadza, czasem, jak w przypadku tych fotosów, pozwala się skupić na akcji, aktorach, obsłudze i nic z tła nie wpływa na odbiór zdjęć, poza gładką krainą nieostrości.
Filmowe kadry i filmowa jakość. W tej klasie obiektywów 50 mm Sigma oferuje świetne szkło.
Zestawienie z konkurencją – 50 mm do Sony/L-mount
Biorąc po uwagę sam rozmiar i wagę, to jest to prawie najmniejszy i najlżejszy obiektyw z tych dostępnych do Sony FE/L-mount. Nie piszę tutaj oczywiście o obiektywach f/1.8, a najbliższej konkurencji f/1.4 i f/1.2. Lżejszy i mniejszy jest tylko Samyang f/1.4 do Sony, ale ma to też swoje optyczne uzasadnienie. Konkurencyjne są oczywiście obiektywy natywne w przypadku Sony, lecz argument ceny może tutaj mocno przeważyć. A skoro o przeważaniu mowa… w przypadku L-mount oba obiektywy (Leica i Panas f/1.4) to praktycznie kilogramowe klocki, więc może czas zadbać o ciężar swojej torby z Sigmą. Opieram się tutaj oczywiście o suche dane. Natomiast wydarzenia i testy z przeszłości faktycznie działają u mnie na korzyść japońskiego producenta.
Ostrość od 45 cm? W tym segmencie norma. Idealnie gładki bokeh? Niekoniecznie.
Sigma 50 mm f/1.4 ART – obiektyw idealny?
Taki nie istnieje, ale z pewnością Sigmie 50 ART f/1.4 DN DG jest do niego blisko. Nawiązując do tekstów Jacka, myślę, że to będzie taka Skoda Superb wśród obiektywów. Sporo osób działających fotograficznie na wysokim poziomie i prowadzących działalność gospodarczą, będzie mieć to szkło. Błyskawiczny AF, ultra ostrość od pełnej dziury. Z pewnością, ktoś, kto nie zna linii ART i zaczyna przygodę z fotografią i filmem, dzięki temu obiektywowi będzie w stanie przejść fotograficznie poziom wyżej. Samą jakością obrazu! A ci, którzy są fanami japońskiego producenta, bez wahania kupią nowy model, który uzupełni set stałek DG DN f/1.4. Obiektyw wychodzi na rynek z ceną ok. 4500 zł. Warto dodać, że na start z polskiej dystrybucji dostajemy 3 lata gwarancji. Jak oceniasz nową konstrukcję?
Bardzo dziękuje Jackowi, Alanowi i Tomkowi oraz ekipie aktorskiej za współpracę na planie i możliwość przetestowania tam nowej Sigmy. Zdjęcia wykonałem korpusem Sony A7 IV.