Sony pozamiatał! Recenzja Sony FE 85 mm f/1.4 GM2

0

Sony od lat przesuwa granice jakości optycznej swoich szkieł na wyższe i wyższe poziomy. Nie inaczej było z premierą Sony FE 85 mm f/1.4 GM2. Najnowsza konstrukcja od Japończyków to dobry przykład polityki tej marki — większe możliwości i mniejsze gabaryty. W tym tekście zaprezentuję potencjał tego szkła oraz zaznaczę jego wady. Zaczynamy!

Topowa czy typowa portretówka?

Naturalnym występowaniem obiektywów o ogniskowej 85 mm są sakwy i plecaki fotografów portretowych. Kompresja otoczenia i rozmycie tła sprawiają, że to idealne narzędzie do takich zadań. W tym szkle zaimplementowana została przysłona f/1.4, która jeszcze poprawia atrakcyjność obrazka, odseparowując modela od drugiego planu.

Fotografia portretowa, uliczna, a nawet reporterska z Sony 85 mm f/1.4 GM2!

To również ciekawa opcja dla fotografów ulicznych. 85 mm pozwoli zachować dystans od fotografowanego obiektu i pozostać niezauważonym. Światło f/1.4 nada się po zmroku, gdy scenerię rozświetlają wyłącznie słabe lampy uliczne.

85 mm w portrecie to jest to!

Mniej znaczy lepiej?

Nowe Sony 85 mm jest 20% lżejsze i 13% mniejsze od swojego poprzednika. Czy to dużo? W mojej ocenie tak. Szczególnie zauważalna jest zmiana wagi. Starszy brat GMastera ciążył w ręce, ważąc ponad 800 g. Jego następca został odchudzony o około 200 gramów. Dość już o tym. Czas przyjrzeć się samej obudowie!

Różnice widać na pierwszy rzut oka!

Sony FE 85 mm f/1.4 GM2 został wyposażony w dwa przyciski funkcyjne, suwak blokady pierścienia przysłony, AF/MF oraz przełącznik CLICK. Osłona przeciwsłoneczna została wyposażona w przycisk blokujący. Wszystkie elementy są bardzo dobrze spasowane. Pod palcami czuć przyjemną fakturę, która na szczęście nie pozostawia odcisków. Gdy tylko wziąłem obiektyw do ręki, czułem, że to przedstawiciel segmentu premium.

Na pokładzie Sony 85 mm GM2 jest wszystko, czego trzeba!

 

Ostrość, aberracja i dystorsja

W tym aspekcie Sony za każdym razem zaskakuje. Możemy mówić wiele o cenach produktów japońskiego giganta, ale wszyscy zgodzimy się, że optyczna jakość prezentowanych szkieł nie pozostawia pola do narzekań. Nie inaczej jest z Sony 85 mm f/1.4 GM2. Ostrość na maksymalnym otworze przysłony to absolutne mistrzostwo! Gdy wykonywałem zdjęcia tablic, musiałem sprawdzić, czy aby na pewno ustawiłem f/1.4.

Ustalmy jedną rzecz. To nie jest moja pierwsza recenzja i trochę obiektywów już się przez moje ręce przewinęło. Jednak jakość prezentowana na brzegach kadru mnie zupełnie zszokowała. Co więcej, przymykałem przysłonę do f/2.8 gdzie w teorii powinno być jeszcze ostrzej i po prostu nie widziałem różnicy. Jeśli tak jak ja masz bzika na punkcie ostrości i zwiększasz wartość przysłony byle uzyskać nieco większą rozdzielczość, to z tym obiektywem nie jest to dłużej konieczne.

Dystorsja jest niewidoczna. Brawo!

Aberracja i dystorsja to wady, które ciężko zauważyć w obiektywach marki Sony. W tym konkretnym szkle są one zupełnie niezauważalne pomimo wyłączonej kompensacji obiektywu. Gdy włączyć jeszcze tę opcję w korpusie to szanse na pojawienie się kolorowych obwódek na kontrastujących obiektach spada do zera.

Winietowanie

Tak, f/1.4 winietuje. Jeśli czujesz się zaskoczony to zupełnie niepotrzebnie. To całkowicie naturalna sprawa dla szkła o tej specyfice. Ważniejsze dla mnie jest, jak kompensacja obiektywu poprawia sytuację. Tak się składa, że przymykanie przysłony co prawda nie rozwiązuje problemu całkowicie, ale daje przyzwoite efekty. Wyżej wspomniana kompensacja daje dobre rezultaty, a korekcja obiektywu w Lightroom zupełnie rozwiązuje problem.

f/1.4 z włączoną kompensacją

Czy praca pod światło jest poprawna?

Niestety redukcja flar i odblasków nie jest najmocniejszą stroną tego obiektywu. W filmie na naszym kanale YouTube zaprezentowałem porównanie GM2 oraz jego starszego brata. Różnica jest zauważalna na korzyść nowszego modelu. Jednak lepiej nie oznacza dobrze. Tu możesz zobaczyć zdjęcia, które wykonałem innego dnia. Jasno one pokazują, że odblaski pojawiają się na obrazku jeszcze długo po tym jak słońce zniknie z kadru. Najwyraźniej to jest cena, jaką przyjdzie ponieść za fantastyczne rezultaty rozdzielczości, dystorsji i aberracji.

Jak z autofokusem?

Podczas sesji obiektyw współpracuje, nie dając pola do narzekań

Tu bardzo istotna poprawa. To dalej nie jest szybki obiektyw, ale widać, że inżynierowie Sony się postarali. Obiektyw jest cichy i celny. Dobrze utrzymuje ostrość nawet na szybko poruszających się obiektach. Efekt oddychania jest niezauważalny, co docenią szczególnie filmowcy. Cieszę się, że zostało to poprawione, bo autofokus poprzednika, był jedną z największych bolączek tamtego szkła.

Bokeh

Co można powiedzieć o rozmyciu tła w obiektywie o ogniskowej 85 mm i 11-listkowej przysłonie f/1.4? Jeśli jesteś fanem odcięcia modela od tła i pięknego, plastycznego efektu bokeh to nie można trafić lepiej. Na maksymalnym otworze przysłony krążki nieostrości zaczynają się spłaszczać, co jest naturalnym efektem obiektywów. Wystarczy nieco przymknąć przysłonę, by uzyskać śliczne, pełne kręgi na całej płaszczyźnie kadru. Jestem fanem!

Jakość w parze z ceną?

Jest dobrze, ale czy warto?

Dochodzimy do najważniejszej kwestii, czyli pieniędzy. Sony 85 mm f/1.4 GM2 jest wycenione na niemal 9000 zł. To bardzo duża suma, ale postaram się wejść na moment w rolę adwokata diabła. Uważam, że obiektyw o takich osiągach i specyfikacji jest kierowany do osób, które zarabiają na fotografii. To sprzęt dla profesjonalistów skłonnych dopłacić, by uzyskać lepszy efekt zdjęcia i którym ten zakup relatywnie szybko się zwróci. Należy rozróżnić cenę od wartości. Czy uważam, że 9000 zł to wysoka cena? Tak. Czy uważam, że to adekwatna wartość szkła? Również tak.

Podziel się.

O Autorze

Przygodę z obrazem zacząłem od grafiki komputerowej. Ostatecznie wybrałem aparat. Aktualnie większość czasu spędzam pracując jako fotoreporter.

Zostaw komentarz

izmir escort