Na przestrzeni kilku ostatnich lat rynek elektronicznych stabilizatorów obrazu dosłownie eksplodował. Na każdym kroku możesz natknąć się na coraz to nowsze wersje popularnych gimbali, które stopniowo wypierają manualne stabilizatory. Ale czy aby na pewno? Sprawdź sam, jak prezentuje się jeden z najlepszych elektronicznych stabilizatorów na rynku – DJI Ronin w konkurencji z legendą steadycamów – Glidecam HD-2000.
Glidecam HD-2000
Nasze porównanie zacznijmy od kilku informacji o legendarnym już modelu steadycamu – Glidecam HD-2000. Firma Glidecam zasłynęła na rynku stabilizatorów prostotą konstrukcji, świetnym doborem materiałów oraz niezawodnym działaniem. Z tych, ale również i wielu innych względów, bardzo dobrze przyjęty został model HD-2000. Rozmiar tego modelu jest wprost skrojony pod obecne typy bezlusterkowców czy też lustrzanek, co sprawiło, że stał się w pewnym stopniu ikoną stabilizacji obrazu w sposób manualny. Udźwig owego modelu to aż 2,7 kg – co czyni go niezwykle użytecznym, nawet podczas używania z długimi i ciężkimi obiektywami typu zoom. Co ciekawe, cały sprzęt możesz rozebrać na części. Choć na co dzień używam do pracy gimbali elektronicznych, to podczas wyjazdów w moim ekwipunku króluje Glidecam, z racji swojego rozmiaru. Wystarczy rozkręcić poszczególne rurki i tak złożony gimbal spokojnie jesteś w stanie zmieścić we wnętrzu torby czy też walizki. Ten aspekt czyni go niesamowicie mobilnym sprzętem, który zabrać możesz ze sobą naprawdę wszędzie.
Ale jak to w końcu jest z tą stabilizacją obrazu? Z perspektywy mojej, jako doświadczonego operatora, efekt płynięcia obrazu i stabilizacji niechcianych ruchów jest w modelu Glidecam HD-2000 o wiele lepszy niż w przypadku elektronicznych gimbali, w tym DJI Ronin-M. Brak jakiejkolwiek elektroniki sprawia, że na stabilność obrazu podczas użytkowania tego sprzętu mają wpływ jedynie ograniczenia konstrukcyjne oraz umiejętności użytkownika. Oznacza to, że ruch kamery staje się organiczny, posiada w sobie czynnik „naturalny”, a sam aspekt wizualny prezentuje się o wiele lepiej. Elektroniczne gimbale mają to do siebie, że większość ruchów jest korygowana przez silniki – tą „sztuczność” ruchu często widać na nagraniach. Jest to bardzo trudno definiowalne odczucie, na które zwrócą uwagę przede wszystkim osoby, które już jakieś pojęcie o filmowaniu posiadają.
Niestety – nie ma róży bez kolców – Glidecam HD-2000, aby wykonywać dobrze swoje zadanie musi być operowany przez doświadczonego użytkownika. Nie bez powodu na planach filmowych istnieje osobne stanowisko dla osoby zajmującej się stricte filmowaniem za pomocą steadycamu. Jest to umiejętność, której trzeba się nauczyć i stopniowo korygować swoje błędy, ale jednocześnie przy pewnej dawce pracy daje niesamowite efekty. Jednak mimo wszystko nie sprawi on, że Twoje ujęcia będą super stabilne zaraz po tym, jak wyjmiesz sprzęt z pudełka. Trochę praktyki jest konieczne, aby w pełni móc cieszyć się funkcjami stabilizatora Glidecam HD-2000. Należy również pamiętać o tym, że filmowanie za pomocą steadycamu może być dosyć uciążliwie. W opozycji do gimbali elektronicznych, które tak jak DJI RONIN-M są dwuręczne, w przypadku Glidecam HD-2000 cały ciężar kamery i sprzętu jest przeniesiony na jedną rękę. Może to być dosyć uciążliwie, ale z pomocą przychodzą popularne kamizelki, wspomagające pracę ciała i odciążające nasze ramiona. Dobrym rozwiązaniem jest inwestycja w system wspomagający Glidecam X-10.
Glidecam to marka sama w sobie. Używałem produktów i różnych wariacji tego modelu poprzez lata i z przyjemnością mogę powiedzieć, że daje on niesamowitą wręcz dynamikę ujęć i organiczność ruchu. Zdecydowany must-have w arsenale filmowca. – Philip Bloom
DJI RONIN-M v.2.
Poznaliśmy już działanie oraz wady i zalety wykorzystania manualnego stabilizatora obrazu jakim jest Glidecam HD-2000. Jak prezentuje się na jego tle elektroniczny odpowiednik, popularny model DJI RONIN-M v2? DJI RONIN-M to przede wszystkim sprzęt niezwykle łatwy w obsłudze. Prawidłowo wyważony zestaw będziesz w stanie obsłużyć, nawet jeśli nie miałeś wcześniej żadnego doświadczenia podczas pracy ze stabilizatorami, a ujęcia i tak w dużej mierze będą bardzo płynne. Nie oznacza to, że jest to sprzęt nie wymagający żadnego przygotowania przed nagrywaniem. Wbrew przeciwnie – cały stabilizator zazwyczaj przenoszony jest w pokaźnej walizce, którą za każdym razem musisz wypakować i złożyć. Sam ten aspekt trwa dłużej niż w przypadku steadycama, a dodatkowo po tym musisz jeszcze owy gimbal prawidłowo wyważyć. Nieprawidłowe wyważenie DJI RONIN-M może skutkować nieprawidłowym tłumieniem ruchów, skokowym działaniem czy też zaprzestaniem działania silników. Nie zmienia to jednak faktu, że silniki pracujące w gimbalu są dosyć mocne i wybaczają bardzo dużo.
Jeśli chodzi o sam aspekt wizualny stabilizowanego obrazu, jak już wcześniej wspominałem, DJI RONIN-M jako elektroniczny gimbal posiada pewną dozę „sztuczności” wykonywanych ruchów. Można by rzec, że są tak płynne, że aż zbyt płynne. Tworzy to pewną iluzję ruchu wykonywanego nie przez człowieka, a przez maszynę. Pewne osoby może to początkowo denerwować, ale gdy już przyzwyczaisz się do tego wrażenia, to gimbal zaczyna przejawiać niesamowite możliwości. Przede wszystkim, posiada on zdecydowanie większy zakres ruchu niż porównywany Glidecam HD-2000. Z łatwością jesteś w stanie używać trybu Follow, gdzie kamera podąża za ruchami Twoich dłoni, dzięki czemu bez przesadnej trudności możesz biec z kamerą i jednocześnie nią panoramować czy też tiltować w górę/dół. Stwarza to ogromne możliwości i o ile podobne ruchy można wykonać na Glidecamie, łatwość z jaką one przychodzą jest ogromna. Wystarczy raptem kilka godzin treningu, by móc wyczuć sprzęt i eksperymentować z różnymi ustawieniami czy też ruchami. Nic nie stoi również na przeszkodzie, by używać DJI RONIN-M do góry nogami, czy też trzymając gimbal bardzo nisko nad ziemią. Tego typu ruchy w przypadku Glidecama HD-2000 są bardzo trudne do wykonania, a wręcz niewykonalne.
To, co może sprawiać problem podczas użytkowania gimbala to jego rozmiar. Zdecydowanie jest to sprzęt dużo mniej mobilny niż Glidecam. Problemem samym w sobie może być również elektronika. Glidecam to tak prosta konstrukcja, stworzona z metalu, że istnieje bardzo wąskie spektrum rzeczy, które mogą się zepsuć. Pod tym względem, DJI RONIN może stwarzać problemy – silniki mogą pracować nie tak, jak chcemy, czy też przy nieprawidłowym wyważeniu – spalić się. Z pomocą przychodzi aplikacja DJI Ronin Assistant, za pomocą której możemy kontrolować poszczególne parametry stabilizatora. Ciekawym dodatkiem w przypadku DJI RONIN jest również zewnętrzny kontroler, stworzony na modłę tych znanych z dronów DJI. Dzięki niemu możemy wykonywać naprawdę skomplikowane ruchy, dzieląc zakres działania na drugą osobę. Może to być szczególnie pomocne w przypadku wyreżyserowanych wcześniej scenek, gdzie ruch kamery zmienia się często w czasie.
DJI RONIN zrewolucjonizował pojęcie stabilizacji w filmie, szczególnie teraz, gdy jego cena jest naprawdę przystępna dla początkujących filmowców. To, co kiedyś było efektem lat treningu podczas pracy z steadycamem, jest dzisiaj dostępne dla osób nie mających doświadczenia w bieganiu ze stabilizatorami. I o to chyba właśnie chodzi – by filmować bez względu na to, czy posiadasz umiejętności profesjonalnych operatorów po latach szkoły filmowej. – Philip Bloom
Podsumowanie
Zarówno Glidecam HD-2000 jak i DJI RONIN-M to sprzęty stabilizacyjne z najwyższej półki. Każdy z nich posiada inne parametry oraz trochę inne właściwości, ale to, czy dobrze będzie Ci się z nimi pracowało zależy tylko i wyłącznie od Ciebie. Każdy filmowiec posiada trochę inne potrzeby i to właśnie do nich powinniśmy dostosować swój wybór stabilizatora. Mam nadzieję, że powyższe porównanie pomoże Ci podjąć decyzję na temat tych dwóch sprzętów!