Obiektywy do zadań specjalnych według Marka Arcimowicza

0

Z obiektywami specjalnymi jest jak ze specjalnym agentem. Są stworzone do specjalistycznych, „chirurgicznych” zadań. Jakie obiektywy do zadań specjalnych warto rozważyć, by wzbogacić swoją fotograficzną torbę? I kiedy faktycznie powinieneś mieć je przy sobie? 

Fisheye, potocznie zwany „rybim okiem”

Dobrym przykładem jest ultraszeroki obiektyw o nieskorygowanej dystorsji, czyli tzw. rybie oko (Fish Eye). Znam wiele przypadków, kiedy moi koledzy zdobywali w końcu upragniony obiektyw (tak, był czas, kiedy to nie było takie łatwe i tanie), po czym marnowali najlepsze ujęcia, które los im zsyłał. Po prostu nie potrafili oprzeć się pokusie  zaczarowanej, zaburzonej geometrii świata widzianego przez rybie oko. Przyznam, że zwłaszcza na początku pokusa jest bardzo silna i „choroba ta” dotyka nawet zaawansowanych fotografów. Jest w tym coś z kolorowej egzotyki, która nas oczarowuje, jak koloryt indyjskich ulic i biegających po nich umorusanych dzieciaków biedoty. Sama egzotyka nie czyni fotografii interesującą i wartościową. To tylko nasza ułuda. Po co więc mieć w swoim arsenale taki obiektyw.

Kiedy przeanalizowałem mniej więcej swoje zdjęcia pod kątem użycia optyki, okazało się, że jeden z obiektywów, który dość często mam ze sobą w torbie, jest wykorzystywany niezwykle rzadko. Mimo wagi (niemałej, często liczę każdy gram) i po prostu upierdliwości związanej z kolejnym „gratem” – taszczę go uparcie przez świat, a używam rzadziej niż 1/10.000 zdjęć. O co chodzi? O to, że pewnych ujęć nie da się zrobić inaczej. Kiedy wiemy już, że to jest „WŁAŚNIE TEN KADR”, po prostu sięgamy do torby i instalujemy odpowiednią optykę.

A kiedy wiemy?

Dobrym przykładem jest zdjęcie, które wykonałem w roku 2001, w austriackim Tyrolu. Pojechaliśmy na sesję wspinaczkową, z różnych powodów nieco opóźnioną. U nas było jeszcze zimno, a bardziej na południe Europy było zdecydowanie cieplej. Lody w dolinach kompletnie się wytopiły, trzeba było szukać szczęścia na lodowcu. Od lokalnych przewodników dowiedziałem się o specyficznym uskoku lodowcowym. Niedaleko tego miejsca rozbiliśmy obozowisko. Na najpopularniejszym zdjęciu z tej sesji zobaczysz lodową jaskinię. Chodzi o to, że tam żadnej jaskini nie fotografowałem. To złudzenie optyczne. Po prostu obiektyw obejmował 180 stopni i lekko wklęsłą łukowato, przewieszoną ścianę, kiedy zwrócony byłem do niej plecami, sfotografował jak grotę.

Bez „rybiego oka” tej fotografii by nie było.

To zdjęcie nie miałoby szans powstać, gdyby nie specjalny obiektyw - tzw. Rybie oko (Zenitar 16mm) Austria, Tyrol, rok 2001. Fot. Marek Arcimowicz

To zdjęcie nie miałoby szans powstać, gdyby nie specjalny obiektyw – tzw. Rybie oko (Zenitar 16mm), Austria, Tyrol, rok 2001. Fot. Marek Arcimowicz

Kolejną fotografią, którą bardzo lubię jest zdjęcie wykonane „pod domem” – obok Schroniska Samotnia, w Karkonoszach. W trakcie pleneru fotograficznego, który się u nas odbywał, wyszedłem z kolegami „na papierosa” (nie palę, poszedłem dla towarzystwa). Kiedy zobaczyłem, jak intensywnie świecą gwiazdy w czerwcową, bezksiężycową noc, wróciłem się po aparat z wężykiem i statywem. Postawiłem go na łące, kilkadziesiąt metrów od schroniska. Ustawiłem obiektyw na południe, czas B. I wróciłem na piwo. Po 10 minutach zacząłem szukać sprzętu. Bezskutecznie, było bardzo ciemno – a latarki przecież użyć nie mogłem, żeby nie zaświetlić sceny. W końcu, po kolejnych kilkunastu minutach potknąłem się o nogę statywu…

Tu też, jak w poprzednim zdjęciu, użycie rybiego oka nie razi, a nadaje specyficznej atmosfery.

Kolejna fotografia, w której użycie „rybiego oka” nie wpływa negatywnie na estetykę obrazu - „Taniec gwiazd nad karkonoskim schroniskiem Samotnia”. Ogniskowa 15mm, Fisheye. Czerwiec 2006, polskie Karkonosze. Fot. Marek Arcimowicz

Kolejna fotografia, w której użycie „rybiego oka” nie wpływa negatywnie na estetykę obrazu – „Taniec gwiazd nad karkonoskim schroniskiem Samotnia”. Ogniskowa 15mm, Fisheye. Czerwiec 2006, polskie Karkonosze. Fot. Marek Arcimowicz

Kiedy jeszcze go używam?

Ostatnio częściej – dlatego, że obecne oprogramowanie doskonale niweluje dystorsje. Efekt znika, a szeroki kąt pozostaje, co można użyć w krajobrazie (panorama z jednego strzału).

Ta panorama powstała przez wykadrowanie dolnej fotografii wykonanej „rybim okiem”. Kiedy horyzont znajduje się po środku kadru, nie następuje jego zagięcie wskutek dystorsji. Takie rozwiązanie ma sporo zalet - najważniejsza różnica względem panoramy łaczonej z wielu kadrów, to złapanie wszystkiego w jednym momencie - nie ma więc problemu z poruszającymi się elementami - tutaj były to chmury, ale problem pojawia się często, mogą to być morskie fale, ludzie, lecące ptaki, itd..

Ta panorama powstała przez wykadrowanie dolnej fotografii wykonanej „rybim okiem”. Kiedy horyzont znajduje się po środku kadru, nie następuje jego zagięcie wskutek dystorsji. Takie rozwiązanie ma sporo zalet – najważniejsza różnica względem panoramy łaczonej z wielu kadrów, to złapanie wszystkiego w jednym momencie – nie ma więc problemu z poruszającymi się elementami – tutaj były to chmury, ale problem pojawia się często, mogą to być morskie fale, ludzie, lecące ptaki, itd..

Sony A900 + Sony SAL 16F28 Wenezuela, luty 2012r. Fot. Marek Arcimowicz

Sony A900 + Sony SAL 16F28 Wenezuela, luty 2012r. Fot. Marek Arcimowicz

W fotografii akcji – trzeba tylko uważać, by ważne elementy były w centrum kadru – cudów nie ma i prostowanie zaburza geometrię. Im bliżej brzegów, tym bardziej twarze będą wyglądały jak z psychodelicznego koszmaru…

Górna ma włączoną korekcję dystorsji obiektywu, co skutkuje charakterystycznymi zaburzeniami geometrycznymi - im dalej od środka kadru - tym większymi.

Ta sama fotografia, tylko „wywołana” różnie w Adobe Lightroom. Górna ma włączoną korekcję dystorsji obiektywu, co skutkuje charakterystycznymi zaburzeniami geometrycznymi – im dalej od środka kadru – tym większymi.

Sony A7R2 + Sony SAL 16F28 Austria, Tyrol, Jedzie Hela Cieślar. rok 2016. Fot. Marek Arcimowicz

Sony A7R2 + Sony SAL16F28
Austria, Tyrol, Jedzie Hela Cieślar. rok 2016. Fot. Marek Arcimowicz

Następnym grupą obiektywów specjalnych, o których chciałbym wspomnieć są ultraszerokie, ale skorygowane obiektywy. Działają prawie jak „rybie oko” po korekcie, np. w Lightroomie. Prawie, bo na pewno będziemy mieli lepiej oddaną geometrię, mniejszą aberrację chromatyczną, ostrość, zwłaszcza w rogach. Przykładem takiego obiektywu, o bardzo dobrych parametrach jest Sony SEL1224G.

Z całą pewnością mogę takie obiektywy polecić do architektury i do pejzażu.

Do tych samych zastosowań przeznaczone są obiektywy typu Tilt-Shift, czyli specjalistyczne obiektywy z ruchomą (regulowaną) osią optyczną. Daje nam to nie tylko dodatkową kontrolę nad perspektywą – pionową i poziomą, możemy np. „prostować” ściany budynków. Zmianie podlega również płaszczyzna ostrości, co daje specyficznie spłyconą i ustawioną ostrość. Zastosowanie tych obiektywów wykracza poza ramy tego artykułu.

Tutaj również mamy tę samą fotografię, jednak odmiennie „wywołaną” w Adobe Lightroom. Po lewej wyrównałem geometrię (pionowe linie zbiegu perspektywy) tak, by ściany na przegach kadru nie „waliły się” do środka (jak na fot. z prawej strony).

Tutaj również mamy tę samą fotografię, jednak odmiennie „wywołaną” w Adobe Lightroom. U góry wyrównałem geometrię (pionowe linie zbiegu perspektywy) tak, by ściany na brzegach kadru nie „waliły się” do środka (jak na fot. dolnej).

Ten sam efekt można uzyskać dzięki obiektywom Tilt-shift. Sony A7R2 + Sony SEL1635F4Z Fot. Marek Arcimowicz Belgia, Bruksela, rok 2017. Fot. Marek Arcimowicz

Ten sam efekt można uzyskać dzięki obiektywom Tilt-shift.
Sony A7R2 + Sony SEL1635F4Z Fot. Marek Arcimowicz Belgia, Bruksela, rok 2017. Fot. Marek Arcimowicz

Dlaczego poleciłbym stosowanie wspomnianego, ultraszerokiego zoom’a, zamiast prostowania zdjęcia w komputerowej postprodukcji”. Po pierwsze jakość obrazu, o której już wspomniałem. Po drugie – najważniejsze – podczas fotografowania widzimy finalny kadr, inaczej niż przy użyciu „Fish Eye” i późniejszym prostowaniu – kiedy to ostateczny kadr widzimy dopiero na monitorze komputera.

Obiektyw macro

Kolejnym działem do zadań specjalnych jest optyka macro. Daje nam ona możliwość ostrzenia ze znacznie mniejszego dystansu, przez co możemy fotografować obiekty bardzo małe. Zastosowanie jest dość szerokie, zwłaszcza, gdy fotograf w ten sposób kreuje swój własny, magiczny świat – bo tak widzi. Albo takie ma potrzeby – ja najczęściej używam takich obiektywów do zdjęć przyrodniczych.

Fotografia macro z eksploracyjnej wyprawy na Tramen Tepui. Sony A900 + Sony SAL100M28

Fotografia macro z eksploracyjnej wyprawy na Tramen Tepui. Sony A900 + Sony SAL100M28, Wenezuela, rok 2012. Fot. Marek Arcimowicz

Druga fotografia macro z eksploracyjnej wyprawy na Tramen Tepui. Sony A900 + Sony SAL100M28

Druga fotografia macro z eksploracyjnej wyprawy na Tramen Tepui. Sony A900 + Sony SAL100M28,Wenezuela, rok 2012. Fot. Marek Arcimowicz

Teleobiektyw

Na koniec zostawiłem sobie obiektywy, które większość początkujących amatorów uważa za wyznacznik profesjonalizmu. Kiedy przeciętny człowiek słyszy „fotograf National Geographic” wyobraża sobie faceta z ogromnym, białym teleobiektywem… Tymczasem prawda jest taka, że tego typu obiektywów używamy bardzo rzadko. Najczęściej są one na wyposażeniu fotografów przyrody (zwierzęta fotografowane z dużego dystansu) oraz reporterów sportowych, obsługujących duże imprezy. Nie jest to specjalny przywilej, a konieczność. Większość z nas unika jak ognia takich obiektywów, bo są bardzo drogie i bardzo ciężkie. Poza tym, jak dla mnie, dystans, który dzieli mnie od bohaterów zdjęć jest wyzwaniem – upakowanie emocji w takim kadrze, wymaga sporego doświadczenia i wiedzy. Ja zdecydowanie wolę podejść blisko.

Czasem przydaje się naprawdę długi obiektyw... Sony A900 + Sony SAL70200G + SAL20TC Iron Man, Borówno, Polska. Fot. Marek Arcimowicz

Czasem przydaje się naprawdę długi obiektyw… Sony A900 + Sony SAL70200G + SAL20TC Iron Man, Borówno, Polska. Fot. Marek Arcimowicz

...ja jednak wolę, o ile to możliwe, podejść bliżej. Nawet fotografując sport. Sony A900 + SAL1635Z Iron Man, Borówno, Polska. Fot. Marek Arcimowicz

…ja jednak wolę, o ile to możliwe, podejść bliżej. Nawet fotografując sport. Sony A900 + SAL1635Z
Iron Man, Borówno, Polska. Fot. Marek Arcimowicz

Pamiętajmy też, że im dłuższa ogniskowa, tym więcej światła potrzebujemy – aby zdjęcie nie było poruszone – stąd tak ważne są w nich systemy stabilizacji obrazu, pożerające dodatkowo ogromne ilości prądu. Nie ma nic za darmo.

„Flaga przygody” - pejzaż uchwycony bardzo długą optyką. Sony A900 + SAL70200G + SAL14TC Wenezuela, rok 2011. Fot. Marek Arcimowicz

„Flaga przygody” – pejzaż uchwycony bardzo długą optyką. Sony A900 + SAL70200G + SAL14TC
Wenezuela, rok 2011. Fot. Marek Arcimowicz

Długi teleobiektyw daje też zupełnie inne skróty perspektywiczne i dlatego świetnie, znacznie lepiej niż obiektywy szerokokątne, nadaje się do oddania skali i przestrzeni w górach. Ogniskowa 200mm. „Na lodowcu, w drodze na Newtontoppen” Spitsbergen, rok 2000. Fot. Marek Arcimowicz

Długi teleobiektyw daje też zupełnie inne skróty perspektywiczne i dlatego świetnie, znacznie lepiej niż obiektywy szerokokątne, nadaje się do oddania skali i przestrzeni w górach. Ogniskowa 200mm. „Na lodowcu, w drodze na Newtontoppen” Spitsbergen, rok 2000. Fot. Marek Arcimowicz

Pewnym uzupełnieniem optyki z tego segmentu są telekonwertery, zwyczajowo występujące w dwóch krotnościach: x1,4 i x2,0. Także tutaj borykamy się z problemem światła, które jest potrzebne w jeszcze większych ilościach, bo telekonwerter nie tylko zwiększa nam ogniskową – ten x2,0 dwukrotnie, czyniąc z obiektywu 300mm 600-kę. Niestety z obiektywu jasnego f2.8 robi nam obiektyw f5.6. Pół biedy jeśli dysponujemy tak jasnym obiektywem „bazowym”. Podpięcie telekonwertera do obiektywu np. 770-300mm f4,5–5,6 przy tych samych 300mm powiększonych do 600 zrobi nam obiektyw o minimalnej przysłonie f8.0… a to już ciut ciemno dla systemów AF i przyjemnej pracy. Dlatego, jeśli decydujemy się iść drogą miłośników przyrody, albo ostrzymy zęby na karierę fotoreportera sportowego – lepiej od razu zastanowić się nad porządnym, jasnym teleobiektywem od 300mm w górę.

Na zakończenie małe pocieszenie. Optyka „starzeje się” znacznie wolniej niż korpusy aparatów. I to ona, znacznie bardziej niż „puszka” (czyli korpus) decyduje o charakterze naszej fotografii. Na pewno warto przemyśleć swoje zakupy, ale akurat na optyce oszczędzanie jest najmniej sensowne. Warto poszukiwać, by dobrać swoje ulubione obiektywy do zadań specjalnych i dzięki nim wypracować swój własny, charakterystyczny dla nas styl w fotografii.

Podziel się.

O Autorze

Rocznik 1972. Od roku 1999 fotograf National Geographic Polska. Czasem wykładowca akademicki. Fotografował we wszystkich strefach klimatycznych. Uczestnik i organizator wypraw wspinaczkowych, eksploracyjnych i naukowych. Z wykształcenia architekt-planista. Żyje w międzykontynentalnym rozkroku, a w przerwach w pracy, mieszka z rodziną w górach, tęskniąc za Warszawą.

Zostaw komentarz

izmir escort