Podczas filmowania aparatami czy kamerami najczęściej korzystamy z ekranu LCD wbudowanego w sprzęt. W modelach, które mają więcej funkcji, ekrany są odchylane (wielki plus) i czasem dotykowe (osobiście nie lubię tej opcji, bo ekran jest szybko brudny). Ale bardzo często ekran jest za mały, za ciemny, ciężko w nim coś zobaczyć w kilka osób (a reżyser czy Klienci chętnie zerkają, co tam się dzieje) i czasem można przegapić różne detale (jak mruganie lamp czy innych filmowanych ekranów, lekka nieostrość na twarzy aktora, itd.). Zaradzić temu mogą zewnętrzne monitory podglądowe.
1. Rozmiar ma znaczenie ;)
W dużym skrócie – po prostu więcej szczegółów na takim monitorze widać. A to przekłada się na wiele innych rzeczy – można lepiej ustawić ostrość manualnie (lub skontrolować przy autofocusie). Zdecydowanie lepiej widać, czy oświetlenie jest ok. Odpowiedniej wielkości monitory poglądowe pozwalają też zobaczyć, czy w tle nie ma jakichś niepotrzebnych elementów w kadrze. Łatwiej też zauważyć, czy np. nie ma lekkiego mrugania światła przy źle dobranej ilości klatek na sekundę. W dużym skrócie – duży ekran jest zdecydowanie lepszy niż mały :)
2. Pełna elastyczność
Odchylane ekrany w aparacie i kamerze są fajnym rozwiązaniem, ale czasem – np. przy filmowaniu z dołu lub z góry – najzwyczajniej w świecie mało wygodnym. Trzeba zadzierać mocno głowę albo pochylać się przez cały czas filmowania. A ekran zewnętrzny ogranicza tylko długość kabelka – możemy go zamocować, gdzie chcemy, Bardzo dobrze się to sprawdza, np. przy ciągłych ruchach kamery czy z gimbalem – ekran jest zawsze w tym samym miejscu i możemy się skupić na kadrowaniu, a nie na szukaniu takiego kąta, z którego dobrze widać mały ekranik.
3. Focus peaking
Jest to funkcja dostępna w bardziej zaawansowanych kamerach i aparatach, a bardzo przydatna przy ręcznym ustawianiu ostrości. W tym trybie krawędzie detali, na których jest ustawiona ostrość, są podświetlone animowanymi paskami (można zazwyczaj dobrać intensywność i kolor) i od razu widać, czy np. oczy są ostre w kadrze, itp. Zewnętrzne monitory poglądowe zazwyczaj mają taką funkcję i jest to nieoceniona pomoc przy ostrzeniu, zwłaszcza, że ekrany takie są dużo większe niż w kamerze.
4. Kolory
Często przy filmowaniu używa się trybu zwanego potocznie „flat”, czyli obraz jest płaski i lekko szary, bez kontrastów, żeby w postprodukcji można było go dokładnie pokolorować z najmniejszą stratą jakości. Monitory poglądowe pozwalają na nałożenie tzw. LUT na obraz, czyli już w czasie filmowania mamy wstępnie podgląd, jak obraz może wyglądać po postprodukcji. Takiej opcji nie zapewni nam żaden wbudowany ekran.
5. Filmowanie na słońcu
Tu ekrany zewnętrzne wygrywają bez dwóch zdań – w słońcu możemy sobie taki ekran ustawić w zacienionym miejscu, użyć osłony przeciwsłonecznej i zwiększyć jasność – a wszystko to bez dotykania kamery i zmiany kadru, wymuszonej przez to, że nie widzimy, co nagrywamy.
6. Mnóstwo funkcji, których Twój aparat lub kamera mogą nie mieć
Poza focus peaking czy nakładaniem LUT, ekrany mają jeszcze tzw tryb false color (np. przy oświetlaniu greenboxa), histogramy, wektoroskop, RGB parade, monitoring dźwięku, różne ramki do kadrowania, itp. A ponieważ ekran jest duży, można rzeczywiście użyć dodatkowych opcji i wciąż widzieć, co się filmuje.
BONUS – monitory poglądowe są dopasowane do możliwości i ograniczeń aparatów
Np. lustrzanki Canon EOS 5D Mark II i 6D mają podgląd HDMI zmniejszonej rozdzielczości i wyświetlany tylko na części ekranu z czarną ramką. Ale są dostępne ekrany Liliput, dedykowane do takich sytuacji, które powiększają dokładnie tą środkową część na cały obraz i można mieć porządny 7″ lub większy podgląd z takiego okrojonego wyjścia HDMI.
Monitory podglądowe w pracy filmowca. Które wybrać spośród bogatej oferty?
Mam nadzieję, że zachęciłem Cię do sprawdzenia, jakie możliwości niosą ze sobą zewnętrzne ekrany.
Życzę Ci jak najlepszych kadrów!