Joanna Czarnota, właścicielka Black Interior, to fotografka, która spełnia się nie tylko na polu zawodowym, ale również w ramach działań artystycznych, obejmujących cykle zdjęć, realizacje książek fotograficznych czy instalacji. Jej prace prezentowano m.in. na festiwalach fotograficznych w Japonii i Korei Południowej. W naszej rozmowie dzieli się swoim cennym doświadczeniem w fotografii wnętrz i zdradza, w jaki sposób świat artystyczny i komercyjny mogą wzajemnie się uzupełniać oraz wzbogacać warsztat fotografa.
Przeglądając Twoje portfolio i patrząc na Twoje doświadczenie, widać sporą różnorodność. Poza wnętrzami można w nim znaleźć również portrety, fotografię studyjną, a także działania na polu sztuki. Jednocześnie odczuwam w tym spójność i konsekwencję. Zastanawiam się więc, dlaczego właśnie fotografia wnętrz stała się Twoją główną dziedziną? I jak to pozostałe doświadczenie przekłada się na Twoją pracę z wnętrzami?
Fotografia jest moją pasją od 17 lat, a zawodowo zajmuję się nią od 7. Poza portretem, który „uprawiam” od samego początku, to fotografia wnętrz sprawia mi największą frajdę. Rejestrowanie ciekawych przestrzeni daje mi ogromną satysfakcję. Wynika to z tego, że w działaniach artystycznych interesuje mnie wzajemna relacja pomiędzy człowiekiem a poszczególnymi miejscami, w których żyje. To przede wszystkim pokierowało mnie w kierunku fotografowania wnętrz.
Nie myślałam, że aż tak te dwie strefy będą się przenikać. Mianowicie doświadczenie zawodowe ma ogromny wpływ na jakość realizowanych projektów artystycznych i odwrotnie. Fotografując np. wnętrza na potrzeby prac dotyczących moich przeżyć czy miejsc, w których mieszkałam ja lub moi najbliżsi, wykorzystuję wiedzę techniczną, przez co działam efektywniej. Szczególnie wykorzystałam to przy współpracy z Zakładem Karnym w Koziegłowach, realizując mój projekt pt. „Osadzeni”. Wchodząc z aparatem m.in. do celi, miałam niewiele czasu na działanie. Gdy do tego dochodzi stres związany z miejscem, w którym się przebywa, musisz pamiętać, po co tam jesteś i co chcesz pokazać. Nie ma miejsca na wahania i błędy techniczne. Skupiasz się jedynie na emocjach związanych z danym miejscem.
Podobnie było w przypadku projektu „Czy potrafiłabym tu zamieszkać”, który dotyczy opuszczonego już mieszkania moich dziadków. Podczas fotografowania towarzyszyły mi emocje, jakich nigdy wcześniej nie doświadczyłam. Żegnałam się z ukochanym miejscem i musiałam sfotografować przestrzeń najlepiej jak potrafiłam, bo prawdopodobnie już nigdy tam nie wejdę. Wrażliwość, jakiej cały czas się uczę studiując na Uniwersytecie Artystycznym w Poznaniu, pomaga mi lepiej odczuwać obce i wydawałoby się obojętne mi przestrzenie, jakimi są mieszkania czy biura klientów. Stąd mam nadzieję, że na moich fotografiach wnętrz widać więcej niż tylko meble, lampy i ładne ściany.
A pozostałe projekty artystyczne, takie jak np. „Tak cicho aż ciemno”, „Obieg DNA” czy Twoja najnowsza realizacja „1928-2018”, nad którą wiem, że nadal pracujesz. Wizualnie – a w dużej mierze także znaczeniowo – wydają się odległe od fotografii wnętrz. Czy mimo to one również znajdują odzwierciedlenie w Twoich zdjęciach wnętrzarskich?
Zdecydowanie tak. Chodzi tu o głównie o wcześniej wspomnianą wrażliwość i doszukiwanie się w przestrzeni czegoś więcej, ale także o doświadczanie jej, jak w przypadku obu projektów, które wymieniłeś. W szczególności, gdy przestrzeń w której przebywasz naznaczona jest historią. Budując warsztat i rozwijając się technicznie, nie tracimy czasu na odnajdywanie sposobu jak coś sfotografować aby było jakieś, tylko działamy. Podobnie w drugą stronę. Każdy, kto stara się wyjść poza klasyczną dokumentację przestrzeni lub sytuacji, wykona swoje zlecenie ciekawiej.
Porozmawiajmy zatem o wykonywaniu zleceń. Czy masz jakiś gotowy schemat działania (np. od ogółu do szczegółu), czy po prostu dajesz się ponieść emocjom, które wywołuje w Tobie przestrzeń?
Chyba i jedno i drugie. Bardzo dużo zależy od wnętrza i ustaleń z klientem. Na początku zapoznaje się z pomieszczeniami i działam według schematu ale także scenariusza na dane zlecenie. Gdy dostaję zlecenie np. z salonu podłogowego lub od producenta schodów, to skupiam się głównie na tym elemencie, całe wnętrze jest dodatkiem, trochę tłem dla prezentowanych produktów.
Fotografując przestrzeń dla architektów – do ich portfolio – moim zadaniem jest pokazać oryginalne i praktyczne rozwiązania, które zaproponował projektant. Istotny jest dobór tkanin, kolorów czy zabudowy kuchni projektowanej na potrzebę przyszłych mieszkańców. Z kolei dla agencji nieruchomości pokazuję układ mieszkania czy domu, powierzchnię i proporcje przestrzeni. Fotografuję każde pomieszczenie w klasyczny sposób, najbardziej czytelny dla przyszłego wynajmującego czy kupca, aby zanim przyjedzie na miejsce, umiał się w tej przestrzeni odnaleźć.
Aby nie zmieniać często obiektywów – choć to i tak nieuniknione – zaczynam od szerokiego planu np. w ramach jednego piętra, lub jeśli pomieszczenia są duże, w ramach jednego z nich. Fotografuję szerokim kątem 14 mm lub zoomem 24-105 mm, na statywie oczywiście. Gdy mam pewność, że mam już ujęcia, które zaplanowałam, wówczas przepinam się na moją ulubioną stałkę 50 mm. Na otwartej przysłonie i bez statywu wracam do wszystkich miejsc i „zwiedzam” przestrzeń, patrząc przez obiektyw. Odnajduję wtedy kadry i ciekawe szczegóły przestrzeni, których nie widziałam na początku i fotografuję je w bardziej „artystyczny” sposób.
A która sesja szczególnie zapadłą Ci w pamięć?
Ostatnia realizacja dla dwóch salonów kuchni CHOME STUDIO w Dzierżoniowie i Świdnicy. W ciągu dwóch dni sfotografowałam osiem w pełni wyposażonych kuchni, co było sporym wyzwaniem i dużą dawką inspiracji.
Kilka sprzętów już mimowolnie wymieniłaś, ale intryguje mnie co jeszcze zabierasz ze sobą w swojej torbie fotograficznej na sesję wnętrzarską? Czy możesz zdradzić, które to konkretnie modele?
Niedawno przepakowałam się z torby do plecaka. (śmiech) Nie ma problemu, podaję co mniej więcej w nim ląduje.
- pełnoklatkowy Canon EOS 6D Mark II na stałe z gripem,
- obiektywy: Canon 24-105 mm f/4 L EF IS II USM, Canon 50 mm f/1.4 EF USM, Samyang 14 mm f/2.8 IF ED UMC Aspherical AE,
- lampa reporterska Yongnuo YN968EX-RT,
- statyw Benro,
- filtry optyczne szare i polaryzacyjne,
- zasilacze,
- akumulatory (dedykowane do aparatu i AA do lampy oraz akcesoriów),
- karty pamięci Sandisk SDHC EXTREME PRO,
- pierścienie pośrednie,
- akcesoria czyszczące,
- laptop,
- dysk zewnętrzny.
Czy używasz jakiegoś dodatkowego oświetlenia niekoniecznie nawet stricte fotograficznego, czy operujesz jedynie światłem zastanym?
Pracuję zawsze przy świetle zastanym, głównie dziennym. Ze względów estetycznych czasem korzystam z dostępnego światła ledowego np. w kuchni czy łazience, a także klimatycznych lampek przy schodach itp.
A czy w plecaku pojawia się czasami obiektyw typu rybie oko? Ich zdolność do jednoczesnego objęcia niemal całego pomieszczenia zdaje się być kusząca w Twojej działce…
Moim klientom zależy przede wszystkim na wiernym odwzorowaniu proporcji i właściwej perspektywie. Obiektywy typu rybie oko w oczywisty sposób temu przeczą. Niemniej gdyby zaistniała taka potrzeba, to praca z taką optyką jest bardzo ciekawa. To po prostu kolejny ze sposobów interpretowania przestrzeni.
Osobiście również lubię efekt jaki pozwala uzyskać, ale faktycznie jego użycie musi być uzasadnione, gdyż w przeciwnym wypadku pojawia się zwykłe efekciarstwo. Pozostając jednak jeszcze na chwilę przy zagadnieniu poprawnej perspektywy – w jaki sposób poziomujesz aparat?
Okiem (śmiech). Najczęściej włączam podgląd siatki, czasem poziomicę na wyświetlaczu. Nie korzystam z poziomicy w statywie.
Właściwe usytuowanie aparatu jest również kluczowe dla innej dziedziny fotografii – architektury. W związku z tym jak postrzegasz relacje pomiędzy fotografią wnętrz a architektury? Czy da się wyznaczyć wyraźną granicę, czy te dziedziny się przenikają?
Moim zdaniem przenikają się, myślenie jest podobne i sposób fotografowania również. Co do różnic jedyne co przychodzi mi na myśl, to to, że we wnętrzu nie walczymy z warunkami atmosferycznymi i możemy zrealizować więcej zamierzonych kadrów, bo najczęściej jesteśmy tylko my i wnętrze.
A propos wyzwań – jak radzisz sobie z usytuowaniem aparatu w trudno dostępnych miejscach?
Na co dzień pracuję z moim staruszkiem ale nadal porządnym i zaufanym Benro. Gdy potrzebuję sfotografować bardzo wysokie wnętrze, rozsuwam go na maksymalną wysokość 170 cm. W przypadku bardzo ciasnych pomieszczeń, takich jak np. kuchnia w kształcie litery U, stawiam aparat na blacie kuchennym.
Ok – jeśli wszystko poszło zgodnie z planem, można spakować sprzęt i wrócić do pracowni. Co robisz później z zarejestrowanymi obrazami i jak przebiega edycja? Jakiego sprzętu używasz w swojej cyfrowej ciemni
Dokonuję selekcji, wybieram najlepsze ujęcia i albo sama podejmuję decyzję o wyborze finalnych zdjęć do dalszej obróbki cyfrowej albo tworzę z nich zestaw „prewek”, które przesyłam do Klienta, aby sam dokonał wyboru. To zależy od rodzaju i celu sesji oraz czynników takich jak czas i wynagrodzenie.
Zdjęcia retuszuję w Lightroomie i Photoshopie. Pracuję przy komputerze stacjonarnym i dwóch monitorach. Nie korzystam z tabletu graficznego, choć kilka razy próbowałam się do niego przymierzyć, ale za każdym razem lądował w kącie. Pracuję za to trackballem, taką dziwną myszką, z której śmieją się moi znajomi. (śmiech)
Tak też zwrócił moją uwagę, ale faktycznie ile artystów tyle metod pracy. Ja dla odmiany jestem wielkim entuzjastą tabletów graficznych. A jeśli już jesteśmy przy pracy artystów czy z artystami, to powróćmy jeszcze na moment do kwestii łączenia świata sztuki i komercyjnych zleceń związanych z rejestrowaniem wnętrz. Tobie udało się to scalić w postaci realizowania dokumentacji wystaw – w swoim portfolio masz np. dokumentację wystawy Bownik & Rogalski „Dziesięć minut przerwy” prezentowanej w poznańskiej Galerii Arsenał. Czym różni się fotografowanie ekspozycji od typowej fotografii wnętrz? Czy artyści narzucają swoją wizję zaprezentowania wystawy? Ogólnie jaki jest udział artystów w takiej dokumentacji, a na ile to jest Twoja jej interpretacja?
Moim celem jest jak najlepsze sfotografowanie prac artysty w przestrzeni a nie jej dokumentacja. Najważniejsze jest, abym w profesjonalny sposób pokazała nie tylko samą wystawę, ale również sposób jej prezentacji i jak artysta dostosował swój projekt do zastanej galerii lub jak ją zmodyfikował. Artyści podpowiadają mi na czym im najbardziej zależy, a cała reszta należy do mnie.
Na koniec – jaką radę dałabyś początkującym fotografom wnętrz?
Opanować piony, poziomy i korektę perspektywy. To najczęstszy błąd, który widać na zdjęciach wnętrz i architektury. Ja również na początku go popełniałam. Po obejrzeniu masy profesjonalnych zdjęć wnętrz zrozumiałam, że podstawą jest pokazanie przestrzeni z prawidłową perspektywą i zachowaniem pionów i poziomów. Do tego odpowiedni „przebieg matrycy” i reszta powinna przyjść sama.
Więcej zdjęć Joanny Czarnoty można znaleźć na jej oficjalnej stronie internetowej i stronie Black Interior, a także na Instagramie.
Joanna Czarnota (r. 1983) – mieszka i pracuje w Poznaniu. Ukończyła m.in. Studium Projektowania Wnętrz we Wrocławiu i studia licencjackie na Uniwersytecie Artystycznym w Poznaniu na kierunku Fotografia, które kontynuuje w ramach studiów magisterskich. Zawodowo zajmuje się fotografią wnętrz i jest właścicielką marki Black Interior. Realizuje także sesje fotograficzne, podczas których współpracuje z muzykami, aktorami i projektantami mody. Poza tym zajmuje się również fotografią artystyczną. Jej prace związane są z doświadczaniem przestrzeni i jej zamieszkiwaniem. Często także inspiruję się teatrem i realizuje prace przestrzenne. Prezentowała swoje fotografie m.in. na Festiwalach fotograficznych w Japonii i Korei Południowej, Biennale fotografii w Rydze, Festiwalu Książek Fotograficznych XPRINT w Poznaniu i Rybnickim Festiwalu Fotografii.
Jeden komentarz
Tytuł w samo sedno! Zdjęcia Pani Joanny ukazują charakter wnętrz i zwracają uwagę na wiele detali. Brawa za świetne oko do wychwytywania takich rzeczy oraz całokształt artystycznej pracy. Świetny wywiad!