Cyfrowy średni format od Fujifilm to segment, który moim zdaniem na nowo definiuje możliwości współczesnej fotografii. Jako użytkownik Fujifilm GFX 50S II przez dłuższy czas miałem okazję docenić jego zalety i dostrzec wady. Premiera Fujifilm GFX 100S II wzbudziła we mnie pytanie „czy wyższa rozdzielczość, usprawnienia i ulepszenia technologiczne naprawdę robią różnicę?”. Czy może jednak zbyt często skupiamy się na sprzęcie, a za mało na fotografii?
Czy to będzie pełnoprawna recenzja? W życiu! Od pewnego momentu dobierając sprzęt szukam narzędzi pasujących do tego co robię i nie przeszkadzają w tym. Skupię się tylko na odczuciach związanych z aparatem i co najwyżej porównaniem do aparatów, których regularnie używam. Przedstawię osobistą perspektywę.
Ale od początku – skąd GFX w mojej torbie?
Jako były fotoreporter przeszedłem szkołę życia. Szybkie tempo fotografii prasowej i różnorodność tematów oraz krótkość życia tych zdjęć sprawiła, że zacząłem tracić uważność. Biorąc aparat, wchodziłem w „tryb pracy” i skupiałem się na dostarczeniu wystarczająco dobrego materiału. Brakowało w tym jednak wartości, a ilość wykonywanych tematów po prostu zaczęła przytłaczać. Powoli zacząłem się wypalać.
Kluczowe dla mnie okazały się warsztaty VII Academy oraz niesamowici nauczyciele jak James Hill, Maciek Nabrdalik, Nicole Sobecki i inni uczestnicy stypendium. Tutaj też pojawił się pomysł na średni format. Od ponad dwóch lat używam aparatu Fujifilm GFX 50sII. Z perspektywy czasu muszę przyznać, że to znacząco wpłynęło na moje postrzeganie fotografii oraz sposób pracy. Znacznie zwolniłem, zacząłem zastanawiać się nad kadrami i znów cieszyć się z fotografii.
„Zmiana”
W 2018 roku w moim życiu pojawiła się Wyspa Sobieszewska. Jedna z największych dzielnic Gdańska. To bardzo wyjątkowe miejsce. Spokojne, zapewnia bliskość natury. Na początku fotografowałem ważne wydarzenia organizowane przez bardzo aktywną społeczność, którą tworzą mieszkańcy i miłośnicy Wyspy. Poznając ją bliżej, pojawił się pomysł, że to jest dobry moment, by poświęcić więcej czasu i zobaczyć, dlaczego mieszkańcy są z nią tak zżyci. Fotografować Wyspę i jej mieszkańców, wchodząc w fotografię dokumentalną.
Od tamtego momentu dostrzegłem pierwsze zmiany. W 2018 roku otwarto most zwodzony, który zastąpił ówczesną przeprawę pontonową. Deweloperzy, szukając nowych miejsc do inwestycji, rozpoczęli budowy nowych inwestycji z lokalami przeznaczonymi pod wynajem, po drugiej stronie Martwej Wisły wyrósł hotel i osiedle z prywatną mariną. Każdego lata przyjeżdża więcej turystów. Idealnym narzędziem do obserwowania tych zmian został właśnie FujiFilm GFX 50sII.
Fujifilm GFX 50sII jest fajny, ale wolny – tylko, czy to wada?
Aparat zachwycił mnie jakością wykonania, doskonałością obrazu i kompaktowością w połączeniu z obiektywem Fujifilm GF 50 mm f/3.5. Szybkość działania autofocusu zdecydowanie odbiegała od rynkowych standardów spotykanych w tamtym czasie w aparatach reporterskich. Podobnie jak szybkość włączania.
Mimo rozmiarów lustrzanki jest poręczny i wygodny, dlatego Fuji GFX 50sII stał się moim codziennym aparatem. Z pewnością może dziwić jak taki duży aparat, staje się codziennym towarzyszem. Kilka lat temu sam bym się dziwił. Ale nim się po prostu przyjemnie fotografuje.
Czy Fujifilm GFX 100sII to będzie mój nowy aparat?
Po otwarciu paczki od Cyfrowe.pl szeroko się uśmiechnąłem. W torbie był Fuji GFX 100S II z obiektywem GF 55mm f/1.7. Fujifilm zachowało to samo body jak w modelu Fuji GFX 50S II. Układ sterowania, pokrętła, przyciski funkcyjne. Brat bliźniak. Jedyną wizualną różnicą między nimi to nowa okleina. Mam wrażenie, że dzięki niej, Fujifilm GFX 100S II trzyma się w dłoni pewniej. Ekran odchyla się dokładnie tak samo jak w Fuji GFX 50sII – sprawdza się i mimo ograniczeń, często się przydaje, pozwala na dużą swobodę pracy aparatem z dołu, góry, w pionie i poziomie.
Przesiadka na kilka kolejnych dni nie sprawia problemów. W menu ustawień nie znajduję poważnych różnic. Aparat bardzo szybko personalizuję – przytrzymywanie klawisza DISP/BACK, żeby przypisać przyciskom nowe funkcje, uznaję za jedno z najlepszych rozwiązań. Zaskakuje mnie włączone menu w języku polskim. W przypadku aparatów Fujifilm menu w języku angielskim jest – dla mnie – prostsze w obsłudze niż w języku polskim. Możliwe, że tłumaczenie nie jest zbyt intuicyjne.
Obiektyw Fujifilm GF 55 mm f/1.7 też wydaje się być bardzo znajomy. Pod względem wagi i rozmiaru jest taki sam jak Fujion GF 80 mm f/1.7. I tak samo z aparatem tworzy zgrany, choć dość duży zestaw, o odczuwalnej wadze jak na obiektyw o standardowej ogniskowej.
Jest szybki!
Postanowiłem sprawdzić zestaw w warunkach, w jakich z reguły fotografuję GFX-em. Zabrałem go na Wyspę Sobieszewską, której w tym roku nie odwiedzałem zbyt często.
Na Wyspie przez lata rozwijały się rybołówstwo i turystyka. Jednak dziś rybołówstwo niemal zanikło – pozostało kilka kutrów w Świbnie, dawne wędzarnie i drewniane chaty. Turystyka natomiast kwitnie. Po wojnie działało tu wiele ośrodków wypoczynkowych, z których część zniknęła, ustępując miejsca lasom, nowym hotelom lub popadło w ruinę i czeka na lepsze czasy. Przykładem jest dawny ośrodek Drogowiec w Sobieszewie. Krajobraz zmienił się również przez prywatne kwatery – pokoje i domki letniskowe, które były obecne od zawsze, teraz są coraz bardziej widoczne.
Zmierzałem ulicą Tęczową w kierunku Górek Wschodnich, próbując sobie przypomnieć, co się zmieniło od czasu ostatniej wizyty w tej części Sobieszewa.
Robiąc pierwsze zdjęcia w okolicy Drogowca, zauważyłem zalety nowego aparatu. GFX-em 100s II pracuje się prawie tak samo jak GFX-em 50s II, ale lepiej!
Wizjer aparatu jest jaśniejszy, o większej rozdzielczości, wyświetla obraz wyśmienicie, płynnie. W przeciwieństwie do wizjera Fujifilm GFX 50S II, który przekłamuje obraz, nie wyświetla poprawnie kolorów, utrudnia pracę zwłaszcza przy fotografowaniu pod słońce lub bardzo kontrastowych scenach. Nie sprawdza się w każdej sytuacji i jest to dla mnie jedna z jego głównych wad.
Jednak Fuji GFX 100sII robił dokładnie to, co chciałem. Bez szukania punktu ostrości, ostrzenia obiektywu całej skali w przód i w tył, zastanawiania się, czy aby na pewno chcę zrobić zdjęcie. Bez przerw pomiędzy wyzwoleniem migawki i gotowością do dalszej pracy. Pracuje tak, jak na współczesnego bezlusterkowca przystało.
Dużym zaskoczeniem był działający tryb ciągłego autofocusu. Aparat ostrzył szybko i trzymał ostrość w punkcie, niezależnie od moich ruchów. Działał tak jak w aparatach reporterskich.
Ogniskowa 55 mm była tak samo naturalna jak 50 mm, którą już dawno oswoiłem, czyli wystarczająco szeroka, niespłaszczająca obrazu. Dopiero przy bezpośrednim porównaniu dostrzegłem marginalną różnicę w kącie widzenia obiektywów. Z otwartą przysłoną Fuji GF 55 mm f/1.7 niesamowicie izoluje obiekt w punkcie ostrości od otoczenia, przechodząc bardzo gładko w nieostrość. Najczęściej spotykam się z takim sposobem obrazowania w jasnych 85-kach.
Kolejnym zaskoczeniem był dobrze działający tryb seryjnego wyzwalania migawki. Praca krótkimi seriami zdjęć, to naleciałość z codziennej pracy, która ułatwia dostarczenie lepszych zdjęć. Takie podejście zazwyczaj mnie ratuje, zwłaszcza przy portrecie, publicznych wystąpieniach, protestach, kiedy wiele się dzieje w tym samym momencie.
Przekłada się to na nadmiar zdjęć i więcej czasu spędzonego przy selekcji. Ale działa. W pracy z Fujifilm GFX 50S Mark II zwiększa szansę na zrobienie jednego udanego zdjęcia. Zwłaszcza jeśli sztafaż się przemieszcza. Takie zdjęcia trzeba planować i chyba właśnie dlatego tak bardzo lubię nim fotografować. Jest wiele sytuacji, w których świadomość niedoskonałości aparatu powoduje pewien dreszcz emocji. W głowie pojawia się pytanie „Czy się uda?”. Tryb seryjny znacząco zwiększa gotowość aparatu do wykonania zdjęcia. Choć z prawdziwym trybem seryjnym znanym z aparatów reporterskich, to jest tylko z nazwy. Bardziej taki tryb „single+”. Robi zdjęcie i zaraz zrobi drugie. O ile jest światło. Bez niego, aparat nie ustawi ostrości, wtedy trzeba się bardziej wysilić.
Nad brzegiem Martwej Wisły zachwycam się kolorem wody o tej porze roku. Jest stalowoszara. Po drugiej stronie widzę rozrastający się hotel i osiedle z prywatną mariną, w której stoi zacumowanych kilka jachtów. Nad mostem co jakiś czas wzbijają się mewy, zataczają koło. Ich lot trwa dłuższą chwilę, siadają na barierach w wodzie.
W Fujifilm GFX 100S Mark II jest inaczej. Od momentu włączenia, zaskakuje gotowością do pracy. Autofocus dorównuje w śledzeniu i trzymaniu ostrości na obiekcie Nikonowi Z8, na którym pracuję, niezależnie od pory dnia. Jednak to wciąż inna praca. Seria zdjęć w Fuji GFX 100S MkII przypomina znacznie bardziej szybkość fotografowania aparatów jak Nikon D750 czy Canon 5D3 niż najnowszych bezlusterkowców pozwalających bezlitośnie siekać seriami RAWów z prędkościami wyższymi niż 20kl/s.
… ale nie zawsze wystarczająco
Czasem zdarzały się pomyłki. Z obiektywem GF 80 mm f/1.7 śledzenie ruchu osoby idącej w kierunku aparatu, zestawowi zdarzało się nie nadążać. Co raczej jest winą obiektywu. Z Fujifilm GF 55 mm f/1.7 jest inaczej, obiektyw zdaje się być wystarczająco szybki, żeby śledzić nawet żywiołowego 3-letniego człowieka.
Energia
Przez dwa lata pracy z Fujifilm GFX 50s Mk II nauczyłem się, że ten aparat potrzebuje worka akumulatorów. Minimum 3 sztuki w kieszeniach. Przy dłuższej pracy dobrze mieć w torbie powerbank i ładowarkę z USB-C.
W nowym Fujifilm GFX 100sII jest lepiej… Ale jest jedno, ale. Akumulator w teorii wystarczy na więcej zdjęć. Tylko o ile w Fuji GFX 50sII tryb AF-C jest mało użyteczny, tak w nowym modelu działa świetnie i niestety, ale mam wrażenie, że znacząco zwiększa zużycie baterii. Na jednym ładowaniu wykonałem około 250 zdjęć. W przypadku pracy na Fujifilm GFX 50s II z reguły udaje mi się zrobić bliżej 400 zdjęć, ale nie używając AF-C, bo tam to całkowicie mija się z celem.
Za dużo?
Tutaj, na wyspie, życie płynie wolniej. Chyba dlatego lubię tu wracać i snuć się. Każdy wyjazd może być inny, bo Wyspa jest bardzo różnorodna. Dwa rezerwaty przyrody to znane miejsca dla fotografów specjalizujących się w fotografowaniu ptaków. Przestrzeń, bliskość wody i plaża są dobrym miejscem dla każdego, kto lubi zachwycić się pięknym krajobrazem, sam czasem wpadam się pozachwycać. Ale nie o wschodzie. Często wracam do znanych już miejsc. Właśnie wtedy, gdy mam czas patrzeć, odkrywam nowe szczegóły, wcześniej wydające się nieistotne. Im dłużej poznaję Wyspę i mieszkańców, tym łatwiej się fotografuje ten temat.
O ile w przypadku zakupu Fujifilm GFX 50sII nie musiałem zmieniać komputera do obsługi zdjęć w formacie RAW w Lightroomie, to przy Fuji GFX 100sII wypadałoby mieć mocniejszy. Pliki generowane przez Fujifilm GFX 100S II są wielkie. Mają średnio 110 MB. W przypadku Fuji GFX 50s II ich wielkość to średnio 50 MB. Oczywiście, można pracować z długo ładującymi się plikami, to nie jest komfortowe, ale da się.
Fotografując aparatem ze 102 Mpix matrycą całkowicie rozumiem komfort, z jakim pracował Rafał Milach, kadrując zdjęcia obserwatorów protestów w książce „Strajk/Strike”. Matryca o tak dużej rozdzielczości w połączeniu z optycznie genialnymi obiektywami, pozwala na dowolność w kadrowaniu zdjęć z zachowaniem wystarczająco dobrych szczegółów obrazu.
Choć na moje potrzeby rozmiar pliku z matrycy 51 Mpix i tak już pozwala na swobodne kadrowanie zdjęć, w przypadku gdy nie mogłem być bliżej.
Do tej pory uważam, że matryca z Fujifilm GFX 50sII jest najlepszą, na jakiej pracowałem. Ma wyśmienity zakres dynamiczny, umożliwia dość spory zakres obróbki zdjęć. Pozwala swobodnie rozjaśniać cienie, w światłach zachowują się szczegóły, ale przy mocnym ściąganiu jasnych partii, zdjęcia przestają wyglądać dobrze – to całkowicie normalne. HDR ma swoje konkretne zastosowania. Podobnie jest z matrycą Fujifilm GFX 100sII. Ze zdjęciami można zrobić naprawdę dużo.
Ładne przejścia
Fujifilm GF 55 mm f/1.7 to świetny obiektyw. Nic więcej nie trzeba o nim pisać. Jeśli ktokolwiek – nie zwracając uwagi na finanse – zastanawia się nad wyborem między Fujifilm GF 80 mm f/1.7 lub Fujifilm GF 55 mm f/1.7, polecam wybrać 55-kę. Jest bardzo uniwersalnym obiektywem, z wystarczająco szerokim pole widzenia do portretu i fotografowania w sposób bardzo naturalny – bez skrótów perspektywy i przesadnego rozmycia, tak charakterystycznego dla dłuższych portretówek. Z pewnością pomaga w tym proporcja obrazu generowanego przez matrycę – 3:4, która idealnie rozszerza pole widzenia w pionie.
Jest zauważalnie szybszy od 80-ki, ostrzy blisko. Świetnie separuje postać od tła, oferuje bardzo płynne przejście z ostrości do nieostrości. Rozmycie nie narzuca się, jest czyste, gładkie.
Jest ciężki, ale nie przeważa aparatu, praca z nim jest raczej swobodna niż uciążliwa.
Czy to jest aparat dla mnie?
Nie wiem.
Z pewnością Fujifilm GFX 100sII spełnia wszelkie kryteria działania, żeby z zestawem odpowiednich obiektywów zastąpić mój aparat do pracy reporterskiej. Zdecydowanie! Jest wystarczająco szybki, ma bardzo dobry autofocus, ogólnie ciężko mi znaleźć jego wady. W absolutnie każdym calu jest po prostu lepszy od mojego Fuji GFX 50sII. Prócz pracy wciąż mógłbym nim też po godzinach fotografować dla przyjemności… Tylko nie jestem przekonany, czy aby na pewno tego chce.
Cieszę się, kiedy po powrocie do domu mogę odłożyć narzędzie do pracy w szafce i wyjąć je, gdy znowu będzie taka potrzeba. Szybkie, niezawodne i zawsze gotowe.
Przeznaczenie mojego Fujifilm GFX 50S II jest zupełnie inne. To aparat, który naciska mój hamulec. Do fotografowania na spokojnie, na spacer z rodziną, na święta. Do snucia się po Wyspie Sobieszewskiej, do przemyślanego dokumentu. Uwielbiam sposób, w jaki jego ograniczenia zachęcają mnie do zwolnienia, robienia mniej. Zwracania większej uwagi i lepszego planowania zdjęcia przed jego zrobieniem. Czasem przewidywania tego, co zdarzy się w najbliższych kilkunastu sekundach. Cieszenia się, gdy mimo tych ograniczeń udaje mi się zrobić dobre zdjęcie. To wyzwalające uczucie pełnej radości.
Lepszy w każdym calu
Jednak nie da się ukryć, że nowy Fujifilm GFX 100sII to aparat, który rewolucjonizuje całkowicie linię GFX. Udowadnia, że aparaty średnioformatowe mogą być szybkie i niezawodne, nadążają za liderami rynku. Zdecydowanie wyznaczają kierunek pod względem jakości obrazu. Jeśli dzisiaj stałbym przed decyzją wyboru wyłącznie jednego systemu, to jest wysokie prawdopodobieństwo, że wybrałbym Fujifilm GFX 100S II. Aparat spełnia moje wszystkie kryteria wyboru sprzętu – oferuje świetną matrycę, dobry system autofocusu, jest wygodny zarówno przy pracy z wizjerem i ekranem. Nie przeszkadza w fotografowaniu. Szeroki wybór obiektywów od Fujifilm spełnia w dużej mierze moje potrzeby. Choć w tym temacie znacznie łatwiej jest myśleć życzeniowo i szukać najbardziej optymalnych rozwiązań, narzekać, niż po prostu robić zdjęcia doceniając to, co jest i działa.
W 2022 roku myślałem, że Fuji GFX 50s II jest ostatnim aparatem, jaki kupię dla siebie, taki endgame, nie tylko do pracy, ale dla przede wszystkim własnej przyjemności. Spełniając tym samym marzenie, o powrocie do fotografowania średnim formatem i to w kolorze, bez konieczności oddawania filmów do wywołania i skanowania. Po tym teście zdaję sobie sprawę, że jest znacznie lepiej i wciąż można ulepszać coś, co wydawało mi się być idealne. Fujifilm udowodniło, że potrafi poprawić swoje niezłe produkty, zaprojektować unikatowe narzędzia, które nie tylko nie przeszkadzają w pracy, ale i potrafią wznieść ją na inny poziom.