Piotr Manasterski jest świetnym i uznanym portrecistą, prowadzącym swoje „Studio PORTfoto” w Gdyni. To właśnie z jego pomocą postaramy się dziś znaleźć króla portretu! Kandydować do tego tytułu będą trzy obiektywy z absolutnie topowej i iście królewskiej serii Luxury. Pierwsi na dworze zjawili się bracia – Canon RF 50 mm f/1.2 L i Canon RF 85 mm f/1.2, podwładni to tu upatrują nowego kandydata na króla. Zdaniem ekspertów jednak to najmłodszy z rodu, Canon RF 135 f/1.8L, może okazać się czarnym koniem tych zawodów. Grę o tron czas zacząć! (Tuuuu tuuuuu tututu tu tututu)
Od razu też powiem, że nie będzie to laboratoryjny test, w którym będziemy porównywać MTF-y, czy inne parametry… To test w realnym użyciu, czyli tam gdzie faktycznie te obiektywy będą wykorzystywane (bo może się mylę, ale raczej niewiele osób robi zdjęcia w laboratoriach). Jest to więc kompletnie subiektywny zapis odczuć jednego fotografa.
Prezentacja kandydatów i pierwsze wrażenia
Nie sposób będzie tu nie odnieść się do poprzedników wszystkich trzech obiektywów. Bo obiektywy takie jak Canon EF 50 mm f/1.2L, Canon EF 85 f/1.2L II czy Canon EF 135 f/2.0L odcisnęły swój ślad w historii fotografii i do dziś są używane przez wielu fotografów (w tym przeze mnie). „Nowe wersje RF wydają się bardziej masywne niż ich odpowiedniki w wersji EF” – mówi Piotr chwilę po wyjęciu ich z pokrowców.
Lordowska optyka
Dlaczego nowe obiektywy, dedykowane do bezlusterkowców są większe? Czy nie powinno być odwrotnie? Canon poszedł tu nieco inną drogą… obiektywy te bez dwóch zdań dedykowane są profesjonalistom. Japoński producent uznał, że profesjonaliści potrzebują sprzętu możliwie najlepszego optycznie i dlatego też za priorytet wzięto właśnie osiągi optyczne oraz eliminację potencjalnych wad jak aberracja, koma, itp. – które niestety, ale zdarzały się w poprzednikach z mocowaniem EF.
„Wszystkie trzy testowane obiektywy RF z serii L to bardzo duży postęp, jeśli chodzi o jakość obrazka” – mówi Piotr, którzy przez lata korzystał z wcześniejszych konstrukcji wyposażonych w bagnet EF. Przykładem może być Canon EF 50 mm f/1.2L, którego aberracje chromatyczne na f/1.2 były naprawdę spore. Był również duży rozstrzał jakościowy, jeśli chodzi o ostrość w tym obiektywie – zdarzają się bowiem sztuki naprawdę ostre, jak i te znacznie mniej ostre. W przypadku nowszego Canona RF 50 mm f/1.2L takich wad po prostu nie ma, a obrazek jest jeszcze ostrzejszy niż w ostrych sztukach poprzednika. Jedyne, do czego można się przyczepić, to winieta, którą jednak dość łatwo skorygować profilem lub odpowiednim suwakiem.
Autofocus szybszy od strzały łucznika
Wadą, z której znany był Canon EF 85 mm f/1.2 był jego powolny autofocus… W nowej generacji tej wady zwyczajnie nie ma. Zresztą w żadnym z testowanych obiektywów. „Wszystkie trzy obiektywy są naprawdę szybkie, precyzyjne i super ostre. Oczywiście częściowo zawdzięczamy to nowym korpusom ze świetnym Dual-Pixel AF, który śledzi oko i praktycznie bezbłędnie ustawia ostrość” – komentuje Piotr, który jednak podkreśla, że tak dobrze nie było u poprzedników z bagnetem EF. Nasz bohater dodaje również, że ciężko mu wyróżnić któryś z testowanych obiektywów, bo wszystkie działały naprawdę szybko.
Bokeh piękny jak księżniczka?
„Ciężko ocenić coś tak ulotnego i subiektywnego” – zaczyna Piotr, który dodaje, że wręcz niemożliwe jest dokonanie klasyfikacji tego, który obiektyw najładniej rozmywa tło. W zależności od gustu, efekty i oceny mogą tu być bowiem skrajnie różne. „Jeśli już miałbym wybrać jeden z nich to w mojej ocenie wygrywa Canon RF 85L. Bardzo podoba mi się, że nawet przy przesłonie 1.2 przejście od ostrości do nieostrości jest delikatne i gładkie. Nie ma efektu papierowej głębi, gdzie w niektórych obiektywach jest ostrość, a zaraz obok partii ostrych jest przepaść i totalne rozmycie” – podsumowuje fotograf, dodając, że zachwyciło go piękno i elegancja obrazka generowanego przez ten obiektyw.
Czas opuścić zamek i sprawdzić się w plenerze
Nie da się ukryć, że nasz nadworny fotograf ma tu swojego faworyta i jest to Canon RF 50 mm f/1.2L. Dlaczego akurat on? „To od dawna moja ulubiona ogniskowa do sesji portretowych w plenerze” – zaczyna Piotr – „Moim zdaniem w plenerowej sesji portretowej oprócz modela liczy się tło, kontekst. Dlatego też 50 mm jest idealnym kompromisem. Jest na tyle wąski, żeby pokazać postać i na tyle szeroki, żeby móc dodać jej również kontekst w tle”.
Zdaniem naszego bohatera jest to najbardziej wszechstronny i uniwersalny obiektyw, którym można zrobić praktycznie całą sesję. Oczywiście nie jest to na pewno szkło dla wszystkich i nie sprawdzi się on przy mocnych zbliżeniach twarzy, ponieważ ma naturalną dystorsję (zniekształcenia), które są cechą charakterystyczną tej ogniskowej. „Dla mnie to jednak nie problem, bo ciasne kadry nie są w moim stylu” – kwituje Piotr.
Fotograf dodaje również, że podczas sesji w plenerze zabierał ze sobą dodatkowo Canona RF 135 f/1.8L, który sprawdzał się idealnie kiedy chciał on bardziej skompresować plany, lub właśnie zawęzić kadr do samej twarzy. „To naprawdę bardzo szybki i niezwykle ostry obiektyw. Jeden z tych, których nie chce się przymykać…” – mówi Piotr – „Przysłona f/1.8 w połączeniu z szybkim autofocusem śledzącym oko daje gwarancję ostrości a przy tym piękne rozmycie tła. Jednak to nie do końca moja ogniskowa”.
„Canona RF 85 mm f/1.2L zabrałem na sesję do celów testowych i porównawczych. Na pewno jest cięższy niż dwa pozostałe, ale najbardziej przeszkadzało mi w nim to, że jest praktycznie bez wad” – śmieje się Piotr, który wyjaśnia, że jego zdaniem Canon RF 85 mm f/1.2 jest optymalnym wyborem, jednak nieco pozbawionym charakteru. „50 mm daje mi kontekst w tle, a 135 mm świetnie sprawdza się w węższym portrecie. 85 mm stoi dokładnie między nimi i przez to właśnie brak mu nieco charakteru” – zawiesza głos portrecista.
Seria pojedynków w studio
„Jednak to, co jest w moim odczuciu wadą w plenerze, okazało się być zaletą w studiu” – kończy myśl fotograf. Jego zdaniem to właśnie tu ten obiektyw pokazał pełnię możliwości i użyteczności – „Fotografując w studiu, skupiam się na kadrach od pasa w górę. Moje studio nie jest może przesadnie duże, ale Canon RF 85mm f/1.2L pozwolił mi robić różne plany zarówno w pionie i w poziomie. Miałem zapas z obu krańców, mogłem zbliżyć się do mojego modela lub oddalić bez obaw o zniekształcenia twarzy” – podsumowuje pracę fotograf.
Piotr dodaje również, że podczas pracy w studio stara się pracować na jednym obiektywie ze względu na intymność takiej sytuacji. Zarówno 50 mm, jak i 135 mm nie były tak uniwersalne, i wymagałyby oderwania uwagi od fotografowanej osoby.
Zalety i wady
Czy nowe konstrukcje są idealne i pozbawione wad? Oczywiście, że nie… Piotr jako wadę wymienia tu między innymi wagę nowych obiektywów, która może przeszkadzać podczas dłuższych sesji – „Bardzo cenię sobie obiektywy typu Canon RF 35 f/1.8, czy Canon RF 50 f/1.8, które są na tyle małe i lekkie, że zapominam o nich podczas sesji w plenerze czy spaceru. Jednak faktycznie optyka i szybkość AF w nowych ‘L’ mocno rekompensuje tę wadę” – stwierdza fotograf portretowy z Gdyni.
Drugą rzeczą, która jest zwyczajnie irytująca, to matowa farba, którą pokryte są obiektywy RF z serii L. „Powłoka ta rysuje się naprawdę szybko, co nie jest fajne” – stwierdza – „Choć wiem, że to naprawdę solidne obiektywy, które będą działać bez zająknięcia przez lata, to ta farba daje złudzenie, jakbym pracował jakimś plastikiem” – kończy Piotr.
Umarł król, niech żyje król! – podsumowanie
Wynik może niektórych zaskoczyć. Ba! Zaskoczył on nawet naszego bohatera! „Gdybym miał wybrać tylko jeden z tych obiektywów, to wybór padłby na Canona RF 85 f/1.2L. Sam jestem zaskoczony, bo przed testem obstawiałem, że będzie to RF 50L„ – mówi z nutą zaskoczenia Piotr. Co zdecydowało o tym wyborze? Było kilka kwestii, choć kluczowy okazał się charakter pracy naszego fotografa, ale i kwestie praktyczne. „To dla mnie idealny obiektyw, który świetnie sprawdza się w moim studiu. Plastyczność i jakość obrazka, który generuje Canon RF 85 f/1.2L, mnie po prostu uwiódł!” – śmieje się nasz bohater. „W plener faktycznie dalej będę wolał Canona RF 50mm, jednak nie w wersji L, a w wariancie STM ze światłem f/1.8” – kończy właściciel Studia PORTfoto.
Sprawdź sam!
Jeśli Ty też chciałbyś sprawdzić, jak działają te obiektywy i który najlepiej pasuje do Twojej pracy, możesz je wypożyczyć z Cyfrowe.rent, tak samo jak Piotr na potrzeby tego testu. Dla osób, które postanowią wypożyczyć którekolwiek z tych szkieł, mamy rabat niespodziankę. Wpisz w komentarzu do rezerwacji hasło BLOGOWY RABAT i poczekaj na odpowiedź obsługi.
Tutaj sprawdzisz pozostałe obiektywy Canon w naszym sklepie >>
8 komentarzy
Bardzo fajny artykuł zresztą nie pierwszy
RF85/1.2 zastąpił u mnie mojego ulubionego EF85/1.2, który spełniał się u mnie w 80% w sporcie halowym (koszykówka). Moje ulubione szkło…. zastanawiam się czy 135/1.8 zastąpi drugie ulubione szkło od kompletu czyli EF200/2.0 :-)
Myślę, że najlepiej jeśli go wypożyczysz w Cyfrowe.rent i sprawdzisz w boju ;)
Bokeh na 135 Canona jest mistrzowski
To prawda!
Osobiście również uwielbiam 85 mm. Pracuję na nim w wielu sytuacjach i nie wyobrażam sobie moich sesji czy reportaży bez niego. Nawet w nieco monotonnej i pozbawionej efektu „wow” scenerii ten obiektyw może uratować mi sesję :) Wart każdej złotówki ;)
Bardzo fajny materiał i ciekawy artykuł. Sama pracuje na szkiełku RF 50 mm f/1.2L i jestem w nim absolutnie zakochana. Najlepiej wydane pieniądze 📷🖤
Dzięki za zaproszenie mnie do przeprowadzenia tego testu. Super przygoda i ciekawe wnioski. Do zobaczenia