Canony z serii „5” zawsze były kierowane do zaawansowanych użytkowników. Ich ergonomia, ale i wytrzymałość przeszły wręcz do legend! Stały się synonimem niezawodności i innowacji. Nigdy nie były to „flagowce”, ale były tak traktowane. Często były obiektem pożądania fotografów i filmowców. Te korpusy można było spotkać na wojnach, ślubach, boiskach sportowych, czy na planach hollywodzkich produkcji. Canon wypuszczając nowego EOS-a R5 Mark II znów podwyższa sobie poprzeczkę, jednak czy ten model sprosta oczekiwaniom i utrzyma dziedzictwo swoich poprzedników? Miałem okazję testować go przez niemal miesiąc i myślę, że ten artykuł odpowie na parę pytań.
Canon R5 Mark II będzie taką rewolucją jak Canon 5D Mark II?
Kiedy w 2008 na rynku debiutował Canon 5D Mark II był nielada wydarzeniem. Nie tylko poprawiał praktycznie wszystko względem swojego poprzednika, ale także wprowadzał funkcje filmowe, które zrewolucjonizowały rynek. Czy podobnie jest z Canonem R5 Mark II? Po czasie spędzonym z tym aparatem… Nie wydaje mi się. Nie jest to rewolucja, a raczej ewolucja – i nie traktowałbym tego w żadnym wypadku jako wadę, a wręcz zaletę!
Canon mógł się tu silić na jakieś kolejne kombinacje i wymyślanie koła na nowo – co pewnie niektórym przypadłoby do gustu, a innym nie (jak np. slider w Canonie R). Mam wrażenie, że inżynierowie Canona w tym przypadku zachowali się jak inżynierowie Porsche odpowiedzialni za model 911 – z każdą generacją tylko poprawiają i udoskonalają ten model. Bez zbędnych eksperymentów i to dobrze!
Trudno jest poprawić ideał
W sumie to inżynierowie Canona (i Porsche) stają przed naprawdę trudnym zadaniem. Wyobraź sobie, że masz teraz wziąć pędzel i poprawić Damę z Gronostajem autorstwa da Vinciego. Sam dość często wypożyczałem Canona R5 z Cyfrowe.rent na konkretne zlecenia, a od około roku jestem właścicielem tego aparatu. Uważam, że jest absolutnie fantastyczny i nie brakuje mi w nim niczego… No, a przynajmniej nie brakowało, póki nie wziąłem do ręki Canona R5 Mark II…
Pierwsze wrażenia i budowa
To, co od razu rzuciło mi się w oczy po otwarciu pudełka to papierowe wytłoczki i papier zamiast folii. Canonie, brawo! Koniec z folią i plastikowymi wytłoczkami! Bardzo fajny ruch, ten plastik zawsze mnie wkurzał – szczególnie, że większość tych pudełek jednak ląduje w śmietnikach i taka produkcja plastikowych śmieci naprawdę była zbędna. Oby to stało się standardem!
Nie można było tak od razu?!
Sam aparat nie różni się zbytnio od Canona R5. Trzeba się naprawdę przyglądać, żeby znaleźć różnice. To, co rzuciło mi się w oczy od razu to nowa zaślepka stopki multifunkcyjnej, która jest taka sama jak w Canonie R1. Ma ona blokadę, którą zwalnia się przyciskiem – bardzo fajne rozwiązanie, bo te gumowe z Canona R3 i plastikowe np. z Canona R6 Mark II, Canona R8, czy Canona R7 gubiły się namiętnie.
Ergonomia nadal trzyma poziom, mimo kilku zmian
Kiedy już naładowałem nowy akumulator (o którym za chwilę), to odkryłem kolejną różnicę. Zamiast włącznika jest teraz przełącznik foto/video, tak jak np. we wspomnianym Canonie R6 Mark II i podobnie jak w „szóstce” włącznik powędrował na prawą stronę. Wiem, że dla wielu użytkowników jest to znacznie wygodniejszy układ, ja wciąż mam z nim problem, bo przez lata używania np. Canona 5DIV, czy 5DIII po prostu wykształciłem sobie tak pamięć mięśniową. Niemniej nie będę na to narzekać, można się przyzwyczaić!
Wloty powietrza — czy aparat straci na szczelności?
Kolejne różnice są skierowane raczej głównie do filmujących. Patrząc na aparat od strony obiektywu, można zauważyć na górze, po prawej stronie, czerwoną lampkę, która włącza się podczas filmowania. Jest to rodem wyjęte z profesjonalnych kamer filmowych.
Jednak w Canonie R5 Mark II zmieniło się coś jeszcze – zyskał on wloty powietrza! Na boku i na dole można zauważyć, że ten aparat ma coś przypominające skrzela. Dzięki temu chłodzenie jest lepsze i nie ma się on tak przegrzewać podczas filmowania w 8K. Dodatkowo dla filmowców powstał specjalny grip z aktywnym chłodzeniem, który wykorzystuje właśnie te twory wentylacyjne. Uprzedzając pytania – nie wpływa to w żadnym stopniu na szczelność aparatu. Jest to bardzo sprytnie rozwiązane i bez obaw można go używać w cięższych warunkach atmosferycznych – uszczelnienia nadal pozostają na poziomie znanym z serii „5”!
Wizjer lepszy niż rzeczywistość! No i można okiem ustawić autofocus
Wprawne oko dojrzy na pewno też nowy wizjer. No i kurcze… Ten z Canona R5 jest fantastyczny, ale ten z Canona R5 Mark II jest jeszcze lepszy – mimo że w teorii mają te samą rozdzielczość, to jasność i wielkość muszli robi tutaj kolosalną różnicę. Ciężko to opisać, ale korzysta się z niego po prostu cudownie.
No i zyskał też funkcję znaną z Canona R3, czyli możliwość ustawiania ostrości przy pomocy ruchu źrenicy. W skrócie działa to tak, że aparat może ustawiać ostrość tam, gdzie spojrzy fotograf. No i tu też mam wrażenie, że działa to już lepiej niż w Canonie R3, ale akurat nie miałem możliwości porównać tego 1do1. Co dla fotografów sportowych może być bardzo ważne, to to, że wizjer ten jest blackout-free, a to m.in. Również dzięki nowej matrycy.
Najważniejsze zmiany są w środku
Jednak to nie na zewnątrz, a „pod maską” aparatu zaszły największe zmiany. Choć matryca ma wciąż 45 MPX, to nie jest to ten sam sensor co u poprzednika. Ba, nawet nie jest to ta sama technologia! Sercem Canona R5 Mark II jest bowiem zupełnie nowy sensor Stacked BSI CMOS (czyli inaczej mówiąc matryca warstwowa z tylnym podświetleniem). Dzięki temu udało się znacznie przyspieszyć odczyt tej matrycy – a to już dużo zmienia!
Co dokładniej? Maksymalnie 30kl/s, jednak co lepsze, to-to że przez ten czas nie udało mi się zauważyć żadnego rolling-shuttingu, mimo pracy w bardzo różnych warunkach. Nie trafiłem też na żadne artefakty, zagięcia obrazu, itd. Elektroniczna migawka jest znacznie lepsza od tej z pierwszej generacji Canona R5. Co więcej, to używając elektronicznej migawki, RAW-y mają 14-bitów, a nie 12 jak u poprzednika. W sumie to można spokojnie zrezygnować z migawki mechanicznej.
IBIS też poprawili!
Jest stabilizacja i inżynierowie Canona wyciągnęli z niej jeszcze więcej! W Canonie R5 maksymalnie można było osiągnąć 8EV, w nowej generacji jest to do 8,5EV. To oczywiście zależy od użytego obiektywu – ale warto tu przypomnieć, że IBIS może zwiększyć swoją skuteczność do wspomnianego poziomu nawet jeśli obiektywy nie posiadają stabilizacji optycznej.
Szumy — czy faktycznie ten aparat nie radzi sobie z wysokim ISO?
W internecie chwilę po premierze pojawił się wysyp negatywnych komentarzy o tym aparacie ze względu na szum. No i chyba najlepiej będzie jak ocenicie to sami w porównaniu do Canona R5 pierwszej generacji.
Moim zdaniem jest bardzo podobnie. Gdyby nie Exify to raczej miałbym problem, który plik jak podpisać. Jednak… Jest też mały „twist”. Bo w Canonie R5 Mark II jest możliwość odszumiania już w puszce – oczywiście z modnym ostatnio dopiskiem AI. Oczywiście będzie to plik przekonwertowany do JPG, jednak muszę przyznać, że efekty są całkiem niezłe i chyba nawet lepsze od tego co oferuje Lightroom, czy Topaz. Dodatkowo jest też możliwość Upscalingu aż o 4x. Czyli z tych 45 MPx można wycisnąć niemal 200 MPx… No robi to spore wrażenie.
Autofocus, który przewiduje przyszłość!
Jak już jesteśmy przy AI, to trzeba tu wspomnieć też o autofocusie, który bazuje na zupełnie nowym systemie nazwanym Dual Pixel Intelligent AF. No i to dzięki połączeniu procesora Digic X (który nie jest tym samym Digic X co w innych modelach) z układem Digic Accelerator.
To właśnie ten drugi układ wspomaga procesor podczas pracy AF. No i tutaj właśnie pojawia się też nowa funkcja, czyli Action Priority. Aparat przewiduje kluczowe akcje i potrafi ustawić ostrość np. na zawodniku, do którego jest dośrodkowywana piłka. Nie miałem jeszcze okazji sprawdzić tego na meczu, ale jeśli się uda, to na pewno dopiszę jak się sprawdzał.
Pre Burst – nie ominiesz żadnej akcji
Canon postawił tu duży nacisk na fotografowanie „w akcji”, a „Action Priority AF” nie jest tego jedynym przejawem. W Canonie R5 Mark II i w Canonie R1 jest nowa funkcja, która nazywa się PreBurst – czyli tryb, w którym możemy zapisać zdjęcia sprzed naciśnięcia spustu. Od razu uprzedzę pytania – nie jest to samo co RAW Burst w Canonie R7, czy Canonie R6 Mark II, itd. Tam zdjęcia zapisywały się w stosie i wybieraliśmy z nich te jedną klatkę. Tutaj po prostu po wduszeniu przycisku migawki, zdjęcia (sprzed pół sekundy przed wciśnięciem) zapisują się na karcie pamięci w formie plików. Brzmi to nieco pokracznie, ale mam nadzieję, że rozumiecie, o co chodzi – a jak nie to pytajcie w komentarzach.
Warto też zwrócić uwagę na większy buffor, bo w tym aspekcie widać sporą różnicę. Na razie nie udało mi się go zapchać, choć jeszcze na pewno będę próbować. Używałem kart CFexpress i SD V60.
Filmowanie (i fotografowanie w jednym momencie)
Jak pewnie wiecie, nie jestem specjalistą od filmu. Jeśli interesuje was ten, model to na pewno też wiecie, że potrafi on naprawdę dużo! Kręci 8K60p i w 12-bitowych RAW-ach, a fani slowmo na pewno będą zadowoleni z 4K120p w 4:2:2 All-i. Do tego Canon Log/Log2/Log3 i kodeki XF-AVC S i XF-HEVC S. To na pewno wszystko wiecie z suchej specyfikacji, jednak mnie zachwyciło coś innego, o czym mało kto mówi…
Canon R5 Mark II pozwala na jednoczesne filmowanie i fotografowanie! Tak, dobrze przeczytałeś – można filmować i fotografować jednocześnie! Oczywiście ma to swoje ograniczenia i nie będzie to 8K60p, ale sama taka możliwość jest bardzo ciekawa, szczególnie w świecie mediów społecznościowych i wszechobecnych rolek. No ale do konkretów! Aparat ten w tym trybie kręci w FullHD (co na media społecznościowe jest wystarczające), oraz może fotografować wyłącznie w JPG. Jasne, to nieco bolesne ograniczenia, ale podejrzewam, że fotografowie, będą z tego korzystać raczej sporadycznie, żeby zrobić materiały pod SM. Myślę, że jest to super opcja. Co też ważne to to, że jest tu także pełne HDMI, a to dla filmujących ma to ogromne znaczenie!
Starego zamiennika akumulatora już nie użyjesz
W porównaniu do poprzednika, tak i tu mamy dwa sloty kart, z czego jedna to SD, a drugą jest CFexpress. To, co się jednak mocno zmieniło, to akumulator. Canon zastosował tu zupełnie nowy typ nazwany LP-E6P i myślę, że warto poruszyć ten temat, bo z tego co widziałem to w recenzjach, raczej się nie pojawia…
Po pierwsze to poziom naładowania nie wpływa w żadnym stopniu na osiągi aparatu. W Canonie R5 i akumulatorach LP-E6NH poniżej pewnego poziomu naładowania (z tego co pamiętam, to było to około 40%), nie można było robić szybkich serii zdjęć. Tutaj tego nie ma.
Jednak jeśli macie już akumulatory Canona z oznaczeniami LP-E6N, czy LP-E6NH to nie wyciśniecie maksa możliwości (m.in. nie będzie dostępne filmowanie w 8K, czy najszybsze serie zdjęć). Jeśli macie jeszcze stare Canony LP-E6 to w ogóle nie będą one współpracować z tym aparatem… Podobnie jak jakiekolwiek starsze zamienniki. Próbowałem wszystkich marek i żaden zamiennik nie działał poprawnie, aparat pokazywał błąd Err70 i trzeba było go wyłączyć.
Oczywiście portale (których nazw może nie będę wymieniać) głośnymi nagłówkami pisały o tym, że Canon blokuje producentów zamienników – co jest oczywiście zwykłym kłamstwem. Na rynku już są zamienniki LP-E6P, które działają. No jest tutaj mała gwiazdka, bo z tego co już udało mi się wyczytać, to niektóre z nich podobno nie pozwalają na filmowanie w 8K – inne mają działać bez problemów. Osobiście tego nie sprawdziłem, więc na razie podrzucam wam tylko jako ciekawostkę. Może kiedyś uda się zrobić wielki test!?
Do czego się tu przyczepić?!
Chciałbym się móc przyczepić do czegoś, ale w gruncie rzeczy nie mam do czego. Oczywiście zaraz pojawią się komentarze, że cena jest zbyt wysoka, jednak patrząc na rynek, to ta cena na premierę jest ok – szczególnie patrząc na możliwości tego korpusu. No i ktoś może się teraz zastanawiać, czy kupić Canona R3, czy może właśnie Canona R5 Mark II… ale to będzie wyłącznie kwestia priorytetów. Mógłbym też próbować krytykować go za szum, który przecież mógłby być niższy – a jest bardzo porównywalny i w mojej ocenie bardzo używalny. To, że zwiększono tak drastycznie szybkość odczytu sensora, wynagradza mi brak poprawy pod względem szumu – no ale można bez problemów odszumić w razie potrzeby.
Obiektywnie rzecz biorąc… Spodziewałem się czegoś mniej spektakularnego. W gruncie rzeczy nie ma tu żadnych rewolucyjnych rozwiązań i to jest ewolucja, ale na naprawdę bardzo fajnym, wysokim, poziomie. Nie ma co ukrywać – na pewno nie jest to aparat dla wszystkich. Raczej nie będzie on konkurować z Canonem R6 Mark II w rankingach sprzedaży, ale jednocześnie profesjonaliści, którzy go wybiorą, nie będą mieli zbytnio do czego się przyczepić. Moim zdaniem (z którym oczywiście nie musisz się zgadzać) to bardzo udane rozwinięcie Canona R5 i choćbym chciał się przyczepić, to naprawdę nie mam do czego, bo praktycznie w każdym aspekcie Canon R5 Mark II jest lepszy od swojego poprzednika.
Jeden komentarz
Kiedy do Canonów R będą oferowane optoelektroniczne wizjery kątowe? Takiego wizjera nie zastąpi odchylany monitor. Co się dzieje, że wciąż nie ma takiego wizjera? Pozdrawiam