Canon coraz mocniej wchodzi na rynek aparatów i drukarek natychmiastowych. Na sklepowych półkach można obecnie znaleźć m.in. Canona Zoemini S2 i Canona Selphy XQ-10. Canon Zoemini S2 to kolejna generacja małego aparatu natychmiastowego, który może pełnić również funkcję drukarki. Mały, kompaktowy, mieszczący się w praktycznie każdej kieszeni. W przeciwieństwie do innych aparatów natychmiastowych używa on technologii termosublimacji. Drukarka Canon XQ-10 nie ma funkcji robienia zdjęć, jednak wydruki z niej mają charakteryzować się lepszą jakością i większym rozmiarem. Czy Instaxy i klasyczne Polaroidy mają się czego obawiać? Sprawdźmy to!
Fotografia natychmiastowa ma bardzo bogatą i długą historię. Za jej twórcę uznaje się Edwarda Landa, który stworzył również filtry polaryzacyjne! Legenda głosi, że genialny wynalazca wpadł na pomysł stworzenia fotografii natychmiastowej będąc na wakacjach z rodziną. Podobno jego córka miała go zapytać o to, dlaczego musi czekać kilka tygodni zanim zobaczy zrobione zdjęcie (przypomnę tylko, że były to czasy fotografii analogowej). Edward miał po tym pytaniu pójść do pokoju i zacząć robić pierwsze szkice. Czy ta historia jest prawdziwa? Tego nie wie nikt!
Faktem natomiast jest to, że w 1948 roku na rynku zadebiutował pierwszy aparat do fotografii natychmiastowej – Polaroid Model 95. Technologia ta początkowo… nie zrobiła wielkiego szału. Sporo zmienił model Polaroid SX-70, z 1972 roku, który był zdecydowanie mniejszy, posiadał system autofocusa, a co ważniejsze – używał nowego typu wkładów.
Polaroidy są z nami od lat 70′
Wcześniej trzeba było zerwać folię z materiału światłoczułego, jednak jeśli zrobiło się to w nieodpowiednim momencie, to zdjęcie było niepoprawnie naświetlone. Nowe wkłady były kompletnie bezobsługowe. Chemia, służąca do rejestracji zdjęć, została ukryta w ramce, a zdjęcia „pojawiały” się już po chwili. Był to początek „polaroidów”, jakie znamy dziś. Wtedy właśnie zmieniła się cała branża i to dziś, właśnie dzięki SX-70 i jego wkładom, fotografie natychmiastowe nazywane są polaroidami (tak jak buty sportowe adidasami).
Instax czy Polaroid? Jaki aparat kupić do fotografii natychmiastowej? >>
Obecnie mamy kilku producentów aparatów natychmiastowych, które praktycznie od lat siedemdziesiątych, po dziś dzień, używają tego samego chemicznego procesu. Są jednak wyjątki od tej reguły i przykładem może być Canon i jego aparaty Zoemini oraz drukarki Selphy XQ10. Czym się różnią od klasycznych polaroidów? Choćby tym, że wykorzystują technologię termosublimacji. To duża zmiana, ale czy na plus?
Co to termosublimacja?
Czym jest termosublimacja i czym różni się od klasycznej chemii polaroidów? Można powiedzieć, że praktycznie wszystkim. Zacznijmy od tego, że w przypadku termosublimacji nie mówimy o zamkniętej we wkładzie chemii. Jak sama nazwa wskazuje drukarki termosublimacyjne wykorzystują temperaturę, a mówiąc nieco konkretniej, ciepło.
Termosublimacja ma też swoje odmiany. W przypadku aparatu Zoemini S2 i papieru Zink, mówimy tu o technologii bez-tuszowej. Działa to w taki sposób, że papier ten ma na sobie mikro-kryształki, które reagują na temperaturę głowicy i tak zdjęcie zyskuje fizyczną formę. Drukarki Selphy z serii Square również używają termosublimacji, jednak w nieco innym wydaniu. Zastosowany jest tu inny typ papieru, a dodatkowo wykorzystują one specjalny tusz (sprzedawane są w zestawach). Dzięki temu, jakość tych fotografii stoi na wyższym poziomie, a ich trwałość producent szacuje na nawet 100 lat (przy papierze Zink nie znalazłem takiej informacji).
Czy termosublimacja jest lepsza od chemii?
Odpowiedź na to pytanie może być dla niektórych kontrowersyjna, ale moim zdaniem – tak, jest i to zdecydowanie. Już tłumaczę dlaczego. Jeśli kiedykolwiek używałeś Polaroida, Instaxa, czy jeszcze innego aparatu, który wykorzystywał procesy chemiczne to prawdopodobnie wiesz jak bardzo podatne na uszkodzenia są to zdjęcia. Wystarczy chwila nieuwagi, by je rozedrzeć. Szkodzi im również nawet nieco większa wilgoć, a kropla wody zostawia trwały ślad na zdjęciu. Co jest jednak najgorsze to to, że fotografie takie nie są też odporne na promienie UV i po kilku latach ekspozycji potrafią nie tylko zblednąć, ale po prostu zniknąć… Niczym wspomnienie…
Tania drukarka do zdjęć – co kupić – nasze top 5 >>
Choć znikanie klasycznych zdjęć natychmiastowych ma w sobie pewną nutkę romantyzmu, to wydaje mi się jednak, że zdjęcia powinny uwieczniać dany moment w życiu. Przywoływać te wspomniana i tu właśnie termosublimacja wykazuje przewagę. Fotografie te często (nie zawsze) są odporne na rozdarcia, działania wody oraz nie zbledną (ani nie znikną) tak szybko i być może fotkę z imprezy zobaczą nawet Twoje pra-pra-pra-wnuki. Powiedziałem, że nie zawsze i mam tu na myśli papier Zink. Podczas moich testów okazało się, że on nie jest odporny na działanie kropli wody i już po chwili na papierze pojawiły się plamy. Drukarka Selphy nie miała tego problemu.
A co z jakością zdjęć?
To pytanie, które pojawia się chyba automatycznie i sam słyszałem je kilka razy. Tutaj odpowiedź naprawdę nie jest łatwa. Dlatego też w tym momencie proponuję rozdzielić ten tekst na dwa osobne segmenty, w którym jeden poświecę aparatowi Zoemini S2, a drugi drukarce Canon Selphy XQ-10.
Canon Zoemini S2 – czy to polaroid na miarę XXI wieku?
Jakość zdjęć aparatu Zoemini S2
Zacznijmy może od Zoemini S2 i od tego, że aparatów natychmiastowych ogólnie nie kupuje się dla krystalicznej jakości zdjęć. Jakość wydruków w tego typu aparatach nie powala – jednak to nie jest wada, a raczej wspólny mianownik dla wszystkich urządzeń tego rodzaju. Właśnie cały sens i urok fotografii natychmiastowej polega na tym braku perfekcjonizmu. Jakość i reprodukcja kolorów nie stoi na poziomie topowych aparatów za dziesiątki tysięcy złotych, ale tak właśnie ma być.
Canon Zoemini S2 idealnie wpasowuje się w ten trend i zapewnia przyjemne, ale nieperfekcyjne obrazki. Brakuje w nich detalu, czasem kontrastu jednak w mojej ocenie i tak wypadają lepiej niż natychmiastówki, które używają chemii. Ot imprezowe fotki. Co ciekawe, w przypadku Canona Zoemini S2 można go również wykorzystywać jako drukarkę. Taka hybryda 2-w-1. Jednak nie przekłada się to na wyższą jakość zdjęć, stoją raczej na tym samym poziomie, co te robione bezpośrednio aparatem. Inaczej jest w przypadku konkurencji, gdzie zdjęcia wykonane smartfonem i wydrukowane np. Instaxem Mini Liplay są zdecydowanie lepsze niż wykonane samym aparatem.
Zoemini S2 czuje klimat polaroidów
Aparat Zoemini S2 jest nową, odświeżoną wersją kieszonkowego natychmiastowca. Choć mówię o nim jak o aparacie, to w gruncie rzeczy jest to urządzenie all-in-one, przy jego pomocy można zarówno fotografować jak i drukować fotografie. Canon Zoemini S2, podobnie jak jego wcześniejsza generacja, posiada aparat o rozdzielczości 8MPx. Zdjęcia w formie cyfrowej mogą być zapisywane na kartę MicroSD, co jest miłym dodatkiem. Cyfrowa kopia zdjęć zawsze może się przydać – dzięki niej można zrobić kilka odbitek dla naszych znajomych lub też wrzucić je bezpośrednio na media społecznościowe.
Sporo zalet!
Sam aparacik jest naprawdę mały, sporo mniejszy od typowego smartfona. To jego ogromna zaleta, bo to chyba jedyny aparat natychmiastowy, który mieści się bez żadnych problemów do kieszeni spodni. Trzeba też przyznać, że jest po prostu bardzo ładnym gadżetem i może się podobać. Kadrowanie jest relatywnie proste, a dzięki dużemu lusterku na przedzie zrobienie selfie (również grupowego) nie powinno stanowić problemu. Jeśli dla kogoś to wciąż niewystarczające, to jest również możliwość odpalenia podglądu na smartfonie.
Bardzo fajnym rozwiązaniem jest lampa pierścieniowa wokół obiektywu. Może ona pracować sama (doświetlając np. naszą twarz) lub w tandemie z lampą błyskową dając więcej światła. Sama obsługa tego urządzenia nie jest przesadnie skomplikowana – są tu cztery przyciski i jeden przełącznik. Aplikacja na smartfona „Mini Print” to również ogromna zaleta. Daje naprawdę dużo możliwości, od wyboru ilości odbitek, przez podstawową obróbkę, czy zrobienie naklejek. Co ważne, to mimo wielu opcji jest ona prosta i przejrzysta.
…ale nie brak tu również wad
Minusem na pewno jest ładowanie przez Micro-USB. Obecnie większość urządzeń jest już w standardzie USB-C i wydaje mi się, że zastosowanie tego złącza miałoby większy sens. Włączanie aparatu też trwa chwilę i trzeba się do tego przyzwyczaić. Obudowa nieco się palcuje i wiem, że może to niektórym przeszkadzać. Bardzo trudno jest też wyciągnąć kartę pamięci – choć fakt, że dzięki aplikacji raczej nie będzie się tego robić zbyt często. Jeśli jest włożona karta MicroSD to można fotografować nawet bez papieru wewnątrz drukarki i jest to na plus, jednak jeśli już włożyło się papier to każde naciśnięcie spustu automatycznie wyzwoli druk. Trochę szkoda, że nie można tego wyłączyć (np. w aplikacji) i mieć możliwości wyboru najlepszego ujęcia. Jedyną opcją jest więc zrobienie zdjęcia smartfonem i druk wyłącznie tego najlepszego.
Drukarka do domu i nie tylko – Canon Selphy XQ-10
Jakość wydrukowanych zdjęć z Selphy XQ-10
Troszkę inaczej wygląda to w przypadku drukarki Canon Selphy Square XQ-10. Przyznam szczerze, że jestem naprawdę w dużym szoku. To maleństwo daje sobie radę! Druk trwa tylko chwilę, a zdjęcia są żywe, mają dobrze oddane kolory i bardzo dużo detalu. Widywałem gorszej jakości odbitki z profesjonalnych punktów fotograficznych. Naprawdę szok! Co ważne dla domowych archiwistów, to fakt, że zdjęcia zaraz po wydruku można wieszać lub przyklejać, np. w albumie. Nie ma tu tuszu, lecz specjalne kolorowe folie, dzięki czemu fotografie są suche i zabezpieczone zaraz po wyjęciu z drukarki.
Dla kogo jest drukarka Selphy XQ-10? Dla każdego!
No dobra, ale dla kogo to jest? No i tu pojawia się tak na prawdę ogrom możliwości, bo Canon Selphy XQ-10 może sprawdzić się w wielu zastosowaniach. Jeśli jesteś profesjonalnym fotografem, załóżmy na to ślubnym, to dzięki temu, że drukarka ma wbudowany akumulator możesz ją zabrać ze sobą na ślub i wręczyć klientom kilka małych odbitek jeszcze na imprezie. To rzecz, która wyróżni Cię spośród konkurencji. Jeśli nie jesteś profesjonalistą, a zdjęcia robisz tylko smartfonem… to sprawdzi się ona tak samo dobrze, bo przyznaj się szczerze przed sobą – kiedy ostatnio przeglądałeś zdjęcia w folderze „wakacje”? Co wydrukowane, to wydrukowane! I ta fizyczna forma robi tu ogromną różnicę.
Zdjęcia w formie naklejek
Podobnie jak w przypadku Zoemini S2, tak i w Selphy XQ10, papier, na którym się drukuje jest jednocześnie naklejką. Mi bardzo podoba się kwadratowy format tego zdjęcia, który od razu na myśl przywołuje klasycznego Polaroida, czy Instaxa. W przeciwieństwie do nich jakość jest jednak nieporównywalnie lepsza, a dodatkowo można ustalić wielkość ramek i pozycję zdjęcia na papierze.
Można było coś zrobić lepiej? W sumie niewiele
Wady – na pewno ten nieszczęsny port do ładowania w formacie Micro-USB, na który Canon się chyba po prostu uparł. Jednak prócz tego… Nie znalazłem niczego, co by mnie w niej wkurzało. Jasne, wkłady mogłyby być nieco tańsze – choć trzeba uczciwie przyznać, że wychodzą one i tak taniej niż u konkurencji.
Lepiej kupić Zoemini S2 czy Selphy XQ-10?
Podsumowując i reasumując. Aparat Canon Zoemini S2 spodobał mi się głównie ze względu na wymiary i wagę. Idealnie sprawdzi się w roli imprezowego aparatu, czy też kieszonkowego utrwalacza przygód. Nie jest to może sprzęt idealny, ale na tle konkurencji wybija się kilkoma ciekawymi rozwiązaniami. Drukarka Selphy jest większa, ale to urządzenie, które zdecydowanie sam bym wybrał. Szybkość i jakość drukowanych fotografii jest naprawdę świetna! No i ten wbudowany akumulator, który pozwoli na druki gdziekolwiek się znajdziemy. Moim zdaniem Canon Selphy XQ-10 jest ciekawszym wyborem, mimo tego, że w teorii ma on mniej funkcji. A co Ty byś wybrał? Daj znać w komentarzu!