Czy można mieć wszystko – szeroki kąt widzenia, kompaktowe rozmiary, dobrą jakość obrazu i jasność f/2.8? Tamron 11-20mm f/2.8 RF kusi obietnicą idealnego połączenia tych cech. Ale czy na pewno dostajemy to, czego oczekujemy? W tym krótkim teście sprawdzimy, jak obiektyw radzi sobie w różnych scenariuszach – od fotografii krajobrazowej i miejskiej po bardziej dynamiczny nocny reportaż i nawet sport! Pod lupę wezmę jego ostrość, kontrolę aberracji, winietowanie, a także przyjrzę się temu, czy konstrukcja jest gotowa na trudne warunki. Czy warto zaufać Tamronowi? Mam niecały tydzień żeby to sprawdzić!
Tamron pierworodny
Tamron 11-20 mm f/2.8 DiIII-A RXD (zaskakująco krótka i prosta do zapamiętania nazwa) nie jest zupełnie nową konstrukcją, bo ten obiektyw był już wcześniej dostępny dla Sony E i Fujifilm X. Jednak teraz ma nowe mocowanie… i dzięki temu to pierwszy obiektyw od Tamrona, który jest dedykowany do systemu Canon RF… a dokładniej mówiąc do aparatów z matrycami APS-C, czyli można powiedzieć, że to pierwszy Tamron RF-S! No i przyznaje, że to moim zdaniem trochę nieoczywisty wybór jak na pierwsze szkło na rynku z tym mocowaniem. Dlaczego tak myślę?
Szczerze spodziewałbym się np. Tamrona 17-70 2.8, który jest super uniwersalny i sporo osób pewnie wybrałoby go jako alternatywę dla obiektywu kitowego. Jednak Japończycy postawili tu na 11-20 mm f/2.8. Ciekawy to wybór, bo na rynku mamy już jego konkurencję w postaci ciemnego, lecz sporo tańszego Canona RF-S 10-18, ale i Sigmy 10-18 ze światłem 2.8. Tamron 11-20 f/2.8 nie będzie miał więc łatwego zadania, a jeśli chcielibyście porównanie tych trzech obiektywów – to koniecznie dajcie znać w komentarzach.
Pierwsze wrażenia, budowa i ergonomia
Skupmy się dziś jednak na Tamronie 11-20 2.8 do Canona RF-S. Pierwsze wrażenia? No tak średnio bym powiedział, tak średnio… Już nawet pomijam to, że pierścień ogniskowej kręci się w drugą stronę niż pozostałe obiektywy do Canona. To, co mnie dość mocno odrzuciło to zapach. Obiektyw ten po wyjęciu z pudełka intensywnie pachniał plastikiem… Ok, zapach ten zniknął dość szybko, ale pierwsze wrażenie robi się raz, co nie? Bardzo duży biały napis „Desgned in Japan” i dużo mniejszy, szarawy, mało widoczny „made in china” też nie napawał mnie przesadnym optymizmem na start.
Nie jest to mały obiektyw, ale nie jest też duży. Robi wrażenie masywnego, szczególnie w połączaniu z tak małym korpusem jak Canon R50. Jednak to tylko pozory. Jego długość to 86.2 mm i waży zaledwie 340 g, co na tak jasne i szerokie szkło jest bardzo fajnym wynikiem.
Do jakości tworzywa nie mogę się przyczepić, bo wydaje się być solidne i jest to uszczelniana konstrukcja! Uszczelnienia zapewniają odporność na kurz i wilgoć, co jest istotnym atutem dla fotografów pracujących w trudnych warunkach. Na plus na pewno też to, że Tamron dorzuca do zestawu tulipana, ale też to, że średnica filtra to 67 mm, dzięki czemu filtry UV, CPL, czy ND nie będą kosztować majątku.
Fajnie, że USB-C jest… ale mam kilka obaw
Nie jestem jednak przekonany do portu USB-C, który można znaleźć na dole obudowy. Służy do ewentualnej aktualizacji obiektywu w przyszłości i to jest super, ale jest jedno „ale”. Domyślam się, że jest on w jakimś stopniu odporny na warunki atmosferyczne, ale jednak mam sporo obaw, czy nie będzie to jednak element, który może się łatwo uszkadzać, lub zwyczajnie brudzić. Może to bezpodstawne obawy, czas pokaże.
Czas na pierwsze zdjęcia
Na pierwsze zdjęcia wziąłem tego Tamrona 11-20 na zwykły spacer po mieście. Podłączyłem go do Canona R50, który wypożyczyłem z Cyfrowe.rent na te testy. Podzielmy jednak tę część na kilka osobnych działów:
Ostrość
Obiektywy szerokokątne często są dość ostre, co też wynika z ich budowy i większej głębi ostrości spowodowanej szerszą ogniskową. Jednak zdarza się, że cierpią na tym rogi zdjęć. No i tak też jest w tym przypadku. Środek kadru przy 11 mm jest super ostry już od f/2.8, a domknięcie do f/4, czy f/5.6 tylko delikatnie poprawia ten stan. Trochę inaczej to wygląda na rogach, bo przy 11 mm i f/2.8 są one nieco bardziej miękkie, ale wciąż dobrze czytelne. Domknięcie do f/5,6, a nawet f/8 daje różnicę i wtedy faktycznie cała klatka jest ostra.
Co jednak ciekawe to na drugim końcu, przy 20 mm sprawy się komplikują. Środek dalej jest bardzo ostry przy f/2.8 i domknięcie go do f/5,6 wciąż niewiele poprawia. Boki jednak to zupełnie inna para kaloszy… Przy f/2.8 jest miękko, brakuje trochę detalu i widać znaczącą poprawię przy f/5,6, ale wciąż nie jest idealnie. Jeśli chcemy mieć taką super ostrą klatkę, to polecałbym jednak domknąć go jeszcze, chociaż o działkę.
Czy to obiektyw macro? Nie, ale potrafi dać fajne i nietypowe closeupy!
Ciekawostką może być mały dystans ostrzenia przy 11 mm, bo jest to zaledwie 15 cm (przy 20 mm jest to 24 cm). Żeby to lepiej zobrazować – musiałem zdjąć osłonę przeciwsłoneczną, żeby podejść na minimalną odległość! Jasne, nie jest to prawdziwa makrofotografia, bo to powiększenie 1:4, a zdjęcia te są przerysowane do granic… Ale szczerze takie fotografowanie dało mi masę zabawy. Tak nieoczywista perspektywa jest czasem czymś ciekawym!
Nikt nie kupuje tego obiektywu dla bokehu, ale jakiś tam jest!
Nie kupuje się obiektywu super szerokokątnego dla bokehu (a przynajmniej nie powinien). Jak wspomniałem na początku — szerokokątne obiektywy mają większą głębię ostrości. Taka ich charakterystyka i urok. Jednak to też nie tak, że w ogóle rozmyć tu nie znajdziemy, bo bokeh pojawi się choćby przy closeupach z otwartą przysłoną. Jest dość cebulowaty, całkiem przyjemny i ma swój charakter. Dla mnie to się podoba!
Wady optyczne (aberracje, dystorsje, winieta i flary)
To, czego się mocno obawiałem to aberracja chromatyczna (czyli te kolorowe kontury przy krawędziach obiektów). To częsta przypadłość tańszych jasnych obiektywów. Tu jednak muszę naprawdę pochwalić Tamrona 11-20, bo aberracje są dobrze korygowane i jeśli już występują to wyłącznie na brzegach kadru (co w razie potrzeby można usunąć w postprodukcji). Podobnie jest z flarami podczas pracy pod światło – są one znakomicie korygowane dzięki dobrej jakości powłokom antyrefleksyjnym. Oczywiście się sporadycznie pojawiają, jednak jest to naprawdę sporadyczne.
Winieta? Jest widoczna głównie na szerokim końcu, ale łatwo skorygować zarówno przez profil w aparacie, jak i w postprodukcji. Obiektywy szerokokątne to również często beczkowanie – czyli zakrzywianie prostych linii. Nie da się ukryć, że ono tu występuje. Spodziewałem się jednak, że będzie bardziej zauważalne. Dodatkowo profil aparatu stara się to korygować jak może i w wielu przypadkach radzi sobie bardzo dobrze.
Oczywiście beczkowanie można to też kreatywnie wykorzystać i nie jest to poziom rybiego oka, ale myślę, że miałbym kilka pomysłów na zdjęcia z taką nieco rozjechaną perspektywą. Więc to nie do końca wada – to specyfika szerokich szkieł. Przy normalnym fotografowaniu jest bardzo dobrze i jeśli ustawi się prosto aparat, to kadr nie będzie przerysowany.
Autofocus może i nie pędzi, ale zawsze zdążą
Autofocus przy tak szerokich ogniskowych też ma nieco ułatwione zadanie i w tym przypadku wywiązuje się on ze swoich zadań znakomicie. Jest cichy, płynny i dość żwawy. Jasne, może nie jest to Usain Bolt wśród obiektywów, ale naprawdę nie czuję, żeby nie nadążał – nawet przy piłce. Po prostu szerokie kąty nie potrzebują niczego szybszego. Jest lepiej niż dobrze!
Stabilizacja, a raczej jej brak
Dla niektórych będzie to pewnie rozczarowanie, ale obiektyw ten nie posiada wbudowanej stabilizacji optycznej. Jednak to wbrew pozorom ma sens. Po pierwsze – obiektyw ze stabilizacją byłyby większy, cięższy i droższy. Jest to więc kompromis na rzecz mniejszych rozmiarów, wagi i ceny. Prawda jest też taka, że stabilizacja w obiektywach szerokokątnych nie jest aż tak niezbędna przy zdjęciach, bo w teorii ostre zdjęcia zrobimy przy ok. 1/15 s (a przy dobrej technice nawet i nieco dłuższych). Jeśli chce się używać kilkusekundowych czasów naświetlania to i tak warto wyposażyć się w statyw.
Jednak jest tu też pewna nadzieja, bo jeśli koniecznie potrzebujesz stabilizacji, to warto tu podkreślić, że obiektyw ten powstał na licencji Canona i będzie się komunikować ze stabilizacją matrycy (IBIS) np. w Canonie R7. To pozwoli na uzyskanie ostrych zdjęć nawet przy dłuższych czasach naświetlania.
Dla kogo i po co?
To obiektyw moim zdaniem świetny dla amatorów i pół-profesjonalistów, którzy pracują na aparatach APS-C i potrzebują czegoś szerszego od kita. Ten obiektyw świetnie sprawdzi się do fotografowania krajobrazu, architektury, ale i wnętrz. Światło f/2.8 będzie super w gorszych warunkach oświetleniowych, zarówno podczas zdjęć w nocy, jak i na koncertach (i szczerze żałuję, że akurat nie miałem szansy go sprawdzić na żadnym).
Wydaje mi się, że to może być również ciekawy wybór dla vlogerów. 11-20 daje bardzo dużo możliwości, a 11 mm spokojne wystarcza, by kręcić z ręki, czy w ciasnych pomieszczeniach. Oczywiście w przypadku filmowania warto pomyśleć także o gimbalu. Jak wspomniałem, nie ma tu stabilizacji optycznej i oczywiście można użyć Canona R7, który ma IBIS, jednak tutaj może pojawić się np. Wobbling… Gimbal będzie po prostu lepszym rozwiązaniem, a obiektyw dzięki niewielkim rozmiarom i niskiej wadze powinien wyważać się bez większych problemów.
Podsumowanie
Jestem zaskoczony. Biorąc ten obiektyw na testy, miałem dużo obaw, a pierwsze wrażenie nie było najlepsze i tylko je spotęgowało to moje obawy. Jasne, nie jest to może konkurent dla serii L od Canona… jednak biorąc pod uwagę cenę, to Tamron 11-20 mm f/2.8 Di III-A RXD z mocowaniem RF jest bardzo ciekawą propozycją dla osób poszukujących lekkiego, kompaktowego i jasnego obiektywu ultraszerokokątnego do aparatu z matrycą APS-C, który zapewni naprawdę bardzo przyzwoity obrazek.
Szczerze zazdroszczę osobom, które dopiero zaczynają fotografować, bo wiele bym dał, żeby te lata temu mieć na koncertach i pierwszych reportażach taki obiektyw w tej cenie. Choć oczywiście sprawdzi się również przy wielu innych tematach jak choćby wnętrzach, krajobrazie, architekturze, vlogi, fotografia motoryzacyjna, itd., itp.
Oczywiście nie jest to obiektyw idealny i ma swoje wady, jak spadki jakości na rogach, beczkowanie i winieta, czy brak stabilizacji (który dla niektórych będzie problemem)… Jednak moim zdaniem są one do zaakceptowania. Szczególnie jeśli spojrzymy na zalety – takie jak kompaktowość, jakość budowy, uszczelnienia, jasność f/2.8, ostrość w centrum kadru, cichą pracę AF! Spodziewałem się tanizny, a Tamron 11-20 mm f/2.8 moim zdaniem się obronił. Nie jest może idealny, ale też nie kosztuje tyle, by tego od niego wymagać. Jest to niezłe szkiełko (nie genialne, ale niezłe), które ma duży potencjał.
Post Scriptum
Szczerze mam nadzieję, że będzie okazja porównać go do innych szerokokątnych obiektywów RF-S. Bo Sigma jest jeszcze delikatnie tańsza, mniejsza i lżejsza, ale i o milimetr szersza, ale o dwa milimetry węższa. Canon za to proponuje stabilizację i prawie dwa razy niższą cenę, jednak przy gorszym świetle. Wszystko pewnie rozbije się o jakość obrazka… ale to, czy takie porównanie powstanie, zależy wyłącznie od was… Sekcja komentarzy jest dla was!