Olympus OM-D E-M1 Mark II – pierwsze wrażenia

2

Profesjonalna półka bezlusterkowców powiększyła się niedawno o nowego gracza. Model Olympus OM-D E-M1 Mark II – bo o nim mowa – ma na celu służyć jako bezkompromisowe narzędzie dla fotografa, niezależnie którą dziedziną tego rzemiosła się zajmuje. Po całodniowym teście śmiem stwierdzić, że ustanawia on nowe standardy dla bezlusterkówców, dedykowanych dla zaawansowanych i wymagających użytkowników.

Dzięki uprzejmości firmy Olympus miałem okazję sprawdzić przed oficjalnym wprowadzeniem do sprzedaży możliwości nowego flagowca. Jako użytkownik poprzedniej generacji „jedynki” tego producenta byłem bardzo ciekaw, jakie zmiany zostaną zaimplementowane w nowej konstrukcji i czy faktycznie jest sens wystawiać nerkę na aukcji.

Sam aparat jest największym gabarytowo aparatem micro 4/3, skonstruowanym do tej pory przez Olympusa. Bałem się, czy przez wielkość nie zostanie zaprzepaszczona idea bezlusterkowców jako sprzętu małego i poręcznego. Jest sporo większy od popularnego modelu Olympus OM-D EM-5 mkII, który również skierowany jest do wymagających użytkowników. Mimo, że wielkością przypomina on lustrzankę entry-level, to ergonomią i wykonaniem dużo bliżej mu do profesjonalnych korpusów. Już po kilku minutach obcowania aparat wręcz „klei się” do dłoni, a wyważenie z linią obiektywów z serii PRO jest wzorowe. Wszystkie niezbędne do pracy przyciski powyciągane są na korpus w miejscach, w których użytkownik Olympusa powinien się ich spodziewać. Poniższa tabela pokazuje, jakie zmiany w stosunku do modelu Olympus O-MD E-M1 zaszły u następcy.

5

Na pierwszy rzut oka, z zewnątrz, pomiędzy następcą a poprzednikiem widać kilka istotnych różnic. Wersja II ma obrotowy, a nie uchylny wyświetlacz, zmieniono ustawienie wajchy funkcyjnej, a wizjer elektroniczny ma większą gęstość oraz zapewnia nam lepsze odświeżanie. Dla miłośników filmowania mamy po raz pierwszy możliwość rejestracji materiału w jakości 4K z bitratem dochodzącym do 237 Mbps oraz możliwością nagrania materiału w formacie „flat” do kolorowania w postprodukcji. Wbudowane gniazdo słuchawkowe pozwoli również na lepszą kontrolę rejestrowanego dźwięku.

Tor off-roadowy, na który zostaliśmy zabrani, pozwolił nam sprawdzić w trudnych warunkach działanie nowego aparatu. Do dyspozycji mieliśmy wszystkie obiektywy z uszczelnianej serii PRO tak, aby całość była należycie zabezpieczona oraz zapewniała pewną i bezproblemową pracę. W żadnym momencie nie odmówił posłuszeństwa (chyba że w momencie, w którym udało nam się zapchać całą kartę). Sprzęt narażony był na błoto, pył i brudną wodę w naprawdę dużych ilościach, mimo to jego działanie było wzorowe. Co widać na poniższych zdjęciach – nie oszczędzaliśmy go w żaden sposób.

Największą odczuwalną dla mnie różnicą jest działanie systemu autofokus. Zwiększenie ilości pól detekcji fazowej do 121 (wszystkie krzyżowe) oraz pokrycie nimi większej powierzchni matrycy powoduje, że ustawianie ostrości stoi na zdecydowanie wyższym poziomie – jest znacząco szybsze i dokładniejsze. Ustawianie i pilnowanie ostrości w trybie ciągłym jest bardzo dokładne i w większości wypadków cała seria „wchodziła” bez przestrzelenia. Możliwość zarejestrowania do 18 kl/s z ciągłym autofokusem, gdzie głębia ostrości ustawiona była zawsze w punkt sprawiła, że zebrałem swoją szczękę wraz z resztkami trzonowców z ziemi.

Po opłukaniu zębów z błota i zapoznaniu się z trybem Pro Capture i jakością jego działania sytuacja z upadkiem ponownie się powtórzyła. Aparat w tym trybie rejestruje w buforze 14 klatek przy wciśniętym do połowy spuście migawki, po czym po wciśnięciu spustu rejestruje 12 kolejnych. Może się to odbywać w konfiguracji RAW+jpeg, co pozwoli nam uniknąć niezarejestrowania momentu, gdybyśmy się ciut spóźnili. Jedyną wadą tego rozwiązania jest to, że aby wygodnie pracować potrzebujemy naprawdę szybkiej i pojemnej karty pamięci, gdyż 16 GB potrafi szybko zniknąć.

Dodatkowo do dyspozycji mieliśmy trzy nowe obiektywy zaprezentowane przez Olympusa na tegorocznej Photokinie. Obiektyw Olympus M.ZUIKO DIGITAL 30 mm f/3.5 Macro, mimo swoich niewielkich gabarytów, pozytywnie zaskoczył mnie nie tylko jakością swojego wykonania, ale też ostrością generowanych obrazów. Wspaniale wypełnia on lukę jako tańszy zamiennik 60 micro dla osób, które chcą spróbować swych sił w fotografowaniu małych obiektów.

Olympus M.ZUIKO DIGITAL ED 25 mm f/1.2 PRO to długo wyczekiwana, uszczelniana konstrukcja o ekwiwalencie klasycznej 50-tki. Jego ostrość, kontrast czy sposób rozmycia tła sprawia, że bez żadnych testów jestem w stanie stwierdzić, że stanie się obiektem westchnień wielu fotografujących. Mam nadzieję, iż zapoczątkowuje on niejako serię nowych, bardzo jasnych stałoogniskowych obiektywów do formatu micro 4/3, w wersji PRO.

Największym zaskoczeniem natomiast był dla mnie Olympus M.ZUIKO DIGITAL 12-100 mm f/4.0 EZ PRO. Pomimo, że obiektyw o tak szerokim zakresie ogniskowych nigdy nie leżał w kręgu moich zainteresowań, miałem go chyba najczęściej przypiętego do korpusu. Jest to drugi w historii obiektyw Olympusa z dodatkowo wbudowaną stabilizacją optyczną, współpracującą ze stabilizacją matrycy aparatu. W połączeniu z nowym OM-D E-M1 mkII udało mi się uzyskać bez dużych problemów ostre i nieporuszone zdjęcie z czasem naświetlania 2 sekundy z ręki (!!!) – kosmos i chapeau bas dla inżynierów.

Olympus OM-D E-M1 Mark II jest bez wątpienia na dzień dzisiejszy najlepszym aparatem w systemie micro 4/3 dostępnym na rynku. W porównaniu z pierwszą generacją do czynienia mamy nie z ewolucją, a wręcz rewolucją. Praktycznie pod każdym względem nowy model przesuwa granice w wygodzie obsługi, jakości obrazu oraz niezawodności w działaniu. Czy warto kupić nowego flagowca – zdecydowanie TAK !!! Profesjonalne korpusy lustrzanek mają już coraz mniej bastionów do obrony przed bezlusterkowcami.

Podziel się.

O Autorze

Doradca klienta w branży foto od kilku lat. Zwolennik fotograficznego minimalizmu - zarówno w kwestii sprzętu jak i kadru. Zadeklarowany miłośnik Kaukazu.

2 komentarze

  1. Profesjonalista w

    Advocem tego poniższego poetyckiego tekściku. Napiszę satyrycznie. Z pewnością za rok lub dwa pojawi się superhiperbezlusterkowiec Olympusa Olympus OM-D E-M1 Mark V, który w porównaniu Olympus OM-D E-M1 Mark II będzie rewolucją do potęgi trzeciej. Moim zdaniem aparat ten jest przynajmniej o 100% za dużo kosztuje w porównaniu do jego funkcjonalności. Doradco klienta mniej marketingu więcej realizmu.
    Komentowany tekst. (…)Olympus OM-D E-M1 Mark II jest bez wątpienia na dzień dzisiejszy najlepszym aparatem w systemie micro 4/3 dostępnym na rynku. W porównaniu z pierwszą generacją do czynienia mamy nie z ewolucją, a wręcz rewolucją. Praktycznie pod każdym względem nowy model przesuwa granice w wygodzie obsługi, jakości obrazu oraz niezawodności w działaniu. Czy warto kupić nowego flagowca – zdecydowanie TAK !!! Profesjonalne korpusy lustrzanek mają już coraz mniej bastionów do obrony przed bezlusterkowcami.
    PS. Zazwyczaj robię screena po opublikowania komentarza.

    • Paweł Ostęp w

      Podobnie jak Pan mam nadzieje że kolejna i kolejna i kolejna generacja tego modelu wprowadzi podobną ilość rewolucyjnych zmian, a nie będzie tylko kosmetyką oraz dodaniem numerka. Moja ocena opiera się na osobistym doświadczeniu w pracy różnymi modelami aparatów bez lustra. Prywatnie od prawie 3 lat fotografuje modelem Olympus OM-D E-M1 i z pełną świadomością podtrzymuje swoje zdanie – Olympus OM-D E-M1 Mark II jest bez wątpienia na dzień dzisiejszy najlepszym aparatem w systemie micro 4/3 dostępnym na rynku.
      Co do relacji ceny do możliwości to jest ona rzeczą mocno subiektywną – w mojej pracy często słyszę podobny zarzut dlaczego lornetka potrafi kosztować podobnie do dobrej klasy lustrzanki.

Zostaw komentarz

izmir escort