Fotografia motoryzacyjna to nisza, o której nie mówi się zbyt wiele. Przez to amatorzy tej sztuki nie wiedzą nawet, od czego zacząć. Pierwszym pytaniem pojawiającym się w dyskusjach jest oczywiście sprzęt. W tym artykule podpowiem, jak przygotować się do fotografowania samochodów i przy tym nie zbankrutować. Będzie też coś dla osób przygotowanych na większy wydatek.
O czym należy pamiętać?
Na fotografię motoryzacyjną powinieneś patrzeć jak na fotografię mody. Z tym że model waży dwie tony i zajmuje cały pas ruchu. Poza tym niewiele się zmienia. Wykorzystywany sprzęt jest bardzo podobny i jeśli już dysponujesz aparatem i obiektywem, to prawdopodobnie nie będziesz musiał wiele zmieniać.
Pamiętaj jednak, że fotografowanie aut i motocykli to nie tylko zdjęcia całej sylwetki pojazdu. To również zdjęcia wewnątrz oraz zbliżenia na detale. To fotografie w ruchu oraz w nocy. Musisz być przygotowany na każdą ewentualność, a sprzęt nie powinien Cię ograniczać.
Jakie szkło i body?
Jeśli myślisz, że podam teraz jeden, konkretny model, to się mylisz. I całe szczęście! Nie musisz ograniczać się do jednej marki. Jeśli już pracujesz na jakimś systemie, to na pewno nie musisz się przesiadać. Powinny Cię interesować przede wszystkim dwie cechy korpusu — rozdzielczość i wielkość matrycy. Wysoka rozdzielczość pozwoli na wydruk w dużym formacie oraz kadrowanie zdjęcia zależnie od potrzeb klienta. Wysoka rozpiętość tonalna również będzie miłym dodatkiem.
Dla użytkowników Canona polecam Canon EOS R5. Nikon oferuje modele Z7, Z8 oraz Z9. Sony natomiast ma całą serię aparatów oznaczonych literą R, z których najciekawszy jest Sony A7R V. Fujifilm tworzy korpusy dokładnie z myślą o takich zastosowaniach. Seria GFX jest tego najlepszym przykładem.
Jaki obiektyw wybrać? Tak naprawdę jesteś w stanie wykonać całą sesję, korzystając z jednego obiektywu 24-70 mm. Dla osób z grubszym portfelem polecam stałki w tym samym zakresie, czyli 24 mm, 35 mm oraz 50 mm. Do zdjęć wewnątrz przyda się coś szerszego. Może to być 16-35 mm, lub jakiś szeroki obiektyw stałoogniskowy.
Statyw to podstawa
Zazwyczaj w kontekście sprzętu mówimy o wadze, prawda? Wszystko odchudzamy, tak by nie ciążyło nam na ramionach. Cóż, ze statywem jest dokładnie odwrotnie. Porządny statyw musi być ciężki. Często będziesz pracował na długich czasach naświetlania i nie chcesz, by twój statyw reagował na podmuchy wiatru. Ponadto zainwestuj w porządną głowicę. Wybierz taką, która nie będzie Cię ograniczała w doborze kadrów. Mnie najlepiej spisuje się kulowa.
Bez filtra polaryzacyjnego ani rusz
Nie wychodź z domu bez filtra polaryzacyjnego! To małe cudeńko sprawia, że wszelkie odbicia na samochodzie i szybach magicznie znikają. Samochód nie tylko wygląda o niebo lepiej, ale również oszczędza Ci to późniejszej pracy w postprodukcji.
Producentów jest wiele. Ja używam marki Calumet. Dlaczego? Bo jest tanio i dobrze, a to nieczęste połączenie w dzisiejszych czasach. Filtry Calumet są hydrofobowe, oleofobowe, odporne na zarysowania i antyrefleksyjne. 4 w 1 – zupełnie jak mój szampon. Najważniejsze byś wybrał odpowiedni rozmiar do twojego obiektywu. Średnicę swojego obiektywu znajdziesz zazwyczaj w pobliżu pierwszej soczewki.
Dla pełnej wygody — tethering
W tej dziedzinie liczą się detale. Nie chcesz, by Twoje zdjęcie zrujnowała niewidoczna na pierwszy rzut oka rynna, wystająca studzienka, czy piesi w tle. Tu z pomocą przychodzi tethering. Wystarczy, że weźmiesz na sesje swojego laptopa czy tablet. Podepniesz aparat do urządzenia i gotowe! Masz podgląd na żywo wykonanych zdjęć. Możesz dokładnie zobaczyć rezultat swojej pracy na dużym ekranie, zaprezentować go swojemu klientowi i przedyskutować, a nawet dokonać wstępnej obróbki. Gdy pierwszy raz skorzystasz z tego rozwiązania, nie będziesz już potrafił pracować bez niego.
Wystarczy jakikolwiek kabel USB-C? Niestety nie. Musi być to kabel o odpowiedniej szybkości, mocy i długości. Nie chcesz za każdym razem, gdy zmieniasz kadr, ciągnąć za sobą laptopa. Myślę, że 5 metrów powinno wystarczyć. Na rynku znajdziesz wiele takich rozwiązań, jednak ja polecam markę Mathorn. Powody są takie same jak w przypadku filtrów — tanio i dobrze. Warto również wspomnieć, że Mathorn to nasza polska marka, z czego możemy być dumni.