Bezlusterkowiec Sony A7 + obiektywy M42, czyli mezalians fotograficzny

2

A gdyby tak połączyć radziecką myśl optyczną z japońską technologią obrazowania cyfrowego za niewielkie pieniądze? Na chwilę obecną najtańszym, nowym aparatem z pełną klatką, jaki możemy zakupić jest bezlusterkowiec Sony A7. Z drugiej strony, jednymi z najtańszych obiektywów na rynku są analogowe konstrukcje na bagnet M42 i M39. Pokusa nie do odparcia, aby sprawdzić takie połączenie.

Mocowanie M42 jest niezwykle popularne – wszak nasi ojcowie (i po części wielu z nas) stawiało swoje pierwsze, świadome fotograficzne kroki obcując z obiektywami na ten bagnet. Najbardziej popularna radziecka konstrukcja małobrazkowa – Zenit (we wszelkiej maści i postaciach) opierała swoją optykę właśnie o ten standard. Z drugiej strony firma Sony to lider w produkcji matryc światłoczułych na świecie i producent jednych z najbardziej innowacyjnych rozwiązań w przypadku bezlusterkowców. Dzięki uprzejmości Sony Polska oraz kilku znajomych, którzy użyczyli mi część swych analogowych, obiektywowych zbiorów, byłem w stanie sprawdzić taką kooperację.

Mój ulubiony zestaw - A7 + Industar 55/2.8 m39

Mój ulubiony zestaw – A7 + Industar 55/2.8 m39

W dobie fotografii cyfrowej bagnet M42 stał się na powrót niezwykle popularny – za niewielkie pieniądze mogliśmy dokupić pierwsze jasne obiektywy i za pomocą odpowiedniego adaptera zamocować go do naszego aparatu – nic tylko robić zdjęcia. Niestety w przypadku lustrzanek cyfrowych wiązało się to z przynajmniej trzema niedogodnościami:

  • Zanim „pełne klatki” zadomowiły się pod strzechami na dobre (ich ceny na początku odstraszały wielu fotoamatorów), ostrzenie ręczne – bo tylko takie jest możliwe w tym bagnecie – na matówkach aparatów z matrycami APS-C odbywało się bardziej na chybił-trafił. Mniejsze i ciemniejsze matówki, w większości przypadków bez możliwości wymiany na wersję z klinem bądź rastrem, skutecznie utrudniały wyostrzenie w punkt. Kadrowanie z wyświetlacza i ostrzenie ręczne nie należy też najbardziej wygodnych – w większości przypadków bez statywu ani rusz.
  • Do tego dochodziło zjawisko crop’a, jeżeli nie dysponowaliśmy pełną klatką – czyli przemnożenie ogniskowej dla wielkości matrycy – więcej na ten temat znajdziesz w artykule Wielkość matrycy – czy zawsze większe znaczy lepsze?
  • Jeżeli miałeś lustrzankę Nikona i chciałeś zamontować taki obiektyw, to należało dokupić adapter z soczewką – inaczej nie było mowy o ostrzeniu na nieskończoność.

Patrząc na tą listę niedoskonałości w pracy z lustrzankami, wybór bezlusterkowca Sony A7 do współpracy z analogowymi obiektywami ma wiele zalet:

  • Aparat jest mniejszy niż lustrzanka, co widać na jednym ze zdjęć. W porównaniu do mojego wysłużonego Zenita ET, jest on widocznie zgrabniejszy, ale wciąż zachowujący pełną ergonomię.
  • Jest to pełna klatka = nie ma crop’a = nie ma przeliczania ogniskowej i ekwiwalentu głębi ostrości. Zero matematyki – 35 mm to 35 mm.
  • Wizjer cyfrowy (o jego zaletach już pisałem we wpisie Wizjer optyczny czy elektroniczny?) daje nam możliwość korzystania z funkcji focus peakaing oraz cyfrowego powiększania obrazu w wizjerze tak, aby trafić idealnie w punkt (nie odrywając oka od aparatu). To najbardziej precyzyjne narzędzie do ręcznego ostrzenia, jakie do tej pory poznałem.

A jak się fotografuje takim zestawem? Kilka dni spędzonych z tym korpusem i zestawem szkieł M42 i M39 (mocowanie od popularnych FED’ów) pozwoliło mi dojść do kilku wniosków:

  • Manualne ostrzenie wymaga od nas więcej skupienia. Człowiek przyzwyczajony do dobrego układu autofokusa przestaje go doceniać. To żadne wielkie odkrycie, ale pomaga inaczej spojrzeć na kadr. Musimy pamiętać, że brak autofokusa podczas „szybkiej akcji” jest mocno doskwierający.
  • Obiektywy M42 nie są super ostre na nowoczesnych matrycach pełnoklatkowych. Należy pamiętać, że projektowane one były pod analogowy film małoobrazkowy, który wybaczał optyce sporo więcej niż matryca cyfrowa (zwłaszcza taka, która ma 24 mln pixeli i więcej). Mało które obiektywy potrafią być przysłowiowymi „żyletami”.
  • Z drugiej strony ta „miękkość” obrazka ma pewien analogowy urok. Mimo, że na powiększeniu 200% nie byłem w stanie dostrzec wielu szczegółów, to przy normalnym widoku sama kompozycja przechodzenia z względnej ostrości do nieostrości miała swój niezaprzeczalny urok.
  • Jeżeli szukasz specyficznego bookehu, to stajnia M42 ma naprawdę sporo do zaoferowania. Do kultowych obiektywów należy chociażby Helios 85/1.5 – znany ze swojego kremowego bookehu. Niestety jedyny egzemplarz, jaki miałem pod ręką, był na mocowanie Nikon F, a odpowiedniego adaptera akurat pod ręką nie zdążyłem wypożyczyć.
  • Należy pamiętać ze migawka w Sony A7 jest dość „twarda” i obowiązkowo należy pamiętać o zasadzie odwrotności czasu otwarcia migawki do ogniskowej. Aparat niestety nie jest stabilizowany (w przeciwieństwie do swojego nowszego brata Sony A7 II), co byłoby bardzo pomocne.

Obrazek jaki wychodzi z takiego połączenia jest mocno specyficzny – z jednej strony mamy cyfrową strukturę ziarna i pixeli, z drugiej ostrości i nieostrości mają mocno analogowy charakter. Wygląda to inaczej, co sprawia, że ja osobiście jetem bardzo na tak. Spinając w całość – wymiskowanie nowoczesnej technologii z rzemiosłem rosyjskich inżynierów dało mi naprawdę sporo frajdy i odświeżyło spojrzenie na fotografię. Część obiektywów dzięki temu aparatowi otrzymała przez chwilę drugą szansę, a część drugie życie. Bezlusterkowiec Sony A7 to świetna baza, jeżeli macie w szufladzie jakieś analogowe perełki, które czekają właśnie na taką szansę.

Dodatkowo trwa cashback od Sony wiec można dostać zwrot 500zł za zakup tego korpusu – śpiesz się, póki trwa promocja.

Podziel się.

O Autorze

Doradca klienta w branży foto od kilku lat. Zwolennik fotograficznego minimalizmu - zarówno w kwestii sprzętu jak i kadru. Zadeklarowany miłośnik Kaukazu.

2 komentarze

Zostaw komentarz

izmir escort